Kiedy zjechaliśmy z trasy na drogę przecinającą
lasy i łąki, oddzielające Elizabethtown od Harrisburgu, odważyłam się wreszcie
ponownie odezwać. Aiden milczał i czułam się w jego towarzystwie jak na
początku naszej znajomości, wtedy, gdy w całkowitym milczeniu podwiózł mnie do
szkoły.
Tylko wtedy nie czułam się tak źle, a teraz
czułam się okropnie. Chyba miałam wrażenie, że w jakimś stopniu Aiden stracił
pracę przeze mnie, nawet jeśli to było niedorzeczne. No bo przecież skąd miałam
wiedzieć?
A jednak czułam się odpowiedzialna. W końcu
gdybym nie zgodziła się na randkę z Lucasem, nigdy nie przyszłoby mu do głowy
jechać do restauracji do Harrisburgu. Nie spotkałby Aidena i nie doprowadziłby
do jego utraty pracy. A więc teoretycznie można było uznać, że to była moja
wina.
– Przepraszam – powiedziałam więc, przerywając w
końcu ciszę panującą w rozgrzanym wnętrzu samochodu. Aiden machnął ręką.
– Daj spokój, to nie twoja wina. Jeżeli już ktoś
tu zawinił, to ten palant. Ale na przyszłość, Maddie, bardzo proszę, nie broń
mnie. Nie potrzebuję tego.
– Jakoś nie widziałam, żebyś sam się bronił –
odparłam z przekąsem, na co wzruszył ramionami.
– Bo nie widziałem takiej potrzeby. Są sytuacje,
w których lepiej po prostu się wycofać, wiesz? Lepiej odpuścić zamiast zaogniać
konflikt. Nauczyłem się tego przez ostatnie osiem lat. Poza tym nie chciałem
cię w to wszystko wciągać. Mówiłem, żebyś mnie nie broniła, Mads. Nie chcę,
żebyś stawała po mojej stronie barykady, bo w rezultacie dostanie ci się od
takich jak Thorne tak samo jak mnie.
– Więc niech tak będzie – prychnęłam. – Nie
zależy mi na znajomości z Lucasem. W ogóle nie zależy mi na takich dwulicowych,
niesprawiedliwych ludziach!
– Daj spokój. Z ludźmi trzeba żyć, a beze mnie
naprawdę będzie ci łatwiej – odparł tak lekko, że aż mnie to zabolało. Wyraźnie
sugerował przecież, żebym po prostu dała sobie z nim spokój, jakby nie
rozumiał, że nie mogłam. I wyglądało na to, że wcale go nie obchodziło, czy
przypadkiem ze względu na dobro innych moich znajomości w Elizabethtown nie
zerwę z nim kontaktów.
Chciałam, żeby go obchodziło. Niechętnie sama
przed sobą się do tego przyznawałam, ale tak właśnie było.
– Nie obchodzi mnie „łatwiej” – odpowiedziałam
więc uparcie. – Nie chcę przeżyć życia, wybierając to, co łatwe. Chcę robić to,
co uważam za słuszne i sprawiedliwe, rozumiesz? A obrona ciebie jak najbardziej
taka właśnie mi się wydała.
Po tych słowach w samochodzie znowu zapadła
cisza. Aiden wpatrywał się w drogę przed sobą, a ja nie miałam siły znowu go
przekonywać, że zależało mi na nim bardziej niż na innych znajomych w
Elizabethtown. Nie miałam pojęcia, czy tego nie widział, czy specjalnie tę
wiedzę ignorował, i nie obchodziło mnie to.
Tak po prostu było, koniec, kropka.
– Ale z ciebie idealistka, Mads – zadrwił w
końcu. – Spokojnie, przejdzie ci z wiekiem.
– Powiedział ten stary, nieporównywanie ode mnie
mądrzejszy człowiek – prychnęłam. Aiden zaśmiał krótko.
– Może i masz rację, może nie powinienem cię
pouczać, jak masz przeżyć swoje życie. Ale zrozum, Mads, że nie chcę być po
prostu powodem, dla którego miałabyś być nieszczęśliwa. Nie warto.
– A więc uważasz, że będę szczęśliwsza,
umawiając się z Lucasem Thornem na randki? – Podniosłam do góry brew, na co
Aiden rzucił mi szybkie, uważne spojrzenie.
– Aha! Czyli to jednak była randka, tak?
Na szczęście od odpowiedzi uratował mnie sygnał
mojej komórki. Skrzywiłam się, widząc numer, który pojawił się na wyświetlaczu.
Odrzuciłam połączenie, a po chwili z tego samego numeru nadeszła wiadomość
tekstowa.
Gdzie ty
się do cholery podziewasz?!
Chyba Lucas był wkurzony. I chyba powinnam mu
była odpisać cokolwiek.
Przepraszam,
musiałam jechać do domu. Nie martw się o mnie, znalazłam transport. Dzięki za
ten wieczór.
Wysłałam i przez chwilę bawiłam się komórką,
oczekując na odpowiedź, ta jednak nie nadeszła. Lucas musiał być mocno
wkurzony.
Nie przejęłam się tym jednak zbytnio. A co mnie
to właściwie obchodziło? Jego nie obchodziło, że byłam niezadowolona, gdy
wmanewrował mnie w tę kolację. Więc czemu ja miałabym się przejmować?
Schowałam komórkę do torebki, ponownie rzucając
Aidenowi ukradkowe spojrzenie. Proszę bardzo, oto podwoził mnie po raz już
kolejny. Chyba niedługo wejdzie mi to w nawyk.
– Lucas chyba uważał, że to była randka –
westchnęłam. Aiden parsknął śmiechem.
– To nieładnie postąpiłem z panem Thornem, że mu
cię ukradłem.
Wywróciłam oczami. On tak serio czy tym razem
dawał upust swojemu czarnemu poczuciu humoru?
– Czyli twoja reputacja jest zasłużona –
prychnęłam. – Skoro zdarzają ci się kradzieże…
– Daj spokój, Mads – przerwał mi, kręcąc głową.
– Przecież tylko żartowałem.
Nawet jeśli to był żart, i tak nie lubiłam, jak
porównywano mnie do przedmiotu. Zresztą chyba nikt tego nie lubił.
– Aiden… Naprawdę nie jesteś zły, że straciłeś
pracę? – bąknęłam, nie podejmując dłużej tamtego tematu. – Jak możesz być tak
spokojny? Przecież to niesprawiedliwe. I, cholera, Aiden, straciłeś pracę!
– Rany, jesteś jak zacięta płyta. – Aiden
przyspieszył, wyjechawszy na kawałek prostej, pustej drogi, aż silnik
chevroleta zawarczał nisko. – Mówiłem ci już, że przyzwyczaiłem się i że nie
powinnaś się tym przejmować. To nie pierwsza praca i nie ostatnia. Wziąłem ją
tylko po to, żeby mieć za co kupować paliwo, bo moja ciotka wylicza mnie z
każdej przejechanej mili. Poza tym, wcale nie płacili tak dobrze.
Na koniec obdarzył mnie swoim krzywym uśmiechem,
który jednak tym razem był całkiem szczery i bardzo czarujący. Zawsze był
czarujący, gdy tylko uśmiechały się do mnie także czekoladowe oczy Aidena.
– Tylko mi przykro, że zepsułem ci wieczór –
dodał po chwili lekko, w jednej chwili niszcząc mój nastrój. – Gdyby mnie tam
nie było, nie wyszłabyś, prawda? Wyglądało na to, że Thorne wyjątkowo się
postarał. I włożyłaś sukienkę.
– To nie było takie niezwykłe – mruknęłam,
obciągając ją odruchowo. – Wiesz, ja naprawdę czasami noszę sukienki. I
przestań gadać o Lucasie. To palant.
– Proszę cię, Mads.
– I nie chodzi tylko o ciebie – dodałam
zapalczywie, podskakując w fotelu. Aiden rzucił mi rozbawione spojrzenie.
Najwyraźniej wkurzona musiałam wyglądać bardzo zabawnie. – Chodzi o zasadę. Nie
powinno się tak traktować innych ludzi, to nie świadczy dobrze o człowieku!
Proszę bardzo, nazwij mnie naiwną, nazwij mnie idiotką, ale nie mam zamiaru
spotykać się z kimś, kto tak zachowuje się wobec innych. Lucas postawił mnie
pod ścianą, jeśli chodziło o dzisiejszy wieczór, i nie bardzo mogłam mu
odmówić, ale wcale nie żałuję, że uciekłam oknem. Następnym razem zrzucę go ze
schodów.
Przez chwilę w samochodzie znowu panowała cisza,
gdy wreszcie skończyłam mówić. Zastanawiałam się gorączkowo, czy nie
przesadziłam i czy nie powinnam była przynajmniej części tej przemowy zostawić
dla siebie, po namyśle jednak mentalnie machnęłam na to ręką. A jakie to
właściwie miało znaczenie? Nie zamierzałam robić żadnej tajemnicy z faktu, że
zachowanie Lucasa strasznie mnie rozczarowało. Tak było i już.
Spojrzałam za okno, za którym w pędzie
przemykały kolejne pnie drzew. Nieliczne latarnie w niedużym stopniu
rozświetlały ciemność panującą na zewnątrz. Czułam się tak, jakby oprócz nas i
mknącego przez mrok chevroleta nie było nic. Tylko Aiden i ja.
– Naprawdę?
Odwróciłam się do niego, gdy to jedno słowo
rozbrzmiało w samochodzie. Wyraźnie słyszałam w nim nadzieję, na co
zmarszczyłam brwi. O co właściwie mu chodziło? Miał nadzieję, że rzeczywiście
więcej nie spotkam się z Lucasem, czy raczej że przy następnym spotkaniu zrzucę
go ze schodów? Sama nie byłam pewna, które bym wolała.
Bo sama naprawdę miałam ochotę uszkodzić Lucasa
po tym, jak zachował się tego wieczoru.
– Co naprawdę? – zapytałam jednak. Aiden rzucił
mi niepewne spojrzenie.
– No, że postawił cię pod ścianą. Nie wyglądasz,
jakbyś szła na siłę. Poza tym podobno
miałaś szlaban.
– No właśnie. – Wywróciłam oczami. – Gdy się nie
zgodziłam, przyjechał do mnie do domu, prosić mojego ojca o pozwolenie. Tata
się zgodził, oczywiście, i nie miałam już nic do gadania. Myślałam, że zabiję
ich obydwu.
– To zupełnie w stylu Thorne’a – przyznał Aiden.
– On lubi manipulować i bawić się ludźmi, Mads.
– Nie musisz mnie przed nim ostrzegać. Potrafię
sama o siebie zadbać.
Zabrzmiało to nieco ostrzej, niż zamierzałam,
ale skoro on mógł tak mówić, to czemu ja nie mogłam? Aiden jednak nie podjął zaczepki,
zamiast tego zmienił temat, dodając łagodnie:
– Bardzo ładnie dzisiaj wyglądasz, Maddie.
Ten jego miękki ton głosu działał na mnie w
zupełnie dziwny, niekontrolowany sposób. Ponownie odwróciłam głowę do szyby, bo
wcale nie chciałam, żeby to poznał po mojej twarzy. Nie rozumiałam tego, co się
ze mną działo, bo nigdy wcześniej nic podobnego mi się nie przytrafiało; nigdy
też nie wystarczył głupi komplement ze strony chłopaka, w dodatku tak prosty i
wypowiedziany tak lekkim tonem głosu, żeby zrobić na mnie tak duże wrażenie.
Ale z Aidenem od początku było dziwnie, nie powinnam się chyba dziwić, że i
teraz nie było normalnie. Z Aidenem nic nie było normalne.
– Dziękuję, ale mówisz tak tylko ze względu na
sukienkę – mruknęłam w końcu, postanawiając obrócić te słowa w żart, bo tak
było prościej. – Każdy facet wariuje, jak dziewczyna pokaże odrobinę nóg,
zwłaszcza gdy na co dzień tego nie robi.
Aiden roześmiał się krótko, zwalniając przy
wjeździe do miasta. Z pewnym rozczarowaniem stwierdziłam, że jeszcze chwila i
będziemy na miejscu.
– Nie musisz odkrywać nóg, żeby faceci za tobą
szaleli, Mads – usłyszałam po chwili jego wesołą odpowiedź. – Świetnie to widać
po Lucasie.
Wywróciłam oczami.
– Carrie Sutton powiedziała, że on tak reaguje
na każdą nową laskę – odparłam z niechęcią. – Poza tym wcale nie mam ochoty o
nim rozmawiać.
– Nie miałem na myśli tylko jego – zaprotestował
Aiden już dużo poważniej, a mnie na dźwięk tego tonu głosu serce podskoczyło w
piersi.
Nie, powiedziałam sobie stanowczo, odwracając od
niego wzrok. Nie pójdziesz w tę stronę, Maddie, bo to nie było żadne wyjście
ewakuacyjne, to był ślepy zaułek! Już raz spróbowałam pocałować Aidena i
natychmiast się spłoszył, a następnie polecił, żebym więcej tego nie robiła,
nie zamierzałam więc próbować ponownie. W związku z tym to wszystko, co przy
nim czułam, zakrawało na ironię. Nie ukrywało jednak wątpliwościom, że coś do
niego czułam. Nikogo innego w Elizabethtown nie wypatrywałam tak jak jego na
korytarzach szkoły i podjeździe jego domu. Z nikim tak dobrze mi się nie
rozmawiało i nikt tak bardzo mnie nie ciekawił. Cholera jasna.
Biorąc pod uwagę charakter Aidena, powinnam
chyba od razu dać sobie z nim spokój. Problem w tym, że ani nie potrafiłam, ani
nie chciałam.
Po chwili Aiden zaparkował pod moim domem, a ja
poczułam żal, że ta wspólna przejażdżka już się skończyła. Była zupełnie inna
niż ta, którą odbyłam do Harrisburgu i dużo przyjemniejsza, nie żałowałam
jednak, że wyszłam tego wieczoru z Lucasem. Może było to z mojej strony
samolubne, bo przez to częściowo Aiden stracił pracę, ale też dzięki temu
mogłam spędzić dwadzieścia parę minut w jego chevrolecie.
Póki co, to mi wystarczyło.
– Dzięki, że mnie podwiozłeś – mruknęłam,
spoglądając na pusty, ciemny dom górujący nad podjazdem. Taty rzeczywiście nie
było, i dobrze. – Ostatnio stanowczo za często wpraszam ci się do samochodu.
– Nie wpraszasz się, zawsze sam cię zapraszam –
zaprotestował trzeźwo. – Uwierz, gdybym nie chciał mieć z tobą nic wspólnego,
to bym nie miał. A poza tym byłaś miłym rozproszeniem myśli po utracie pracy.
– Raczej musiałam ci o tym przypominać –
prychnęłam. – W końcu to przeze mnie…
– Przestań to powtarzać, dobrze? – przerwał mi
stanowczo. Posłusznie kiwnęłam głową i założyłam za ucho pasmo blond włosów.
– To naprawdę nie jest sprawa życia i śmierci. I tak muszę tu wytrzymać tylko
do ukończenia szkoły, potem wynoszę się stąd w cholerę.
To było coś, co mnie bardzo zaciekawiło. W końcu
już dawno chciałam o to zapytać i nareszcie miałam okazję.
– A dlaczego właściwie nie wyprowadziliście się
wcześniej? – podjęłam więc ostrożnie. – No wiesz… Kiedy zginęli twoi rodzice?
Aiden machnął z niechęcią ręką i już wiedziałam,
że niczego się od niego nie dowiem, przynajmniej nie tego wieczoru. Może i miał
rację, może to nie była rozmowa na dziesięć minut w samochodzie. Skąd mogłam
wiedzieć?
– Kiedyś ci o tym opowiem – obiecał jednak, co
potraktowałam bardzo poważnie i od czego zrobiło mi się cieplej gdzieś w
środku. Uśmiechnęłam się mimowolnie lekko, samymi kącikami ust. – Pod
warunkiem, że ty opowiesz mi o wypadku i twojej mamie.
Zmarszczyłam brwi.
– Przecież ci mówiłam…
– Nie jestem głupi – prychnął, przerywając mi. –
Wiem, że było w tym coś więcej i rozumiem, że nie chcesz o tym mówić. Ale mnie
możesz. Jestem dobry w utrzymywaniu tajemnic.
O, w to nie wątpiłam. Mój uśmiech stał się
jeszcze szerszy, gdy odpowiedziałam:
– Dobrze. W takim razie mamy deal.
Pochyliłam się do przodu, żeby spontanicznie
pocałować go w policzek, i musnęłam ustami ciepłą skórę jego twarzy. Od zapachu
Aidena zakręciło mi się w głowie, zrobiłam głęboki wdech i odsunęłam się
powoli, niechętnie. Moje oczy napotkały jego poważne, czekoladowe spojrzenie.
Serce podskoczyło mi do gardła, gdy poczułam
dłoń Aidena na swoim karku. Wstrzymałam oddech, przez co groziło mi uduszenie,
bałam się jednak, że go w jakiś sposób spłoszę. Druga dłoń Aidena dotknęła
łagodnie mojego policzka.
– Oddychaj – polecił, i dopiero wtedy powoli
wypuściłam z płuc nagromadzone powietrze. Aiden uśmiechnął się lekko, lewym
kącikiem ust. – Świetnie. Nie chcę, żebyś mi tu zemdlała.
– Nie mdleję z byle powodu. – Odpowiedziałam mu
zawadiackim, nieco bezczelnym spojrzeniem. Uśmiech Aidena stał się jeszcze
szerszy.
– Spokojnie. Zamierzam dać ci powód.
Mówiąc to, pochylił się i dotknął moich ust
swoimi; najpierw łagodnie, bardzo delikatnie, później zaś zwiększył nacisk i
gdy rozchyliłam bezwiednie wargi, wślizgnął się z językiem do środka moich ust.
Odruchowo odpowiedziałam na pocałunek, jedną dłoń wsuwając mu we włosy, a drugą
obejmując go za szyję. Lewa dłoń Aidena ześlizgnęła się po moim ramieniu do
talii i chłopak przyciągnął mnie do siebie bliżej, aż rączka skrzyni biegów
wbiła mi się w nogę. Nie zwracałam na to jednak większej uwagi.
W tamtej chwili liczyły się tylko wargi Aidena,
jego zapach i smak, i to, że tym razem to on wykonał pierwszy krok. Liczyło się
tylko to, że przyciągnął mnie jeszcze bliżej, aż dłonią oparłam się o jego
klatkę piersiową, i pogłębił pocałunek, przechylając mnie lekko do tyłu. Jego
wargi były miękkie, ciepłe i niesamowicie przyjemne, w samochodzie z każdą
chwilą robiło się coraz bardziej gorąco, a gdy ciepła dłoń Aidena wróciła do
mojej szyi i ramion, jego dotyk poczułam jak wstrząs elektryczny. Palcami
przejechał po moim obojczyku, wsunął je pod dekolt sukienki i ramiączko biustonosza,
po czym pociągnął delikatnie, by następnie pochylić się i pocałować to miejsce.
Syknęłam odruchowo, gdy lekko uszczypnął zębami skórę na obojczyku. Po chwili
poczułam w tym miejscu jego język, który następnie powędrował w stronę mojego
dekoltu i zagłębienia między piersiami. Poczułam zdradziecki rumieniec
wypływający mi na policzki.
Aiden mokrymi pocałunkami znaczył ścieżkę przez
cały mój mostek, gdy zupełnym przypadkiem mój wzrok padł na zegar na desce
rozdzielczej. W jednej chwili oprzytomniałam. Jasna cholera!
– Rany boskie – wymamrotałam, odsuwając się od
niego gwałtownie. Przez moment Aiden wyglądał na zamroczonego i nie do końca
rozumiejącego, co się wokół niego działo, puścił mnie jednak bez sprzeciwu.
Wyciągnął tylko w moją stronę rękę, jakby chciał mnie zatrzymać. – Jezu, Aiden…
Muszę iść…
Wyskoczyłam z samochodu jak oparzona, zanim
zdążył mnie zatrzymać. Na zewnątrz zdążyło się zrobić naprawdę chłodno, poza
tym w chevrolecie jednak podkręciliśmy atmosferę, dlatego zadrżałam, kiedy
tylko owiało mnie świeże powietrze i mocniej zacisnęłam poły płaszcza. Miałam
zbyt duży mętlik w głowie i za bardzo byłam zaaferowana tym, co się przed
chwilą stało, żeby zatrzymać się, pomyśleć racjonalnie i dojść do wniosku, jak
mógł to odebrać Aiden. Kołatało mi się tylko w głowie, że było po jedenastej, a
tata miał przecież do mnie dzwonić. Do domu.
Na szczęście tym razem nie wyglądało na to, żeby
Aiden miał tak po prostu odpuścić. Usłyszałam za sobą trzaśnięcie drzwiczek
samochodu i już po chwili był przy mnie. Chwycił mnie za ramię i do siebie
odwrócił, chociaż już byłam przy drzwiach i już wkładałam klucz do zamka.
Odwróciłam się do niego jednak, by z pewnym niepokojem stwierdzić, że wcale nie
miałam ochoty wracać do domu. Miałam ochotę zostać z nim w samochodzie i
skończyć, co zaczęliśmy, bo samo pociemniałe nieco spojrzenie Aidena
przyprawiało mnie o ciarki.
Cholera. I w co ja się właściwie wpakowałam?!
– Maddie… – Napięcie w jego głosie odpowiadało
temu, które sama czułam. – Zaczekaj… Nie… Cholera. Nie wiem, co…
– Nie, Aiden, spokojnie… Wszystko jest w
porządku. – Odwróciłam się do drzwi i przekręciłam klucz w zamku. – Tylko
muszę…
Odwrócił mnie do siebie i jeszcze raz pocałował,
zanim zdążyłam skończyć zdanie. Gdy próbowałam się odsunąć, przytrzymał mnie,
rękę kładąc mi na karku i delikatnie pieszcząc moją skórę. Westchnęłam mu
prosto w usta, rozkładając ręce, żeby powstrzymać się od objęcia go, bo
obawiałam się, że gdybym go objęła, to mogłabym już nie puścić.
A telefon dzwonił… i dzwonił… i dzwonił…
Cholera jasna.
– Aiden, proszę, puść – szepnęłam bez
przekonania, wykorzystując moment, gdy się ode mnie oderwał.
Aiden nie był Lucasem. Natychmiast mnie puścił i
odsunął się o krok, chociaż w jego czekoladowych oczach widziałam frustrację i
niezrozumienie. Nic dziwnego, w końcu zachowywałam się jak poroniona.
Że też właśnie teraz ojciec musiał dzwonić…!
Teraz, kiedy wreszcie Aiden skończył z tym idiotycznym „Nie powinienem się do
ciebie zbliżać”…!
– Zaczekaj tu – poleciłam mu stanowczo,
zbierając wszystkie siły, po czym pchnęłam drzwi i wbiegłam do domu; potknęłam
się o buty ojca w wejściu, ale nie zwróciłam na to większej uwagi, tylko w
ciemnościach, nie zapalając nawet światła, dopadłam do wiszącego na ścianie
przy stole jadalnym telefonu i odebrałam.
– Halo – wydyszałam, starając się uspokoić
oddech. Tata prychnął z niezadowoleniem.
– Dziesięć minut spóźnienia, Mads! Dzwonię i
dzwonię, a ty co? Może to był zły pomysł, żebym zgodził się na to wyjście z
Lucasem?
Tak, tato, zgodziłam się w myślach. To był
naprawdę okropny pomysł.
Inna sprawa, że to dzięki temu wróciłam do domu
z Aidenem…
– Tato, daj spokój – mruknęłam, instynktownie
czując za sobą obecność Aidena. Kazałam mu przecież zostać! A on co? Wlazł do
środka? Co on sobie myślał?! – To tylko dziesięć minut. Już jestem. Zeszło
trochę dłużej, bo nie wiedziałam, że będziemy wyjeżdżać poza Elizabethtown.
Naprawdę wszystko jest w porządku, już wróciłam.
Wstrzymałam oddech, czekając na odpowiedź taty.
Kiedy jednak nadeszła, nie byłam z niej specjalnie zadowolona.
– No dobrze. Tym razem ci uwierzę. Zadzwonię za
godzinę.
– Ale… będę spać – zaprotestowałam słabo. Tata
parsknął śmiechem.
– A jaką mam pewność, że nie wyjdziesz gdzieś z
powrotem z Lucasem?
– A, więc jednak tym razem mi nie uwierzysz,
skoro chcesz dzwonić jeszcze raz – mruknęłam.
Nie wytrzymałam, obejrzałam się za siebie. Aiden
stał w odległości kilku kroków ode mnie, z rękami założonymi na piersi,
wpatrując się we mnie uważnie. Jego czekoladowe oczy lśniły w mroku salonu,
więc czym prędzej spojrzałam za okno, żeby nie rozpraszać się jego widokiem.
– Sama dałaś mi do tego powody, Mads – westchnął
w słuchawkę tata. Słuchałam go już jednak jednym uchem. – Pretensje możesz mieć
o to tylko do siebie. Zadzwonię za godzinę.
Rozłączył się, zanim zdążyłam coś odpowiedzieć.
Z irytacją odłożyłam słuchawkę, a gdy ponownie spojrzałam na Aidena, uśmiechał
się krzywo. Stał koło okna i częściowo oświetlało go światło latarni, przez co
wyglądał dziwnie. Ale w oczach miał rozbawienie.
– Ojciec cię sprawdza, co? – zapytał. I, cholera,
trafił w dziesiątkę. Skąd ten Sherlock to wiedział?
– Specjalnie po to zainstalował telefon
stacjonarny. – Westchnęłam i też założyłam ręce na piersi, opierając się
tyłkiem o kant stołu. – Miałam być w domu o jedenastej, bo wtedy miał dzwonić.
To dlatego… dlatego uciekłam z samochodu.
– Domyśliłem się – przyznał. – Muszę przyznać,
że podniosłaś mi trochę samoocenę.
Jasne, jakbym miała w to uwierzyć. Przecież
Aiden doskonale wiedział, że od samego początku się za nim oglądałam.
– A co ty tu właściwie robisz? – zmieniłam
temat, posyłając mu podejrzliwe spojrzenie. – Mówiłam ci, żebyś poczekał na
zewnątrz.
– Przed drzwiami? – Podniósł do góry brew. –
Wstydzisz się mnie wpuścić do domu?
W zasadzie sama nie wiedziałam, dlaczego nie
chciałam go wpuścić. Podejrzewałam, że miało to coś wspólnego z ojcem. Może i
go okłamywałam, może nie byłam wobec niego całkiem szczera i nie zachowywałam
się jak grzeczna, przykładna córka, ale nawet ja widziałam jakieś granice. A
granicą na pewno było dla mnie zapraszanie do domu obcego chłopaka, którego mój
ojciec w ogóle nie znał.
No dobrze, Wyatta zaprosiłam. Ale z Wyattem nie
całowałam się wcześniej w samochodzie i na progu domu. To jednak była całkiem
inna sytuacja.
– A może się boisz? – dodał po chwili, już z
wyraźnym rozbawieniem. Dopiero wtedy wywróciłam oczami.
– Wybacz, że tym razem obniżę ci samoocenę, ale
wcale nie jesteś straszny.
– To jesteś jedną z niewielu osób w tym mieście,
która tak uważa – skwitował z kwaśnym uśmiechem.
W salonie po tych słowach zapadła cisza. W
jednej chwili zmienił się między nami nastrój, jakby ta historia z bratem
Aidena nadal miała na nas wpływ. Pewnie tak właśnie było, tylko ja uparłam się,
żeby tego nie widzieć. Skoro całe miasto to widziało, jak ja mogłam to
zignorować?
Postanowiłam jednak, że spróbuję. Musiałam
spróbować.
– Powinienem iść. Już późno – powiedział
spokojnie, nie robiąc ani jednego kroku w moją stronę. Serce zabiło mi
niespokojnie.
– Poczekaj! – zawołałam, zanim zdążyłam
pomyśleć. Gdy Aiden spojrzał na mnie pytająco, gorączkowo zaczęłam się
zastanawiać, dlaczego miałabym go zatrzymać. Pomijając oczywiście ten
najbardziej oczywisty powód, że po prostu chciałam z nim spędzić więcej czasu.
Na szczęście jednak szybko sobie przypomniałam, że miałam coś takiego. –
Przyniosę ci twoją kurtkę. Mam ją na górze, poczekaj, zaraz wracam.
Obróciłam w trzydzieści sekund, chociaż starałam
się nie biec po schodach. Musiałam przyznać, że niechętnie rozstawałam się z
kurtką Aidena, zwłaszcza że nie miałam nawet okazji w niej pochodzić, nie bardzo
miałam jednak inne wyjście. Poza tym przyznawałam również, że to byłoby
nienormalne. Chodzić w kurtce Aidena?
Nawet jeśli było mi w niej przyjemnie i ładnie
pachniała?
Kiedy zbiegłam z powrotem na dół, zatrzymałam
się w pół kroku, zdziwiona sytuacją, którą tam zastałam. Spodziewałam się, że
Aiden w blokach startowych będzie już czekał pod drzwiami, żeby sobie iść, nic
takiego jednak nie nastąpiło. Wręcz przeciwnie.
Aiden siedział na kanapie, wygodnie rozparty, i
oglądał telewizję. Miał włączony jakiś program informacyjny, jednak z tak
bardzo przyciszonym dźwiękiem, że z góry nie byłam w stanie tego usłyszeć.
– Już jesteś? – Na dźwięk moich kroków odwrócił
się, oglądając na mnie z lekkim uśmiechem. Wyciągnął w moją stronę rękę,
zupełnie nie przejmując się moją konsternacją. – Pooglądasz ze mną telewizję?
– Ale mówiłeś, że jest późno – zaprotestowałam
słabo. Aiden uśmiechnął się szerzej.
– A do ciebie podobno i tak będzie jeszcze
dzwonił ojciec. Czyli pewnie i tak nie zaśniesz, prawda?
W końcu, po kolejnej chwili wahania,
odpowiedziałam mu uśmiechem i podeszłam do kanapy, by następnie z podwiniętymi
pod siebie nogami usiąść obok niego. Chciałam zachować dystans, ale Aiden na to
nie pozwolił, przyciągając mnie bliżej siebie, aż całkiem się o niego oparłam i
położyłam mu głowę na ramieniu.
Dopiero po dłuższej chwili siedzenia w takiej
pozycji, coś w moim sercu piknęło z niepokojem. Cholera.
Zdecydowanie było mi z nim za dobrze.
zdecydowanie twoje blogi uzależniają! do negatywu szczęścia wracam co parę dni, może nie zawsze do całego opowiadania, ale do niektórych rozdziałów na pewno:D uwielbiam Aidena. jest świetną postacią. i uwielbiam ciebie:D prawdopodobnie za 2 minuty wejdę na wifi i znowu zacznę czytać to opowiadanie od początku:D tak tak uzależnienie. ale twoje opowiadanie daje mi uśmiech na twarzy. a to cud:D dzięki x
OdpowiedzUsuńpatka
Bardzo się cieszę, że tak uważasz;) naprawdę nie wiesz, jak dużo dla mnie znaczą takie opinie. Ja też lubię Aidena, może nie powiedziałabym, że to mój ulubiony męski bohater, ale owszem, jest całkiem w porządku ;P dziękuję bardzo; ) i całuję!
UsuńSuuuper nie mogę doczekać się kolejnego;)
OdpowiedzUsuńTo tylko mam nadzieję, że uda mi się go na czas dokończyć xdd
UsuńKWIIIIIIIIIIK! <3 (Z drobną przerwą na zirytowane prychnięcie wywołane telefonem od ojca Maddie.)
OdpowiedzUsuńCzyli że dobrze? ;P poza telefonem od ojca, oczywiście? xd to myślę, że najbliższe kilka rozdziałów może wywoływać podobne emocje ;>
UsuńWreszcie! Jak ja na to czekałam... :D Na temat tego rozdziału chyba nie dam rady napisać niczego składnego, ale jestem zachwycona. To na pewno.
OdpowiedzUsuńwkurzył mnie troszeczkę ojciec Mads bo zepsuł ten moment, ale w sumie to dobrze, bo gdyby nie zapowiedział, że zadzwoni, to nie wiem, czy obydwoje wylądowaliby na sofie w salonie przed TV. Chociaż w sumie... :P
Nie mogę się doczekac kolejnych rozdziałów! Pewnie Lucas coś odwali, a Aiden i Mads wreszcie będą się sobie powoli zwierzać i dowiem się o co chodzi dokładnie z tą matką Mads! :D
Pozdrawiam! :D
A tak, owszem, to zwierzanie się nawet już w kolejnym rozdziale, co można poznać po zapowiedzi xd a Lucas... swoje pięć minut jeszcze będzie tu miał, to pewne ;>
UsuńHaha, masz rację, pewnie gdyby nie ojciec Mads, sprawy skończyłyby się troszeczkę inaczej. Chociaż nie wiem, może jednak rozsądek Maddie by zwyciężył?;)
To się bardzo cieszę, że rozdział się podobał:)
Całuję!
Cudowny rozdzial :) Nie moge sie doczekac nastepnego.
OdpowiedzUsuńDziękuję;) następny już napisany, więc pojawi się bez opóźnień. Całuję!
UsuńOch Aiden jest taki świetny! Kompletnie nie rozumiem tego całego oceniania jego osoby poprzez jego brata. Ludzie są naprawdę bezwzględni. Ale na szczęście Maddie ma własne zdanie i nie daje się przekonać.
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział! Życzę weny :)
Haha, widzę, że Aiden podbił Wasze serca;) to dobrze, bo serduszko Maddie zapewne też ;> oczywiście, że nie daje się przekonać, ale to nie znaczy, że wszystko będzie tu już pięknie i cudownie - wręcz przeciwnie, z tej ich znajomości wyniknie jeszcze mnóstwo kłopotów.
UsuńDziękuję i całuję!:)
Ale się zrobiło w pewnym momencie gorąco! Aiden to sobie może uparcie powtarzać, że chce dla Maddie dobra i trzymać się od niej z daleka, ale za pięć minut z łatwością łamię te zasadę *.* Myślałam nawet przez chwilę, że między nimi dojdzie do czegoś więcej. Wiem, za łatwo by to było. Podziwiam go, że się tą pracą przejmuję. Lucasa to ja bym rozszarpała na miliony kawałeczków. Na miejscu Maddie odpisałabym mu wcale nie tak uprzejmie, jak ona to zrobiła :D:D A tatuś, jak zwykle, bardzo się martwi. Rygor musi być... czasami mnie to śmieszy, a czasami ostro gra mi na nerwach. I czekam na tę jego tajemniczą miłość.
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział! :)
Haha, no ba;) Aiden może sobie mówić, co chce, ale i tak za bardzo go ciągnie do Maddie;) tak prędko to może nie, ale kto wie? Maddie wobec Lucasa jeszcze zdobędzie się na odwagę, żeby powiedzieć mu coś bardziej dosadnie, no, ale na to trzeba jeszcze parę rozdziałów poczekać. Podobnie jak na tajemniczą randkę ojca^^
UsuńDziękuję i całuję;)
Umarłam i już nie wrócę do życia. Uwielbiam Aidena. Lucasa wysłałabym na Marsa, tylko że wtedy biedna byłaby ta Czerwona Planeta. Kurde, że się ojciec Mads dał mu nabrać (jakby zapomniał, że to właśnie z nim biła się jego córka)... Swoją drogą genialny z niego aktor. GENIALNY. A, i zastanawiam się, czy w Elisabethtown nie ma nikogo, kto miałby mózg i nie był tak strasznie uprzedzony. to przecie Ameryka, powinni być bardziej tolerancyjni. Z założenia przynajmniej... Ach, straszne. Mam nadzieję, że Lucas nie przerwie im tej sielanki. ponadto proponowałabym jednak coś innego, niż samo oglądanie telewizji :pA, mam nadzieję,że Mads znajdzie sobie jakąś przyjaciółkę, bo Wytte jest świetny, ale jednak jakś normalna, nieuprzedzona i niedbająca tylko o siebie dziewcyzna by się jej przydała ;) Z niecierpliwością czekam na cd. zapraszam na zapiski-condawiramurs oraz odnalezcprzeznaczenie.blogspot.com
OdpowiedzUsuńKurczę, Wy wszystkie uwielbiacie Aidena, nie wiem, jak to jest xd dla mnie jest trochę mięczakowaty jednak ;> Może nie zapomniał, ale chyba też nie uznał, że ta bójka wtedy to była na serio;) W Elizabethtown pewnie znalazłoby się paru ludzi, którzy nie mieliby nic do Aidena, ale myślę, że raczej niewielu, większość trzymałaby po prostu dystans, bez jawnej wrogości. Lucas to może nie przerwie, ale ktoś jednak może się znaleźć ;> oj tam, oprócz oglądania telewizji może coś jeszcze będzie ;p z tą przyjaciółką to niestety nie będzie tak łatwo, ale zobaczę, co da się dla Mads zrobić^^
UsuńCałuję!
Hej :) świetny blog. czytam to opowiadanie z zapartym tchem :) tylko że dotarłam do 13 rozdziału. chciałam przeczytać 14 - Nieproszony gość , ale niestety nie da się go otworzyć :( wiesz może dlaczego ?
OdpowiedzUsuńPrzepraszam za niedogodności, już poprawione:)
UsuńHah, przed chwilą weszłam na Rejestr i zobaczyłam powiadomienie o nowych postach, zazwyczaj omijam, ale ten mnie zafascynował. Dosłownie: przed chwilą!
OdpowiedzUsuńWłaśnie skończyłam czytać całość... i już nie mogę doczekać się następnego - uzależniona! Hah :P
Aaa, i oczywiście, moim ukochanym jest także Aiden :) (oczywiście, nie myśląc o Mad).
No to bardzo mi miło, że zapowiedź zainteresowała Cię na tyle, by przebić się przez taką ilość tekstu;) mnie by się nie chciało xd
UsuńAiden tu podbija wszystkie serca. Nie wiem, muszę chyba zrobić z niego jakiegoś psychola, czy coś xd
Całuję!
Aiden w dzisiejszym rozdziale pokazał, jak powinien zachowywać się prawdziwy facet. Lucas, powinieneś się od niego nauczyć. Nadal przeżywam to, jak okronie zachował się L. Skończony idiota, już widzę, jak rozpowiada o tym, co się wydarzyło w całej szkole i już teraz bardzo mi szkoda Aidena i Mads, która pewnie bardzo to przeżyje. Aiden jest taki cudowny, kochany i opiekuńczy. Jak można tak odgórnie go ocenić i zaszufladkować?
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że jedyną furtką do normalnego świata jest ukończenie szkoły i wyjechanie daleko z Elizabethtown. Może nawet i do Austin. Maddie czułaby się tam lepiej, a Aiden odnalazłby kawałek swojego świata. Tutaj nie czeka nic ich dobrego, ci ludzie są straszni i będzie coraz gorzej.
Kończąc jednak moje planowanie im życia, to muszę chwilkę rozpłynąć się nad Aidenem. W dzisiejszym rozdziale był taki idealny; uroczy, kochany i... chyba brakuje mi słów :D I jak się okazuje nie tylko Mads chce mieć go gdzies obok siebie, ale i on nie ma zamiaru stronic od jej towarzystwa. Obawiam się tylko, że codzienność przysłoni mu tą chwilę zapomnienia i już do tego nie wrócą.
Aczkolwiek, pomimo tylu moich obaw, jestem coraz bardziej optymistycznie nastawiona do ich przyszłości. Muszą być razem szczęśliwi!
Czekam na następny i trzymam kciuki za wenę i ogromną dawkę energii!
Pozdrawiam! :)
Nie potrafię komentować kilku odcinków na raz, więc zostawię dwa komentarze, a co mi tam.
OdpowiedzUsuńZgodnie z moimi przewidywaniami było gorąco, ale słodko. Przypomniały mi się szkolne czasy dzięki temu całowaniu w samochodzie :D Na temat Aidena już chyba wszystko zostało powiedziane, nawet to jego wtargnięcie do domu Mads było urocze i słodnie, mimo że ona trochę dziwnie się z tym czuła. On doskonale wie, co robi, no chyba że ją odpycha dla jej dobra, wtedy trochę się denerwuję, ale znam jego motywację.
Wiesz, zastanawiałam się, jak wyglądałaby ta randka, gdyby to nie Aiden był kelnerem, gdyby w ogóle go tam nie było. Lucas starałby się czarować Mads swoim stuwatowym uśmiechem i porażającym ego? Mam nadzieję. Nie wiem, dlaczego nagle zaczęło mnie to nurtować.
Boję się, co będzie, jak rzeczywistość na nowo ich dopadnie. Mieli chwilę szczęścia w swojej bańce, ale jak dalej się to potoczy?
Zmykam do kolejnego :)