Kiedy w piątek popołudniu przygotowywałam się na
imprezę, czułam niewielką tremę. Było to kompletnie irracjonalne, zważywszy, że
przynajmniej dwie osoby chciały, żebym faktycznie się na niej pojawiła, nic
jednak nie mogłam poradzić. Ciągle obawiałam się, że za chwilę zrobię coś
głupiego, po czym cała szkoła zapamięta mnie już na zawsze. Wcale nie chciałam
być kojarzona z jakimś głupim wybrykiem z domówki, na którą poszłam, żeby
poznać lepiej ludzi z mojej szkoły.
Kiedy w piątkowe popołudnie stałam przed otwartą
szafą w moim pokoju i zastanawiałam się, co na siebie włożyć, doszłam wreszcie
do wniosku, że może to i dobrze, że złożyłam ojcu obietnicę o pozostaniu w
trzeźwości. Będę się bardziej pilnować, jeśli na imprezie będę trzeźwa. Był to
jedyny powód, dla którego ostatecznie postanowiłam nie pić, skoro problem
dojechania na imprezę samochodem mi odpadł.
Naprawdę zgubiłam te kluczyki. To było tak
niedorzeczne, że nie chciałam w to uwierzyć przez całe czwartkowe popołudnie,
szukając ich po całym domu. Pamiętałam, że miałam je rano, ale co potem – nie
wiedziałam. Na pewno wypadły mi z tylnej kieszeni dżinsów, bo tego jednego
byłam pewna, że ich stamtąd nie wyciągałam. Musiały mi wypaść gdzieś w szkole,
postanowiłam więc popytać o to w piątek, jednak bez rezultatów. W związku z tym
nie miałam kiedy zapytać taty o zapasowe kluczyki, bo w piątek po południu nie
zastałam go w domu, a sama nie wiedziałam, gdzie je trzymał. Mogłam,
oczywiście, do niego zadzwonić, nie zrobiłam tego jednak z dwóch powodów. Po
pierwsze, wcale nie chciałam, żeby robił mi awanturę już w pierwszym tygodniu
naszego pobytu w Elizabethtown.
Po drugie zaś, w gruncie rzeczy było mi to
bardzo na rękę.
Kiedy w piątek zaczęłam jęczeć do ucha Carrie,
że zgubiłam kluczyki do samochodu, natychmiast zaproponowała, że po mnie
przyjedzie. Wprawdzie mogłam dostać się do domu Lucasa autobusem, tak samo, jak
udało mi się w piątek dojechać do szkoły, jednak jazda samochodem z Carrie
wydawała mi się dużo bezpieczniejsza. I przynajmniej wiedziałam, że w razie
czego będę miała jak wrócić. Nie przeszkadzała mi nawet obecność Harper.
Ach, zapomniałam wspomnieć? Na lunchu w czwartek
Harper oznajmiła, że namyśliła się i postanowiła nie robić mi więcej na złość.
W końcu to nie była moja wina, że Lucas zwrócił na mnie uwagę. Powinnam jednak
uważać, bo ona nie zamierza odpuścić, i niech wygra lepsza z nas.
Jej słowa.
Rozbawiły mnie niesamowicie – jakbym w ogóle
planowała z kimkolwiek bić się o jakiegokolwiek chłopaka – z drugiej jednak
strony poczułam ulgę, bo nie chciałam mieć przecież w tej nowej szkole żadnych
wrogów. Przynamniej nie tak od razu, na start. Harper się wycofywała,
przynajmniej z bezpośredniej konfrontacji, i to była dla mnie sprzyjająca
okoliczność. Może to oznaczało, że nie zamierzała mi na tej imprezie wbić
sztyletu w plecy, stawiając mnie w jakiejś niezręcznej sytuacji.
Może.
Z westchnieniem wyjęłam z szafy czarne, dżinsowe
szorty i ciemnoniebieską, luźną bluzeczkę na ramiączkach z kolorowym nadrukiem
palmy, którą postanowiłam wpuścić w spodnie. Idealnie pasowały do tego moja
ramoneska i zwykłe buty za kostkę. Musiałam tylko wykombinować coś z nogami, bo
ostatecznie było za chłodno, żeby iść z gołymi. Wyszarpałam więc z komody
zapasowe rajstopy, zastanawiając się równocześnie, czy jeszcze któraś z
dziewczyn, idąca na tę imprezę, poświęcała przygotowaniom do niej równie mało
czasu co ja.
Włosy zaplotłam w luźny francuski warkocz, bo
nie chciało mi się robić z nimi niczego innego; pozwoliłam sobie również na
lekki makijaż i założenie mojej ulubionej pary kolczyków. Byłam gotowa
właściwie w piętnaście minut. Drugie tyle zajęło mi szukanie portfela i
komórki, które musiałam przecież włożyć do podręcznej torebki i zabrać ze sobą.
Podczas tego miotania się po pokoju pozwoliłam
sobie w którejś chwili spojrzeć przez okno prosto w okno mojego sąsiada; w jego
pokoju było jednak cicho, ciemno i pusto, więc pospiesznie odwróciłam wzrok. A
właściwie to co mnie to obchodziło? Nawet jeśli go nie było, bo był już w
drodze na imprezę Lucasa. Miałam na niej zobaczyć Aidena? Ciekawiło mnie to
wyłącznie dlatego, że chciałabym zobaczyć jego na mnie reakcję w otoczeniu
innych ludzi, oczywiście. Udałby, że mnie nie zna?
Potrząsnęłam głową, sięgając po moją kurtkę, po
czym z kolejnym westchnieniem opuściłam sypialnię i zbiegłam na parter. W
zasadzie to przez cały tydzień nie widziałam Aidena w szkole ani razu, a
przecież nie było siły, musieliśmy chodzić do tej samej. Dzięki znajomości z
Carrie i jej paczką, udało mi się w trakcie tego tygodnia poznać również,
przynajmniej z widzenia, większość szkolnych sportowców, bogaczy i w ogóle
tych, których znać należało, nie było jednak wśród nich mojego sąsiada. A skoro
nie był w tej szkole nikim ważnym, to dlaczego tak obawiał się o swoją
reputację? A może jednak był, tylko z jakichś powodów po prostu jeszcze na
niego nie wpadłam?
Nic nie mogłam poradzić na to, że ile bym o tym
nie rozmyślała, nadal nurtował mnie ten temat. No bo przecież nie powinien. Co
obchodził mnie jakiś obcy chłopak, nawet jeśli był moim sąsiadem? No właśnie.
Spojrzałam na zegarek; dochodziła siódma, czyli
Carrie powinna już być. Zamknęłam dom i wyszłam na podjazd, a kiedy
stwierdziłam, że nadal jej nie było, postanowiłam wyjść jej naprzeciw drogą
prowadzącą do centrum. Zapięłam ramoneskę, bo wieczór robił się chłodny, wiał
też dość nieprzyjemny wiatr, chociaż nadal nie było całkiem ciemno. Latarnie
przy ulicy nie świeciły, bo nie było takiej potrzeby, nie zapadł jeszcze
całkiem zmrok, ale mimo to na chodniku było raczej pusto. Gdzieś wprawdzie ktoś
robił coś koło ogrodu; powitałam któregoś z sąsiadów skinieniem głowy,
przejechało obok mnie jakieś dziecko na rowerze, chyba spiesząc się do domu;
poza tym jednak ulica była raczej wyludniona. Na podjeździe obok nie było chevroleta,
więc wyludnienie najwyraźniej tyczyło się również mojego sąsiada.
Włożyłam ręce do kieszeni kurtki i zaczęłam iść
przed siebie, trwało to jednak zaledwie parę minut. Niedługo potem usłyszałam
zbliżający się warkot samochodu, a wkrótce potem omiotły mnie światła bardzo
stylowej Kia Soul w obłędnym, żółtym kolorze. Carrie zatrzymała się przy
chodniku z piskiem opon, przechylając się nad fotelem pasażera i niezadowoloną
z tego faktu Harper, by na mnie spojrzeć.
– Cześć! – zawołała wesoło, gdy już otworzyła
okno. – Wskakuj do tyłu!
– Cześć – odpowiedziałam do niej i do Harper; ta
ostatnia wyglądała na tak znudzoną, że tylko coś odmruknęła. – Wszystko w
porządku?
– Och, nie przejmuj się nią. – Carrie wyglądała
zabójczo z ciemnymi lokami na głowie i mocnym makijażem wokół oczu, który
jeszcze bardziej podkreślił, jak wielkie były. – Po prostu ma już dość
wybierania ze mną ciuchów.
– Przed każdą imprezą jest tak samo – jęknęła
Harper, po czym odwróciła się do mnie. – Założę się, że ty przygotowujesz się
do imprezy w kwadrans, Maddie.
Nie byłam pewna, czy to komplement, ale
ostatecznie skinęłam głową. Brzmiało to trochę tak, jakby chciała mnie obrazić,
że wyglądam nieporządnie, ale pewna nie byłam, a nie chciałam robić afery o
byle co. I wyjść na przewrażliwioną.
Carrie ruszyła z piskiem opon, a ja odruchowo
chwyciłam się siedzenia, szybko dochodząc do wniosku, że może jednak
bezpieczniej byłoby, gdybym sama prowadziła. Nawet jeśli miałam coś z głową i
śmiertelnie się tego bałam.
Harper na przednim siedzeniu tymczasem z
westchnieniem zaczęła grzebać w torebce, po czym wyjęła z niej lusterko i
zaczęła poprawiać szminkę. Carrie z zaciętym wyrazem twarzy wyglądała tak,
jakby chciała do skrzyżowania dobić do sześćdziesięciu mil na godzinę, a Harper
absolutnie nic sobie z tego nie robiła. Obydwie chyba totalnie zwariowały.
– Tyle co odebrałam moje prawo jazdy, parę
tygodni temu – rzuciła Carrie beztrosko, spoglądając w tylne lusterko, żeby odrzucić
do tyłu lok włosów, który najwyraźniej nie pasował jej do fryzury. – W końcu
zdałam, a nie myślałam nawet, że będę tyle razy podchodzić! Przecież to
banalne! Po prostu strasznie się denerwowałam. A ty, Maddie? Masz prawo jazdy?
– Tak, zdałam za pierwszym razem – odparłam
słabo, z trudem otwierając usta. W następnej chwili mój pas bezpieczeństwa,
który przezornie zapięłam, wydusił ze mnie całe powietrze, gdy w końcu
dojechaliśmy do skrzyżowania i Carrie zahamowała nagle, ponownie z piskiem
opon. Rzuciło mną do przodu, ale oprócz zepsutej fryzury nie uczyniło więcej
spustoszeń. Za to Harper wydarła się na całe auto.
– Auuu, Carrie, ty wariatko! Przez ciebie
właśnie wsadziłam sobie szminkę w oko…!
Resztę drogi przejechałam z zamkniętymi oczami,
na pytania Carrie odpowiadając krótkimi mruknięciami. Harper nie odzywała się w
ogóle, zapewne zajęta niwelowaniem strat uczynionych przez szminkę. Prawie było
mi jej szkoda, w końcu jechałyśmy na taką
imprezę!
Nawet nie przypuszczałam, jaką naprawdę, dopóki
Carrie nie zaparkowała naprzeciwko domu rodziców Lucasa.
To naprawdę był jeden z lepszych domów w lepszej
dzielnicy Elizabethtown. Położony daleko od ulicy, odgrodzony był od niej
wysokim, kutym ogrodzeniem i całym pasem drzew i ozdobnych krzewów, zza których
przeświecała jasna fasada domu. Dom miał przynajmniej dwa piętra – na to
wskazywały okna – i był naprawdę duży. Prowadziła do niego dyskretnie
oświetlona alejka wyłożona kostką brukową, ponieważ jednak nigdzie w okolicy
nie widziałam basenu, uznałam, że teren przed domem musiał być tylko częścią
całej działki. Drugie tyle zapewne znajdowało się za nim.
Gdy wysiadłam z samochodu, najpierw zrobiło mi
się chłodno – niby nie było bardzo zimno, ale chłód przenikał kości, a już na
pewno moją cienką kurtkę i rajstopy – przejechałam więc dłońmi po ramionach,
żeby się ogrzać. Zaraz potem moje uszy zaatakowała jednostajna muzyka i gwar
rozmów, dobiegające gdzieś zza domu. Najwyraźniej więc miałam rację: było tam
więcej ogrodu i to najwyraźniej właśnie tam zogniskowała się impreza. W sumie
nic dziwnego.
Rozejrzałam się dookoła; domy wokół były ciche,
jakby wymarłe, w nielicznych świeciło się światło. Najwyraźniej tutejsi
mieszkańcy albo dużo podróżowali, albo było ich stać na więcej niż jeden dom,
albo po prostu chodzili spać bardzo wcześnie. Chociaż przy tak głośnej muzyce,
nawet dobiegającej z tak daleka, ja raczej nie byłabym w stanie usnąć.
– No chodź – ponagliła mnie niecierpliwie
Carrie, gdy po chwili nadal nie mogłam oderwać nóg od chodnika. – I tak
jesteśmy za późno!
– Jakby na imprezę w ogóle można się było
spóźnić – mruknęła Harper, manewrując na swoich monstrualnych szpilkach tak, by
zejść z chodnika na ulicę i nie złamać przy tym nogi. – Poza tym to twoja wina,
Car. Trzeba było nie pindrzyć się tyle czasu…
Wdały się w sprzeczkę, przestałam więc ich
słuchać, koncentrując się na dojściu do domu bez żadnych dodatkowych urazów.
Przeszłyśmy chodnikiem do głównego wejścia, gdzie chciałam użyć dzwonka; Harper
uprzedziła mnie jednak, po prostu naciskając klamkę. Miało to sporo sensu,
biorąc pod uwagę to, co zastaliśmy w środku.
Przede wszystkim uderzyła we mnie muzyka. Jednostajny, miarowy bit, od którego
wszystkie sprzęty w tym domu zdawały się podskakiwać. Ogromny salon, w którym
się znalazłyśmy, był pełen gości zajmujących się typowymi dla imprez rzeczami:
tańczyli, próbowali przekrzyczeć muzykę, pili, a kilka osób całowało się na
kanapie. Nie byłoby prawdziwej imprezy bez przynajmniej jednej pary, która nie
widziała świata poza śliną tego drugiego i właściwie nie wiadomo po co
przychodziła.
Światło było przygaszone, ale nie całkiem,
żebyśmy po ciemku nie rozbili wszystkich sprzętów. Niewiele w tym półmroku
dostrzegłam, ale mimo to wydawało mi się, że proste, czarno–białe meble i
obrazy na ścianach nie należały do najtańszych. Gdyby to mój ojciec miał taki
dom, na pewno nie pozwoliłby urządzać mi w nim domówek.
Wokół kręciło się mnóstwo ludzi, a przez
przeszkloną ścianę po drugiej stronie salonu, wychodzącą na ogród za domem i
wielki basen, widziałam, że na zewnątrz było ich przynajmniej drugie tyle.
Większości w ogóle nie kojarzyłam z widzenia, ale w sumie nie było w tym nic
dziwnego. Trochę mnie to ogłuszyło, bo nie spodziewałam się aż takiej ilości
osób, ale w końcu nie było to dla mnie nic nowego. Nie na takie domówki chodziło
się w Austin.
– Lucas zaprosił chyba całą szkołę! –
wykrzyknęła Carrie, potwierdzając moje myśli. – Chodźcie, musimy dostać się do
kuchni i zrobić sobie jakieś drinki, zanim wszystkiego nie wypiją!
Powoli przesunęłam się za nimi, próbując wyminąć
kolejne głośne grupki ludzi i wydostać się z zatłoczonego salonu. Carrie przede
mną podrygiwała w rytm tej idiotycznej muzyki, zacisnęłam więc mocno usta, żeby
się nie roześmiać, po czym włożyłam ręce do kieszeni szortów. W końcu jakimś
cudem udało nam się dotrzeć do kuchni, w której było nieco tylko luźniej.
Ludzie rozmawiali tu głośniej, opierając się o białe szafki i kompletnie nie
zwracając na nas uwagi. Carrie w końcu dopchała się do lodówki i zaczęła
przygotowywać jakieś drinki z tego, co znalazła w lodówce.
– Ja nie piję – przypomniałam sobie w porę. –
Nalej mi tylko jakiegoś soku albo czegoś, jakbyś mogła.
Carrie nachyliła się w moją stronę.
– Co?!
Nie byłam pewna, czy faktycznie nie słyszała,
czy była to jej reakcja na moje słowa, więc tylko wzruszyłam ramionami.
– Nie chcę alkoholu – powtórzyłam nieco
głośniej.
Wtedy już na pewno obydwie z Harper zrozumiały,
bo spojrzały po sobie z niedowierzaniem, po czym zgodnie wybuchły śmiechem.
Wobec tego wzruszyłam ramionami, sięgnęłam do pierwszej lepszej szafki po
szklankę, po czym wyjęłam z lodówki sok i sama się obsłużyłam. Sądząc po
spojrzeniach Carrie i Harper, jeszcze gotowe by mi były czegoś tam dolać.
– Ty tak serio? – zapytała w końcu Carrie z
rozbawieniem. – Nie pijesz alkoholu? W ogóle?
– Nie – ucięłam, nie zamierzając się jej
tłumaczyć. Ostatecznie tak czy inaczej, nieważne, że nie prowadziłam, obiecałam
ojcu, prawda? – A ty, Carrie? Jak zamierzasz wrócić do domu, jeśli będziesz
piła? Przecież prowadzisz!
– Daj spokój. – Carrie machnęła ręką, po czym
skończyła drinki i podała jeden z nich Harper. Z uśmiechem stuknęły się
szklaneczkami. – Wypiję tylko troszkę. Po paru godzinach na pewno będę mogła
wsiąść za kółko.
Przez moment przyglądałam się jej bez słowa,
czekając na puentę w postaci zapewnienia mnie, że oczywiście żartowała.
Niestety, Carrie tego nie zrobiła, co tylko pogorszyło moje zdanie o niej. Było
więc już pewne, że w drodze powrotnej na pewno nie wsiądę z nią do auta. A
skoro nie z nią, to jak miałam wrócić do domu?
Zaprzątnięta tymi myślami, nawet nie zauważyłam,
kiedy Harper gdzieś sobie poszła, a ja zostałam sama z Carrie. Brunetka
wywróciła oczami, upiła łyk drinka i powiedziała konspiracyjnym tonem głosu:
– Miałam nic ci nie mówić i zostać z tobą, żeby
cię pilnować, ale nie mogę, nigdy nie byłam dobra w utrzymywaniu tajemnic,
Maddie. Harper właśnie poszła znaleźć Lucasa. Na pewno będzie ponownie
próbowała swoich sił.
Rzuciłam jej zaskoczone spojrzenie. Pomijając
już fakt, że ewidentnie coś takiego wcześniej zaplanowały, to o co właściwie chodziło?
Dlatego miałam o tym nie wiedzieć?
– Carrie, Harper może robić z Lucasem, co tylko
chce – zapewniłam ją łagodnie, siłą powściągając irytację. Carrie spojrzała na
mnie sceptycznie.
– Jasne. Przecież wszyscy w szkole wiedzą, że od
razu wpadłaś mu w oko.
– Nawet jeśli… Chociaż jest to całkowicie
niedorzeczne, w końcu w ogóle się nie znamy… To jeszcze nie determinuje tego,
co ja czuję, prawa? – prychnęłam, bo
ta jawna niesprawiedliwość strasznie mnie bolała. – Skoro ja podobam się jemu,
to on mnie automatycznie też musi? Carrie, nie mam w zwyczaju oceniać ludzi po
wyglądzie, a nie znam Lucasa bliżej. Ani trochę. Poza tym ty sama mi mówiłaś,
że powinnam trzymać się od niego z daleka i to samo prawdopodobnie powinnaś
doradzać Harper.
Carrie obciągnęła krótką spódniczkę,
odsłaniającą jej szczupłe nogi, z westchnieniem udając najpierw, że poprawia
ubiór, a potem włosy. Ewidentnie migała się od odpowiedzi, ale co mogłam
zrobić? Wlepiłam w nią uporczywe spojrzenie, mając nadzieję, że pod tym pęknie,
i w końcu mi się udało.
– O rany, Maddie, to przecież wcale nie jest
tak, że stosuję jakieś podwójne standardy – jęknęła, przepuszczając za sobą
jednego z imprezowiczów, najwyraźniej szukającego większej ilości alkoholu. –
Po prostu znam Harper i wiem, że jak sobie coś wbije do głowy, to nie popuści.
A Lucas nie jest zły i da się go lubić, gdy nie próbuje zaimponować
dziewczynom. Uwierz mi, nie chcesz znaleźć się między nimi. A teraz chodź,
potańczymy trochę albo przejdziemy się na zewnątrz, na pewno są tu jakieś znajome
twarze.
Posłusznie poszłam za nią, nadal ściskając w
ręce różowy plastikowy kubek z resztką soku. Nie obchodziły mnie żadne „znajome
twarze” Carrie, bo dla mnie i tak nie miały być znajome, ale przynajmniej
mogłam sobie obejrzeć część domu Lucasa. Był dokładnie taki, jak się
spodziewałam – umeblowany drogimi sprzętami, z wielką plazmą wiszącą na jednej
ze ścian, a także wielkim ogrodem z tyłu domu, w którym najbardziej rzucał się
w oczy spory basen. Oświetlony dookoła dyskretnym światłem, stanowił rozrywkę
dla części przybyłych na imprezę ludzi: większość po prostu się nad nim bawiła,
znalazło się jednak parę odważnych osób, które postanowiły się wykąpać. Na samą
tę myśl wzdrygnęłam się odruchowo. Pod koniec października…! Widać alkohol nie
wszystkim służył tak samo dobrze.
Carrie przywitała się z paroma osobami,
przedstawiła mnie tym, których jeszcze nie znałam, po czym pociągnęła dalej, ku
miejscu, gdzie na zewnątrz do ogłuszającej muzyki tańczyło parę osób. Wydawało
mi się, że tę muzykę było słychać na całej ulicy, ale może byłam
przewrażliwiona. W każdym razie nikomu oprócz mnie to nie przeszkadzało.
– Uwielbiam ten kawałek! Chodź, musimy
zatańczyć! – pisnęła w którymś momencie Carrie, ale zanim zdążyła pociągnąć
mnie w odpowiednią stronę, na moim ramieniu spoczęła czyjaś ciężka ręka, a
wokół siebie poczułam mocny zapach męskich perfum. Roześmiałam się, gdy Lucas
cmoknął mnie w odkryte ramię.
– Witam, moje panie. – Drugim ramieniem zgarnął
do siebie Carrie, robiąc komicznie poważną minę. Miałam wrażenie, że zdążył już
chyba trochę wypić, ale prawdopodobnie była to akurat taka ilość alkoholu,
która polepszyła mu humor. Wyglądał zabójczo w czarnych dżinsach i wpuszczonej
w nie czarnej, dopasowanej koszuli. Koszula miała rozpięte u góry pierwsze dwa
guziki i poświęciłam nawet chwilę na zastanowienie się, czy był to zabieg
celowy, czy raczej lenistwo. – Miło mi, że zechciałyście dołączyć. Co pijemy?
Zajrzał do naszych kubków, stwierdzając z
niezadowoleniem, że obydwa były puste. Wobec takiego obrotu spraw zabrał nam je
z ręki i obiecał uzupełnić.
– Ale dla mnie tylko sok – uprzedziłam ponownie.
– Dzisiaj nie piję.
– No daj spokój. Ze mną się nie napijesz? –
Lucas obdarzył mnie olśniewającym uśmiechem, od którego trochę mnie zamurowało.
Niby wiedziałam, że miałam nie pić, ale nie potrafiłam już tego wytłumaczyć.
– To ty daj jej spokój. – Na szczęście, o dziwo,
w sukurs przyszła mi Carrie. – Nie chce, to nie. Nikt nie będzie jej zmuszał do
picia. Widziałeś gdzieś Harper?
Zmiana tematu poskutkowała; Lucas oderwał ode
mnie te swoje niebieskie oczy i przeniósł wzrok na Carrie. Uśmiech na jego
twarzy nieco się zwęził.
– Łazi tu gdzieś – odparł niezbyt uprzejmie. –
Wiesz, Car, ja zdaję sobie sprawę, że ta impreza była w gruncie rzeczy pomysłem
Harper, ale to jeszcze nie znaczy, że może się tu szarogęsić. Możesz jej to
przekazać. Zaraz wrócę z waszymi napojami, więc nie ruszajcie się nigdzie, bo
potem, ostrzegam lojalnie, porywam was do tańca!
Odszedł, a ja wymieniłam z Carrie
porozumiewawcze spojrzenia. Najwyraźniej jednak plan Harper, by odzyskać
Lucasa, nie szedł dokładnie po jej myśli.
– Będzie wkurzona – krzyknęła Carrie pomiędzy
kolejnymi bitami kolejnego głupiego utworu. – Potrafi być naprawdę uparta, jak
się na coś zaweźmie.
– Problem w tym, że Lucas zdaje się nie być
zainteresowany – odparłam tym samym tonem. Carrie rzuciła mi rozbawione
spojrzenie.
– No, wydaje się bardziej zainteresowany tobą. –
Nie miałam już siły zaprzeczać. Przecież my się w ogóle nie znaliśmy! – Ej, co
będziemy marnować bez niego czas. Chodź, potańczymy!
Chociaż nie przepadałam za taką muzyką,
zgodziłam się, uznając, że odrobina ruchu dobrze mi zrobi. Poza tym to przecież
był tak naprawdę jedyny rodzaj muzyki, do której można było na takiej imprezie
potańczyć! Rzuciłyśmy się więc z Carrie w sam środek imprezy, tańcząc do
kolejnych utworów, skacząc i drąc się wniebogłosy – udowadniałam tym samym
tezę, że dobrze można się bawić i bez alkoholu. A po jakimś czasie, akurat
wtedy, gdy nieco się zmęczyłam, dobił do nas Lucas z napojami.
– Napijmy się, a potem możemy wracać tańczyć –
oświadczył, odciągając nas na chwilę od centrum imprezy. Podchwyciłam jego
utkwione we mnie, niebieskie spojrzenie, uśmiechnęłam się więc i wzięłam od
niego kubek. Wprawdzie był tam tylko sok, ale poszłam za ich przykładem i po
toaście wychyliłam od razu całą jego zawartość.
Zapiekła mnie w gardle i musiałam odkaszlnąć,
żeby pozbyć się tego paskudnego uczucia. Posłałam Lucasowi mordercze
spojrzenie, miażdżąc pusty już kubek w dłoni.
– Mówiłam, że nie chcę żadnego alkoholu! –
wykrzyknęłam ze złością. – To tak trudno zrozumieć?! Ile nalałeś do tego wódki,
pół na pół?!
– Spokojnie, Austin. – Lucas objął mnie
ramieniem, najwyraźniej nie widząc ani problemu, ani mojego stanu, byłam już
jednak za bardzo wkurzona, by to przyjąć, więc tylko prychnęłam jak kotka i
zrzuciłam jego rękę. – Nie wydziwiaj. To tylko odrobina alkoholu, nic ci od
tego nie będzie. Co to w ogóle za pomysł, żeby przychodzić na imprezę i nie
pić?
– Mój i powinieneś go uszanować. – Rzuciłam mu
kubek pod nogi, chociaż wiedziałam, że nie było to zbyt uprzejme. – Idę do
toalety. Bawcie się dobrze.
– Maddie! – krzyknęła za mną Carrie, ale
machnęłam na nią ręką, pokazując, że wszystko w porządku i żeby się mną nie
przejmowała, po czym odwróciłam się i odeszłam, modląc się, żeby żadne z nich
za mną nie poszło.
Nie poszli.
Bez problemu trafiłam do środka, wymijając
kolejne grupki ludzi i ignorując kolejne zaczepki. Zbywałam uśmiechami tych
ludzi, których już poznałam i milczeniem tych, których w ogóle nie kojarzyłam.
Dopiero we wnętrzu domu zaczęły się schody, bo nie miałam pojęcia, jak trafić
do łazienki. Nie wiedziałam też, czy jakaś jego część była dla nas niedostępna,
a stało się to problemem, gdy okazało się, że łazienka na dole była
permanentnie przez kogoś zajęta – sądząc po odgłosach, była to albo zajmująca
się sobą para, albo ktoś wymiotujący do toalety i naprawdę nie byłam w stanie
stwierdzić, która opcja była bardziej prawdopodobna – i uznałam, że musiałam
przeczesać w poszukiwaniu odpowiedniego pomieszczenia piętro.
Na schodach siedziało sporo osób, w większości
par, więc wyminęłam je z trudem, czując się jak na slalomie gigancie, po czym
znalazłam się na górze. Weszłam w pierwszy z brzegu, ciemny korytarz, i
przystanęłam na chwilę, żeby wzrok przyzwyczaił mi się do ciemności. Było tutaj
znacznie ciszej niż na dole i spokojniej – gdzieś z głębi dobiegały mnie czyjeś
głosy i śmiechy, zapewne ktoś znalazł tu sobie kryjówkę w którejś sypialni, na
korytarzu było jednak pusto. W końcu ruszyłam przed siebie, nasłuchując pod
każdymi drzwiami, by przypadkiem komuś nie przeszkodzić, i uchylając te, za
którymi nie słyszałam żadnych dźwięków. Moje poszukiwania zakończyłam sukcesem,
gdy za kolejnymi drzwiami po pstryknięciu kontaktem i włączeniu światła
zobaczyłam szeroki, marmurowy blat, w który wpuszczona była umywalka, wielkie
lustro zajmujące całą jedną ścianę, ścianę i podłogi w kafelkach w kolorze kawy
z mlekiem i gigantyczną wannę pod przeciwległą ścianą, przy oknie.
Weszłam do środka i oparłam się o drzwi. W
lustrze zobaczyłam nieco bladą twarz niewysokiej blondynki, która przyglądała
mi się z lekką irytacją w brązowych oczach. Podeszłam bliżej, przyglądając się
sobie uważniej. Wzrok miałam bystry, a ruchy całkiem skoordynowane. Nie dwoiło
mi się w oczach i nie czułam się źle. Może istniała więc jakaś niewielka
szansa, że ojciec jednak nie zauważy, że wypiłam jakiś alkohol, bo nigdy nie
uwierzyłby mi, że w zasadzie zostałam do tego zmuszona. Ostatecznie to był
tylko jeden drink. Nawet jeśli było w nim sporo wódki, szansa, że się tym
upiję, była chyba niewielka, prawda?
Nie miałam w piciu dużego doświadczenia, więc
pewna nie byłam. Przygryzłam wargę, pochylając się nad umywalką. Jeśli za
dziesięć minut zamknę oczy, zrobię jaskółkę i nie wywalę się na twarz, to może
będzie to dobry znak?
Odwróciłam głowę, gdy do moich uszu dobiegło
pukanie do drzwi. Właśnie wtedy przypomniałam sobie, że wchodząc, nie zamknęłam
ich na klucz.
– Zajęte – powiedziałam więc na wszelki wypadek,
opierając się biodrem o marmurowy blat. W następnej chwili ku mojej rosnącej
irytacji, drzwi toalety się otworzyły i stanął w nich Lucas z miną zbitego psa.
Wywróciłam oczami.
Świetnie. Jeszcze tego mi brakowało.
ten rozdział tylko upewnił mnie w mojej niechęci do Lucasa. nie znoszę wręcz gdy ktoś namawia do picia, używając bezsensownych argumentów i, o zgrozo, dodatkowo robi coś takiego jak L. czy tak ciężko uszanować czyjeś zdanie? każdy może mieć jakiś powód. I jeszcze to jego przyjście do łazienki. czuję, że nie wyniknie z tego nic dobrego :D i do tego denerwuje mnie jeszcze Car z Harper i to ich ciągłe gadanie, że Mads podoba się Lucasowi etc. to wprawdzie jest bardzo licealne zachowanie, ale zawsze mnie coś takiego irytowało i nie trudno zgodzić mi się z Maddie, że przecież to nie znaczy, że on też musi jej się podobać. czy nastolatki naprawdę są aż tak popierzone? :D Chyba się zestarzałam za szybko xd Szkoda, że nie było Aidena ;< Pocieszeniem jest jednak zapewnienie jego obecności w kolejnym rozdziale, na który będę wyczeiwać w napięciu :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
No cóż, całkowicie Cię rozumiem:) sama nie dziwię się Maddie, że się wściekła, zarówno z powodu Lucasa, jak i zachowania Carrie i Harper - sama pewnie postąpiłabym podobnie;) haha, masz rację, nie wyniknie ;P ja tam nie wiem, czy nastolatki są popieprzone, może nie wszystkie, ale część pewnie tak xd ja to chyba zawsze byłam taka stara, więc doskonale wiem, co masz na myśli. No szkoda, ale zapewniam, że za to w następnym będzie go całkiem sporo^^
UsuńCałuję!
Jej, Lucas jest okropny. Nienawidze, gdy zmusza się kogoś do czegoś.
OdpowiedzUsuńRozdział naprawdę mi się podobał.
Udanej imprezy, kochana !:*
Dziękuję:) impreza nawet się udała;)
UsuńHaha, no jasne. Chyba nikt tego nie lubi, nic dziwnego, że Maddie też nie za bardzo xd
Całuję!
Szczerze mówiąc z dwójki aidena i Lucasa, o wiele bardziej lubię Aidena. po tym rozdziale się do tego przekonałam. dobra, może i jest dupkiem, a przynajmniej się tak zachowuje (np. podwiezienie do szkoły, tylko że parę przecznic wcześniej...), ale Lucas z tym dolaniem jej do soku alkoholu stracił u mnie w oczach. Jeszcze to namawianie, chociaż uważam że nachalne i nie lubię być sama do czegoś namawiana, to jeszcze w miarę... Przełknęłabym to. Ale takie dolanie jej do soku... Nie wiedział przecież dlaczego Maddie nie ma ochoty pić. Może miała, no nie wiem... przeszczep wątroby? Okej, beznadziejny przykład, ale mogła miec całe mnóstwo powodów, żeby nie pić.
OdpowiedzUsuńI jeszcze wlazł jej do łazienki... Nie mam pojęcia co ta Harper może w nim widzieć. Niby przystojny, taki typowy podrywacz i w ogóle, ale... No własnie, podrywacz! Do tego jak widać bogaty i zdecydowanie za pewny siebie. Nie mówię, ze pewność siebie jest zła, ale z niego ona aż cieknie...
Hmm. A co do zapowiedzi... wolałabym, żeby pocałunek był z Aidenem, ale widząc zachowanie Lucasa, to pewnie on ją pocałuje... Chociaż, zobaczymy! :D
Pozdrawiam!
Kto wie... może jeszcze zmienisz zdanie? xd zresztą, nie chcę niczego sugerować;) no właśnie, nikt chyba nie lubi być tak namawiany, zwłaszcza do takich rzeczy, w końcu, jak sama stwierdziłaś, Lucas nie znał powodów Maddie. A to jeszcze nie koniec kłopotów z nim, jeśli tak mogę zaspojlerować;)
UsuńPewnie to właśnie Harper w nim się podoba. Ubzdurała sobie, że taki popularny chłopak musi być z taką popularną dziewczyną jak ona i nie chce odpuścić xd
Hmm... Nie, jednak nie zdradzę. Napiszę tylko, że obydwu chłopaków będzie w kolejnym rozdziale sporo ;>
Całuję!
Chyba nie będę oryginalna, kiedy przyznam, że Lukas nie jest moją ulubioną postacią. I w zasadzie sprawdza się, że nie lubię osób, które mają na imię Łukasz xD Jest tylko jeden wyjątek, ale na pewno nie jest nim ten Lucas ;P Wiesz, nawet nie wkurzył mnie tym, że dolał alkoholu do kubka Maddy, ale tym, że później za nią polazł z podkulonym ogonem. Może myśli, że przeprosi i będzie wszystko okej? I co jej powie, że nie chciał? Przecież zrobił to z premedytacją, kiedy Maddy jasno powiedziała, że zero alkoholu. Zrobił coś głupiego, przeprosi i pewnie myśli, że wszelkie grzeszki będą wymazane. To mnie w nim najbardziej denerwuje - chce pokazać, jaki to on nie jest fajny. Niestety osobowości nie ma szczególnie interesującej, to może się fajną chatą przez znajomymi ze szkoły pochwali ;P
OdpowiedzUsuńCarrie zaczyna mnie irytować wałkowaniem non stop tego samego tematu, w kółko tylko o Lucasie. Zaczynam się zastanawiać, czy ona sama nie czuję do niego mięty przez rumianek. A może to tylko potrzeba posiadania wiedzy o wszystkich :P Tak sobie myślę, że skoro Carrie bez skrępowania obgaduję Harper przy Maddy, to co musi mówić o Maddy przy Harper, szczególnie że zna ją o wiele lepiej xD
– Wskakuj do tyłu. Zbierzemy jeszcze po drodze Wyatta i możemy jechać! - Hm, gdzie ostatecznie podział się Wyatt? :)
a kilka osób całował się na kanapie - jeszcze tutaj literówka i gdzieś przekręciłaś imię Carrie na Cassie ;)
Pozdrawiam! ;)
Haha xd dzięki. Gdzieś na początku rozdziału miałam dość długą przerwę i kończyłam go dopiero po jakimś czasie, pewnie dlatego gdzieś mi ten Wyatt po drodze umknął. Zaraz go usunę, podobnie jak resztę błędów;)
UsuńNikt nie lubi Lucasa, chyba powinno mu zacząć być przykro xd albo mnie go żałować, ale jakoś go nie żałuję xd Pewnie tak właśnie myśli, że zrobi minę zbitego psa i dzięki jego urokowi Maddie od razu mu wybaczy. No cóż, jak nie ma niczego innego, to się przynajmniej chatą pochwali ;>
Carrie? Nie, akurat Carrie nie;) ona po prostu dostała nową zabawkę - Maddie - i chwilowo koncentruje się głównie na niej. Chociaż nie twierdzę, że jej z kolei nie obmawia w towarzystwie Harper xd
Całuję!
To pewne, że te kluczyki wylądowały w aucie Aidena! :D Kurcze, ale się złożyło, ale przynajmniej teraz on ma powód, żeby znowu do niej zagadać, a tego wszyscy (mam nadzieje) chcemy <3 Och, te amerykańskie domówki, współczuje rodzicom i... meblom, mając nadzieje, że oknom się upiecze i żadne nie zostanie "przypadkowo" rozbite, heh. Harpert jest denerwująca z tym podejściem do zdobywania facetów. Czy naprawdę nie widzi, że ktoś jej nie chcę? Czy nie rozumie, że narzucanie się to najgorsze, co kobieta może zrobić? Lucas zresztą, wydaje mi się jej nieco warty. Z tym alkoholem źle zagrał. Może i nie jest złym facetem, ale z pewnością myśli jak typowy samiec, który sięga po kiepskie komentarze i jeszcze gorsze zachowania ala "Jestem pewny siebie, kobiety to lubią". Z jakiegoś powodu żywię do niego szczere współczucie. Przykro mi, Luka, z Aidenem nie wygrasz :) To tajemniczość jest seksy <3 Aiden, czekam aż się na tej imprezie pojawi, czuję, że będzie ekstra.
OdpowiedzUsuńŚwietna notka i standardowo zakończę pozdrowieniami.
PS: Ten szablon wymiata! O wiele lepszy od poprzedniego! Trzymaj się go *.*
Dziękuję:) co do szablonu mam mieszane uczucia, ale póki co zostanie;) dzisiaj właśnie odzyskałam pełną sprawność kompa, więc wkrótce powinnam się też wziąć za ten dla Ciebie;)
UsuńHaha, prawda, że to oczywiste? Zwłaszcza jak się przeczyta zapowiedź;) na pewno zagada, a nawet więcej, ale rozczaruję Cię - Aidena na domówce nie będzie. Zresztą niewielka szkoda, bo pal sześć rozbite okna i zepsute meble, ta domówka zakończy się dużo gorzej ;> Lucas i Harper... wydaje mi się, że by do siebie pasowali, ale w gruncie rzeczy Lucas nie jest chyba taki zły. Jakby tylko przestał robić z siebie takiego pozera... xd a Aiden wkrótce przestanie być taki tajemniczy, to ciekawe, czy przestanie też wtedy być sexy xd
Całuję!
Naprawdę? Dziękuje :*
UsuńWielka szkoda, że go nie będzie, ale w sumie to logiczne. Co by robił w towarzystwie, które go nie akceptuje? Jestem ciekawa, co kryje się pod "dużo gorzej", zaczynam się obawiać :) I nie martw się, domyślam się, co chowa w sobie Aiden, ale to tylko bardziej mnie nakręca :) On nie może nie być sexy, to wbrew porządkowi wszechświata :D Czekam na niego, czekam bardzo! :*
No to się cieszę, że Aiden brakiem tajemniczości Cię do siebie nie zrazi xd no właśnie, zresztą Lucas na pewno go nie zaprosił. Ale spokojnie, i tak jakoś się z Maddie spotkają;) to już niedługo w takim razie xd
UsuńHej;) Swietny rozdział, ale to nie nowosć. Uwielbiam Lucasa, ale przez to namawianie Maddy ma u mnie duzego minusa. Cieszę sie ze nie ma Aidena, bo za nim nie przepadam. Mam nadzieję ze z tej imprezy jeszcze coś dobrego wyniknie;D mialam napisac dzisiaj długi komentarz, ale jestem w szkole i nie mam za bardzo jak ;) ogółem: Super rozdział i czekam na nastepny;D
OdpowiedzUsuńCałuje;*
Dziękuję:) z imprezy? Hmm, nie mam dobrych wieści... Ale o tym cichosza, napiszę tylko, że to jeszcze nie czas na rehabilitację Lucasa, chociaż i na to czas nadejdzie:) za to będzie Aiden i może trochę Cię do siebie przekona xd pewnie, rozumiem, cieszę się, że się odezwałaś:)
UsuńCałuję! ;*
Wkurza mnie Lucas. Chłopczyk o małym móżczku i dużym... hm... wiadomo o co chodzi.
OdpowiedzUsuńKoleżanki też nie lepsze. Maddie jest ich nową maskotką. Pośmieją się , zabawią jej kosztem i zniszczą.
Świetny szablon. Najlepszy z dotychczasowych:-)
Pozdrawiam ;*
Nie mogę doczekać się szablonu:-)
UsuńPomieszam gatunki
Haha, no widzisz, każdy lubi kogo innego xd Lucas nie jest taki zły ani taki głupi, trochę pozuje, a trochę go życie rozpuściło, ale trochę masz rację. A dziewczyny... Dziewczyny są dobre, póki sytuacja im sprzyja. Tyle mogę powiedzieć;)
UsuńDziękuję:) ja mam co do niego wątpliwości, ale póki co nie chce mi się robić nowego, więc zostanie xd a za Twój powinnam się wziąć w okolicach weekendu.
Całuję! ;*
A ja tam lubię Lucasa. :) Aiden wydaje mi się za... zimny i zbyt odległy. Jakoś nie przepadam za typami typu "jestem taki mrooooczny i zły, trzymaj się ode mnie z daleka - dla twojego dobra". Za bardzo mi się to kojarzy z męczennikiem Edwardem. :)
OdpowiedzUsuńNatomiast uważam, że Lucas jest świetny! Myślę, że pod otoczką podrywającego wszystko co ma biust drania, kryje się wielkie serce i gdyby naprawdę... kogoś obdarzył uczuciem, mogłaby być z tego piękna Love Story <3
Świetnie piszesz! Styl tak przyjemny i miły, że naprawdę trudno nie lubić opowiadania. :)
Pozdrawiam,
Sherry
No cóż, każdy ma swoich ulubieńców;) nie twierdzę wcale, że tak nie jest, Lucas na pewno nie jest taki zły, tylko trzeba by z niego wyplenić parę niefajnych zwyczajów xd ale ja tam nie zamierzam niczego przesądzać;)
UsuńA co do Aidena... Haha, wiem doskonale, że może się kojarzyć z Edłordem, nawet sama Maddie w którymś rozdziale tak się do niego zwróci xd ale szybko mu przejdzie, spokojnie. Ten chłód pewnie też, chociaż czy do końca, pewna nie jestem;)
Dziękuję, naprawdę się cieszę, że tak uważasz:)
Całuję!