– Mój syn nigdy nie zrobiłby czegoś podobnego –
oznajmiła pani Thorne nieco piskliwym głosem pełnym oburzenia. – To dobrze
wychowany, młody człowiek! Zna go pan od kilku lat, dyrektorze. Z drugiej
strony, ta dziewczyna…
Sarah Thorne rzuciła mi nieżyczliwe spojrzenie,
wcale się z tym nie kryjąc. Wywróciłam oczami, Lucas tymczasem przyglądał mi
się z rozbawieniem z sąsiedniego fotela. W następnej chwili do ofensywy
przystąpił z kolei mój ojciec.
– Więc co, jedynym przewinieniem Maddie jest
fakt, że dopiero co przeniosła się do tej szkoły? – prychnął z niedowierzaniem.
– Naprawdę jest pani aż tak ograniczona, czy tylko pani udaje? Na podstawie
tego chce pani mi wmówić, że to moja córka jest odpowiedzialna za całe
zajście?!
– Znam swojego syna! – Pani Thorne tupnęła nogą
odzianą w wysoką szpilkę i wydęła pogardliwie usta. – Z kolei tej dziewczyny…
– To nie jest żadna „ta dziewczyna”, mamo –
przerwał jej ze znudzeniem Lucas. – I już mówiłem, że to ja jestem wszystkiemu
winien.
– Panno Clayton? – Pan Whiterby spojrzał
pytająco na stojącą w rogu nauczycielkę angielskiego. Za nim skierowały się ku
niej spojrzenia wszystkich obecnych w gabinecie.
Pan Whiterby był ciemnoskórym mężczyzną około
pięćdziesiątki, potężnie zbudowanym i wysokim, który najwyraźniej niechętnie
wstawał od swojego biurka, bo podniósł się tylko raz, gdy do gabinetu wparowała
matka Lucasa. Szare oczy, które patrzyły na nas zza szkieł okularów, wydawały
mi się śmiertelnie znudzone. Miałam wrażenie, że ostatnim, na co miał w tamtej
chwili ochotę dyrektor, było wysłuchiwanie wzajemnych pretensji dwójki
rodziców.
Pani Thorne natomiast była jego przeciwieństwem.
Miała stanowczo za dużo energii, którą wykorzystywała na bezmyślne
przemierzanie gabinetu dyrektora w tę i z powrotem, tupanie nogami i
wymachiwanie rękami na wszystkie strony. Była elegancka, dobrze ubrana i mocno
umalowana, włosy miała jasne jak jej syn i zebrane w zgrabny kok na czubku
głowy, a ubranie w postaci niebieskiej garsonki jeszcze podkreślało smukłość
jej figury. Lucas był do niej w pewnym sensie podobny, już nawet pomijając
podobieństwo fizyczne, od obojga emanowała taka sama pewność siebie. Z miejsca
jej nie polubiłam.
Tata był wyraźnie zdenerwowany, kiedy wszedł do
gabinetu dyrektora chwilę po niej; w pierwszej chwili chciał, byłam tego pewna,
wyładować tę złość na mnie, ale automatycznie przeszedł w tryb defensywny, gdy
tylko usłyszał oskarżenia pani Thorne. Nic dziwnego, że w tej sytuacji zaczął
mnie bronić, choć najprawdopodobniej wcale nie wierzył, że nie byłam w tej
sytuacji winna. W końcu moja matka na pewno by była.
Panna Clayton poruszyła się niespokojnie, po
czym oderwała od ściany i podeszła bliżej. Nie powiedziała ani słowa, odkąd
weszliśmy do gabinetu, i widziałam, że osoba dyrektora wyraźnie ją
onieśmielała. Spojrzała na mnie, a w jej wzroku zobaczyłam troskę, która mnie
zdziwiła – w końcu to ja byłam oskarżana o całe zajście, więc dlaczego miałaby
troszczyć się właśnie o mnie? Szybko jednak jej wzrok powędrował z powrotem do
dyrektora i nie byłam już pewna, czy faktycznie coś takiego widziałam.
– To Maddie popchnęła Lucasa, ale sądzę, że ją
sprowokował – odparła zgodnie z prawdą. Pani Thorne prychnęła z lekceważeniem.
– To niemożliwe – odparła z pewnością, która
mnie w niej strasznie irytowała, zupełnie jak w jej synu. – Lucas nie robi
takich rzeczy. On nigdy nie postąpiłby tak niewłaściwie.
– Och, oczywiście – wtrąciłam wreszcie, bo nie
mogłam już dłużej wytrzymać. – Jak policja w sobotę przyjechała skończyć jego
imprezę i zamknęła go w areszcie, to też nie była jego wina, prawda?
Ojciec żachnął się, kładąc mi dłoń na ramieniu,
i wcale nie dziwiłam się jego zdziwieniu, bo w końcu wiedział, że byłam na tej
imprezie, ale nawet nie wspomniałam o najeździe policji; pani Thorne natomiast
zapowietrzyła się i przez moment otwierała i zamykała usta niczym wyjęta z wody
ryba. Ten widok, musiałam to przyznać, przysporzył mi sporo radości. Rozbawił
nawet Lucasa, który przyglądał się matce z wyraźną fascynacją.
– Dosyć tego. – Pan Whiterby huknął ręką o stół,
aż podskoczyłam w fotelu naprzeciwko jego biurka, gdzie siedzieliśmy z Lucasem.
– Nie mam czasu na takie bzdury. Panno Clayton, chcę wiedzieć dokładnie, co
zaszło na pani lekcji, żebyśmy mogli to już mieć za sobą.
– Tak jak mówiłam, Maddie popchnęła Lucasa, aż
ten spadł na podłogę – podjęła nauczycielka. Po chwili jakby nabrała odwagi, a
jej słowa stały się pewniejsze. – Ale już wcześniej ich uciszałam, bo Lucas
cały czas zaczepiał Maddie. Nie wiem, co mówił, ale ona starała się go uciszyć.
– A kiedy jej się nie udało, uderzyła go –
wtrąciła pani Thorne z oburzeniem. – Co za całkowity brak wychowania.
– A może zapyta pani swojego jakże dobrze
wychowanego syna, co takiego próbował powiedzieć mojej córce, że tak
zareagowała? – prychnął w odpowiedzi ojciec, nadal nie zdejmując ręki z mojego
ramienia. – Widzę, że najwyraźniej jest bardziej obiektywny od pani.
– Tato… – spróbowałam, ale Lucas przerwał mi w
pół zdania, odpowiadając:
– Proszę bardzo, możecie mnie pytać, powiem
prawdę. To moja wina, że Maddie mnie uderzyła. Sprowokowałem ją, to fakt.
Bardzo za to przepraszam. Po prostu chciałem ściągnąć na siebie jej uwagę, a
ona wolała skupić się na lekcji. Zdenerwowało mnie to i pracowałem tak długo,
aż wyprowadziłem ją z równowagi.
– Lucas! – Pani Thorne najwyraźniej nie
spodobała się odpowiedź syna. Rzuciła mi mordercze spojrzenie, którym
kompletnie się nie przejęłam, a ja po raz pierwszy od czasu imprezy nieco
cieplej pomyślałam o Lucasie. Ale tylko nieco. – Jak możesz mówić takie
rzeczy?!
– Mówię tylko prawdę, mamo – odparł Lucas
pewnie, po czym zwrócił się do dyrektora. – Proszę ukarać mnie, panie Whiterby,
bo zasłużyłem. Maddie po prostu się na mnie zdenerwowała i całkiem się jej nie
dziwię. Zachowałem się okropnie. – Wypowiadając to ostatnie zdanie, zerknął na
mnie i wiedziałam, co miał na myśli. Nie chodziło mu o zaczepianie mnie na
lekcji angielskiego, tylko to, co miało miejsce w łazience na piętrze jego domu
w sobotę. Nadal nie spuszczając ze mnie wzroku, dodał: – Obiecuję, że to nigdy
więcej się nie powtórzy.
– Ty zawsze tak mówisz, a potem lądujesz tu
ponownie, Lucas – odparł pan Whiterby, nie zauważając oczywiście, że Lucas
wcale nie miał na myśli dobrego zachowania w szkole. – Rzeczywiście, pani
Thorne, znam pani syna kilka lat i wiem, do czego jest zdolny – dodał po
chwili, zwracając się do matki Lucasa. – Nie raz już był przeze mnie karany. W
tym również za bójki, a za ostatnią niecały tydzień temu. Nigdy jednak nie
zdarzyło mi się, żeby chodziło o bójkę z dziewczyną i to w trakcie lekcji. –
Rzucił mi krzywe spojrzenie. – Jesteś tutaj nowa, Maddie, dlatego tym razem nie
dostaniesz jeszcze nagany z wpisem do akt. Ostrzegam jednak, że nie będę tak
pobłażliwy, jeśli coś takiego się powtórzy. Nie byłoby jednak sprawiedliwe,
gdybym nie ukarał ciebie, a Lucasa tak, wobec czego i on nie dostanie nagany.
Za to obydwoje zostaniecie po lekcjach do końca przyszłego tygodnia. – Lucas
uśmiechnął się lekko, jakby zupełnie się tym nie przejął. – Czy to wszystko,
panno Clayton?
– W zasadzie… – Nauczycielka zawahała się
chwilę, po czym dokończyła: – Czy mogłabym chwilę porozmawiać z Maddie na
osobności?
Tego się nie spodziewałam. Podniosłam wzrok na
tatę, który zmarszczył brwi. Pan Whiterby westchnął rozdzierająco.
– W zasadzie i tak muszę porozmawiać z panią
Cole, równie dobrze mogę to zrobić w sekretariacie – mruknął, z trudem wstając
z fotela. Tata zawahał się.
– Chciałbym być obecny przy tej rozmowie –
oświadczył po chwili. Żołądek związał mi się w supeł, gdy zobaczyłam niepewną
minę panny Clayton. Rany boskie, o czym ona chciała ze mną rozmawiać, skoro nie
była pewna, czy tata powinien przy tym być…?
Pani Thorne wyprowadziła Lucasa, choć widziałam,
że niechętnie godziła się z takim rozwiązaniem sprawy; tuż za nimi wyszedł
dyrektor, zamykając za sobą drzwi. Panna Clayton usiadła w fotelu zwolnionym
przez Lucasa, obok mnie, i pochyliła się nade mną. Przyglądałam się temu z
rosnącym niepokojem.
– Maddie… Wiesz, że możesz być z nami szczera,
prawda? – zapytała idiotycznie. Pomijając już samo pytanie, skąd niby
wiedziała, że mogłam być szczera wobec mojego ojca? A wobec niej, biorąc pod
uwagę, że znałam ją od tygodnia? Czy ta kobieta oszalała?
– Oczywiście – skłamałam. Panna Clayton kiwnęła
głową.
– Więc gdyby było w tej historii coś więcej, o
czym powinniśmy wiedzieć, powiedziałabyś nam, prawda?
Rzuciłam jej autentycznie zdziwione spojrzenie.
– Nie wiem, co ma pani na myśli.
– Dobrze, więc zapytam wprost. – Chwyciła moją
rękę i nie puściła, chociaż chciałam ją wyrwać, po czym wyrzuciła z siebie: –
Czy Lucas jakoś cię skrzywdził, Maddie?
Dłoń taty zacisnęła się mocniej na moim
ramieniu. Zdecydowanie nie podobało mi się, że ta rozmowa odbywała się w jego obecności,
bo spodziewałam się jeszcze większej ilości pytań już po opuszczeniu gabinetu
dyrektora. Nic już jednak nie mogłam na to poradzić.
– Nie, skądże – zaśmiałam się wymuszenie. –
Lucas nigdy nie zrobiłby mi nic złego. Skąd to pani przyszło do głowy?
– Po prostu… sposób, w jaki na niego
nakrzyczałaś w klasie… – Pani Clayton zawahała się, jakby nie bardzo wiedząc,
jak ubrać w słowa to, co chciała powiedzieć, po czym dokończyła: – …miałam
wrażenie, że byłaś na niego zła o coś, co stało się wcześniej, ale też, że się
bałaś. I odsuwałaś od niego, jakbyś nie chciała, żeby cię dotknął.
W gabinecie na chwilę zapadła cisza, bo nie
bardzo wiedziałam, co powiedzieć. Cholera, była spostrzegawcza. A myślałam, że
to po prostu miła, sympatyczna kobieta, która w gruncie rzeczy nie była jednak
zbyt bystra. No proszę.
– Maddie, jeśli coś się stało, powinnaś to
zgłosić – kontynuowała po chwili, niezrażona moim milczeniem. – Nie powinnaś
milczeć. Jeśli Lucas cię jakoś skrzywdził…
– Lucas mnie nie skrzywdził – zaprotestowałam,
kiedy wreszcie znalazłam w sobie siłę. – Okej, trochę się pokłóciliśmy, ale to
wszystko. Nic takiego. Nie musi się pani mną przejmować, bo wszystko jest w
porządku. Lucas nie zrobił nic złego, naprawdę.
Sama nie wiedziałam, dlaczego to powiedziałam. Może
po prostu nie chciałam, żeby o moich problemach dowiedział się ktokolwiek, komu
nie ufałam, jak panna Clayton, albo tym bardziej, żeby dowiedział się o tym
tata. Było jednak w tym coś jeszcze – jakby fakt, że Lucas mnie bronił i wziął
na siebie całą odpowiedzialność, sprawił, że jednak przestałam żywić do niego
aż tak żywiołową niechęć. Jasne, nadal nie chciałam mieć z nim nic wspólnego,
ale może rzeczywiście było tak, jak mówił – może w tamten wieczór po prostu się
zagalopował, źle odczytał sygnały, poza tym trochę za dużo wypił, a teraz
bardzo chciał to naprawić? Sama już nie wiedziałam.
Nie chciałam jednak palić za sobą mostów.
Ostatecznie każdemu należy się druga szansa.
– Jesteś pewna, Mads? – O rany, i tata też był
przeciwko mnie? Co z nimi wszystkimi było nie tak, że nie potrafili uwierzyć mi
na słowo? – Jeśli ten chłopak zrobił ci coś złego… Obiecuję, że poniesie tego
konsekwencje.
Twardy, stanowczy głos ojca trochę mnie zdziwił.
Ostatecznie nie odzywał się do mnie cały weekend, a teraz to? Teraz zamierzał
robić za troskliwego tatusia, gotowego na krwawą vendettę dla skrzywdzonej
córeczki? Jakoś trudno mi było w to uwierzyć. Prędzej spodziewałam się, że
powie, że cokolwiek się stało, na pewno stało się z mojej winy. No bo w końcu
byłam taka jak mama, prawda? A mama zawsze chętnie dawała się krzywdzić.
– O rany, ile razy mam wam to powtarzać?! – W
końcu podniosłam głos, bo naprawdę, spodziewali się innej odpowiedzi po
dwudziestym pytaniu? – Nic się nie stało! Nic pomiędzy nami nie zaszło!
– Ale wróciłaś wcześniej w sobotę, właśnie od
niego – upierał się ojciec. Przeszedł przez gabinet i stanął obok panny
Clayton, zapewne po to, żeby mnie lepiej widzieć, choć miałam wrażenie, że
chciał raczej stworzyć wspólny front przeciwko mnie. Kiwnęłam głową.
– Tak, bo mnie wkurzył – przyznałam, widząc
wreszcie szansę na wyjaśnienie tego wszystkiego. – Mówiłam ci przecież, że
powiedziałam mu, że nie chcę alkoholu, a on i tak po cichu dolał mi go do soku.
Oczywiście mi nie uwierzyłeś, ale tak właśnie było. Wypiłam to, wkurzyłam się i
wyszłam. Dlatego próbował mnie dzisiaj przeprosić.
No dobrze, brzmiałam całkiem przekonująco. Nie
tylko we własnej ocenie; w końcu ojciec i panna Clayton wymienili
porozumiewawcze spojrzenia, po czym zgodnie kiwnęli głowami. W duchu odetchnęłam
z ulgą. Najwyraźniej mi uwierzyli.
– No dobrze – powiedziała w końcu pani Clayton
nieco niepewnie. – Rozumiem, że mogłaś być na niego zła, Maddie. Proszę cię
jednak, żeby na przyszłość ograniczyć rękoczyny.
– Będę pamiętać. I bardzo przepraszam – dodałam
pospiesznie. Panna Clayton z westchnieniem spojrzała na zegarek.
– Powinnaś już wracać na lekcje. Odprowadzę
twojego tatę do wyjścia, dobrze?
– Porozmawiamy w domu – obiecał tata
złowieszczo. Świetnie, po prostu świetnie.
– Wątpię – odparłam szczerze. – W końcu wrócisz
bardzo późno.
Zebrałam swoje rzeczy i opuściłam gabinet
dyrektora, nie oglądając się na żadne z nich.
Żegnając się z panią Cole, próbowałam sobie przypomnieć, jaką właściwie
obecnie traciłam lekcję. Przypomniałam sobie, że historię, postanowiłam więc
odpuścić sobie do samego jej końca i pójść od razu na stołówkę. Zawsze mogłam
wytłumaczyć się nauczycielowi, że byłam wezwana do gabinetu dyrektora,
ostatecznie nikt nie zamierzał sprawdzać, czy wyszłam z niego te dwadzieścia
minut wcześniej, czy później.
Korytarze o tej porze były dziwnie puste. To
znaczy, może i nie był dziwny fakt, że oprócz mnie wszyscy grzecznie siedzieli
na lekcjach, przez to jednak wydawały mi się trochę ponure. Zarzuciłam sobie
torbę na ramię i ruszyłam w stronę stołówki, obiecując sobie, że najwyżej czas
do początku przerwy spędzę w którymś z bliższych jej korytarzy. Musiałam
przejść koło schodów prowadzących na piętro i tam właśnie się zatrzymałam,
zdziwiona widokiem, który zastałam.
Pod schodami, oparty o nie plecami i wyciągnięty
beztrosko na podłodze, siedział Aiden i czytał jakąś książkę.
Nie wiedziałam, jak się zachować – podejść i się
przywitać czy raczej odejść bez słowa – ale sam podjął za mnie decyzję,
podnosząc na mnie wzrok i zatrzaskując książkę. Nic dziwnego, musiał słyszeć,
że nadchodziłam. Schował książkę do plecaka, po czym podniósł się na nogi,
zmieniając tym moją perspektywę patrzenia na niego. Teraz musiałam podnosić
wzrok.
– Nie jesteś na lekcjach? – zapytałam, z lekkim
skrępowaniem wkładając ręce do kieszeni dżinsów. Wzruszył ramionami.
– Mógłbym ciebie zapytać o to samo – mruknął.
Roześmiałam się.
– To akurat żadna tajemnica, pewnie wkrótce
będzie o tym mówiła cała szkoła. Odwiedziłam gabinet dyrektora.
– Rozumiem, że nie w celach wyłącznie poznawczych?
– Nie chcę o tym rozmawiać. – Ruszyłam przed
siebie w stronę stołówki i sama nie byłam pewna, czy chciałam, żeby poszedł za
mną, czy nie. Dogonił mnie zaledwie po kilku krokach. – Pamiętasz, jak
powiedziałeś mi, że mam się do ciebie nigdy więcej nie odzywać?
– Chyba już na to za późno, prawda? – prychnął, zakładając
plecak na plecy. – Zresztą i tak nie zamierzałaś posłuchać.
– Fakt, nie zamierzałam – przyznałam obojętnie.
– Jak to jest, że nigdy wcześniej cię tu nie widziałam? To znaczy, raz zobaczyłam
cię w szatni dla dziewcząt, ale poza tym… Na stołówce? Gdziekolwiek? Czy ty w
ogóle czasami chodzisz na lekcje?
– A co, chcesz iść na stołówkę? – Oczywiście
zignorował wszystkie moje pytania, zamiast tego zadając własne. Jak ja tego nienawidziłam. – Chcesz
zobaczyć, gdzie ja spędzam długą przerwę?
– A co, nie na stołówce? – Zatrzymałam się w pół
kroku, spoglądając na niego z zaciekawieniem. Aiden pokręcił głową.
– Nigdy nie jadam na stołówce. Za dużo ludzi, za
duży tłok.
– Mówiłeś, że boisz się ciasnych pomieszczeń,
ale tłoku? Masz więcej takich lęków?
Spojrzenie, które mi rzucił, było naprawdę
dziwne. Było w nim trochę namysłu, ale i odrobina frustracji, której nie
potrafiłam zrozumieć. W ogóle nie wiedziałam, o co mu chodziło. W końcu jednak
w jego oczach zabłysło rozbawienie, a to już przynajmniej było coś, co
rozumiałam.
– Nie, nie boję się tłoku. Po prostu nie lubię
ludzi – odpowiedział, po czym chwycił mnie za rękę. Spodziewałam się, że znowu
będę miała odruch, w którym spróbuję się wydostać, ale nic takiego nie
nastąpiło. – Chodź, pokażę ci.
– Co? – Nie mogłam powstrzymać rozbawienia,
które poczułam po tych słowach. W końcu zabrzmiało to nieco dwuznacznie.
– Miejsce, gdzie spędzam przerwę na lunch –
wyjaśnił, uśmiechając się nieco. Miał lekko krzywy uśmiech, bo lewy kącik
podnosił nieznacznie wyżej, co tylko sprawiało, że był jeszcze bardziej słodki.
Zaraz… czy ja właśnie pomyślałam „słodki”?!
Nie zdążyłam się nad tym porządnie porozwodzić,
bo Aiden pociągnął mnie przed siebie, w kierunku dokładnie przeciwnym do
stołówki, w stronę schodów prowadzących na piętro i na górę. Szliśmy jednym z
korytarzy na piętrze, aż nie usłyszeliśmy przed sobą kroków. Aiden zatrzymał
się w miejscu, więc siłą rzeczy ja też, a do naszych uszu dobiegła przyciszona
rozmowa dwójki nauczycieli.
Aiden bez namysłu pociągnął mnie gdzieś w bok,
dopiero po chwili zorientowałam się, że wciągnął mnie do damskiej toalety.
Zatrzasnął za nami drzwi i oparł mnie o nie, a gdy zaczęłam histerycznie
chichotać, położył mi dłoń na ustach.
Jego twarz była naprawdę blisko. Wpatrzyłam się
w jego czekoladowe oczy, a śmiech w jednej chwili zamarł mi na ustach.
Staliśmy tak, bez ruchu, dłuższą chwilę, trudno
mi powiedzieć, ile dokładnie. W końcu jednak nauczyciele poszli w swoją stronę,
a Aiden puścił mnie, jakbym go parzyła, odsuwając się ode mnie niemalże
natychmiast. Nadal patrząc na niego, dłonią wymacałam klamkę i otworzyłam
drzwi, po czym wyślizgnęłam się na zewnątrz.
Nie skomentowałam tego ani jednym zdaniem,
chociaż miałam na to wielką ochotę. To, co przy nim czułam, nie było… normalne.
Nie czułam się tak przy Lucasie, chociaż mnie pocałował, nie czułam się tak
nawet przy Adamie, chociaż chodziłam z nim parę miesięcy. Przy nich jednak nie
miałam takiego wrażenia, jakbym zaraz miała połknąć własne serce. A zanim to by
się stało, jakby całkiem przestało bić.
Poszłam za nim, próbując zrozumieć, co właśnie
się stało, to jednak wymykało się moim możliwościom poznawczym. Może znowu
przesadzałam, zupełnie jak z Lucasem. Jasne. Mogło być i tak.
Problem jednak w tym, że buntowało się przeciwko
takiemu wnioskowi całe moje ciało.
Aiden poprowadził mnie gdzieś w górę, po
kolejnych schodach, prowadzących na coś w rodzaju strychu. Drzwi były tam
zamknięte na kłódkę, Aiden jednak wyjął z torby klucz i bez problemu je
otworzył. Na górze było ciemno, ale i na to był przygotowany: wyjął podręczną
latarkę i poświecił nam pod nogami, aż doszliśmy pod ścianę, gdzie znajdowało
się okno z szerokim parapetem. Aiden bez słowa otworzył je na całą szerokość,
po czym po prostu usiadł na parapecie i wyciągnął nogi na zewnątrz, aż dotknęły
dachówek na dachu szkoły. Przez chwilę stałam nad nim bez słowa, przyglądając
mu się w zdziwieniu.
– No co? – rzucił z rozbawieniem. – Siadasz czy
tchórzysz?
O nie, tchórzem nigdy nie byłam! Zignorowałam
wyciągniętą rękę i usiadłam obok niego o własnych siłach, również podwijając
nogi pod siebie. Było nam ciasno, ale bez problemu zmieściliśmy się na
parapecie we dwójkę.
Aiden głową wskazał mi widok przed nami.
Spojrzałam; rzeczywiście był interesujący. Z okna na strychu rozciągał się
widok na całą okolicę, domy położone na północy Elizabethtown, otaczające je
liczne zagajniki i drogi. Chociaż pogoda tego dnia była kiepska i wiał wiatr,
widoczność była niezła, byłam więc prawie pewna, że widziałam również Sun
Valley Drive.
– O, widzisz, tam jest nasza ulica. – Aiden
dłonią wskazał mi kierunek, który sama rozpoznałam. Kiwnęłam głową. – Lubię
tutaj przychodzić i rozglądać się po okolicy. Przynajmniej przez jakiś czas mam
wtedy spokój.
– A zazwyczaj nie masz spokoju? – Oparłam się o
framugę okna i przyjrzałam mu z zaciekawieniem. – Co, tyle dziewczyn cię
nagabuje?
– Dziewczyn! – Roześmiał się, kręcąc głową. Miał
naprawdę ładny uśmiech. – Nie, dziewczyny mnie nie nagabują.
– A to dziwne – prychnęłam. – W końcu teraz jest
moda na takich młodych niepokornych, prawda?
– O rany, mówisz, jakbyś miała sto pięćdziesiąt
lat. – Wywrócił oczami. Tym razem to ja się zaśmiałam.
– Zwłaszcza gdy mają traumatyczną przeszłość –
dodałam. Aiden w jednej chwili spoważniał i rzucił mi uważne spojrzenie spod
zmarszczonych brwi.
– Traumatyczną przeszłość? – powtórzył ostro. –
Jaką traumatyczną przeszłość? A co ty o tym właściwie wiesz, Maddie? Hmm?
Zrobiło mi się głupio. Chyba powiedziałam za
dużo, problem w tym, że w jego obecności wszystko wydawało mi się… takie
naturalne. Mówić to, co myślałam, a nie to, co powinnam. Czy to było takie
dziwne?
Chyba jednak powinnam powiedzieć prawdę.
– Nic nie wiem – zdecydowałam się jednak na to
ostatnie. – Tylko że… mówiłeś, że mieszkasz z ciocią. Założyłam, że twoi
rodzice nie żyją.
– A to musi od razu oznaczać traumatyczną
przeszłość, co? – prychnął. Mój dobry nastrój prysł w jednej chwili.
– Nie, jasne… Masz rację. Przepraszam. Nie
powinnam była tego mówić.
Odsunęłam się nieco, opierając mocniej o
framugę, bo miałam wrażenie, że tego właśnie oczekiwał. Zupełnie tak, jakby był
na mnie zły, że założyłam coś podobnego. Nie rozumiałam go, bo nie widziałam w
tym niczego złego. No dobrze, może nie powinnam wymyślać jakichś niestworzonych
historii, ale żeby od razu się o to obrażać?
Założyłabym się, że Aiden właśnie żałował, że
mnie tu przyprowadził. Zrobiło mi się przykro, ale cóż mogłam na to poradzić?
Wobec tego postanowiłam naprawić jego błąd.
– Ja już chyba pójdę – bąknęłam, podnosząc się z
parapetu.
Chwycił mnie za ramię i osadził w miejscu, zanim
zdążyłam się wycofać. Zachwiałam się i odruchowo oparłam kolanem o parapet, a
dłonie położyłam na jego ramionach, aż znowu znalazłam się tak blisko. To chyba
nie był przypadek. Chyba sama tego chciałam.
– Nie obrażaj się – mruknął już dużo łagodniej.
– Ja już taki po prostu jestem.
Gdy poczułam jego dłoń na policzku, drgnęłam i
wstrzymałam oddech. Miał taką ciepłą, miękką skórę i to było zaskakująco
przyjemne, czuć jego dotyk w takim miejscu. Oczy mu pociemniały, a drugą rękę
położył mi na karku.
– Powinnaś iść – powiedział, co tylko
powiększyło mętlik, jaki już miałam w głowie. – Nie powinno cię tu być, Maddie.
Nie powinnaś w ogóle się ze mną zadawać.
Kiwnęłam głową. Nie wiedziałam, dlaczego to
zrobiłam, miałam tylko niejasne wrażenie, że rzeczywiście, nie powinno mnie tu
być, bo przecież nie mogłam zachowywać się tak, jak się zachowywałam, z
chłopakiem, którego poznałam tydzień wcześniej. To nie było normalne.
– Masz rację – przyznałam, po czym pochyliłam
się i go pocałowałam.
To był zupełnie inny pocałunek niż ten, którym
zaledwie parę dni wcześniej obdarzył mnie Lucas. Dotknęłam tylko ciepłych,
miękkich warg Aidena, nie ośmielając się zrobić niczego więcej, a kiedy chciał
się odsunąć, położyłam mu dłonie na karku i nie pozwoliłam na to, przyciągając
go do siebie bliżej. Poruszyłam wargami, dotknęłam jego ust językiem, aż w
końcu z jękiem je rozchylił i wpuścił mnie do środka, równocześnie przesuwając
dłoń z mojego karku na drugi policzek. Przytrzymał moją twarz w swoich
dłoniach, gdy przejął inicjatywę, pogłębiając pocałunek i zmieniając jego
tempo, aż sprawił, że mój oddech stał się urywany i drżący. Nie było co
ukrywać: stawałam się w jego dłoniach miękką galaretką, a z głowy znikały
wszelkie racjonalne myśli, zostawiając tylko tę o jego dotyku. Chciałam go
więcej. Znacznie więcej. Nie wiedziałam tylko, jak ubrać to w słowa.
Aiden tymczasem zsunął jedną rękę na moją szyję,
a wkrótce w ślad za nią poszły jego usta, wydobywając tym ze mnie przeciągły jęk.
Jego wargi paliły moją skórę, mokre pocałunki niespiesznie dążyły w dół,
zatrzymując się nieco dłużej w miejscu, gdzie pod skórą bił mi przyspieszony
mocno puls. Podskoczyłam, gdy poczułam na skórze jego język i wplotłam mu
dłonie we włosy. Miałam na to ochotę, odkąd zobaczyłam go po raz pierwszy, może
dlatego, że nigdy nie miałam do czynienia z chłopakiem, który nie byłby
ostrzyżony na krótko. Przekręciłam nieco głowę i wargami dotknęłam jego skroni,
nie przejmując się, że poczuje mój przyspieszony oddech na skórze. W ciszy,
która panowała na strychu, i tak to wszystko słyszał.
Opamiętał się w jednej chwili, aż zbyt
gwałtownie, jak na mój gust. Odsunął mnie od siebie na wyciągnięcie ramion,
chociaż po jego minie widziałam, że wcale nie chciał tego robić. Zerwał się z
parapetu, jakby chcąc zwiększyć między nami odległość, a ja patrzyłam na to bez
słowa, z desperacją, próbując się uspokoić. Co ze mną było nie tak?
– Nigdy więcej tego nie rób, Maddie – powiedział
drżącym głosem, przeczesując dłonią włosy. – I tym razem mówię poważnie. To…
My… To nie ma prawa bytu. Pamiętaj o tym i po prostu daj sobie spokój. Jasne?
Mówił tak stanowczo, że chociaż w oczach
pojawiły mi się łzy, kiwnęłam głową. Na szczęście nie mógł ich zobaczyć.
Na strychu było za ciemno.
Aiden,rozwalasz mnie. Zdecyduj się czy chcesz,czy nie. Ugh.
OdpowiedzUsuńRozdział przecudowny. :*
Weny :)
Oj no... On chce, ale się boi xd
UsuńDziękuję i całuję! ;*
To coś niesamowitego, że Lucas wziął na siebie winę. Choć podejrzewam, że nie zrobił tego z poczucia winy, lecz po to, aby zyskać w oczach Mads;) W końcu ona ciągle mu powtarza, że go nie chcę, a on uparcie próbuje jej wmówić, że jest inaczej;)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że po tym wyjaśnieniu, dlaczego napiła się alkoholu, jej ojciec odpuści. W końcu nie stało się to z jej winy, lecz to Lucas uraczył ją wódką, prawda? Właśnie, więc szlaban powinien być wycofany. Swoją drogą, ja nigdy nie dostałam szlabanu, co jest dość dziwne;)
Czo ten Aiden? Kompletnie go nie rozumiem. Naprawdę. Zakazuje jej odzywania się do siebie ( rozbawiło mnie to niesamowicie ), a teraz przyprowadził ją na strych i się całują. No co jest z nim nie tak? Na pewno jest coś z nim nie tak, zwłaszcza, że musi coś ukrywać, skoro wciąż powtarza, że nie powinna się z nim zadawać. Na miejscu Maddie walnęłabym go w czachę i poszła sobie.
Tak, już nadrobiłam wszystko i zrobiłam to z czystą przyjemnością! <3
Pozdrawiam<3
Pewnie tak, w końcu co mu to była za różnica? Nie rozumiem jednak, czemu tak wszystkie twardo zakładacie, że Lucas nie może czuć wyrzutów sumienia, on nie jest aż taki zły ;> tylko trochę nie umie przyjąć odmowy xd
UsuńSzlaban będzie, spokojnie. Tata dalej nie do końca jej wierzy, a nawet gdyby zastanawiał się nad zmianą wyroku, Maddie szybko go przekona, żeby tego nie robił xd haha, a wiesz, że ja też? Za nudne byłyśmy jako nastolatki widocznie xd
Ona tak zrobiła, no, może bez tego walnięcia^^ Aiden po prostu, jak to już napisałam wyżej, chciałby,, ale uważa, że nie powinien xd
Bardzo mi miło w takim razie;)
Całuję! <3
Bo pewnie na takiego wygląda i jakoś ciężko jest nam zaufać mu, skoro tak ciągle nachodzi Maddison. Nie jest, na pewnie nie, ale póki co nie pokazał się z tej dobrej strony, choć fakt, że wziął na siebie winę w całej sprawie mógłby jednak poświadczyć o tym, że jednak nie jest z nim aż tak źle. Ale jednak... Ciężko jest stwierdzić, czy zrobił to tylko i wyłącznie bezcelowo xD Widzę, hahaha, i zastanawia mnie to, czy w końcu sobie odpuści:)
UsuńNaprawdę? Maddie najwidoczniej nie może opędzić się od kłopotów, skoro dostaje szlaban za szlabanem. Ale hormony szaleją, więc wcale się nie dziwię. Chyba nawet kiedyś o tym pisałyśmy. Tak, zdecydowanie okropne z nas nudziary był xD
Tak, tak, właśnie o to walnięcie mi chodziło, choć podejrzewam, że to i tak by nic nie dało. Aiden choć słodki, to jednak jest nieco uparty, przynajmniej tak mi się wydaję. Żeby potem tego nie żałował! :)
Może i nie jest, ale dla niego to było nic, bo w końcu nie został nawet porządnie ukarany. A czy bezcelowo, to nie wiem, ale na pewno coś na tym zyskał xd ja tam zresztą nie wiem, czy Mads w ogóle mu jeszcze zaufa.
UsuńChyba tak, chociaż następny będzie już typowo z jej winy xd jakoś za tymi szlabanami nie tęsknię, ale faktycznie;)
Żałować może i nie będzie, spokojnie, Mads jest stała w uczuciach;) ale rzeczywiście jest uparty, bo CS w przeciwieństwie do moich innych tekstów będzie się raczej opierało na tym, że to ona będzie namawiać jego, a nie on ją xd
Trudno powiedzieć, żeby przyznanie się do winy było jakimś plusem dla Lucasa. Jak dla mnie jedynie nieco się zrehabilitował, bo zrozumiał swój błąd, ale myślę, że nie tak bardzo, aby nagle zapomnieć, że przez większość czasu jest jednak wkurzającym pozerem, któremu trudno zaufać. Wydaje mi się, że to taki typ człowieka, który najpierw coś zrobi, a później słodko przeprasza, ale następnym razem nie wpadnie na pomysł, żeby powstrzymać się przed robieniem głupich rzeczy. Nie lubię go :P Musiałby naprawdę się postarać, żebym się do niego przekonała. Mam nadzieję, że Maddy będzie trzymała go na dystans ;>
OdpowiedzUsuńAwwww, a teraz zacznę rzygać tęczą! XD Aiden jest za to słodki. Ten sposób, w jaki próbuje ukryć swój brak pewności siebie, po prostu mnie rozczula. Niby taki buntownik, ale miękki w środku, trochę zagubiony,szczególnie przy dziewczynie ;> To, co powiedział Maddy na końcu rozdziału moim zdaniem jedynie dodało mu uroku. Sama miałabym ochotę go przytulić, ale widzę, że tutaj Maddy ostro wkracza do akcji :P No proszę, tego się nie spodziewałam. Ale z drugiej strony, który facet zaprowadza nowo poznaną dziewczynę do swojej "kryjówki"? Hej, przecież to widać od razu, że Aiden czuje miętę przez rumianek do Maddy! :)
Widziałam zapowiedź, więc tym bardziej jestem ciekawa następnego rozdziału ;)
Pozdrawiam! :*
Haha, coś w tym na pewno jest, że Lucas najpierw robi źle, a później się kaja, zakładając, że ma tyle uroku, że każda i tak mu przebaczy. Pewnie tak samo jest z Maddie xd spokojnie, będzie, ale przynajmniej jeszcze przez jakiś czas Lucas zrobi wiele, żeby to zmienić, a będzie pomysłowy ;>
UsuńNo tak, nie chciałam, żeby Aiden był taki całkiem stereotypowy i mam nadzieję, że przynajmniej momentami mi się to udało. Bo on rzeczywiście wcale nie jest ani taki pewny siebie, ani buntowniczy, jakim się jawi Maddie;) i cieszę się, że tak to odebrałaś. Bo to przecież jasne z tym rumiankiem, a równocześnie z jakiegoś powodu jednak próbuje ją trzymać na dystans.
Mam nadzieję, że się nie rozczarujesz;)
Całuję! ;*
Cześć<3
OdpowiedzUsuńOh, jaki kochany rozdział. Cieszę się ze Lucas wziął całą winę na siebie, chociaż Maddie też aniołkiem nie jest. Jestem ciekawa czy zrobił to z dobrego serca, czy dlatego żeby jeszcze bardziej przypodobać się Mads. Obstawiam raczej to drugie, ale cóż...wyjątki się zdarzają. Dobrze że nie dostali jakiejs poważnej kary, tylko zostanie po lekcjach, bo wtedy tata Maddie nie był by już taki mily. Mama Lucasa chyba faktycznie nie ma pojęcia co robi jej syn. Współczuje mu teraz ze bedzie jej sie musial tlumaczyc, ale jest winny wiec jednak nie:D
Aiden? Jejku, w ogóle go nie rozumiem. Najpierw ja tam zabiera, nie pozwala odejsc, pozniej oddaje jej pocalunek, a na koniec zakazuje jej ze soba rozmawiac. Boże Aiden ogarnij sie. Współczuje Maddie, ktora została okropnie przez niego potraktowana. To sie musi jak najszybciej wyjasnic, bo ciekawi mnie dlaczego on sie tak zachowuje.
Czekam także na wyjasnienie histori mamy Mddie, bo coraz czesciej przewija się w rozdziałach<3
Całuje i pozdrawiam:))
Ha, tego to ja nie wiem, to wie tylko Lucas xd Tata Maddie i tak zawsze znajdzie powód, żeby się na nią wściekać, jeśli będzie chciał, wkrótce będzie ich nawet więcej, natomiast co do mamy Lucasa... Ona jest po prostu ślepa, jeśli o niego chodzi. Także tłumaczenie się pewnie też nie będzie takie złe, Lucas jest z rodzaju tych, co to zawsze lądują na cztery łapy;)
UsuńWyjaśni się, teraz to już niedługo. A Aiden jeszcze szybciej przeprosi;)
Na to z kolei trzeba jeszcze trochę poczekać, ale postaram się wkrótce trochę tę historię przybliżyć. Chociaż nie spodziewaj się niczego odkrywczego ;>
Całuję!
O matko, jak ja nienawidzę takich rodziców! Matka Lucasa jest zawsze pewna jego niewinności i w ogóle wszystko by dla niego zrobiła...
OdpowiedzUsuńSpodobało mi się zachowanie taty Maddie, a dokładnie to, że jej bronił, nawet jeśli może nie do końca był przekonany co do całkowitej niewinności.
Lucas się ładnie zachował, nie powiem. Stoi za tym chyba coś więcej, ale może jednak...
Lubię pannę Clayton. Niby nie było jej dużo, ale widać że troszczy się o uczniów i nie jest wcale taka mało bystra :)
No i oczywiście Aiden! Jestem coraz bardziej ciekawa, co mu się w życiu przytrafiło. Po tym, że powiedział, że śmierć rodziców wcale nie musiała być traumatyczna, mam pewne teorie, ale są to bardzo liczne teorie :)
I pocałunek! ?Jak dla mnie było genialnie, wliczając w to jego przerwanie. Pokomplikuje się im życie, ale to lepiej.
Jestem coraz bardziej ciekawa matki Maddie.
Przez zapowiedź (no i ten rozdział) nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału :)
Pozdrawiam gorąco!
Tak, dokładnie, właśnie taka jest. Cóż, też nie lubię takich ludzi;)
UsuńTak jak stwierdziła Maddie, uznał, że na zewnątrz trzeba tworzyć jednolity front. Co będzie w domu, to już inna sprawa.
Ja tam nic nie wiem;)
To, że tak powiedział, wcale nie znaczyło, że nie była. Nie podobało mu się po prostu, że Maddie zaczęła ten temat, w dodatku w tak beztroski sposób, odnosząc się do podrywania na to dziewczyn. Po prostu to temat, na który Aiden nie lubi rozmawiać jeszcze bardziej niż Mads na temat swojej mamy.
Cieszę się w takim razie:) całuję!
Co za koniec rozdziału! Nie spodziewałam się tego, a przynajmniej nie teraz, a tu proszę, Maddie naprawdę bardzo mnie zaskoczyła i reakcja Aidena też. Spodziewałam się tego, że ją odepchnie i wybiegnie stamtąd jak poparzony, a on też poddał się chwili. Oni są po prostu dla siebie stworzeni! :D Przeraża mnie tylko ta tajemnica, którą musi nosić A. Obawiam się, że to naprawdę może być coś paskudnego, skoro odcina się od społeczności i jak to napisałaś w informacji, znajomość Mads z nim wyda ją na publiczny ostracyzm. Jak długo masz zamiar trzymać mnie w tej niepewności, hę? ;)
OdpowiedzUsuńCo do zajścia w gabinece to wcale Lucas swoim bohaterskim zachowaniem nie sprawił, że nagle go polubiłam. To było dobre zagranie, wiedział pewnie, że to nieco zmiękczy Mads i być może nawet chwyci za serce. I tak jego pożal się boże matka, już wiemy po kim odziedzyczył te paskudne cechy. Szkoda, że Maddie nie powiedziała prawdy o tamtym wieczorze, chciałabym zobaczyć, jak zachowałby się wtedy. I zachowanie dyrektora też mnie zdenerwowało, po pierwsze jaki wpis do akt? serio? Czy on naprawdę nie widział i nie wie jaki jest Lucas? Moim zdaniem ten powinien dostac naganę. ech, niesprawiedliwość ;/
Czekam na kolejny! Pozdrawiam :)
Haha, ale mam nadzieję, że to chociaż pozytywne zaskoczenie;) masz rację, są xd tylko Aiden niechętnie to przyznaje, właśnie dlatego ostatecznie się powstrzymał. Może nie jest to nic aż tak strasznego, ale czasami niewiele trzeba, żeby społeczność kogoś odcięła... Nawet jeśli to nie bezpośrednio jego wina. A w sumie niedługo się to już wyjaśni, bo koło jedenastki;)
UsuńNo pewnie, Lucas wie, co działa na dziewczyny! E, on tam ma równie dużo, jeśli nie nawet więcej, ze swojego ojca co z matki, a już na pewno jest od niej inteligentniejszy;) Maddie nie chciała mówić prawdy, w sumie głównie ze względu na siebie, nie na Lucasa, co do dyrektora natomiast - no w gruncie rzeczy to ona zaczęła xd Lucas przemocy fizycznej nie użył xd I może i powinien, ale nie byłoby to sprawiedliwe, gdyby on dostał, a Mads nie;)
Całuję!
Przeczytałam całość. Podoba mi sie Twoj styl. Dobre piszesz w pierwszosobowej narracji.w. Pierwszym poście podobały mi sie komentarze Mads,jesli chodzi o ojca i podróż i pewnie dlatego zostałam. Bo mam ogólnie dosyc opowieści o nastolatkach, ktore przez swoja głupotę pakują sie w związki z wampirami czy cos xD nie wiem, km bedzie aiden, ale wolałabym zeby byl po prostu człowiekiem. Choc na tym etapie zbyt mi sie podoba, wiec nawet jesli zrobisz z tego fantastykę i dobrzw to opiszesz, zostanę. Twoja opowieść jest bowiem wielowymiarowy; zwracasz uwagę na opisy,a tajemnice odkrywasz powoli,co bardzo mi sie podoba. Mads zachowuje sie jak nastolatka, lecz ma swój rozum i pewne tajemnice czy leki,co sprawia,ze jest bardzo ludzka..lubie opisy jej uczuć. Ciekawi mnie coraz bardziej historia jej rodziny... Chciałabym wiedziec, czemu ojciec Mads uważa jej matkę za osobę nieodpowiedzialną... Moze prowadziła ten samochód po pijaku? Mi o wszystko,to wielka tragedia, i wydaje mi sie, ze i Mads, i jej tata pownni wziac na wstrzymanie troche. Mysle,ze mieliby szanse sie dogadać. Moze pozwoliłby jej na trztmanie jakichś zwierząt? Byłoby mil xD lucas od początek mi sie nie podobał,aczkolwiek rozumiem dlacżego dziewczynom wbrew woli w jakis sposob, do pewnego momentu, moze sie podobać. Jest pewność siebie i słownictwo... Nic go nie zaskoczy. Lalę w sobote przesadził. Podobnie jak i na lekcji i ja bym na miejscu Mads juz sie z ni, nie zadawala. Chpc moze byc to nieco skomplikwoanie. Uważam tez, ze brenda byłaby lepsza koleżanka nic carrie... Nie jest ona t szczera osoba... Ni i jeszcze harriet, szkoda slow. Oczywiscie, najwie je chciałabym sie dowiedziec o aidenie. Uwielbiam go pdoczetku. Kedy napisalas,ze wyglada jak młody Johnyy Depp. Juz wtedy wiedziałam, ze go uwielbiam. Czyżby to on mieszkał w domu w którym osiem lat temu wydarzyła sie tragedia? Czy ta ciotka w ogole istnieje? O co chodzi? Szybko sie pocałowali,ale to dobrz,e po co owijać w bawełnę. Niezadawanie sie i tak nie bedzie kmozliwe, na szczescie. Byc moze jz nie z samej potrzeby artowania Mads skory, ale i z chemii,ktora jest miedzy Nimi...ponadto moze Aiden by dał dziewczynie jakies jazdy próbne? XD liczę na to. Z niecierpliwoscia czekam na ciąg dalszy. Zaparszam do mnie na zapiski-condawiramurs oraz niedoceniony.blogspot.co,m
OdpowiedzUsuńDziękuję;) na samy początku mogę zapewnić o jednym - żadnych wampirów tutaj nie będzie xd jak również innych nadprzyrodzonych stworzeń, ten tekst jest zwykłą obyczajówką z wątkiem romansowym i może gdzieś tam, daleko w tle, także kryminalnym. Także fantastyki nie będzie;) narracja pierwszoosobowa to moja ulubiona i zdecydowanie najlepiej się w niej czuję, co widać. Lubię też wyjaśniać tajemnice po trochu, nie wszystko na raz, dlatego wkrótce na pewno sporo się wyjaśni - zwłaszcza ta część dotycząca Aidena - natomiast na tajemnice mamy Mads trzeba będzie trochę zaczekać. Masz jednak dobre skojarzenia;) pewnie w końcu się z ojcem dogada, oboje potrzebują jednak czasu. Lucas nie jest może zły, tylko rzeczywiście zbyt pewny siebie, tak był wychowany. Rzeczywiście to może być skomplikowane, zwłaszcza że Mads tak do końca sama nie wie, co z tym robić. Co do Aidena, to wyjaśnienia go dotyczące już niedługo, za jakieś dwa rozdziały;) ciotka istnieje, tylko są z nią inne problemy, ale o tym również później. Ale znowu jesteś na dobrym tropie xd pierwszy pocałunek może i był szybko, ale na następny trzeba będzie trochę poczekać. A jazdy próbne będą xd
UsuńCałuję!
Ojej, ojej, ojej! *.* Tego nie da się inaczej skomentować, po prostu tyle "ojej", a jednocześnie tak trochę za mało.
OdpowiedzUsuńI oby Lucas się teraz chociaż trochę uspokoił, bo jak nie, to straci i tę drugą maleńką szansę, którą nawet jeszcze nie wie, że od Maddie dostał. ;)
Pozdrawiam cieplutko i czekam na ciąg dalszy! <3
Haha, wiem, ale spokojnie, na więcej jeszcze przyjdzie czas;)
UsuńLucas z tymi szansami to zbyt łatwo mieć nie będzie xd ale będzie próbował, to mogę zapewnić.
Całuję! ;*
O rany, jaka matka Lucasa jest denerwująca! Taka typowa mamuśka, która uważa, że jest krystalicznie doskonały synuś nie zabiłby nawet muchy, a co dopiero sprowokował dziewczynę do gniewu. Miałam ochotę popukać ją w czoło, gdy nawet nie chciała słuchać własnego syna w tej sprawie. Ale Lucas się zreflektował, zyskałam wobec niego szacunek i uznanie, gdy wziął winę na siebie. Cieszę się, że Maddie też się kruszy i już nie jest taka wściekła. Aiden coraz śmielej zaznajamia się z bohaterką. Na początku był taki zacięty w tym, żeby się nie widywali, a teraz sam szuka okazji, by ją zaczepić, chociaż potem i tak jedzie swoją gadką-szmatką, że nie wolno im na żadne kontakty. Miesza biednej dziewczynie w głowie. Pocałunek... O MATKO! Boski! I to ona zrobiła pierwszy krok, odważna dziewczyna, brawo! Tylko mam wrażenie, że Aiden tak szybko nie zgodzi się na uczucie, inaczej nie byłby sobą. A może się mylę? Kto wie...
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział! <3 Pozdrawiam!
Haha, nie, bynajmniej się nie mylisz co do Aidena Xd w przeciwieństwie do moich innych tekstów (Negatywu szczęścia choćby) tutaj to Mads bardziej będzie zabiegać o Aidena niż Aiden o nią ;> ale fakt, że on od czasu do czasu też sobie na takie akcje pozwoli, po prostu dlatego, że go do niej ciągnie. Co do Lucasa natomiast, na szczęście jest mądrzejszy od własnej matki xd bo jeśli o nią chodzi, to rzeczywiście jest ślepa i głucha, jeśli chodzi o jej syna. Natomiast Lucas, co już tutaj padło wcześniej w komentarzach, chciał też zaimponować Maddie;)
UsuńCieszę się, że rozdział się podobał;) całuję!
kocham <3
OdpowiedzUsuń