21 czerwca 2014

16. Kłamstwa o krótkich nogach

– Tato… Chciałabym, żebyś wiedział jedno – powiedziałam pospiesznie, odwracając się od okna, z kuchni wychodzącego prosto na nasz podjazd. Tata podniósł na mnie wzrok znad starej gazety, którą właśnie kończył przeglądać przy stoliku do kawy.
– Tak?
– Nie zrobiłam nic złego – dokończyłam z przekonaniem, po czym zweryfikowałam swoje słowa. – To znaczy, nic złego w sensie prawa karnego. Nie musisz się tym przejmować.
– A dlaczego miałbym się przejmować? – Zmarszczył brwi i odłożył gazetę, jednak zanim zdążył wstać, w domu rozbrzmiał dzwonek do drzwi.
Z trudem przełknęłam ślinę. Tak właśnie kończyły się moje marzenia o wolności.
Pobiegłam otworzyć, zanim ojciec zdążył to zrobić. Na progu ujrzałam dwóch umundurowanych stróżów prawa, przy czym o ile jeden z nich jeszcze zachowywał resztki profesjonalizmu, o tyle na obliczu drugiego malowało się w żaden sposób nieukrywane znudzenie. W sumie nawet mu się nie dziwiłam, ostatecznie też miałabym dość w niedzielę o dziesiątej rano.
– Maddison Monroe? – zapytał ten wyższy, z odrobiną inteligencji wypisaną na twarzy. Kiwnęłam głową. – Mamy parę pytań w sprawie wczorajszego wypadku Lucasa Thorne’a. Moglibyśmy wejść?
No świetnie, po prostu cudownie. Byłam ugotowana. Jakby tego było mało, policjant miał dość donośny głos, więc oczywiście tata natychmiast go usłyszał i podszedł, zanim zdążyłam wpuścić naszych kochanych stróżów prawa do środka. Przyjrzał się im ze zdziwieniem, a potem przeniósł wzrok na mnie i zapytał:
– Mads, co to ma znaczyć? – Kiedy otworzyłam usta, nie bardzo jednak wiedząc, co właściwie miałabym odpowiedzieć, tata zwrócił się z kolei do policjantów: – Witam, nazywam się Nicholas Monroe, jestem ojcem Maddie. Chciałbym wiedzieć, o co tutaj chodzi.
Kiedy tata używał takiego tonu głosu, stanowczego i niecierpiącego sprzeciwu, podporządkowywali mu się nawet stróże prawa. Policjanci nie należeli do wyjątków.
– Pańska córka uczestniczyła wczoraj wieczorem w incydencie nieopodal Lewis Lake – wyjaśnił ten wyższy, zaglądając do swojego notatnika. – W wyniku tego incydentu ranny został Lucas Thorne.
– To był wypadek – zaprotestowałam, nie bardzo wiedząc, o co właściwie mogło chodzić. – Nie rozumiem, po co miesza się w to policja.
– Musimy sprawdzić wszystkie możliwe tropy, tym bardziej, że na policję wpłynęło zawiadomienie z prośbą o skontrolowanie całej sprawy. – Świetnie, najwyraźniej policja w Elizabethtown niesamowicie się nudziła i nie miała nic innego do roboty, jak tylko sprawdzać, czy w wypadku nastolatka na jakiejś imprezie w plenerze przypadkiem ktoś nie maczał palców. Przecież to się kupy nie trzymało! – Państwo Thorne byli bardzo zaniepokojeni wypadkami ostatniej nocy.
Jeżeli stała za tym wszystkim matka Lucasa, to powoli przestawało mnie to dziwić. W końcu tę kobietę już podczas naszego pierwszego spotkania uznałam za niestabilną psychicznie i taki wyskok z jej strony bardzo by do niej pasował.
– Zaraz, chwileczkę. – Tata też był niewychowany jak ja, bo również nie chciał wpuścić panów policjantów do środka. – Maddie nie mogła mieć z tym nic wspólnego, cokolwiek się tam stało. Cały poprzedni dzień spędziła w domu.
Po tych słowach taty zapadła taka niezręczna cisza. Policjanci milczeli, wpatrując się we mnie, bo najwyraźniej wiedzieli już lepiej, a ja milczałam, bo nie bardzo wiedziałam, jak powiedzieć ojcu, że znowu go okłamałam. Tata z kolei milczał, bo najpierw miał jeszcze nadzieję, że ktoś go poprze, a potem nie mógł uwierzyć, że znowu dał się nabić w butelkę.
– Proszę wejść – dodał w końcu, odsuwając mnie z przejścia niczym szmacianą lalkę. – Chyba zapowiada się na dłuższą rozmowę. Może kawy, herbaty?
Dziwiło mnie, jak w tej sytuacji potrafił zachować spokój i zimną krew i jeszcze na mnie nie wrzeszczeć, pomimo jednak pewnego niepokoju, podziwiałam go za to. Gdy panowie policjanci wreszcie się przedstawili, podziękowali za napoje i zajęli miejsce na kanapie w salonie, czułam się tak, jakbym szła na ścięcie. Proszę bardzo, oto wreszcie moje kłamstwa mnie dogoniły. Byłam naiwna, myśląc, że to w ogóle mogło nie wyjść na jaw…
Z drugiej strony, gdyby nie paranoja rodziców Lucasa, może sprawą nie zainteresowałaby się policja i tajemnicę udałoby się zachować…
Gdy usiadłam w fotelu naprzeciwko sofy, oddzielona od policji jedynie stolikiem do kawy, pod ostrzałem ich spojrzeń poczułam się tak, jakbym była o coś oskarżona. Niby to nie była moja pierwsza rozmowa z policją, ale po raz pierwszy nie byłam podczas tej rozmowy stroną poszkodowaną. To na pewno robiło różnicę.
– Opowiedz nam, jak właściwie doszło do tego wypadku – poprosił ten wyższy, wyciągając notatnik. Mimowolnie zrobiło mi się niedobrze. – Od samego początku, odkąd tam przyjechaliście.
– Bawiliśmy się trochę, a potem postanowiliśmy się przejść nad jezioro – wyjąkałam z siebie, kompletnie zdeprymowana tą rozmową. – We czwórkę. Ja, Lucas, a poza tym Carrie Sutton i Wyatt Smith. Musieliśmy przejść przez las. Po drodze Carrie z Wyattem poszli przodem…
– Dużo wypiliście? – wtrącił ten niższy policjant, który nadal wyglądał na znudzonego. Wzruszyłam ramionami.
– Nie wiem, ile oni, ja byłam trzeźwa. – No dobrze, prawie, ale tego nie mogli już mi udowodnić, a dla ojca wyglądało jednak ciut lepiej. – Wypiłam jeden kieliszek na wejściu, dużo wcześniej. Lucas na pewno wypił więcej, ale nie sądziłam, że aż tyle, żeby poślizgnąć się i upaść do wody.
– Po kolei, nie wyciągajmy pochopnych wniosków – odparł policjant spokojnie. – Jak to się stało, że się rozdzieliliście?
– To była głupia zabawa, kazałam mu się gonić – wyjaśniłam z pewnym niepokojem, bo wcale nie chciałam tłumaczyć ani dlaczego to robiłam, ani kogo potem spotkałam. W zasadzie to zamierzałam nie ujawniać udziału Aidena w całej tej sprawie, gdyby nie było to absolutnie konieczne. – Lucas gdzieś mi się zgubił i zostałam sama. Potem trafiłam nad jezioro. Chwilę tam spacerowałam…
– Jak to spacerowałaś? – przerwał mi znowu. Popatrzyłam na niego jak na idiotę.
– Nie wie pan, co to znaczy spacerować? Widok był ładny, nigdy wcześniej tam nie byłam. Chciałam się rozejrzeć. Sama.
To na koniec dodałam dość niepewnie. Przecież wystarczyłoby, żeby się tam przejechali i pochodzili dookoła, natychmiast by stwierdzili, że wcale nie byłam sama. Ślady w piasku bliżej jeziora mogła zmyć woda, ale przecież całkiem spory kawałek szliśmy z Aidenem do pomostu, wcale nie brodząc w wodzie. Na pewno zauważyliby, że były tam dwie osoby.
Żaden z policjantów jednak mnie nie poprawił, co oznaczało, że wcale tam nie byli.
– I co było dalej? – zapytał zamiast tego ten niższy, o chudej twarzy i nieco wyłupiastych oczach. Wzruszyłam ramionami.
– W pewnej chwili zobaczyłam kogoś w wodzie. Pobiegłam tam i stwierdziłam, że to Lucas, więc odwróciłam go na plecy, bo leżał na brzuchu, żeby się nie utopił, i wyciągnęłam go z wody, a potem zawołałam Carrie i Wyatta.
– Akurat byli w pobliżu – dopowiedział uprzejmie policjant z notatnikiem. Rzuciłam mu podirytowane spojrzenie.
– Nie, akurat mieli komórki przy sobie.
– I tak sama wyciągnęłaś go z wody? – drążyli. – Takiego sporego chłopaka? Musiał sporo ważyć.
– Pod wpływem adrenaliny ludzie robili już gorsze rzeczy – odpowiedziałam gładko. – Wtedy nawet tego nie czułam. Dopiero dzisiaj mam zakwasy.
– Nie widziałaś tam w pobliżu nikogo? Zanim znalazłaś Lucasa? – Padło kolejne pytanie. Wytrzymałam ich spojrzenie, po czym skłamałam gładko:
– Nie, tylko Wyatta i Carrie. Nie rozumiem, o co w tym wszystkim chodzi. Przecież to był wypadek.
– Sama powiedziałaś, że Lucas nie wypił wystarczająco, by samemu wpaść do wody. – No proszę, jeden z policjantów natychmiast wypomniał mi moje słowa. – Nie uważasz, że to dziwne? Chłopak trafia nad jezioro, sam wchodzi do wody, a następnie traci równowagę, uderza głową akurat w kamień i pada do wody akurat twarzą. Jak dla mnie to brzmi tak, jakby miał sporego pecha.
– Nieszczęścia chodzą po ludziach – mruknęłam. Zanim którykolwiek z nich zdążył coś odpowiedzieć, do rozmowy wreszcie włączył się milczący dotąd tata.
– Panowie, wyjaśnijmy sobie jedno. Czy moja córka jest o coś oskarżona? Uważacie, że ona mogła to zrobić?!
– Tato! – Dopiero te słowa wyprowadziły mnie z równowagi. Tata rzucił mi twarde spojrzenie.
– Spokojnie, panie Monroe, nikt tu nikogo o nic nie oskarża – zapewnił policjant uspokajająco. – Sprawdzamy tylko wszystkie tropy, tak jak już mówiliśmy. Od rodziców Lucasa wiemy też, że niedawno miałaś z nim małe starcie w szkole, Maddison.
Zacisnęłam mocno szczęki. Super, jeszcze chwila i faktycznie powiedzą, że to ja specjalnie wrzuciłam go do tej wody. A wszystko to przez głupią matkę Lucasa!
– To nie ma nic do rzeczy – mruknęłam. – Byłam wtedy zła na Lucasa, że na imprezie podał mi wódkę, chociaż nie chciałam, to wszystko. Trochę mnie zirytował, więc się uniosłam, ale nigdy nie zamierzałam zrobić mu krzywdy.
– Jakoś tak samo wyszło, co? – podpowiedział ten chudy, z wyłupiastymi oczami.
– Panowie! – Tym razem to tata stracił nad sobą panowanie. – Jeżeli zamierzacie insynuować, że moja córka zrobiła coś temu młodemu człowiekowi, to muszę prosić, żebyście natychmiast opuścili mój dom. A następną rozmowę odbędziemy w towarzystwie adwokata i tylko w przypadku, gdy zostaniemy oficjalnie do was wezwani.
– Dobrze, spokojnie, proszę się nie unosić – mruknął ten wyższy, chowając notatnik. – Pana córka nie jest o nic oskarżona. Chcielibyśmy tylko dojść do tego, co rzeczywiście stało się ostatniej nocy nad jeziorem.
– Podobno Lucas czuje się dobrze – wtrąciłam, widząc, że tata nie zamierzał znowu im czymś grozić. – Nie może wam tego powiedzieć? Przecież musi pamiętać, co się stało, aż tak pijany na pewno nie był.
Panowie wymienili spojrzenia, aż w końcu ten wyższy kiwnął głową. W rezultacie ten z wyłupiastymi oczami wyjaśnił:
– To w zasadzie żadna tajemnica, że Lucas Thorne najprawdopodobniej cierpi na przejściową amnezję wsteczną. Póki co nie pamięta, co działo się w decydującym momencie ostatniej nocy. Właśnie dlatego prosimy o pomoc jego znajomych i chyba nic w tym dziwnego, że zaczęliśmy od osoby, która widziała go jako ostatnia przed wypadkiem i pierwsza po nim.
Uznałabym, że brzmiało to nieco złowieszczo, gdyby nie fakt, że nadal uważałam to wszystko za kompletną bzdurę. Lucas po prostu miał idiotyczny wypadek, to wszystko. Nie wierzyłam, żeby miało za tym stać coś więcej, bo niby i co? Harper chciała go zacałować na śmierć, aż przypadkiem go przewróciła? Przecież to się nie trzymało kupy!
Z drugiej strony, gdybym miała pewność, że to nie był wypadek, sama bym siebie podejrzewała. Faktycznie, ostatnia widziałam go przed wypadkiem i pierwsza po, jak nic musiałam w tym maczać palce! Tylko że nie.
– Powiedziałam już wszystko, co wiedziałam. – Rozłożyłam bezradnie ręce. – Nie widziałam nic, co sugerowałoby, że to nie był wypadek.
– Więc ile mniej więcej czasu minęło, odkąd się rozdzieliliście do momentu, kiedy go znalazłaś? – Padło kolejne pytanie. Wzruszyłam ramionami.
– Nie mam pojęcia. Dwadzieścia minut? Najwyżej pół godziny. Trudno powiedzieć, bo nie patrzyłam wtedy na zegarek. Oczywiście sprawdzałabym to, gdybym wiedziała, że zainteresuje się tym policja.
Chociaż usilnie próbowałam, nie potrafiłam powstrzymać się od tej niewielkiej zgryźliwości. Panowie policjanci tylko wymienili kolejne spojrzenia, ignorując moją ostatnią uwagę. Za to tata mocniej ścisnął dłonie w pięści, najwyraźniej z trudem nad sobą panując. Już się bałam, co będzie, gdy policja wreszcie się wyniesie. Może jednak byłoby lepiej, gdyby na wszelki wypadek wsadzili mnie na czterdzieści osiem?
Wtedy przynajmniej nie musiałabym sobie radzić z tatą i skutkami mojego nieposłuszeństwa.
– A co zrobiłaś, kiedy już Lucas Thorne został oddany pod opiekę sanitariuszy i odwieziony do szpitala? – zapytał za to ten z notatnikiem.
– Pojechałam do domu – odpowiedziałam szczerze. Zainteresował się tym wyraźnie.
– Tak? Z kim? Chyba nie byłaś tam własnym samochodem, prawda?
Zmarszczyłam brwi. Czy oni naprawdę wiedzieli więcej, niż chcieli powiedzieć, czy po prostu tak celnie strzelali? Jak dla mnie to było aż za dużo szczęścia. Chociaż może kompensował się w ten sposób ten pech Lucasa, ciężko powiedzieć.
– Nie pamiętam – wyjaśniłam w końcu. – Podwiózł mnie któryś kolega Lucasa, ale chodzę do tej szkoły dwa tygodnie, nie znam jeszcze wszystkich z imienia i nazwiska, przykro mi.
Moja wymówka wydała mi się nawet sensowna i podobnie chyba pomyśleli policjanci, którzy po upewnieniu się po raz setny, że na pewno nie widziałam nikogo nad ciałem Lucasa, gdy zauważyłam go w wodzie, i że sama nie postanowiłam zrobić mu krzywdy, w końcu postanowili iść sobie w cholerę.
Cała ta sprawa coraz mniej mi się podobała i bardzo żałowałam, że pojechałam wtedy nad jezioro, zamiast odpowiedzieć na sygnały świetlne wysyłane mi przez Aidena. Gdybym sobie darowała, nigdy nie dałabym się wciągnąć w taką idiotyczną kabałę! Nie podpadłabym ojcu i nie byłabym przesłuchiwana przez policję, która, byłam tego pewna, nadal nie wykluczyła możliwości, że mogłam pomóc w tym wypadku Lucasa. Choć to było całkiem niedorzeczne.
Na żal było już jednak za późno, musiałam wypić piwo, którego naważyłam. A mleko się wylało i takie tam.
Kiedy tata zamykał za policjantami drzwi, miałam już w głowie przygotowaną całą przemowę. Była wprawdzie dosyć chaotyczna, całkowicie adekwatnie do ilości czasu, który poświęciłam na jej stworzenie, miała jednak ręce i nogi. Szkoda, że tata nawet nie pozwolił mi się wytłumaczyć.
Wolałabym już chyba, żeby zaczął krzyczeć. Żeby miał pretensje, ale żeby przynajmniej mnie wysłuchał. Tata tymczasem zamknął drzwi, odwrócił się i bez słowa poszedł na górę. Zostałam sama w salonie, nie mogąc ruszyć się z miejsca, tak bardzo zaskoczona tym, jak się zachował, ale i nieco zaniepokojona.
Bo jak miałam mu to wytłumaczyć, skoro nie dał mi nawet szansy?
Poszłam za nim na górę, a z każdym stopniem serce ciążyło mi coraz bardziej. Bo, tak naprawdę, czy tu w ogóle było co tłumaczyć? Miałam się usprawiedliwiać? Wiedziałam doskonale, że złamałam zasady i jeszcze okłamałam go w żywe oczy. Co mógł pomyśleć tata? I co mogłam powiedzieć, żeby to naprawić lub choćby trochę złagodzić?
Zatrzymałam się pod zamkniętymi drzwiami jego pokoju, słysząc dochodzący ze środka głos taty. Najwyraźniej rozmawiał z kimś przez komórkę. Mimowolnie przyłożyłam ucho do drzwi, żeby usłyszeć:
– Przepraszam cię, musimy to przesunąć. Dzisiaj nie dam rady, muszę się czymś zająć. Oczywiście, umówmy się najlepiej na któryś wieczór w tygodniu…
Odskoczyłam od drzwi jak oparzona, po czym po cichu zeszłam na dół, bo miałam wrażenie, że głos taty przybliżał się do drzwi. Po chwili rzeczywiście się otworzyły, ale już wtedy tata skończył rozmawiać przez komórkę, a ja zdążyłam uciec na parter. Jakby tego wszystkiego było mało, najwyraźniej zepsułam ojcu plany na jakieś spotkanie, które niebezpiecznie przypominało…
Randkę?
Nie wiedziałam oczywiście, czy to była randka. Tak po prostu pomyślałam po tym, co usłyszałam. Mogłam to też źle zinterpretować i szczerze, miałam nadzieję, że tak było. Bo tata umawiający się na randki? W dwa tygodnie po przyjeździe do Elizabethtown?!
No dobrze, może nie byłam do końca racjonalna. Ostatecznie sama zdążyłam przez ten czas całować się już z dwoma chłopakami.
– Gdzie idziesz? – zapytałam, gdy zszedł z powrotem na dół, przebrany w świeże ubrania i z kurtką w ręce. Tata rzucił mi miażdżące spojrzenie.
– Skoro nie potrafisz przestrzegać reguł, które ustalam, będę zmuszony je na tobie egzekwować, Maddie – oświadczył, co przywiodło mi na myśl mnie zakutą w jedną z tych obręczy, która piszczy po oddaleniu się od domu. Jak się jednak wkrótce okazało, tata miał wobec mnie dużo mniej ambitne plany. – Jadę do centrum handlowego, każę założyć nam telefon stacjonarny. Będę na niego dzwonił, gdy pojadę do pracy, żeby się upewnić, że jesteś w domu.
Uff. Odetchnęłam z ulgą. To chyba nie było takie złe…
Zaraz. Miałam odbierać telefon w domu. Czyli co, faktycznie miałam nigdzie nie wychodzić?!
– W tygodniu też? – podjęłam, a w moim głosie musiał usłyszeć sporo niezadowolenia i krytycyzmu. – Kiedy będę spać w nocy, żeby rano wstać do szkoły?
– Nie, oczywiście, że nie – zaprotestował spokojnie, wkładając kurtkę. – Dasz mi swój plan zajęć i określisz, o której codziennie wracasz do domu. Będę dzwonił po południu, żeby sprawdzić, czy wróciłaś na czas, wieczorem, żeby upewnić się, że nigdzie nie wyszłaś, a w weekendy także w nocy, choćbym miał cię obudzić. Przynajmniej dopóki nie nauczysz się szczerości i przestrzegania moich zasad. Czy to jest jasne?
Jaśniejsze już być nie mogło. Kiwnęłam głową.
– Świetnie. Rozumiesz więc chyba, że masz nie wychodzić z domu dopóki nie wrócę?
– Tato… – Czułam się z tym źle i nie chodziło tylko o to, że tata przyłapał mnie na kłamstwie. No, może głównie, bo kolejny raz go rozczarowałam, ale jednak nie tylko. – Ja naprawdę nic mu nie zrobiłam. Lucasowi. Nie skrzywdziłam go w żaden sposób. Wierzysz mi, prawda?
Tata pokręcił głową i uśmiechnął się pobłażliwie.
– Nie jestem idiotą, Mads – prychnął następnie. – Wiem, że nigdy nie skrzywdziłabyś innego człowieka, nie fizycznie. Wpakowałaś się w naprawdę głupią sytuację i może to będzie dla ciebie jakąś nauczką, ale nie każę cię za to, co stało się Lucasowi. Każę cię za twoje własne nieposłuszeństwo i kłamstwa. Mam nadzieję, że to rozumiesz.
Kiedy ponownie kiwnęłam głową, wyszedł z domu, a po chwili usłyszałam dźwięk odpalanego silnika na podjeździe. Świetnie, po prostu świetnie.
Czekam tylko, kiedy zabierze mi komórkę.
Myśl o komórce natychmiast zdopingowała mnie do działania. Pobiegłam na górę, wzięłam swój telefon i wybrałam numer Carrie. Odebrała po kilku sygnałach, wyraźnie zaspana. Najwyraźniej ją obudziłam.
– Nie uwierzysz, co się stało – prychnęłam, zupełnie nie przejmując się faktem, że wyrwałam ją ze snu. Ostatecznie zbliżało się południe! – Przed chwilą była u mnie policja.
– Co takiego?!
Kiedy już udało mi się ją obudzić i opowiedziałam jej cały przebieg tej rozmowy, Carrie zebrała w sobie wszystkie siły umysłowe, by odpowiedzieć:
– Wiesz… W zasadzie mnie to nie dziwi.
– Co? Że policja o dziesiątej rano w niedzielę zajmuje się jakimś idiotycznym wypadkiem po pijaku? – doprecyzowałam. – Przecież to całkiem bez sensu.
– Nie, nie o to mi chodziło. Nie dziwi mnie, że policja natychmiast zajęła się synem jednych z najbogatszych i najbardziej wpływowych rodzin w Elizabethtown. Widziałaś przecież dom Lucasa. Jego rodzice zrobią dla swojego jedynaka wszystko, mają fioła na jego punkcie, pewnie stąd to podejrzenie o jakąś napaść.
– I stąd, że jego matka za mną nie przepada – dokończyłam. Carrie westchnęła.
– No widzisz, i masz swoją odpowiedź. Jak Sarah Thorne się na coś uprze, to to dostaje, nieważne, o co miałoby chodzić. Dochodzenie w sprawie wypadku syna to naprawdę nic takiego.
Dobrze, więc wreszcie coś zaczynało się układać. Z westchnieniem usiadłam na łóżku, próbując to sobie jakoś poukładać.
– Ale nie widzieliście tam nikogo innego, tak? – zapytałam na wszelki wypadek, chociaż sama w to nie wierzyłam. – Ty albo Wyatt? Gdy byliście w lesie?
– No coś ty – Carrie prychnęła lekceważąco. – Oczywiście, że nikogo nie widziałam. Wyatt pewnie też. Mówię ci, nie przejmuj się tym. Matka Lucasa po prostu nie może uwierzyć w to, że jej idealny synuś miałby się upić na tyle, by niemalże się utopić w płytkiej wodzie. Woli szukać winnych wśród jego znajomych, co z tego, że ich nie znajdzie? Myśli, że może dzięki temu nikt nie będzie o nim źle myślał. Nie wspominając już o tym, że jestem prawie przekonana, że ona święcie wierzy w to, że ktoś mu w tym wypadku pomógł. Sarah Thorne jest ślepa i głucha, jeśli chodzi o Lucasa.
– A jego ojciec? – zapytałam, szczerze zainteresowana. Odpowiedziało mi kolejne prychnięcie Carrie w słuchawkę.
– To bardzo zapracowany biznesman, rzadko w ogóle bywa w domu, nie mówiąc już o interesowaniu się własnym synem. Pewnie też myśli, że Lucas jest idealny, bo to mu przekazuje jego żona i tyle widzi podczas tych krótkich wizyt w domu.
Mimo woli zrobiło mi się przykro i żal Lucasa, który najwyraźniej wcale nie miał takiego kolorowego życia, jak by to mogło na pierwszy rzut oka wyglądać. Nie ma to jak nadopiekuńcza matka i ojciec, który ma na względzie wyłącznie swoje interesy. Naprawdę go żałowałam, co było nienormalne, wziąwszy pod uwagę, kim Lucas był i jak zachowywał się na co dzień.
– Słuchaj, a może zobaczymy się i to spokojnie obgadamy? – Carrie ożywiła się nagle. – W centrum handlowym?
– Nie mogę – jęknęłam, krzywiąc się brzydko. – Jak przyszła policja, mój ojciec siłą rzeczy o wszystkim się dowiedział. No wiesz, że poszłam na imprezę mimo szlabanu. Będę uziemiona w domu chyba do dnia Sądu Ostatecznego.
Carrie westchnęła z żalem w słuchawkę, a ja, prawdę mówiąc, podzielałam jej zdanie. Sama chętnie wyrwałabym się z domu i gdzieś wyszła, w jakieś normalne, słoneczne miejsce, gdzie zazwyczaj nastolatki bywały w weekendy. Gdziekolwiek, gdzie nie byłoby topielców, których musiałabym wyciągać z wody i tajemniczych wypadków.
– Szkoda – odparła z niezadowoleniem. – Harper mnie ostatnio olewa. Trudno, zadzwonię do Lucy.
To by było na tyle, jeśli chodzi o plakietkę BFF Carrie.
Kiedy wreszcie skończyłam z nią rozmawiać, psychicznie może nie czułam się dużo lepiej, za to nieco więcej rozumiałam z tego, co działo się wokół mnie. Więc to dlatego policja zareagowała tak szybko i tak chętnie sprawdzała coś, co już na pierwszy rzut oka wyraźnie sugerowało wypadek. Najwyraźniej bogaci rodzice Lucasa mieli długie ręce.
Trochę mnie to uspokoiło, musiałam to przyznać. W końcu to oznaczało, że może nie wplątałam się w nic głupszego niż paranoja Sarah Thorne. Ta świadomość była nieco pocieszająca, bo wypadki poprzedniego wieczoru i dzisiejsza wizyta policjantów nie pozostawiały po sobie dobrych wspomnień.
Mimo wszystko Lucas wzbudził we mnie nieco cieplejsze uczucia również dzięki kwestii amnezji. Musiało być z nim gorzej, niż myśleliśmy, skoro stało mu się coś takiego! Jak dla mnie, brzmiało to dość groźnie i poważnie. Miałam nadzieję, że nic mu nie będzie, nawet jeśli stało się to z jego własnej głupoty.
Jakiś czas później wrócił tata, z zadowoleniem oznajmiając, że w poniedziałek zamontują nam telefon stacjonarny. Miałam wrażenie, że w ten sposób raczej zamontują mi obrożę, ale się nie odzywałam. W końcu sama byłam sobie winna. Zasłużyłam, i doskonale o tym wiedziałam.
– Ja po prostu chciałbym, żebyś mnie więcej nie okłamywała – wyjaśnił tata, dostrzegając moje spojrzenie, gdy powiedział mi o telefonie. Nie był nawet bardzo zły. Dziwne, skoro wizytą policjantów najwyraźniej zepsułam mu jakąś randkę. – Rozumiesz? Chcę, żebyś mogła być wobec mnie szczera, Mads.
Żeby to tylko było takie proste, tatusiu.
Ostatecznie zaufania nie da się ot tak włączyć, kiedy się chce.
I chociaż bardzo chciałam mu obiecać, że  nie będę go więcej okłamywać, nie mogłam, więc zaczęłam tylko coś bez sensu mamrotać. Nawet jeśli zamierzałam utrzymywać w przyszłości ten szlaban i dostosować się do pomysłów taty, to co miałam zrobić z Aidenem?
Jak miałam powiedzieć o nim tacie, skoro ani tata nie byłby zadowolony z tej znajomości, ani Aiden nie cieszyłby się, że powiedziałam o nim komukolwiek?
Nie wiedziałam jeszcze, jak ten problem rozwiązać, i co więcej, nie miałam kogo zapytać o radę. Postanowiłam więc przeczekać. Może z czasem coś mądrzejszego przyjdzie mi do głowy.
Tymczasem najwyraźniej musiałam się pogodzić z faktem, że mój szlaban najpewniej będzie trwał przez najbliższe sto trzydzieści pięć lat.

14 komentarzy:

  1. Czasem chciałabym, żeby pod mój dom podjechał radiowóz. Wtedy przynajmniej siedziałabym w domu z powodu szlabanu, a nie braku życia towarzyskiego...
    Bardzo mi się nie podoba to, co myślę, ale myślę o tym, że Maddie nie od razu napotkała Aidena. I że wtedy był on sam. I Lucas również... I logika podpowiada mi cos bardzo złego, ale z drugiej strony... To Aiden! A może to był taki wypadek, ale z udziałem KOGOŚ innego? Mam nadzieję, że nie, bo chyba się pochlastam! Chociaż Lucas trochę u mnie zyskał... Nie taki straszny diabeł, jak go malują, no nie? Może zwraca na siebie taką uwagę, bo ojciec ma go cały czas...no cóż, gdzieś. Jestem skołowana.
    Uuuu! Pan Monroe idzie na randkę z panną Clayton?! Oby!
    Pozdrawiam gorąco!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, coś w tym jest. Chociaż Mads pewnie by się z Tobą zamieniła xd

      No jasne, Lucas nie jest taki całkiem zły. Nigdy nie zamierzałam pokazać, że jest;) ma swoje wady i zalety, po prostu niespecjalnie przypadł do gustu akurat Maddie. A co do tego wypadku w lesie - nie, na ten temat będę milczeć, bo to jeszcze odbije się wszystkim czkawką... ^^

      No właśnie nie idzie na żadną randkę xd

      Całuję!

      Usuń
  2. Jasna ciasna choinka iglasta...Aiden by chyba tego nie zrobił? Bo już po ostatnim odcinku coś mi zaczęło tak szeptać z tyłu głowy. Nie, to niemożliwe. Nie wepchnąłby go do wody. Może Lucas go zobaczył, wściekł się, chciał zgrywać chojraka, poślizgnął się, ale czy Aiden byłby w stanie go tak zostawić? Nie, nie, nie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że zasiałam w Was ziarno niepewności odnośnie do Aidena ;P ale nic więcej nie zdradzę, bo gwarantuję, że to nie koniec tego wątku i będzie go później jeszcze dużo więcej ;>

      Usuń
  3. Haha, Mads, aleś ty naiwna! :P Lucas prawie się utopił, więc to nie jest dziwne, że wszyscy będą o tym mówić. Nawet gdyby pod dom nie przyjechała policja, to prędzej czy później ojciec Maddy dowiedziałby się o wszystkim. Moim zdaniem to może nawet lepiej, że dowiedział się wcześniej. Od przeprowadzki nie minęło dużo czasu, a Mads już zdążyła się narazić tacie kilka razy. Nie chciałabym być w jej skórze, kiedy ojciec dowiedziałby się, że był okłamywany od dłuższego czasu.

    Ogólnie ten wypadek rzeczywiście nie do końca wygląda jak wypadek. Nie wydaje mi się jednak, żeby to Aiden był bezpośrednim sprawcą. Gdyby wepchnął Lucasa, porozmawiał z Maddy i dopiero po wszystkim ona zauważyłaby Lucasa, Lucas dawno by się utopił. W końcu ile czasu człowiek może nie oddychać? Mogli się wcześniej posprzeczać lub trochę poszarpać, stąd to nieogarnięcie Lucasa. Albo nasza gwiazda zobaczyła Aidena razem z Maddy i wpadł w szał. W końcu Mads nie zachowuje się przy Aidenie tak, jakby go nie lubiła, wręcz przeciwnie. Wydaje mi się jednak, że samo przemilczenie faktu, że Aiden tam był, też jest dosyć naiwne. W końcu Lucas sobie wszystko przypomni, a wtedy wiadomo, kto będzie głównym podejrzanym.

    Pozdrawiam! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No trochę tak xd liczyła raczej na to, że jej tata nie ma specjalnie dużo znajomości w miasteczku, a za to dużo pracuje, i jakoś go ta rewelacja ominie, ale niestety. No wiesz, tata jeszcze może się czegoś takiego dowiedzieć... Ostatecznie nie wszystkie tajemnice Mads wyszły już na jaw ;P

      Rzecz w tym, że Lucas na początku jeszcze trochę przytomny był i zapewne walczył o oddech. Ale jasne, też jestem zdania, że tak długo nie leżałby w wodzie, ale moje zdanie się tutaj mało liczy XD a czy Aiden ma z tym coś wspólnego, to się jeszcze okaże i zapewniam, że Maddie też nie będzie go przez cały czas stuprocentowo pewna;) o ile Lucas sobie przypomni. W końcu był już nieprzytomny, gdy wyciągali go z wody;)

      Całuję!

      Usuń
  4. Cóż,wlasciwie ojciec Mads zachował sie całkiem w porzadku.obawiałam sie,ze moze nie uwierzyć dziewczynie,ze nie zrobiła nic Lucasowi,skoro okłamuje go ostatnio bardzo czesto,ale jednak az tak go nie zaslepilo.teraz Mads ma o wiele trudniej,poniewaz zasłużyła na szlaban,a wiec trudno sie wykłócać,ale faktycznie zycia nie bedzie miec najltaiwjeszego... Ponadto kwestia aidena na oewno wyjdzie na jaw wiec bedzie z tym troche problemów.nie wiem,kto wrzucił lucasa,ale mysle,ze to nie był zwykły wypadek i byc moze chłopak ma amnezję dlatego,ze nie chce powiedzieć , o co chodzi. Obawiam sie,ze moze byc to jakas grubsza sprawa.zaprszam na zapiski-condawiramurs na nowosc

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie no, na tyle Nicholas swoją córkę zna i wie, że Maddie nie zrobiłaby Lucasowi krzywdy, a nawet gdyby przez przypadek coś się stało, nie ukrywałaby tego. Aż tak nie jest wobec niej uprzedzony;) Kwestia Aidena rzeczywiście wyjdzie na jaw, ale nieprędko, co absolutnie nie oznacza, że Maddie będzie miała spokój;) zachęcam więc do śledzenia tego wątku, bo to absolutni nie jego koniec;) całuję!

      Usuń
  5. Nie mogę pozbyć się wrażenia, że ten wypadek to jedynie czubek góru lodowej.Prędzej czy później obecność Aidena wyjdzie na jaw, choć ciągle liczę na to, że jednak do tego nie dojdzie. Wszyscy dobrze wiemy do jakich wniosków,by to doprowadziło,a Aiden wystarczająco dużo wycierpiał, więc kolejna rysa nie jest mu potrzebna. Maddie okazała się zgubą i miejmy nadzieję, że nie aż tak ogromną. Historia z adrenaliną nadal jest szyta grubymi nićmi i, nie czarujmy się, matka Lucasa może za bardzo węszyć. To się teraz porobiło! Bardzo niebezpiecznie działasz na moją wyobraźnię xd I jestem też w jakiś sposób pełna podziwu dla ojca M., myślę, że na jego miejscu wpadłabym w furię. A on tak tylko z telefonem. Może ich relacje się poprawią? No i jakby nie patrzeć Mads zasługuje na szlaban, tak, powiem to! :D
    Już niemogę doczekać się 17 :)
    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, wyjdzie na jaw na pewno, pytanie, kiedy i w jakich okolicznościach. I rzeczywiście duża w tym zasługa Maddie... Temat na pewno nie jest zamknięty, ale cała sprawa trochę się jeszcze pokręci, zanim coś się wyjaśni. Tym bardziej cieszę się, że się podobało:) ja myślę, że tata Maddie przeszedł już etap furii przy poprzednich szlabanach, a teraz wreszcie dostrzegł, że to nic nie daje i postanowił poszukać innego wyjścia. Napiszę tak: nic nowego o Maddie prędko na jaw nie wyjdzie, więc rzeczywiście może będzie między nimi ciut lepiej ;> ale jasne, że zasłużyła XD

      Całuję!

      Usuń
  6. No cóż, Maddie słusznie zauważyła, że skoro nawarzyła sobie piwa, to powinna je teraz wypić, Gdybanie, co by było gdyby nie poszła a tę imprezę jest teraz kompletnie zbyteczne.Nie wiem czemu, ale w tym rozdziale to Maddie bardziej mnie irytowała niż jej ojciec, którego z kolei było mi żal. Naprawdę. Facet ma z nią przesrane, mówiąc dość łagodnie i nie wie, co ma z nią zrobić. Lubię Maddie, ale dostała ode mnie minusa. Mam nadzieję jednak, że w końcu skończy z tym łamaniem szlabanów. Maddie jest naprawdę świetna, żal patrzeć, kiedy podpada własnemu ojcu.
    No cóż, wcale nie dziwi mnie to, że policjanci tak szybciutko zajęli się to sprawą. W końcu wypadek miał nie byle kto, ale podejrzewanie to, że wcale nie był to wypadek jest absurdalne, chociaż niekoniecznie on nim był. Na pewno nie zrobiła to Maddie i Aiden, wiadomo, oboje byli razem, sądzę, że to ktoś inny, jeśli rzeczywiście mówi się tu o próbie morderstwa. Za mało poszlak, żeby o tym mówić, ale wiem na pewno, wszyscy w szkole będą sądzili, że to Aiden, choć chłopak pewnie nawet nigdy nie rozmawiał z Lucasem :)

    Pozdrawiam i życzę weny! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, prawda? Ale przynajmniej ponosi odpowiedzialność za swoje czyny XD wcale mnie to nie dziwi, bo Maddie i jej skłonność do robienia ojcu na złość mogą się w końcu znudzić... Spokojnie, teraz powinno już być lepiej;) chociaż szlaban nadal będzie łamany choćby ze względu na Aidena XD

      Oj tam, zaraz próba morderstwa ;P zresztą co ja tam wiem, Aidena na razie raczej w to nie wplączą, bo nikt prócz Maddie nie wie, że on tam był, zresztą sam Lucas też będzie uważał, że to był wypadek, więc... Plotek wiele nie będzie;) a czy to był wypadek, to się jeszcze okaże ;P

      Dziękuję i całuję!

      Usuń
  7. Jestem! Naprawdę przepraszam za te opóźnienia, ale w między czasie zabrałam się także za Twoją Dorotkę i tak mnie wciągnęło, że skupiłam się na niej bardziej niż na tym opowiadaniu, ale teraz z radością nadrobiłam zaległości.

    Dlaczego ja mam wrażenie, że wina za to wszystko spadnie na Aidena? Nie wiem, po prostu to by tak pasowało, najłatwiej zwalić winę na kogoś, kto od dawien dawna uchodzi za kryminalistkę, a pewnie jego uczestnictwo w imprezie nie pozostanie na długo tajemnicą. Już mi go żal, chociaż mogę się naturalnie w przypuszczeniach mylić, i oby tak było!
    Maddie ma przechlapane, ale jakoś nie żal mi jej. Bardzo ją lubię, ale ta impreza to było szukanie guza. Jej ojciec ma wiele wad, ale okłamywanie go w ten sposób to jednak proszenie się o szlaban. Moim zdaniem i tak potraktował ją łagodnie. Ten telefon to całkiem sensowna kara. I mam nadzieje, że on umawia się z kimś, bo może wtedy wyluzuje. Poza tym, życzę mu szczęścia. Bez względu na to, że czasami doprowadza mnie do stanu przedzawałowego.

    Pozdrawiam ciepło :*
    PS: Poprzedni rozdział też skomentowałam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, daj spokój, nic się nie dzieje, cieszę się, że wpadłaś;) a tym bardziej mnie cieszy, że SEC przypadło Ci do gustu, zwłaszcza że nie ukrywam, że i ja skupiam się na nim bardziej niż na CS ;P

      Oj no, nie mam pojęcia, dlaczego! ;P póki co nikt o nim nie myśli, bo nikomu nie przyszło do głowy, że mógłby tam być, ale to pewnie jeszcze wyjdzie na jaw. Ale pewnie, podejrzenia na pewno skierowałyby się na niego od razu, gdyby tylko ktoś poza Maddie wiedział, że tam był.

      No ba, nikt jej po tym wyskoku nie lubi i wcale się nie dziwię xd Maddie po prostu swoje musi przejść i się pobuntować, ale w końcu na pewno dogada się z ojcem. A potraktował ją tak chyba dlatego, że już nie wiedział, co innego mógłby zrobić. Haha, czy wyluzuje, tego akurat nie wiem xd

      Całuję! ;*

      Usuń

Layout by Elle.

Google Chrome, 1366x768. Diaphanerose, Lotus, Dianna Agron, Bastille.