11 kwietnia 2014

9. W gabinecie dyrektora

– Mój syn nigdy nie zrobiłby czegoś podobnego – oznajmiła pani Thorne nieco piskliwym głosem pełnym oburzenia. – To dobrze wychowany, młody człowiek! Zna go pan od kilku lat, dyrektorze. Z drugiej strony, ta dziewczyna…
Sarah Thorne rzuciła mi nieżyczliwe spojrzenie, wcale się z tym nie kryjąc. Wywróciłam oczami, Lucas tymczasem przyglądał mi się z rozbawieniem z sąsiedniego fotela. W następnej chwili do ofensywy przystąpił z kolei mój ojciec.
– Więc co, jedynym przewinieniem Maddie jest fakt, że dopiero co przeniosła się do tej szkoły? – prychnął z niedowierzaniem. – Naprawdę jest pani aż tak ograniczona, czy tylko pani udaje? Na podstawie tego chce pani mi wmówić, że to moja córka jest odpowiedzialna za całe zajście?!
– Znam swojego syna! – Pani Thorne tupnęła nogą odzianą w wysoką szpilkę i wydęła pogardliwie usta. – Z kolei tej dziewczyny…
– To nie jest żadna „ta dziewczyna”, mamo – przerwał jej ze znudzeniem Lucas. – I już mówiłem, że to ja jestem wszystkiemu winien.
– Panno Clayton? – Pan Whiterby spojrzał pytająco na stojącą w rogu nauczycielkę angielskiego. Za nim skierowały się ku niej spojrzenia wszystkich obecnych w gabinecie.
Pan Whiterby był ciemnoskórym mężczyzną około pięćdziesiątki, potężnie zbudowanym i wysokim, który najwyraźniej niechętnie wstawał od swojego biurka, bo podniósł się tylko raz, gdy do gabinetu wparowała matka Lucasa. Szare oczy, które patrzyły na nas zza szkieł okularów, wydawały mi się śmiertelnie znudzone. Miałam wrażenie, że ostatnim, na co miał w tamtej chwili ochotę dyrektor, było wysłuchiwanie wzajemnych pretensji dwójki rodziców.
Pani Thorne natomiast była jego przeciwieństwem. Miała stanowczo za dużo energii, którą wykorzystywała na bezmyślne przemierzanie gabinetu dyrektora w tę i z powrotem, tupanie nogami i wymachiwanie rękami na wszystkie strony. Była elegancka, dobrze ubrana i mocno umalowana, włosy miała jasne jak jej syn i zebrane w zgrabny kok na czubku głowy, a ubranie w postaci niebieskiej garsonki jeszcze podkreślało smukłość jej figury. Lucas był do niej w pewnym sensie podobny, już nawet pomijając podobieństwo fizyczne, od obojga emanowała taka sama pewność siebie. Z miejsca jej nie polubiłam.
Tata był wyraźnie zdenerwowany, kiedy wszedł do gabinetu dyrektora chwilę po niej; w pierwszej chwili chciał, byłam tego pewna, wyładować tę złość na mnie, ale automatycznie przeszedł w tryb defensywny, gdy tylko usłyszał oskarżenia pani Thorne. Nic dziwnego, że w tej sytuacji zaczął mnie bronić, choć najprawdopodobniej wcale nie wierzył, że nie byłam w tej sytuacji winna. W końcu moja matka na pewno by była.
Panna Clayton poruszyła się niespokojnie, po czym oderwała od ściany i podeszła bliżej. Nie powiedziała ani słowa, odkąd weszliśmy do gabinetu, i widziałam, że osoba dyrektora wyraźnie ją onieśmielała. Spojrzała na mnie, a w jej wzroku zobaczyłam troskę, która mnie zdziwiła – w końcu to ja byłam oskarżana o całe zajście, więc dlaczego miałaby troszczyć się właśnie o mnie? Szybko jednak jej wzrok powędrował z powrotem do dyrektora i nie byłam już pewna, czy faktycznie coś takiego widziałam.
– To Maddie popchnęła Lucasa, ale sądzę, że ją sprowokował – odparła zgodnie z prawdą. Pani Thorne prychnęła z lekceważeniem.
– To niemożliwe – odparła z pewnością, która mnie w niej strasznie irytowała, zupełnie jak w jej synu. – Lucas nie robi takich rzeczy. On nigdy nie postąpiłby tak niewłaściwie.
– Och, oczywiście – wtrąciłam wreszcie, bo nie mogłam już dłużej wytrzymać. – Jak policja w sobotę przyjechała skończyć jego imprezę i zamknęła go w areszcie, to też nie była jego wina, prawda?
Ojciec żachnął się, kładąc mi dłoń na ramieniu, i wcale nie dziwiłam się jego zdziwieniu, bo w końcu wiedział, że byłam na tej imprezie, ale nawet nie wspomniałam o najeździe policji; pani Thorne natomiast zapowietrzyła się i przez moment otwierała i zamykała usta niczym wyjęta z wody ryba. Ten widok, musiałam to przyznać, przysporzył mi sporo radości. Rozbawił nawet Lucasa, który przyglądał się matce z wyraźną fascynacją.
– Dosyć tego. – Pan Whiterby huknął ręką o stół, aż podskoczyłam w fotelu naprzeciwko jego biurka, gdzie siedzieliśmy z Lucasem. – Nie mam czasu na takie bzdury. Panno Clayton, chcę wiedzieć dokładnie, co zaszło na pani lekcji, żebyśmy mogli to już mieć za sobą.
– Tak jak mówiłam, Maddie popchnęła Lucasa, aż ten spadł na podłogę – podjęła nauczycielka. Po chwili jakby nabrała odwagi, a jej słowa stały się pewniejsze. – Ale już wcześniej ich uciszałam, bo Lucas cały czas zaczepiał Maddie. Nie wiem, co mówił, ale ona starała się go uciszyć.
– A kiedy jej się nie udało, uderzyła go – wtrąciła pani Thorne z oburzeniem. – Co za całkowity brak wychowania.
– A może zapyta pani swojego jakże dobrze wychowanego syna, co takiego próbował powiedzieć mojej córce, że tak zareagowała? – prychnął w odpowiedzi ojciec, nadal nie zdejmując ręki z mojego ramienia. – Widzę, że najwyraźniej jest bardziej obiektywny od pani.
– Tato… – spróbowałam, ale Lucas przerwał mi w pół zdania, odpowiadając:
– Proszę bardzo, możecie mnie pytać, powiem prawdę. To moja wina, że Maddie mnie uderzyła. Sprowokowałem ją, to fakt. Bardzo za to przepraszam. Po prostu chciałem ściągnąć na siebie jej uwagę, a ona wolała skupić się na lekcji. Zdenerwowało mnie to i pracowałem tak długo, aż wyprowadziłem ją z równowagi.
– Lucas! – Pani Thorne najwyraźniej nie spodobała się odpowiedź syna. Rzuciła mi mordercze spojrzenie, którym kompletnie się nie przejęłam, a ja po raz pierwszy od czasu imprezy nieco cieplej pomyślałam o Lucasie. Ale tylko nieco. – Jak możesz mówić takie rzeczy?!
– Mówię tylko prawdę, mamo – odparł Lucas pewnie, po czym zwrócił się do dyrektora. – Proszę ukarać mnie, panie Whiterby, bo zasłużyłem. Maddie po prostu się na mnie zdenerwowała i całkiem się jej nie dziwię. Zachowałem się okropnie. – Wypowiadając to ostatnie zdanie, zerknął na mnie i wiedziałam, co miał na myśli. Nie chodziło mu o zaczepianie mnie na lekcji angielskiego, tylko to, co miało miejsce w łazience na piętrze jego domu w sobotę. Nadal nie spuszczając ze mnie wzroku, dodał: – Obiecuję, że to nigdy więcej się nie powtórzy.
– Ty zawsze tak mówisz, a potem lądujesz tu ponownie, Lucas – odparł pan Whiterby, nie zauważając oczywiście, że Lucas wcale nie miał na myśli dobrego zachowania w szkole. – Rzeczywiście, pani Thorne, znam pani syna kilka lat i wiem, do czego jest zdolny – dodał po chwili, zwracając się do matki Lucasa. – Nie raz już był przeze mnie karany. W tym również za bójki, a za ostatnią niecały tydzień temu. Nigdy jednak nie zdarzyło mi się, żeby chodziło o bójkę z dziewczyną i to w trakcie lekcji. – Rzucił mi krzywe spojrzenie. – Jesteś tutaj nowa, Maddie, dlatego tym razem nie dostaniesz jeszcze nagany z wpisem do akt. Ostrzegam jednak, że nie będę tak pobłażliwy, jeśli coś takiego się powtórzy. Nie byłoby jednak sprawiedliwe, gdybym nie ukarał ciebie, a Lucasa tak, wobec czego i on nie dostanie nagany. Za to obydwoje zostaniecie po lekcjach do końca przyszłego tygodnia. – Lucas uśmiechnął się lekko, jakby zupełnie się tym nie przejął. – Czy to wszystko, panno Clayton?
– W zasadzie… – Nauczycielka zawahała się chwilę, po czym dokończyła: – Czy mogłabym chwilę porozmawiać z Maddie na osobności?
Tego się nie spodziewałam. Podniosłam wzrok na tatę, który zmarszczył brwi. Pan Whiterby westchnął rozdzierająco.
– W zasadzie i tak muszę porozmawiać z panią Cole, równie dobrze mogę to zrobić w sekretariacie – mruknął, z trudem wstając z fotela. Tata zawahał się.
– Chciałbym być obecny przy tej rozmowie – oświadczył po chwili. Żołądek związał mi się w supeł, gdy zobaczyłam niepewną minę panny Clayton. Rany boskie, o czym ona chciała ze mną rozmawiać, skoro nie była pewna, czy tata powinien przy tym być…?
Pani Thorne wyprowadziła Lucasa, choć widziałam, że niechętnie godziła się z takim rozwiązaniem sprawy; tuż za nimi wyszedł dyrektor, zamykając za sobą drzwi. Panna Clayton usiadła w fotelu zwolnionym przez Lucasa, obok mnie, i pochyliła się nade mną. Przyglądałam się temu z rosnącym niepokojem.
– Maddie… Wiesz, że możesz być z nami szczera, prawda? – zapytała idiotycznie. Pomijając już samo pytanie, skąd niby wiedziała, że mogłam być szczera wobec mojego ojca? A wobec niej, biorąc pod uwagę, że znałam ją od tygodnia? Czy ta kobieta oszalała?
– Oczywiście – skłamałam. Panna Clayton kiwnęła głową.
– Więc gdyby było w tej historii coś więcej, o czym powinniśmy wiedzieć, powiedziałabyś nam, prawda?
Rzuciłam jej autentycznie zdziwione spojrzenie.
– Nie wiem, co ma pani na myśli.
– Dobrze, więc zapytam wprost. – Chwyciła moją rękę i nie puściła, chociaż chciałam ją wyrwać, po czym wyrzuciła z siebie: – Czy Lucas jakoś cię skrzywdził, Maddie?
Dłoń taty zacisnęła się mocniej na moim ramieniu. Zdecydowanie nie podobało mi się, że ta rozmowa odbywała się w jego obecności, bo spodziewałam się jeszcze większej ilości pytań już po opuszczeniu gabinetu dyrektora. Nic już jednak nie mogłam na to poradzić.
– Nie, skądże – zaśmiałam się wymuszenie. – Lucas nigdy nie zrobiłby mi nic złego. Skąd to pani przyszło do głowy?
– Po prostu… sposób, w jaki na niego nakrzyczałaś w klasie… – Pani Clayton zawahała się, jakby nie bardzo wiedząc, jak ubrać w słowa to, co chciała powiedzieć, po czym dokończyła: – …miałam wrażenie, że byłaś na niego zła o coś, co stało się wcześniej, ale też, że się bałaś. I odsuwałaś od niego, jakbyś nie chciała, żeby cię dotknął.
W gabinecie na chwilę zapadła cisza, bo nie bardzo wiedziałam, co powiedzieć. Cholera, była spostrzegawcza. A myślałam, że to po prostu miła, sympatyczna kobieta, która w gruncie rzeczy nie była jednak zbyt bystra. No proszę.
– Maddie, jeśli coś się stało, powinnaś to zgłosić – kontynuowała po chwili, niezrażona moim milczeniem. – Nie powinnaś milczeć. Jeśli Lucas cię jakoś skrzywdził…
– Lucas mnie nie skrzywdził – zaprotestowałam, kiedy wreszcie znalazłam w sobie siłę. – Okej, trochę się pokłóciliśmy, ale to wszystko. Nic takiego. Nie musi się pani mną przejmować, bo wszystko jest w porządku. Lucas nie zrobił nic złego, naprawdę.
Sama nie wiedziałam, dlaczego to powiedziałam. Może po prostu nie chciałam, żeby o moich problemach dowiedział się ktokolwiek, komu nie ufałam, jak panna Clayton, albo tym bardziej, żeby dowiedział się o tym tata. Było jednak w tym coś jeszcze – jakby fakt, że Lucas mnie bronił i wziął na siebie całą odpowiedzialność, sprawił, że jednak przestałam żywić do niego aż tak żywiołową niechęć. Jasne, nadal nie chciałam mieć z nim nic wspólnego, ale może rzeczywiście było tak, jak mówił – może w tamten wieczór po prostu się zagalopował, źle odczytał sygnały, poza tym trochę za dużo wypił, a teraz bardzo chciał to naprawić? Sama już nie wiedziałam.
Nie chciałam jednak palić za sobą mostów. Ostatecznie każdemu należy się druga szansa.
– Jesteś pewna, Mads? – O rany, i tata też był przeciwko mnie? Co z nimi wszystkimi było nie tak, że nie potrafili uwierzyć mi na słowo? – Jeśli ten chłopak zrobił ci coś złego… Obiecuję, że poniesie tego konsekwencje.
Twardy, stanowczy głos ojca trochę mnie zdziwił. Ostatecznie nie odzywał się do mnie cały weekend, a teraz to? Teraz zamierzał robić za troskliwego tatusia, gotowego na krwawą vendettę dla skrzywdzonej córeczki? Jakoś trudno mi było w to uwierzyć. Prędzej spodziewałam się, że powie, że cokolwiek się stało, na pewno stało się z mojej winy. No bo w końcu byłam taka jak mama, prawda? A mama zawsze chętnie dawała się krzywdzić.
– O rany, ile razy mam wam to powtarzać?! – W końcu podniosłam głos, bo naprawdę, spodziewali się innej odpowiedzi po dwudziestym pytaniu? – Nic się nie stało! Nic pomiędzy nami nie zaszło!
– Ale wróciłaś wcześniej w sobotę, właśnie od niego – upierał się ojciec. Przeszedł przez gabinet i stanął obok panny Clayton, zapewne po to, żeby mnie lepiej widzieć, choć miałam wrażenie, że chciał raczej stworzyć wspólny front przeciwko mnie. Kiwnęłam głową.
– Tak, bo mnie wkurzył – przyznałam, widząc wreszcie szansę na wyjaśnienie tego wszystkiego. – Mówiłam ci przecież, że powiedziałam mu, że nie chcę alkoholu, a on i tak po cichu dolał mi go do soku. Oczywiście mi nie uwierzyłeś, ale tak właśnie było. Wypiłam to, wkurzyłam się i wyszłam. Dlatego próbował mnie dzisiaj przeprosić.
No dobrze, brzmiałam całkiem przekonująco. Nie tylko we własnej ocenie; w końcu ojciec i panna Clayton wymienili porozumiewawcze spojrzenia, po czym zgodnie kiwnęli głowami. W duchu odetchnęłam z ulgą. Najwyraźniej mi uwierzyli.
– No dobrze – powiedziała w końcu pani Clayton nieco niepewnie. – Rozumiem, że mogłaś być na niego zła, Maddie. Proszę cię jednak, żeby na przyszłość ograniczyć rękoczyny.
– Będę pamiętać. I bardzo przepraszam – dodałam pospiesznie. Panna Clayton z westchnieniem spojrzała na zegarek.
– Powinnaś już wracać na lekcje. Odprowadzę twojego tatę do wyjścia, dobrze?
– Porozmawiamy w domu – obiecał tata złowieszczo. Świetnie, po prostu świetnie.
– Wątpię – odparłam szczerze. – W końcu wrócisz bardzo późno.
Zebrałam swoje rzeczy i opuściłam gabinet dyrektora, nie oglądając się na żadne z nich.  Żegnając się z panią Cole, próbowałam sobie przypomnieć, jaką właściwie obecnie traciłam lekcję. Przypomniałam sobie, że historię, postanowiłam więc odpuścić sobie do samego jej końca i pójść od razu na stołówkę. Zawsze mogłam wytłumaczyć się nauczycielowi, że byłam wezwana do gabinetu dyrektora, ostatecznie nikt nie zamierzał sprawdzać, czy wyszłam z niego te dwadzieścia minut wcześniej, czy później.
Korytarze o tej porze były dziwnie puste. To znaczy, może i nie był dziwny fakt, że oprócz mnie wszyscy grzecznie siedzieli na lekcjach, przez to jednak wydawały mi się trochę ponure. Zarzuciłam sobie torbę na ramię i ruszyłam w stronę stołówki, obiecując sobie, że najwyżej czas do początku przerwy spędzę w którymś z bliższych jej korytarzy. Musiałam przejść koło schodów prowadzących na piętro i tam właśnie się zatrzymałam, zdziwiona widokiem, który zastałam.
Pod schodami, oparty o nie plecami i wyciągnięty beztrosko na podłodze, siedział Aiden i czytał jakąś książkę.
Nie wiedziałam, jak się zachować – podejść i się przywitać czy raczej odejść bez słowa – ale sam podjął za mnie decyzję, podnosząc na mnie wzrok i zatrzaskując książkę. Nic dziwnego, musiał słyszeć, że nadchodziłam. Schował książkę do plecaka, po czym podniósł się na nogi, zmieniając tym moją perspektywę patrzenia na niego. Teraz musiałam podnosić wzrok.
– Nie jesteś na lekcjach? – zapytałam, z lekkim skrępowaniem wkładając ręce do kieszeni dżinsów. Wzruszył ramionami.
– Mógłbym ciebie zapytać o to samo – mruknął. Roześmiałam się.
– To akurat żadna tajemnica, pewnie wkrótce będzie o tym mówiła cała szkoła. Odwiedziłam gabinet dyrektora.
– Rozumiem, że nie w celach wyłącznie poznawczych?
– Nie chcę o tym rozmawiać. – Ruszyłam przed siebie w stronę stołówki i sama nie byłam pewna, czy chciałam, żeby poszedł za mną, czy nie. Dogonił mnie zaledwie po kilku krokach. – Pamiętasz, jak powiedziałeś mi, że mam się do ciebie nigdy więcej nie odzywać?
– Chyba już na to za późno, prawda? – prychnął, zakładając plecak na plecy. – Zresztą i tak nie zamierzałaś posłuchać.
– Fakt, nie zamierzałam – przyznałam obojętnie. – Jak to jest, że nigdy wcześniej cię tu nie widziałam? To znaczy, raz zobaczyłam cię w szatni dla dziewcząt, ale poza tym… Na stołówce? Gdziekolwiek? Czy ty w ogóle czasami chodzisz na lekcje?
– A co, chcesz iść na stołówkę? – Oczywiście zignorował wszystkie moje pytania, zamiast tego zadając własne. Jak ja tego nienawidziłam. – Chcesz zobaczyć, gdzie ja spędzam długą przerwę?
– A co, nie na stołówce? – Zatrzymałam się w pół kroku, spoglądając na niego z zaciekawieniem. Aiden pokręcił głową.
– Nigdy nie jadam na stołówce. Za dużo ludzi, za duży tłok.
– Mówiłeś, że boisz się ciasnych pomieszczeń, ale tłoku? Masz więcej takich lęków?
Spojrzenie, które mi rzucił, było naprawdę dziwne. Było w nim trochę namysłu, ale i odrobina frustracji, której nie potrafiłam zrozumieć. W ogóle nie wiedziałam, o co mu chodziło. W końcu jednak w jego oczach zabłysło rozbawienie, a to już przynajmniej było coś, co rozumiałam.
– Nie, nie boję się tłoku. Po prostu nie lubię ludzi – odpowiedział, po czym chwycił mnie za rękę. Spodziewałam się, że znowu będę miała odruch, w którym spróbuję się wydostać, ale nic takiego nie nastąpiło. – Chodź, pokażę ci.
– Co? – Nie mogłam powstrzymać rozbawienia, które poczułam po tych słowach. W końcu zabrzmiało to nieco dwuznacznie.
– Miejsce, gdzie spędzam przerwę na lunch – wyjaśnił, uśmiechając się nieco. Miał lekko krzywy uśmiech, bo lewy kącik podnosił nieznacznie wyżej, co tylko sprawiało, że był jeszcze bardziej słodki.
Zaraz… czy ja właśnie pomyślałam „słodki”?!
Nie zdążyłam się nad tym porządnie porozwodzić, bo Aiden pociągnął mnie przed siebie, w kierunku dokładnie przeciwnym do stołówki, w stronę schodów prowadzących na piętro i na górę. Szliśmy jednym z korytarzy na piętrze, aż nie usłyszeliśmy przed sobą kroków. Aiden zatrzymał się w miejscu, więc siłą rzeczy ja też, a do naszych uszu dobiegła przyciszona rozmowa dwójki nauczycieli.
Aiden bez namysłu pociągnął mnie gdzieś w bok, dopiero po chwili zorientowałam się, że wciągnął mnie do damskiej toalety. Zatrzasnął za nami drzwi i oparł mnie o nie, a gdy zaczęłam histerycznie chichotać, położył mi dłoń na ustach.
Jego twarz była naprawdę blisko. Wpatrzyłam się w jego czekoladowe oczy, a śmiech w jednej chwili zamarł mi na ustach.
Staliśmy tak, bez ruchu, dłuższą chwilę, trudno mi powiedzieć, ile dokładnie. W końcu jednak nauczyciele poszli w swoją stronę, a Aiden puścił mnie, jakbym go parzyła, odsuwając się ode mnie niemalże natychmiast. Nadal patrząc na niego, dłonią wymacałam klamkę i otworzyłam drzwi, po czym wyślizgnęłam się na zewnątrz.
Nie skomentowałam tego ani jednym zdaniem, chociaż miałam na to wielką ochotę. To, co przy nim czułam, nie było… normalne. Nie czułam się tak przy Lucasie, chociaż mnie pocałował, nie czułam się tak nawet przy Adamie, chociaż chodziłam z nim parę miesięcy. Przy nich jednak nie miałam takiego wrażenia, jakbym zaraz miała połknąć własne serce. A zanim to by się stało, jakby całkiem przestało bić.
Poszłam za nim, próbując zrozumieć, co właśnie się stało, to jednak wymykało się moim możliwościom poznawczym. Może znowu przesadzałam, zupełnie jak z Lucasem. Jasne. Mogło być i tak.
Problem jednak w tym, że buntowało się przeciwko takiemu wnioskowi całe moje ciało.
Aiden poprowadził mnie gdzieś w górę, po kolejnych schodach, prowadzących na coś w rodzaju strychu. Drzwi były tam zamknięte na kłódkę, Aiden jednak wyjął z torby klucz i bez problemu je otworzył. Na górze było ciemno, ale i na to był przygotowany: wyjął podręczną latarkę i poświecił nam pod nogami, aż doszliśmy pod ścianę, gdzie znajdowało się okno z szerokim parapetem. Aiden bez słowa otworzył je na całą szerokość, po czym po prostu usiadł na parapecie i wyciągnął nogi na zewnątrz, aż dotknęły dachówek na dachu szkoły. Przez chwilę stałam nad nim bez słowa, przyglądając mu się w zdziwieniu.
– No co? – rzucił z rozbawieniem. – Siadasz czy tchórzysz?
O nie, tchórzem nigdy nie byłam! Zignorowałam wyciągniętą rękę i usiadłam obok niego o własnych siłach, również podwijając nogi pod siebie. Było nam ciasno, ale bez problemu zmieściliśmy się na parapecie we dwójkę.
Aiden głową wskazał mi widok przed nami. Spojrzałam; rzeczywiście był interesujący. Z okna na strychu rozciągał się widok na całą okolicę, domy położone na północy Elizabethtown, otaczające je liczne zagajniki i drogi. Chociaż pogoda tego dnia była kiepska i wiał wiatr, widoczność była niezła, byłam więc prawie pewna, że widziałam również Sun Valley Drive.
– O, widzisz, tam jest nasza ulica. – Aiden dłonią wskazał mi kierunek, który sama rozpoznałam. Kiwnęłam głową. – Lubię tutaj przychodzić i rozglądać się po okolicy. Przynajmniej przez jakiś czas mam wtedy spokój.
– A zazwyczaj nie masz spokoju? – Oparłam się o framugę okna i przyjrzałam mu z zaciekawieniem. – Co, tyle dziewczyn cię nagabuje?
– Dziewczyn! – Roześmiał się, kręcąc głową. Miał naprawdę ładny uśmiech. – Nie, dziewczyny mnie nie nagabują.
– A to dziwne – prychnęłam. – W końcu teraz jest moda na takich młodych niepokornych, prawda?
– O rany, mówisz, jakbyś miała sto pięćdziesiąt lat. – Wywrócił oczami. Tym razem to ja się zaśmiałam.
– Zwłaszcza gdy mają traumatyczną przeszłość – dodałam. Aiden w jednej chwili spoważniał i rzucił mi uważne spojrzenie spod zmarszczonych brwi.
– Traumatyczną przeszłość? – powtórzył ostro. – Jaką traumatyczną przeszłość? A co ty o tym właściwie wiesz, Maddie? Hmm?
Zrobiło mi się głupio. Chyba powiedziałam za dużo, problem w tym, że w jego obecności wszystko wydawało mi się… takie naturalne. Mówić to, co myślałam, a nie to, co powinnam. Czy to było takie dziwne?
Chyba jednak powinnam powiedzieć prawdę.
– Nic nie wiem – zdecydowałam się jednak na to ostatnie. – Tylko że… mówiłeś, że mieszkasz z ciocią. Założyłam, że twoi rodzice nie żyją.
– A to musi od razu oznaczać traumatyczną przeszłość, co? – prychnął. Mój dobry nastrój prysł w jednej chwili.
– Nie, jasne… Masz rację. Przepraszam. Nie powinnam była tego mówić.
Odsunęłam się nieco, opierając mocniej o framugę, bo miałam wrażenie, że tego właśnie oczekiwał. Zupełnie tak, jakby był na mnie zły, że założyłam coś podobnego. Nie rozumiałam go, bo nie widziałam w tym niczego złego. No dobrze, może nie powinnam wymyślać jakichś niestworzonych historii, ale żeby od razu się o to obrażać?
Założyłabym się, że Aiden właśnie żałował, że mnie tu przyprowadził. Zrobiło mi się przykro, ale cóż mogłam na to poradzić? Wobec tego postanowiłam naprawić jego błąd.
– Ja już chyba pójdę – bąknęłam, podnosząc się z parapetu.
Chwycił mnie za ramię i osadził w miejscu, zanim zdążyłam się wycofać. Zachwiałam się i odruchowo oparłam kolanem o parapet, a dłonie położyłam na jego ramionach, aż znowu znalazłam się tak blisko. To chyba nie był przypadek. Chyba sama tego chciałam.
– Nie obrażaj się – mruknął już dużo łagodniej. – Ja już taki po prostu jestem.
Gdy poczułam jego dłoń na policzku, drgnęłam i wstrzymałam oddech. Miał taką ciepłą, miękką skórę i to było zaskakująco przyjemne, czuć jego dotyk w takim miejscu. Oczy mu pociemniały, a drugą rękę położył mi na karku.
– Powinnaś iść – powiedział, co tylko powiększyło mętlik, jaki już miałam w głowie. – Nie powinno cię tu być, Maddie. Nie powinnaś w ogóle się ze mną zadawać.
Kiwnęłam głową. Nie wiedziałam, dlaczego to zrobiłam, miałam tylko niejasne wrażenie, że rzeczywiście, nie powinno mnie tu być, bo przecież nie mogłam zachowywać się tak, jak się zachowywałam, z chłopakiem, którego poznałam tydzień wcześniej. To nie było normalne.
– Masz rację – przyznałam, po czym pochyliłam się i go pocałowałam.
To był zupełnie inny pocałunek niż ten, którym zaledwie parę dni wcześniej obdarzył mnie Lucas. Dotknęłam tylko ciepłych, miękkich warg Aidena, nie ośmielając się zrobić niczego więcej, a kiedy chciał się odsunąć, położyłam mu dłonie na karku i nie pozwoliłam na to, przyciągając go do siebie bliżej. Poruszyłam wargami, dotknęłam jego ust językiem, aż w końcu z jękiem je rozchylił i wpuścił mnie do środka, równocześnie przesuwając dłoń z mojego karku na drugi policzek. Przytrzymał moją twarz w swoich dłoniach, gdy przejął inicjatywę, pogłębiając pocałunek i zmieniając jego tempo, aż sprawił, że mój oddech stał się urywany i drżący. Nie było co ukrywać: stawałam się w jego dłoniach miękką galaretką, a z głowy znikały wszelkie racjonalne myśli, zostawiając tylko tę o jego dotyku. Chciałam go więcej. Znacznie więcej. Nie wiedziałam tylko, jak ubrać to w słowa.
Aiden tymczasem zsunął jedną rękę na moją szyję, a wkrótce w ślad za nią poszły jego usta, wydobywając tym ze mnie przeciągły jęk. Jego wargi paliły moją skórę, mokre pocałunki niespiesznie dążyły w dół, zatrzymując się nieco dłużej w miejscu, gdzie pod skórą bił mi przyspieszony mocno puls. Podskoczyłam, gdy poczułam na skórze jego język i wplotłam mu dłonie we włosy. Miałam na to ochotę, odkąd zobaczyłam go po raz pierwszy, może dlatego, że nigdy nie miałam do czynienia z chłopakiem, który nie byłby ostrzyżony na krótko. Przekręciłam nieco głowę i wargami dotknęłam jego skroni, nie przejmując się, że poczuje mój przyspieszony oddech na skórze. W ciszy, która panowała na strychu, i tak to wszystko słyszał.
Opamiętał się w jednej chwili, aż zbyt gwałtownie, jak na mój gust. Odsunął mnie od siebie na wyciągnięcie ramion, chociaż po jego minie widziałam, że wcale nie chciał tego robić. Zerwał się z parapetu, jakby chcąc zwiększyć między nami odległość, a ja patrzyłam na to bez słowa, z desperacją, próbując się uspokoić. Co ze mną było nie tak?
– Nigdy więcej tego nie rób, Maddie – powiedział drżącym głosem, przeczesując dłonią włosy. – I tym razem mówię poważnie. To… My… To nie ma prawa bytu. Pamiętaj o tym i po prostu daj sobie spokój. Jasne?
Mówił tak stanowczo, że chociaż w oczach pojawiły mi się łzy, kiwnęłam głową. Na szczęście nie mógł ich zobaczyć.
Na strychu było za ciemno.

21 komentarzy:

  1. Aiden,rozwalasz mnie. Zdecyduj się czy chcesz,czy nie. Ugh.
    Rozdział przecudowny. :*
    Weny :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj no... On chce, ale się boi xd

      Dziękuję i całuję! ;*

      Usuń
  2. To coś niesamowitego, że Lucas wziął na siebie winę. Choć podejrzewam, że nie zrobił tego z poczucia winy, lecz po to, aby zyskać w oczach Mads;) W końcu ona ciągle mu powtarza, że go nie chcę, a on uparcie próbuje jej wmówić, że jest inaczej;)
    Mam nadzieję, że po tym wyjaśnieniu, dlaczego napiła się alkoholu, jej ojciec odpuści. W końcu nie stało się to z jej winy, lecz to Lucas uraczył ją wódką, prawda? Właśnie, więc szlaban powinien być wycofany. Swoją drogą, ja nigdy nie dostałam szlabanu, co jest dość dziwne;)
    Czo ten Aiden? Kompletnie go nie rozumiem. Naprawdę. Zakazuje jej odzywania się do siebie ( rozbawiło mnie to niesamowicie ), a teraz przyprowadził ją na strych i się całują. No co jest z nim nie tak? Na pewno jest coś z nim nie tak, zwłaszcza, że musi coś ukrywać, skoro wciąż powtarza, że nie powinna się z nim zadawać. Na miejscu Maddie walnęłabym go w czachę i poszła sobie.

    Tak, już nadrobiłam wszystko i zrobiłam to z czystą przyjemnością! <3

    Pozdrawiam<3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie tak, w końcu co mu to była za różnica? Nie rozumiem jednak, czemu tak wszystkie twardo zakładacie, że Lucas nie może czuć wyrzutów sumienia, on nie jest aż taki zły ;> tylko trochę nie umie przyjąć odmowy xd

      Szlaban będzie, spokojnie. Tata dalej nie do końca jej wierzy, a nawet gdyby zastanawiał się nad zmianą wyroku, Maddie szybko go przekona, żeby tego nie robił xd haha, a wiesz, że ja też? Za nudne byłyśmy jako nastolatki widocznie xd

      Ona tak zrobiła, no, może bez tego walnięcia^^ Aiden po prostu, jak to już napisałam wyżej, chciałby,, ale uważa, że nie powinien xd

      Bardzo mi miło w takim razie;)

      Całuję! <3

      Usuń
    2. Bo pewnie na takiego wygląda i jakoś ciężko jest nam zaufać mu, skoro tak ciągle nachodzi Maddison. Nie jest, na pewnie nie, ale póki co nie pokazał się z tej dobrej strony, choć fakt, że wziął na siebie winę w całej sprawie mógłby jednak poświadczyć o tym, że jednak nie jest z nim aż tak źle. Ale jednak... Ciężko jest stwierdzić, czy zrobił to tylko i wyłącznie bezcelowo xD Widzę, hahaha, i zastanawia mnie to, czy w końcu sobie odpuści:)

      Naprawdę? Maddie najwidoczniej nie może opędzić się od kłopotów, skoro dostaje szlaban za szlabanem. Ale hormony szaleją, więc wcale się nie dziwię. Chyba nawet kiedyś o tym pisałyśmy. Tak, zdecydowanie okropne z nas nudziary był xD

      Tak, tak, właśnie o to walnięcie mi chodziło, choć podejrzewam, że to i tak by nic nie dało. Aiden choć słodki, to jednak jest nieco uparty, przynajmniej tak mi się wydaję. Żeby potem tego nie żałował! :)

      Usuń
    3. Może i nie jest, ale dla niego to było nic, bo w końcu nie został nawet porządnie ukarany. A czy bezcelowo, to nie wiem, ale na pewno coś na tym zyskał xd ja tam zresztą nie wiem, czy Mads w ogóle mu jeszcze zaufa.

      Chyba tak, chociaż następny będzie już typowo z jej winy xd jakoś za tymi szlabanami nie tęsknię, ale faktycznie;)

      Żałować może i nie będzie, spokojnie, Mads jest stała w uczuciach;) ale rzeczywiście jest uparty, bo CS w przeciwieństwie do moich innych tekstów będzie się raczej opierało na tym, że to ona będzie namawiać jego, a nie on ją xd

      Usuń
  3. Trudno powiedzieć, żeby przyznanie się do winy było jakimś plusem dla Lucasa. Jak dla mnie jedynie nieco się zrehabilitował, bo zrozumiał swój błąd, ale myślę, że nie tak bardzo, aby nagle zapomnieć, że przez większość czasu jest jednak wkurzającym pozerem, któremu trudno zaufać. Wydaje mi się, że to taki typ człowieka, który najpierw coś zrobi, a później słodko przeprasza, ale następnym razem nie wpadnie na pomysł, żeby powstrzymać się przed robieniem głupich rzeczy. Nie lubię go :P Musiałby naprawdę się postarać, żebym się do niego przekonała. Mam nadzieję, że Maddy będzie trzymała go na dystans ;>

    Awwww, a teraz zacznę rzygać tęczą! XD Aiden jest za to słodki. Ten sposób, w jaki próbuje ukryć swój brak pewności siebie, po prostu mnie rozczula. Niby taki buntownik, ale miękki w środku, trochę zagubiony,szczególnie przy dziewczynie ;> To, co powiedział Maddy na końcu rozdziału moim zdaniem jedynie dodało mu uroku. Sama miałabym ochotę go przytulić, ale widzę, że tutaj Maddy ostro wkracza do akcji :P No proszę, tego się nie spodziewałam. Ale z drugiej strony, który facet zaprowadza nowo poznaną dziewczynę do swojej "kryjówki"? Hej, przecież to widać od razu, że Aiden czuje miętę przez rumianek do Maddy! :)

    Widziałam zapowiedź, więc tym bardziej jestem ciekawa następnego rozdziału ;)

    Pozdrawiam! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, coś w tym na pewno jest, że Lucas najpierw robi źle, a później się kaja, zakładając, że ma tyle uroku, że każda i tak mu przebaczy. Pewnie tak samo jest z Maddie xd spokojnie, będzie, ale przynajmniej jeszcze przez jakiś czas Lucas zrobi wiele, żeby to zmienić, a będzie pomysłowy ;>

      No tak, nie chciałam, żeby Aiden był taki całkiem stereotypowy i mam nadzieję, że przynajmniej momentami mi się to udało. Bo on rzeczywiście wcale nie jest ani taki pewny siebie, ani buntowniczy, jakim się jawi Maddie;) i cieszę się, że tak to odebrałaś. Bo to przecież jasne z tym rumiankiem, a równocześnie z jakiegoś powodu jednak próbuje ją trzymać na dystans.

      Mam nadzieję, że się nie rozczarujesz;)

      Całuję! ;*

      Usuń
  4. Cześć<3
    Oh, jaki kochany rozdział. Cieszę się ze Lucas wziął całą winę na siebie, chociaż Maddie też aniołkiem nie jest. Jestem ciekawa czy zrobił to z dobrego serca, czy dlatego żeby jeszcze bardziej przypodobać się Mads. Obstawiam raczej to drugie, ale cóż...wyjątki się zdarzają. Dobrze że nie dostali jakiejs poważnej kary, tylko zostanie po lekcjach, bo wtedy tata Maddie nie był by już taki mily. Mama Lucasa chyba faktycznie nie ma pojęcia co robi jej syn. Współczuje mu teraz ze bedzie jej sie musial tlumaczyc, ale jest winny wiec jednak nie:D

    Aiden? Jejku, w ogóle go nie rozumiem. Najpierw ja tam zabiera, nie pozwala odejsc, pozniej oddaje jej pocalunek, a na koniec zakazuje jej ze soba rozmawiac. Boże Aiden ogarnij sie. Współczuje Maddie, ktora została okropnie przez niego potraktowana. To sie musi jak najszybciej wyjasnic, bo ciekawi mnie dlaczego on sie tak zachowuje.

    Czekam także na wyjasnienie histori mamy Mddie, bo coraz czesciej przewija się w rozdziałach<3
    Całuje i pozdrawiam:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha, tego to ja nie wiem, to wie tylko Lucas xd Tata Maddie i tak zawsze znajdzie powód, żeby się na nią wściekać, jeśli będzie chciał, wkrótce będzie ich nawet więcej, natomiast co do mamy Lucasa... Ona jest po prostu ślepa, jeśli o niego chodzi. Także tłumaczenie się pewnie też nie będzie takie złe, Lucas jest z rodzaju tych, co to zawsze lądują na cztery łapy;)

      Wyjaśni się, teraz to już niedługo. A Aiden jeszcze szybciej przeprosi;)

      Na to z kolei trzeba jeszcze trochę poczekać, ale postaram się wkrótce trochę tę historię przybliżyć. Chociaż nie spodziewaj się niczego odkrywczego ;>

      Całuję!

      Usuń
  5. O matko, jak ja nienawidzę takich rodziców! Matka Lucasa jest zawsze pewna jego niewinności i w ogóle wszystko by dla niego zrobiła...
    Spodobało mi się zachowanie taty Maddie, a dokładnie to, że jej bronił, nawet jeśli może nie do końca był przekonany co do całkowitej niewinności.
    Lucas się ładnie zachował, nie powiem. Stoi za tym chyba coś więcej, ale może jednak...
    Lubię pannę Clayton. Niby nie było jej dużo, ale widać że troszczy się o uczniów i nie jest wcale taka mało bystra :)
    No i oczywiście Aiden! Jestem coraz bardziej ciekawa, co mu się w życiu przytrafiło. Po tym, że powiedział, że śmierć rodziców wcale nie musiała być traumatyczna, mam pewne teorie, ale są to bardzo liczne teorie :)
    I pocałunek! ?Jak dla mnie było genialnie, wliczając w to jego przerwanie. Pokomplikuje się im życie, ale to lepiej.
    Jestem coraz bardziej ciekawa matki Maddie.
    Przez zapowiedź (no i ten rozdział) nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału :)
    Pozdrawiam gorąco!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, dokładnie, właśnie taka jest. Cóż, też nie lubię takich ludzi;)

      Tak jak stwierdziła Maddie, uznał, że na zewnątrz trzeba tworzyć jednolity front. Co będzie w domu, to już inna sprawa.

      Ja tam nic nie wiem;)

      To, że tak powiedział, wcale nie znaczyło, że nie była. Nie podobało mu się po prostu, że Maddie zaczęła ten temat, w dodatku w tak beztroski sposób, odnosząc się do podrywania na to dziewczyn. Po prostu to temat, na który Aiden nie lubi rozmawiać jeszcze bardziej niż Mads na temat swojej mamy.

      Cieszę się w takim razie:) całuję!

      Usuń
  6. Co za koniec rozdziału! Nie spodziewałam się tego, a przynajmniej nie teraz, a tu proszę, Maddie naprawdę bardzo mnie zaskoczyła i reakcja Aidena też. Spodziewałam się tego, że ją odepchnie i wybiegnie stamtąd jak poparzony, a on też poddał się chwili. Oni są po prostu dla siebie stworzeni! :D Przeraża mnie tylko ta tajemnica, którą musi nosić A. Obawiam się, że to naprawdę może być coś paskudnego, skoro odcina się od społeczności i jak to napisałaś w informacji, znajomość Mads z nim wyda ją na publiczny ostracyzm. Jak długo masz zamiar trzymać mnie w tej niepewności, hę? ;)
    Co do zajścia w gabinece to wcale Lucas swoim bohaterskim zachowaniem nie sprawił, że nagle go polubiłam. To było dobre zagranie, wiedział pewnie, że to nieco zmiękczy Mads i być może nawet chwyci za serce. I tak jego pożal się boże matka, już wiemy po kim odziedzyczył te paskudne cechy. Szkoda, że Maddie nie powiedziała prawdy o tamtym wieczorze, chciałabym zobaczyć, jak zachowałby się wtedy. I zachowanie dyrektora też mnie zdenerwowało, po pierwsze jaki wpis do akt? serio? Czy on naprawdę nie widział i nie wie jaki jest Lucas? Moim zdaniem ten powinien dostac naganę. ech, niesprawiedliwość ;/
    Czekam na kolejny! Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, ale mam nadzieję, że to chociaż pozytywne zaskoczenie;) masz rację, są xd tylko Aiden niechętnie to przyznaje, właśnie dlatego ostatecznie się powstrzymał. Może nie jest to nic aż tak strasznego, ale czasami niewiele trzeba, żeby społeczność kogoś odcięła... Nawet jeśli to nie bezpośrednio jego wina. A w sumie niedługo się to już wyjaśni, bo koło jedenastki;)

      No pewnie, Lucas wie, co działa na dziewczyny! E, on tam ma równie dużo, jeśli nie nawet więcej, ze swojego ojca co z matki, a już na pewno jest od niej inteligentniejszy;) Maddie nie chciała mówić prawdy, w sumie głównie ze względu na siebie, nie na Lucasa, co do dyrektora natomiast - no w gruncie rzeczy to ona zaczęła xd Lucas przemocy fizycznej nie użył xd I może i powinien, ale nie byłoby to sprawiedliwe, gdyby on dostał, a Mads nie;)

      Całuję!

      Usuń
  7. Przeczytałam całość. Podoba mi sie Twoj styl. Dobre piszesz w pierwszosobowej narracji.w. Pierwszym poście podobały mi sie komentarze Mads,jesli chodzi o ojca i podróż i pewnie dlatego zostałam. Bo mam ogólnie dosyc opowieści o nastolatkach, ktore przez swoja głupotę pakują sie w związki z wampirami czy cos xD nie wiem, km bedzie aiden, ale wolałabym zeby byl po prostu człowiekiem. Choc na tym etapie zbyt mi sie podoba, wiec nawet jesli zrobisz z tego fantastykę i dobrzw to opiszesz, zostanę. Twoja opowieść jest bowiem wielowymiarowy; zwracasz uwagę na opisy,a tajemnice odkrywasz powoli,co bardzo mi sie podoba. Mads zachowuje sie jak nastolatka, lecz ma swój rozum i pewne tajemnice czy leki,co sprawia,ze jest bardzo ludzka..lubie opisy jej uczuć. Ciekawi mnie coraz bardziej historia jej rodziny... Chciałabym wiedziec, czemu ojciec Mads uważa jej matkę za osobę nieodpowiedzialną... Moze prowadziła ten samochód po pijaku? Mi o wszystko,to wielka tragedia, i wydaje mi sie, ze i Mads, i jej tata pownni wziac na wstrzymanie troche. Mysle,ze mieliby szanse sie dogadać. Moze pozwoliłby jej na trztmanie jakichś zwierząt? Byłoby mil xD lucas od początek mi sie nie podobał,aczkolwiek rozumiem dlacżego dziewczynom wbrew woli w jakis sposob, do pewnego momentu, moze sie podobać. Jest pewność siebie i słownictwo... Nic go nie zaskoczy. Lalę w sobote przesadził. Podobnie jak i na lekcji i ja bym na miejscu Mads juz sie z ni, nie zadawala. Chpc moze byc to nieco skomplikwoanie. Uważam tez, ze brenda byłaby lepsza koleżanka nic carrie... Nie jest ona t szczera osoba... Ni i jeszcze harriet, szkoda slow. Oczywiscie, najwie je chciałabym sie dowiedziec o aidenie. Uwielbiam go pdoczetku. Kedy napisalas,ze wyglada jak młody Johnyy Depp. Juz wtedy wiedziałam, ze go uwielbiam. Czyżby to on mieszkał w domu w którym osiem lat temu wydarzyła sie tragedia? Czy ta ciotka w ogole istnieje? O co chodzi? Szybko sie pocałowali,ale to dobrz,e po co owijać w bawełnę. Niezadawanie sie i tak nie bedzie kmozliwe, na szczescie. Byc moze jz nie z samej potrzeby artowania Mads skory, ale i z chemii,ktora jest miedzy Nimi...ponadto moze Aiden by dał dziewczynie jakies jazdy próbne? XD liczę na to. Z niecierpliwoscia czekam na ciąg dalszy. Zaparszam do mnie na zapiski-condawiramurs oraz niedoceniony.blogspot.co,m

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję;) na samy początku mogę zapewnić o jednym - żadnych wampirów tutaj nie będzie xd jak również innych nadprzyrodzonych stworzeń, ten tekst jest zwykłą obyczajówką z wątkiem romansowym i może gdzieś tam, daleko w tle, także kryminalnym. Także fantastyki nie będzie;) narracja pierwszoosobowa to moja ulubiona i zdecydowanie najlepiej się w niej czuję, co widać. Lubię też wyjaśniać tajemnice po trochu, nie wszystko na raz, dlatego wkrótce na pewno sporo się wyjaśni - zwłaszcza ta część dotycząca Aidena - natomiast na tajemnice mamy Mads trzeba będzie trochę zaczekać. Masz jednak dobre skojarzenia;) pewnie w końcu się z ojcem dogada, oboje potrzebują jednak czasu. Lucas nie jest może zły, tylko rzeczywiście zbyt pewny siebie, tak był wychowany. Rzeczywiście to może być skomplikowane, zwłaszcza że Mads tak do końca sama nie wie, co z tym robić. Co do Aidena, to wyjaśnienia go dotyczące już niedługo, za jakieś dwa rozdziały;) ciotka istnieje, tylko są z nią inne problemy, ale o tym również później. Ale znowu jesteś na dobrym tropie xd pierwszy pocałunek może i był szybko, ale na następny trzeba będzie trochę poczekać. A jazdy próbne będą xd

      Całuję!

      Usuń
  8. Ojej, ojej, ojej! *.* Tego nie da się inaczej skomentować, po prostu tyle "ojej", a jednocześnie tak trochę za mało.
    I oby Lucas się teraz chociaż trochę uspokoił, bo jak nie, to straci i tę drugą maleńką szansę, którą nawet jeszcze nie wie, że od Maddie dostał. ;)
    Pozdrawiam cieplutko i czekam na ciąg dalszy! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, wiem, ale spokojnie, na więcej jeszcze przyjdzie czas;)

      Lucas z tymi szansami to zbyt łatwo mieć nie będzie xd ale będzie próbował, to mogę zapewnić.

      Całuję! ;*

      Usuń
  9. O rany, jaka matka Lucasa jest denerwująca! Taka typowa mamuśka, która uważa, że jest krystalicznie doskonały synuś nie zabiłby nawet muchy, a co dopiero sprowokował dziewczynę do gniewu. Miałam ochotę popukać ją w czoło, gdy nawet nie chciała słuchać własnego syna w tej sprawie. Ale Lucas się zreflektował, zyskałam wobec niego szacunek i uznanie, gdy wziął winę na siebie. Cieszę się, że Maddie też się kruszy i już nie jest taka wściekła. Aiden coraz śmielej zaznajamia się z bohaterką. Na początku był taki zacięty w tym, żeby się nie widywali, a teraz sam szuka okazji, by ją zaczepić, chociaż potem i tak jedzie swoją gadką-szmatką, że nie wolno im na żadne kontakty. Miesza biednej dziewczynie w głowie. Pocałunek... O MATKO! Boski! I to ona zrobiła pierwszy krok, odważna dziewczyna, brawo! Tylko mam wrażenie, że Aiden tak szybko nie zgodzi się na uczucie, inaczej nie byłby sobą. A może się mylę? Kto wie...

    Świetny rozdział! <3 Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, nie, bynajmniej się nie mylisz co do Aidena Xd w przeciwieństwie do moich innych tekstów (Negatywu szczęścia choćby) tutaj to Mads bardziej będzie zabiegać o Aidena niż Aiden o nią ;> ale fakt, że on od czasu do czasu też sobie na takie akcje pozwoli, po prostu dlatego, że go do niej ciągnie. Co do Lucasa natomiast, na szczęście jest mądrzejszy od własnej matki xd bo jeśli o nią chodzi, to rzeczywiście jest ślepa i głucha, jeśli chodzi o jej syna. Natomiast Lucas, co już tutaj padło wcześniej w komentarzach, chciał też zaimponować Maddie;)

      Cieszę się, że rozdział się podobał;) całuję!

      Usuń

Layout by Elle.

Google Chrome, 1366x768. Diaphanerose, Lotus, Dianna Agron, Bastille.