– Tato… Chciałabym, żebyś wiedział jedno –
powiedziałam pospiesznie, odwracając się od okna, z kuchni wychodzącego prosto
na nasz podjazd. Tata podniósł na mnie wzrok znad starej gazety, którą właśnie
kończył przeglądać przy stoliku do kawy.
– Tak?
– Nie zrobiłam nic złego – dokończyłam z
przekonaniem, po czym zweryfikowałam swoje słowa. – To znaczy, nic złego w
sensie prawa karnego. Nie musisz się tym przejmować.
– A dlaczego miałbym się przejmować? –
Zmarszczył brwi i odłożył gazetę, jednak zanim zdążył wstać, w domu rozbrzmiał
dzwonek do drzwi.
Z trudem przełknęłam ślinę. Tak właśnie kończyły
się moje marzenia o wolności.
Pobiegłam otworzyć, zanim ojciec zdążył to
zrobić. Na progu ujrzałam dwóch umundurowanych stróżów prawa, przy czym o ile
jeden z nich jeszcze zachowywał resztki profesjonalizmu, o tyle na obliczu
drugiego malowało się w żaden sposób nieukrywane znudzenie. W sumie nawet mu
się nie dziwiłam, ostatecznie też miałabym dość w niedzielę o dziesiątej rano.
– Maddison Monroe? – zapytał ten wyższy, z
odrobiną inteligencji wypisaną na twarzy. Kiwnęłam głową. – Mamy parę pytań w
sprawie wczorajszego wypadku Lucasa Thorne’a. Moglibyśmy wejść?
No świetnie, po prostu cudownie. Byłam
ugotowana. Jakby tego było mało, policjant miał dość donośny głos, więc
oczywiście tata natychmiast go usłyszał i podszedł, zanim zdążyłam wpuścić
naszych kochanych stróżów prawa do środka. Przyjrzał się im ze zdziwieniem, a
potem przeniósł wzrok na mnie i zapytał:
– Mads, co to ma znaczyć? – Kiedy otworzyłam
usta, nie bardzo jednak wiedząc, co właściwie miałabym odpowiedzieć, tata
zwrócił się z kolei do policjantów: – Witam, nazywam się Nicholas Monroe,
jestem ojcem Maddie. Chciałbym wiedzieć, o co tutaj chodzi.
Kiedy tata używał takiego tonu głosu,
stanowczego i niecierpiącego sprzeciwu, podporządkowywali mu się nawet stróże
prawa. Policjanci nie należeli do wyjątków.
– Pańska córka uczestniczyła wczoraj wieczorem w
incydencie nieopodal Lewis Lake – wyjaśnił ten wyższy, zaglądając do swojego
notatnika. – W wyniku tego incydentu ranny został Lucas Thorne.
– To był wypadek – zaprotestowałam, nie bardzo
wiedząc, o co właściwie mogło chodzić. – Nie rozumiem, po co miesza się w to
policja.
– Musimy sprawdzić wszystkie możliwe tropy, tym
bardziej, że na policję wpłynęło zawiadomienie z prośbą o skontrolowanie całej
sprawy. – Świetnie, najwyraźniej policja w Elizabethtown niesamowicie się
nudziła i nie miała nic innego do roboty, jak tylko sprawdzać, czy w wypadku
nastolatka na jakiejś imprezie w plenerze przypadkiem ktoś nie maczał palców.
Przecież to się kupy nie trzymało! – Państwo Thorne byli bardzo zaniepokojeni
wypadkami ostatniej nocy.
Jeżeli stała za tym wszystkim matka Lucasa, to
powoli przestawało mnie to dziwić. W końcu tę kobietę już podczas naszego
pierwszego spotkania uznałam za niestabilną psychicznie i taki wyskok z jej
strony bardzo by do niej pasował.
– Zaraz, chwileczkę. – Tata też był niewychowany
jak ja, bo również nie chciał wpuścić panów policjantów do środka. – Maddie nie
mogła mieć z tym nic wspólnego, cokolwiek się tam stało. Cały poprzedni dzień
spędziła w domu.
Po tych słowach taty zapadła taka niezręczna
cisza. Policjanci milczeli, wpatrując się we mnie, bo najwyraźniej wiedzieli
już lepiej, a ja milczałam, bo nie bardzo wiedziałam, jak powiedzieć ojcu, że
znowu go okłamałam. Tata z kolei milczał, bo najpierw miał jeszcze nadzieję, że
ktoś go poprze, a potem nie mógł uwierzyć, że znowu dał się nabić w butelkę.
– Proszę wejść – dodał w końcu, odsuwając mnie z
przejścia niczym szmacianą lalkę. – Chyba zapowiada się na dłuższą rozmowę.
Może kawy, herbaty?
Dziwiło mnie, jak w tej sytuacji potrafił
zachować spokój i zimną krew i jeszcze na mnie nie wrzeszczeć, pomimo jednak
pewnego niepokoju, podziwiałam go za to. Gdy panowie policjanci wreszcie się
przedstawili, podziękowali za napoje i zajęli miejsce na kanapie w salonie,
czułam się tak, jakbym szła na ścięcie. Proszę bardzo, oto wreszcie moje
kłamstwa mnie dogoniły. Byłam naiwna, myśląc, że to w ogóle mogło nie wyjść na
jaw…
Z drugiej strony, gdyby nie paranoja rodziców
Lucasa, może sprawą nie zainteresowałaby się policja i tajemnicę udałoby się
zachować…
Gdy usiadłam w fotelu naprzeciwko sofy,
oddzielona od policji jedynie stolikiem do kawy, pod ostrzałem ich spojrzeń
poczułam się tak, jakbym była o coś oskarżona. Niby to nie była moja pierwsza
rozmowa z policją, ale po raz pierwszy nie byłam podczas tej rozmowy stroną
poszkodowaną. To na pewno robiło różnicę.
– Opowiedz nam, jak właściwie doszło do tego wypadku
– poprosił ten wyższy, wyciągając notatnik. Mimowolnie zrobiło mi się
niedobrze. – Od samego początku, odkąd tam przyjechaliście.
– Bawiliśmy się trochę, a potem postanowiliśmy
się przejść nad jezioro – wyjąkałam z siebie, kompletnie zdeprymowana tą rozmową.
– We czwórkę. Ja, Lucas, a poza tym Carrie Sutton i Wyatt Smith. Musieliśmy
przejść przez las. Po drodze Carrie z Wyattem poszli przodem…
– Dużo wypiliście? – wtrącił ten niższy
policjant, który nadal wyglądał na znudzonego. Wzruszyłam ramionami.
– Nie wiem, ile oni, ja byłam trzeźwa. – No
dobrze, prawie, ale tego nie mogli już mi udowodnić, a dla ojca wyglądało
jednak ciut lepiej. – Wypiłam jeden kieliszek na wejściu, dużo wcześniej. Lucas
na pewno wypił więcej, ale nie sądziłam, że aż tyle, żeby poślizgnąć się i
upaść do wody.
– Po kolei, nie wyciągajmy pochopnych wniosków –
odparł policjant spokojnie. – Jak to się stało, że się rozdzieliliście?
– To była głupia zabawa, kazałam mu się gonić –
wyjaśniłam z pewnym niepokojem, bo wcale nie chciałam tłumaczyć ani dlaczego to
robiłam, ani kogo potem spotkałam. W zasadzie to zamierzałam nie ujawniać
udziału Aidena w całej tej sprawie, gdyby nie było to absolutnie konieczne. –
Lucas gdzieś mi się zgubił i zostałam sama. Potem trafiłam nad jezioro. Chwilę tam
spacerowałam…
– Jak to spacerowałaś? – przerwał mi znowu.
Popatrzyłam na niego jak na idiotę.
– Nie wie pan, co to znaczy spacerować? Widok
był ładny, nigdy wcześniej tam nie byłam. Chciałam się rozejrzeć. Sama.
To na koniec dodałam dość niepewnie. Przecież
wystarczyłoby, żeby się tam przejechali i pochodzili dookoła, natychmiast by
stwierdzili, że wcale nie byłam sama. Ślady w piasku bliżej jeziora mogła zmyć
woda, ale przecież całkiem spory kawałek szliśmy z Aidenem do pomostu, wcale
nie brodząc w wodzie. Na pewno zauważyliby, że były tam dwie osoby.
Żaden z policjantów jednak mnie nie poprawił, co
oznaczało, że wcale tam nie byli.
– I co było dalej? – zapytał zamiast tego ten
niższy, o chudej twarzy i nieco wyłupiastych oczach. Wzruszyłam ramionami.
– W pewnej chwili zobaczyłam kogoś w wodzie.
Pobiegłam tam i stwierdziłam, że to Lucas, więc odwróciłam go na plecy, bo
leżał na brzuchu, żeby się nie utopił, i wyciągnęłam go z wody, a potem
zawołałam Carrie i Wyatta.
– Akurat byli w pobliżu – dopowiedział uprzejmie
policjant z notatnikiem. Rzuciłam mu podirytowane spojrzenie.
– Nie, akurat mieli komórki przy sobie.
– I tak sama wyciągnęłaś go z wody? – drążyli. –
Takiego sporego chłopaka? Musiał sporo ważyć.
– Pod wpływem adrenaliny ludzie robili już gorsze
rzeczy – odpowiedziałam gładko. – Wtedy nawet tego nie czułam. Dopiero dzisiaj
mam zakwasy.
– Nie widziałaś tam w pobliżu nikogo? Zanim
znalazłaś Lucasa? – Padło kolejne pytanie. Wytrzymałam ich spojrzenie, po czym
skłamałam gładko:
– Nie, tylko Wyatta i Carrie. Nie rozumiem, o co
w tym wszystkim chodzi. Przecież to był wypadek.
– Sama powiedziałaś, że Lucas nie wypił
wystarczająco, by samemu wpaść do wody. – No proszę, jeden z policjantów
natychmiast wypomniał mi moje słowa. – Nie uważasz, że to dziwne? Chłopak
trafia nad jezioro, sam wchodzi do wody, a następnie traci równowagę, uderza
głową akurat w kamień i pada do wody akurat twarzą. Jak dla mnie to brzmi tak,
jakby miał sporego pecha.
– Nieszczęścia chodzą po ludziach – mruknęłam.
Zanim którykolwiek z nich zdążył coś odpowiedzieć, do rozmowy wreszcie włączył
się milczący dotąd tata.
– Panowie, wyjaśnijmy sobie jedno. Czy moja
córka jest o coś oskarżona? Uważacie, że ona mogła to zrobić?!
– Tato! – Dopiero te słowa wyprowadziły mnie z
równowagi. Tata rzucił mi twarde spojrzenie.
– Spokojnie, panie Monroe, nikt tu nikogo o nic
nie oskarża – zapewnił policjant uspokajająco. – Sprawdzamy tylko wszystkie
tropy, tak jak już mówiliśmy. Od rodziców Lucasa wiemy też, że niedawno miałaś
z nim małe starcie w szkole, Maddison.
Zacisnęłam mocno szczęki. Super, jeszcze chwila
i faktycznie powiedzą, że to ja specjalnie wrzuciłam go do tej wody. A wszystko
to przez głupią matkę Lucasa!
– To nie ma nic do rzeczy – mruknęłam. – Byłam
wtedy zła na Lucasa, że na imprezie podał mi wódkę, chociaż nie chciałam, to
wszystko. Trochę mnie zirytował, więc się uniosłam, ale nigdy nie zamierzałam
zrobić mu krzywdy.
– Jakoś tak samo wyszło, co? – podpowiedział ten
chudy, z wyłupiastymi oczami.
– Panowie! – Tym razem to tata stracił nad sobą
panowanie. – Jeżeli zamierzacie insynuować, że moja córka zrobiła coś temu
młodemu człowiekowi, to muszę prosić, żebyście natychmiast opuścili mój dom. A
następną rozmowę odbędziemy w towarzystwie adwokata i tylko w przypadku, gdy
zostaniemy oficjalnie do was wezwani.
– Dobrze, spokojnie, proszę się nie unosić –
mruknął ten wyższy, chowając notatnik. – Pana córka nie jest o nic oskarżona.
Chcielibyśmy tylko dojść do tego, co rzeczywiście stało się ostatniej nocy nad
jeziorem.
– Podobno Lucas czuje się dobrze – wtrąciłam,
widząc, że tata nie zamierzał znowu im czymś grozić. – Nie może wam tego
powiedzieć? Przecież musi pamiętać, co się stało, aż tak pijany na pewno nie
był.
Panowie wymienili spojrzenia, aż w końcu ten
wyższy kiwnął głową. W rezultacie ten z wyłupiastymi oczami wyjaśnił:
– To w zasadzie żadna tajemnica, że Lucas Thorne
najprawdopodobniej cierpi na przejściową amnezję wsteczną. Póki co nie pamięta,
co działo się w decydującym momencie ostatniej nocy. Właśnie dlatego prosimy o
pomoc jego znajomych i chyba nic w tym dziwnego, że zaczęliśmy od osoby, która
widziała go jako ostatnia przed wypadkiem i pierwsza po nim.
Uznałabym, że brzmiało to nieco złowieszczo,
gdyby nie fakt, że nadal uważałam to wszystko za kompletną bzdurę. Lucas po
prostu miał idiotyczny wypadek, to wszystko. Nie wierzyłam, żeby miało za tym
stać coś więcej, bo niby i co? Harper chciała go zacałować na śmierć, aż
przypadkiem go przewróciła? Przecież to się nie trzymało kupy!
Z drugiej strony, gdybym miała pewność, że to nie
był wypadek, sama bym siebie podejrzewała. Faktycznie, ostatnia widziałam go
przed wypadkiem i pierwsza po, jak nic musiałam w tym maczać palce! Tylko że
nie.
– Powiedziałam już wszystko, co wiedziałam. –
Rozłożyłam bezradnie ręce. – Nie widziałam nic, co sugerowałoby, że to nie był
wypadek.
– Więc ile mniej więcej czasu minęło, odkąd się
rozdzieliliście do momentu, kiedy go znalazłaś? – Padło kolejne pytanie.
Wzruszyłam ramionami.
– Nie mam pojęcia. Dwadzieścia minut? Najwyżej
pół godziny. Trudno powiedzieć, bo nie patrzyłam wtedy na zegarek. Oczywiście
sprawdzałabym to, gdybym wiedziała, że zainteresuje się tym policja.
Chociaż usilnie próbowałam, nie potrafiłam
powstrzymać się od tej niewielkiej zgryźliwości. Panowie policjanci tylko
wymienili kolejne spojrzenia, ignorując moją ostatnią uwagę. Za to tata mocniej
ścisnął dłonie w pięści, najwyraźniej z trudem nad sobą panując. Już się bałam,
co będzie, gdy policja wreszcie się wyniesie. Może jednak byłoby lepiej, gdyby
na wszelki wypadek wsadzili mnie na czterdzieści osiem?
Wtedy przynajmniej nie musiałabym sobie radzić z
tatą i skutkami mojego nieposłuszeństwa.
– A co zrobiłaś, kiedy już Lucas Thorne został
oddany pod opiekę sanitariuszy i odwieziony do szpitala? – zapytał za to ten z
notatnikiem.
– Pojechałam do domu – odpowiedziałam szczerze.
Zainteresował się tym wyraźnie.
– Tak? Z kim? Chyba nie byłaś tam własnym
samochodem, prawda?
Zmarszczyłam brwi. Czy oni naprawdę wiedzieli
więcej, niż chcieli powiedzieć, czy po prostu tak celnie strzelali? Jak dla
mnie to było aż za dużo szczęścia. Chociaż może kompensował się w ten sposób
ten pech Lucasa, ciężko powiedzieć.
– Nie pamiętam – wyjaśniłam w końcu. – Podwiózł
mnie któryś kolega Lucasa, ale chodzę do tej szkoły dwa tygodnie, nie znam
jeszcze wszystkich z imienia i nazwiska, przykro mi.
Moja wymówka wydała mi się nawet sensowna i
podobnie chyba pomyśleli policjanci, którzy po upewnieniu się po raz setny, że
na pewno nie widziałam nikogo nad ciałem Lucasa, gdy zauważyłam go w wodzie, i
że sama nie postanowiłam zrobić mu krzywdy, w końcu postanowili iść sobie w
cholerę.
Cała ta sprawa coraz mniej mi się podobała i
bardzo żałowałam, że pojechałam wtedy nad jezioro, zamiast odpowiedzieć na
sygnały świetlne wysyłane mi przez Aidena. Gdybym sobie darowała, nigdy nie
dałabym się wciągnąć w taką idiotyczną kabałę! Nie podpadłabym ojcu i nie
byłabym przesłuchiwana przez policję, która, byłam tego pewna, nadal nie
wykluczyła możliwości, że mogłam pomóc w tym wypadku Lucasa. Choć to było
całkiem niedorzeczne.
Na żal było już jednak za późno, musiałam wypić
piwo, którego naważyłam. A mleko się wylało i takie tam.
Kiedy tata zamykał za policjantami drzwi, miałam
już w głowie przygotowaną całą przemowę. Była wprawdzie dosyć chaotyczna,
całkowicie adekwatnie do ilości czasu, który poświęciłam na jej stworzenie,
miała jednak ręce i nogi. Szkoda, że tata nawet nie pozwolił mi się
wytłumaczyć.
Wolałabym już chyba, żeby zaczął krzyczeć. Żeby
miał pretensje, ale żeby przynajmniej mnie wysłuchał. Tata tymczasem zamknął
drzwi, odwrócił się i bez słowa poszedł na górę. Zostałam sama w salonie, nie
mogąc ruszyć się z miejsca, tak bardzo zaskoczona tym, jak się zachował, ale i
nieco zaniepokojona.
Bo jak miałam mu to wytłumaczyć, skoro nie dał
mi nawet szansy?
Poszłam za nim na górę, a z każdym stopniem
serce ciążyło mi coraz bardziej. Bo, tak naprawdę, czy tu w ogóle było co
tłumaczyć? Miałam się usprawiedliwiać? Wiedziałam doskonale, że złamałam zasady
i jeszcze okłamałam go w żywe oczy. Co mógł pomyśleć tata? I co mogłam
powiedzieć, żeby to naprawić lub choćby trochę złagodzić?
Zatrzymałam się pod zamkniętymi drzwiami jego
pokoju, słysząc dochodzący ze środka głos taty. Najwyraźniej rozmawiał z kimś
przez komórkę. Mimowolnie przyłożyłam ucho do drzwi, żeby usłyszeć:
– Przepraszam cię, musimy to przesunąć. Dzisiaj
nie dam rady, muszę się czymś zająć. Oczywiście, umówmy się najlepiej na któryś
wieczór w tygodniu…
Odskoczyłam od drzwi jak oparzona, po czym po
cichu zeszłam na dół, bo miałam wrażenie, że głos taty przybliżał się do drzwi.
Po chwili rzeczywiście się otworzyły, ale już wtedy tata skończył rozmawiać
przez komórkę, a ja zdążyłam uciec na parter. Jakby tego wszystkiego było mało,
najwyraźniej zepsułam ojcu plany na jakieś spotkanie, które niebezpiecznie
przypominało…
Randkę?
Nie wiedziałam oczywiście, czy to była randka.
Tak po prostu pomyślałam po tym, co usłyszałam. Mogłam to też źle
zinterpretować i szczerze, miałam nadzieję, że tak było. Bo tata umawiający się
na randki? W dwa tygodnie po przyjeździe do Elizabethtown?!
No dobrze, może nie byłam do końca racjonalna.
Ostatecznie sama zdążyłam przez ten czas całować się już z dwoma chłopakami.
– Gdzie idziesz? – zapytałam, gdy zszedł z
powrotem na dół, przebrany w świeże ubrania i z kurtką w ręce. Tata rzucił mi
miażdżące spojrzenie.
– Skoro nie potrafisz przestrzegać reguł, które
ustalam, będę zmuszony je na tobie egzekwować, Maddie – oświadczył, co
przywiodło mi na myśl mnie zakutą w jedną z tych obręczy, która piszczy po
oddaleniu się od domu. Jak się jednak wkrótce okazało, tata miał wobec mnie
dużo mniej ambitne plany. – Jadę do centrum handlowego, każę założyć nam
telefon stacjonarny. Będę na niego dzwonił, gdy pojadę do pracy, żeby się
upewnić, że jesteś w domu.
Uff. Odetchnęłam z ulgą. To chyba nie było takie
złe…
Zaraz. Miałam odbierać telefon w domu. Czyli co,
faktycznie miałam nigdzie nie wychodzić?!
– W tygodniu też? – podjęłam, a w moim głosie
musiał usłyszeć sporo niezadowolenia i krytycyzmu. – Kiedy będę spać w nocy,
żeby rano wstać do szkoły?
– Nie, oczywiście, że nie – zaprotestował
spokojnie, wkładając kurtkę. – Dasz mi swój plan zajęć i określisz, o której
codziennie wracasz do domu. Będę dzwonił po południu, żeby sprawdzić, czy
wróciłaś na czas, wieczorem, żeby upewnić się, że nigdzie nie wyszłaś, a w
weekendy także w nocy, choćbym miał cię obudzić. Przynajmniej dopóki nie
nauczysz się szczerości i przestrzegania moich zasad. Czy to jest jasne?
Jaśniejsze już być nie mogło. Kiwnęłam głową.
– Świetnie. Rozumiesz więc chyba, że masz nie
wychodzić z domu dopóki nie wrócę?
– Tato… – Czułam się z tym źle i nie chodziło
tylko o to, że tata przyłapał mnie na kłamstwie. No, może głównie, bo kolejny
raz go rozczarowałam, ale jednak nie tylko. – Ja naprawdę nic mu nie zrobiłam.
Lucasowi. Nie skrzywdziłam go w żaden sposób. Wierzysz mi, prawda?
Tata pokręcił głową i uśmiechnął się
pobłażliwie.
– Nie jestem idiotą, Mads – prychnął następnie.
– Wiem, że nigdy nie skrzywdziłabyś innego człowieka, nie fizycznie. Wpakowałaś
się w naprawdę głupią sytuację i może to będzie dla ciebie jakąś nauczką, ale
nie każę cię za to, co stało się Lucasowi. Każę cię za twoje własne
nieposłuszeństwo i kłamstwa. Mam nadzieję, że to rozumiesz.
Kiedy ponownie kiwnęłam głową, wyszedł z domu, a
po chwili usłyszałam dźwięk odpalanego silnika na podjeździe. Świetnie, po
prostu świetnie.
Czekam tylko, kiedy zabierze mi komórkę.
Myśl o komórce natychmiast zdopingowała mnie do
działania. Pobiegłam na górę, wzięłam swój telefon i wybrałam numer Carrie.
Odebrała po kilku sygnałach, wyraźnie zaspana. Najwyraźniej ją obudziłam.
– Nie uwierzysz, co się stało – prychnęłam,
zupełnie nie przejmując się faktem, że wyrwałam ją ze snu. Ostatecznie zbliżało
się południe! – Przed chwilą była u mnie policja.
– Co takiego?!
Kiedy już udało mi się ją obudzić i
opowiedziałam jej cały przebieg tej rozmowy, Carrie zebrała w sobie wszystkie
siły umysłowe, by odpowiedzieć:
– Wiesz… W zasadzie mnie to nie dziwi.
– Co? Że policja o dziesiątej rano w niedzielę
zajmuje się jakimś idiotycznym wypadkiem po pijaku? – doprecyzowałam. – Przecież
to całkiem bez sensu.
– Nie, nie o to mi chodziło. Nie dziwi mnie, że
policja natychmiast zajęła się synem jednych z najbogatszych i najbardziej
wpływowych rodzin w Elizabethtown. Widziałaś przecież dom Lucasa. Jego rodzice
zrobią dla swojego jedynaka wszystko, mają fioła na jego punkcie, pewnie stąd to
podejrzenie o jakąś napaść.
– I stąd, że jego matka za mną nie przepada –
dokończyłam. Carrie westchnęła.
– No widzisz, i masz swoją odpowiedź. Jak Sarah
Thorne się na coś uprze, to to dostaje, nieważne, o co miałoby chodzić.
Dochodzenie w sprawie wypadku syna to naprawdę nic takiego.
Dobrze, więc wreszcie coś zaczynało się układać.
Z westchnieniem usiadłam na łóżku, próbując to sobie jakoś poukładać.
– Ale nie widzieliście tam nikogo innego, tak? –
zapytałam na wszelki wypadek, chociaż sama w to nie wierzyłam. – Ty albo Wyatt?
Gdy byliście w lesie?
– No coś ty – Carrie prychnęła lekceważąco. –
Oczywiście, że nikogo nie widziałam. Wyatt pewnie też. Mówię ci, nie przejmuj
się tym. Matka Lucasa po prostu nie może uwierzyć w to, że jej idealny synuś
miałby się upić na tyle, by niemalże się utopić w płytkiej wodzie. Woli szukać
winnych wśród jego znajomych, co z tego, że ich nie znajdzie? Myśli, że może
dzięki temu nikt nie będzie o nim źle myślał. Nie wspominając już o tym, że
jestem prawie przekonana, że ona święcie wierzy w to, że ktoś mu w tym wypadku
pomógł. Sarah Thorne jest ślepa i głucha, jeśli chodzi o Lucasa.
– A jego ojciec? – zapytałam, szczerze
zainteresowana. Odpowiedziało mi kolejne prychnięcie Carrie w słuchawkę.
– To bardzo zapracowany biznesman, rzadko w
ogóle bywa w domu, nie mówiąc już o interesowaniu się własnym synem. Pewnie też
myśli, że Lucas jest idealny, bo to mu przekazuje jego żona i tyle widzi
podczas tych krótkich wizyt w domu.
Mimo woli zrobiło mi się przykro i żal Lucasa,
który najwyraźniej wcale nie miał takiego kolorowego życia, jak by to mogło na
pierwszy rzut oka wyglądać. Nie ma to jak nadopiekuńcza matka i ojciec, który
ma na względzie wyłącznie swoje interesy. Naprawdę go żałowałam, co było
nienormalne, wziąwszy pod uwagę, kim Lucas był i jak zachowywał się na co
dzień.
– Słuchaj, a może zobaczymy się i to spokojnie
obgadamy? – Carrie ożywiła się nagle. – W centrum handlowym?
– Nie mogę – jęknęłam, krzywiąc się brzydko. –
Jak przyszła policja, mój ojciec siłą rzeczy o wszystkim się dowiedział. No
wiesz, że poszłam na imprezę mimo szlabanu. Będę uziemiona w domu chyba do dnia
Sądu Ostatecznego.
Carrie westchnęła z żalem w słuchawkę, a ja,
prawdę mówiąc, podzielałam jej zdanie. Sama chętnie wyrwałabym się z domu i
gdzieś wyszła, w jakieś normalne, słoneczne miejsce, gdzie zazwyczaj nastolatki
bywały w weekendy. Gdziekolwiek, gdzie nie byłoby topielców, których musiałabym
wyciągać z wody i tajemniczych wypadków.
– Szkoda – odparła z niezadowoleniem. – Harper
mnie ostatnio olewa. Trudno, zadzwonię do Lucy.
To by było na tyle, jeśli chodzi o plakietkę BFF
Carrie.
Kiedy wreszcie skończyłam z nią rozmawiać,
psychicznie może nie czułam się dużo lepiej, za to nieco więcej rozumiałam z tego,
co działo się wokół mnie. Więc to dlatego policja zareagowała tak szybko i tak
chętnie sprawdzała coś, co już na pierwszy rzut oka wyraźnie sugerowało
wypadek. Najwyraźniej bogaci rodzice Lucasa mieli długie ręce.
Trochę mnie to uspokoiło, musiałam to przyznać.
W końcu to oznaczało, że może nie wplątałam się w nic głupszego niż paranoja
Sarah Thorne. Ta świadomość była nieco pocieszająca, bo wypadki poprzedniego
wieczoru i dzisiejsza wizyta policjantów nie pozostawiały po sobie dobrych
wspomnień.
Mimo wszystko Lucas wzbudził we mnie nieco
cieplejsze uczucia również dzięki kwestii amnezji. Musiało być z nim gorzej,
niż myśleliśmy, skoro stało mu się coś takiego! Jak dla mnie, brzmiało to dość
groźnie i poważnie. Miałam nadzieję, że nic mu nie będzie, nawet jeśli stało
się to z jego własnej głupoty.
Jakiś czas później wrócił tata, z zadowoleniem
oznajmiając, że w poniedziałek zamontują nam telefon stacjonarny. Miałam
wrażenie, że w ten sposób raczej zamontują mi obrożę, ale się nie odzywałam. W
końcu sama byłam sobie winna. Zasłużyłam, i doskonale o tym wiedziałam.
– Ja po prostu chciałbym, żebyś mnie więcej nie
okłamywała – wyjaśnił tata, dostrzegając moje spojrzenie, gdy powiedział mi o
telefonie. Nie był nawet bardzo zły. Dziwne, skoro wizytą policjantów
najwyraźniej zepsułam mu jakąś randkę. – Rozumiesz? Chcę, żebyś mogła być wobec
mnie szczera, Mads.
Żeby to tylko było takie proste, tatusiu.
Ostatecznie zaufania nie da się ot tak włączyć,
kiedy się chce.
I chociaż bardzo chciałam mu obiecać, że nie będę go więcej okłamywać, nie mogłam,
więc zaczęłam tylko coś bez sensu mamrotać. Nawet jeśli zamierzałam utrzymywać
w przyszłości ten szlaban i dostosować się do pomysłów taty, to co miałam
zrobić z Aidenem?
Jak miałam powiedzieć o nim tacie, skoro ani
tata nie byłby zadowolony z tej znajomości, ani Aiden nie cieszyłby się, że
powiedziałam o nim komukolwiek?
Nie wiedziałam jeszcze, jak ten problem
rozwiązać, i co więcej, nie miałam kogo zapytać o radę. Postanowiłam więc
przeczekać. Może z czasem coś mądrzejszego przyjdzie mi do głowy.
Tymczasem najwyraźniej musiałam się pogodzić z
faktem, że mój szlaban najpewniej będzie trwał przez najbliższe sto trzydzieści
pięć lat.
Czasem chciałabym, żeby pod mój dom podjechał radiowóz. Wtedy przynajmniej siedziałabym w domu z powodu szlabanu, a nie braku życia towarzyskiego...
OdpowiedzUsuńBardzo mi się nie podoba to, co myślę, ale myślę o tym, że Maddie nie od razu napotkała Aidena. I że wtedy był on sam. I Lucas również... I logika podpowiada mi cos bardzo złego, ale z drugiej strony... To Aiden! A może to był taki wypadek, ale z udziałem KOGOŚ innego? Mam nadzieję, że nie, bo chyba się pochlastam! Chociaż Lucas trochę u mnie zyskał... Nie taki straszny diabeł, jak go malują, no nie? Może zwraca na siebie taką uwagę, bo ojciec ma go cały czas...no cóż, gdzieś. Jestem skołowana.
Uuuu! Pan Monroe idzie na randkę z panną Clayton?! Oby!
Pozdrawiam gorąco!
Haha, coś w tym jest. Chociaż Mads pewnie by się z Tobą zamieniła xd
UsuńNo jasne, Lucas nie jest taki całkiem zły. Nigdy nie zamierzałam pokazać, że jest;) ma swoje wady i zalety, po prostu niespecjalnie przypadł do gustu akurat Maddie. A co do tego wypadku w lesie - nie, na ten temat będę milczeć, bo to jeszcze odbije się wszystkim czkawką... ^^
No właśnie nie idzie na żadną randkę xd
Całuję!
Jasna ciasna choinka iglasta...Aiden by chyba tego nie zrobił? Bo już po ostatnim odcinku coś mi zaczęło tak szeptać z tyłu głowy. Nie, to niemożliwe. Nie wepchnąłby go do wody. Może Lucas go zobaczył, wściekł się, chciał zgrywać chojraka, poślizgnął się, ale czy Aiden byłby w stanie go tak zostawić? Nie, nie, nie.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że zasiałam w Was ziarno niepewności odnośnie do Aidena ;P ale nic więcej nie zdradzę, bo gwarantuję, że to nie koniec tego wątku i będzie go później jeszcze dużo więcej ;>
UsuńHaha, Mads, aleś ty naiwna! :P Lucas prawie się utopił, więc to nie jest dziwne, że wszyscy będą o tym mówić. Nawet gdyby pod dom nie przyjechała policja, to prędzej czy później ojciec Maddy dowiedziałby się o wszystkim. Moim zdaniem to może nawet lepiej, że dowiedział się wcześniej. Od przeprowadzki nie minęło dużo czasu, a Mads już zdążyła się narazić tacie kilka razy. Nie chciałabym być w jej skórze, kiedy ojciec dowiedziałby się, że był okłamywany od dłuższego czasu.
OdpowiedzUsuńOgólnie ten wypadek rzeczywiście nie do końca wygląda jak wypadek. Nie wydaje mi się jednak, żeby to Aiden był bezpośrednim sprawcą. Gdyby wepchnął Lucasa, porozmawiał z Maddy i dopiero po wszystkim ona zauważyłaby Lucasa, Lucas dawno by się utopił. W końcu ile czasu człowiek może nie oddychać? Mogli się wcześniej posprzeczać lub trochę poszarpać, stąd to nieogarnięcie Lucasa. Albo nasza gwiazda zobaczyła Aidena razem z Maddy i wpadł w szał. W końcu Mads nie zachowuje się przy Aidenie tak, jakby go nie lubiła, wręcz przeciwnie. Wydaje mi się jednak, że samo przemilczenie faktu, że Aiden tam był, też jest dosyć naiwne. W końcu Lucas sobie wszystko przypomni, a wtedy wiadomo, kto będzie głównym podejrzanym.
Pozdrawiam! <3
No trochę tak xd liczyła raczej na to, że jej tata nie ma specjalnie dużo znajomości w miasteczku, a za to dużo pracuje, i jakoś go ta rewelacja ominie, ale niestety. No wiesz, tata jeszcze może się czegoś takiego dowiedzieć... Ostatecznie nie wszystkie tajemnice Mads wyszły już na jaw ;P
UsuńRzecz w tym, że Lucas na początku jeszcze trochę przytomny był i zapewne walczył o oddech. Ale jasne, też jestem zdania, że tak długo nie leżałby w wodzie, ale moje zdanie się tutaj mało liczy XD a czy Aiden ma z tym coś wspólnego, to się jeszcze okaże i zapewniam, że Maddie też nie będzie go przez cały czas stuprocentowo pewna;) o ile Lucas sobie przypomni. W końcu był już nieprzytomny, gdy wyciągali go z wody;)
Całuję!
Cóż,wlasciwie ojciec Mads zachował sie całkiem w porzadku.obawiałam sie,ze moze nie uwierzyć dziewczynie,ze nie zrobiła nic Lucasowi,skoro okłamuje go ostatnio bardzo czesto,ale jednak az tak go nie zaslepilo.teraz Mads ma o wiele trudniej,poniewaz zasłużyła na szlaban,a wiec trudno sie wykłócać,ale faktycznie zycia nie bedzie miec najltaiwjeszego... Ponadto kwestia aidena na oewno wyjdzie na jaw wiec bedzie z tym troche problemów.nie wiem,kto wrzucił lucasa,ale mysle,ze to nie był zwykły wypadek i byc moze chłopak ma amnezję dlatego,ze nie chce powiedzieć , o co chodzi. Obawiam sie,ze moze byc to jakas grubsza sprawa.zaprszam na zapiski-condawiramurs na nowosc
OdpowiedzUsuńNie no, na tyle Nicholas swoją córkę zna i wie, że Maddie nie zrobiłaby Lucasowi krzywdy, a nawet gdyby przez przypadek coś się stało, nie ukrywałaby tego. Aż tak nie jest wobec niej uprzedzony;) Kwestia Aidena rzeczywiście wyjdzie na jaw, ale nieprędko, co absolutnie nie oznacza, że Maddie będzie miała spokój;) zachęcam więc do śledzenia tego wątku, bo to absolutni nie jego koniec;) całuję!
UsuńNie mogę pozbyć się wrażenia, że ten wypadek to jedynie czubek góru lodowej.Prędzej czy później obecność Aidena wyjdzie na jaw, choć ciągle liczę na to, że jednak do tego nie dojdzie. Wszyscy dobrze wiemy do jakich wniosków,by to doprowadziło,a Aiden wystarczająco dużo wycierpiał, więc kolejna rysa nie jest mu potrzebna. Maddie okazała się zgubą i miejmy nadzieję, że nie aż tak ogromną. Historia z adrenaliną nadal jest szyta grubymi nićmi i, nie czarujmy się, matka Lucasa może za bardzo węszyć. To się teraz porobiło! Bardzo niebezpiecznie działasz na moją wyobraźnię xd I jestem też w jakiś sposób pełna podziwu dla ojca M., myślę, że na jego miejscu wpadłabym w furię. A on tak tylko z telefonem. Może ich relacje się poprawią? No i jakby nie patrzeć Mads zasługuje na szlaban, tak, powiem to! :D
OdpowiedzUsuńJuż niemogę doczekać się 17 :)
Pozdrawiam! :)
Oj, wyjdzie na jaw na pewno, pytanie, kiedy i w jakich okolicznościach. I rzeczywiście duża w tym zasługa Maddie... Temat na pewno nie jest zamknięty, ale cała sprawa trochę się jeszcze pokręci, zanim coś się wyjaśni. Tym bardziej cieszę się, że się podobało:) ja myślę, że tata Maddie przeszedł już etap furii przy poprzednich szlabanach, a teraz wreszcie dostrzegł, że to nic nie daje i postanowił poszukać innego wyjścia. Napiszę tak: nic nowego o Maddie prędko na jaw nie wyjdzie, więc rzeczywiście może będzie między nimi ciut lepiej ;> ale jasne, że zasłużyła XD
UsuńCałuję!
No cóż, Maddie słusznie zauważyła, że skoro nawarzyła sobie piwa, to powinna je teraz wypić, Gdybanie, co by było gdyby nie poszła a tę imprezę jest teraz kompletnie zbyteczne.Nie wiem czemu, ale w tym rozdziale to Maddie bardziej mnie irytowała niż jej ojciec, którego z kolei było mi żal. Naprawdę. Facet ma z nią przesrane, mówiąc dość łagodnie i nie wie, co ma z nią zrobić. Lubię Maddie, ale dostała ode mnie minusa. Mam nadzieję jednak, że w końcu skończy z tym łamaniem szlabanów. Maddie jest naprawdę świetna, żal patrzeć, kiedy podpada własnemu ojcu.
OdpowiedzUsuńNo cóż, wcale nie dziwi mnie to, że policjanci tak szybciutko zajęli się to sprawą. W końcu wypadek miał nie byle kto, ale podejrzewanie to, że wcale nie był to wypadek jest absurdalne, chociaż niekoniecznie on nim był. Na pewno nie zrobiła to Maddie i Aiden, wiadomo, oboje byli razem, sądzę, że to ktoś inny, jeśli rzeczywiście mówi się tu o próbie morderstwa. Za mało poszlak, żeby o tym mówić, ale wiem na pewno, wszyscy w szkole będą sądzili, że to Aiden, choć chłopak pewnie nawet nigdy nie rozmawiał z Lucasem :)
Pozdrawiam i życzę weny! <3
Haha, prawda? Ale przynajmniej ponosi odpowiedzialność za swoje czyny XD wcale mnie to nie dziwi, bo Maddie i jej skłonność do robienia ojcu na złość mogą się w końcu znudzić... Spokojnie, teraz powinno już być lepiej;) chociaż szlaban nadal będzie łamany choćby ze względu na Aidena XD
UsuńOj tam, zaraz próba morderstwa ;P zresztą co ja tam wiem, Aidena na razie raczej w to nie wplączą, bo nikt prócz Maddie nie wie, że on tam był, zresztą sam Lucas też będzie uważał, że to był wypadek, więc... Plotek wiele nie będzie;) a czy to był wypadek, to się jeszcze okaże ;P
Dziękuję i całuję!
Jestem! Naprawdę przepraszam za te opóźnienia, ale w między czasie zabrałam się także za Twoją Dorotkę i tak mnie wciągnęło, że skupiłam się na niej bardziej niż na tym opowiadaniu, ale teraz z radością nadrobiłam zaległości.
OdpowiedzUsuńDlaczego ja mam wrażenie, że wina za to wszystko spadnie na Aidena? Nie wiem, po prostu to by tak pasowało, najłatwiej zwalić winę na kogoś, kto od dawien dawna uchodzi za kryminalistkę, a pewnie jego uczestnictwo w imprezie nie pozostanie na długo tajemnicą. Już mi go żal, chociaż mogę się naturalnie w przypuszczeniach mylić, i oby tak było!
Maddie ma przechlapane, ale jakoś nie żal mi jej. Bardzo ją lubię, ale ta impreza to było szukanie guza. Jej ojciec ma wiele wad, ale okłamywanie go w ten sposób to jednak proszenie się o szlaban. Moim zdaniem i tak potraktował ją łagodnie. Ten telefon to całkiem sensowna kara. I mam nadzieje, że on umawia się z kimś, bo może wtedy wyluzuje. Poza tym, życzę mu szczęścia. Bez względu na to, że czasami doprowadza mnie do stanu przedzawałowego.
Pozdrawiam ciepło :*
PS: Poprzedni rozdział też skomentowałam!
Och, daj spokój, nic się nie dzieje, cieszę się, że wpadłaś;) a tym bardziej mnie cieszy, że SEC przypadło Ci do gustu, zwłaszcza że nie ukrywam, że i ja skupiam się na nim bardziej niż na CS ;P
UsuńOj no, nie mam pojęcia, dlaczego! ;P póki co nikt o nim nie myśli, bo nikomu nie przyszło do głowy, że mógłby tam być, ale to pewnie jeszcze wyjdzie na jaw. Ale pewnie, podejrzenia na pewno skierowałyby się na niego od razu, gdyby tylko ktoś poza Maddie wiedział, że tam był.
No ba, nikt jej po tym wyskoku nie lubi i wcale się nie dziwię xd Maddie po prostu swoje musi przejść i się pobuntować, ale w końcu na pewno dogada się z ojcem. A potraktował ją tak chyba dlatego, że już nie wiedział, co innego mógłby zrobić. Haha, czy wyluzuje, tego akurat nie wiem xd
Całuję! ;*