2 sierpnia 2014

19. Powrót do domu

Kiedy zjechaliśmy z trasy na drogę przecinającą lasy i łąki, oddzielające Elizabethtown od Harrisburgu, odważyłam się wreszcie ponownie odezwać. Aiden milczał i czułam się w jego towarzystwie jak na początku naszej znajomości, wtedy, gdy w całkowitym milczeniu podwiózł mnie do szkoły.
Tylko wtedy nie czułam się tak źle, a teraz czułam się okropnie. Chyba miałam wrażenie, że w jakimś stopniu Aiden stracił pracę przeze mnie, nawet jeśli to było niedorzeczne. No bo przecież skąd miałam wiedzieć?
A jednak czułam się odpowiedzialna. W końcu gdybym nie zgodziła się na randkę z Lucasem, nigdy nie przyszłoby mu do głowy jechać do restauracji do Harrisburgu. Nie spotkałby Aidena i nie doprowadziłby do jego utraty pracy. A więc teoretycznie można było uznać, że to była moja wina.
– Przepraszam – powiedziałam więc, przerywając w końcu ciszę panującą w rozgrzanym wnętrzu samochodu. Aiden machnął ręką.
– Daj spokój, to nie twoja wina. Jeżeli już ktoś tu zawinił, to ten palant. Ale na przyszłość, Maddie, bardzo proszę, nie broń mnie. Nie potrzebuję tego.
– Jakoś nie widziałam, żebyś sam się bronił – odparłam z przekąsem, na co wzruszył ramionami.
– Bo nie widziałem takiej potrzeby. Są sytuacje, w których lepiej po prostu się wycofać, wiesz? Lepiej odpuścić zamiast zaogniać konflikt. Nauczyłem się tego przez ostatnie osiem lat. Poza tym nie chciałem cię w to wszystko wciągać. Mówiłem, żebyś mnie nie broniła, Mads. Nie chcę, żebyś stawała po mojej stronie barykady, bo w rezultacie dostanie ci się od takich jak Thorne tak samo jak mnie.
– Więc niech tak będzie – prychnęłam. – Nie zależy mi na znajomości z Lucasem. W ogóle nie zależy mi na takich dwulicowych, niesprawiedliwych ludziach!
– Daj spokój. Z ludźmi trzeba żyć, a beze mnie naprawdę będzie ci łatwiej – odparł tak lekko, że aż mnie to zabolało. Wyraźnie sugerował przecież, żebym po prostu dała sobie z nim spokój, jakby nie rozumiał, że nie mogłam. I wyglądało na to, że wcale go nie obchodziło, czy przypadkiem ze względu na dobro innych moich znajomości w Elizabethtown nie zerwę z nim kontaktów.
Chciałam, żeby go obchodziło. Niechętnie sama przed sobą się do tego przyznawałam, ale tak właśnie było.
– Nie obchodzi mnie „łatwiej” – odpowiedziałam więc uparcie. – Nie chcę przeżyć życia, wybierając to, co łatwe. Chcę robić to, co uważam za słuszne i sprawiedliwe, rozumiesz? A obrona ciebie jak najbardziej taka właśnie mi się wydała.
Po tych słowach w samochodzie znowu zapadła cisza. Aiden wpatrywał się w drogę przed sobą, a ja nie miałam siły znowu go przekonywać, że zależało mi na nim bardziej niż na innych znajomych w Elizabethtown. Nie miałam pojęcia, czy tego nie widział, czy specjalnie tę wiedzę ignorował, i nie obchodziło mnie to.
Tak po prostu było, koniec, kropka.
– Ale z ciebie idealistka, Mads – zadrwił w końcu. – Spokojnie, przejdzie ci z wiekiem.
– Powiedział ten stary, nieporównywanie ode mnie mądrzejszy człowiek – prychnęłam. Aiden zaśmiał krótko.
– Może i masz rację, może nie powinienem cię pouczać, jak masz przeżyć swoje życie. Ale zrozum, Mads, że nie chcę być po prostu powodem, dla którego miałabyś być nieszczęśliwa. Nie warto.
– A więc uważasz, że będę szczęśliwsza, umawiając się z Lucasem Thornem na randki? – Podniosłam do góry brew, na co Aiden rzucił mi szybkie, uważne spojrzenie.
– Aha! Czyli to jednak była randka, tak?
Na szczęście od odpowiedzi uratował mnie sygnał mojej komórki. Skrzywiłam się, widząc numer, który pojawił się na wyświetlaczu. Odrzuciłam połączenie, a po chwili z tego samego numeru nadeszła wiadomość tekstowa.
Gdzie ty się do cholery podziewasz?!
Chyba Lucas był wkurzony. I chyba powinnam mu była odpisać cokolwiek.
Przepraszam, musiałam jechać do domu. Nie martw się o mnie, znalazłam transport. Dzięki za ten wieczór.
Wysłałam i przez chwilę bawiłam się komórką, oczekując na odpowiedź, ta jednak nie nadeszła. Lucas musiał być mocno wkurzony.
Nie przejęłam się tym jednak zbytnio. A co mnie to właściwie obchodziło? Jego nie obchodziło, że byłam niezadowolona, gdy wmanewrował mnie w tę kolację. Więc czemu ja miałabym się przejmować?
Schowałam komórkę do torebki, ponownie rzucając Aidenowi ukradkowe spojrzenie. Proszę bardzo, oto podwoził mnie po raz już kolejny. Chyba niedługo wejdzie mi to w nawyk.
– Lucas chyba uważał, że to była randka – westchnęłam. Aiden parsknął śmiechem.
– To nieładnie postąpiłem z panem Thornem, że mu cię ukradłem.
Wywróciłam oczami. On tak serio czy tym razem dawał upust swojemu czarnemu poczuciu humoru?
– Czyli twoja reputacja jest zasłużona – prychnęłam. – Skoro zdarzają ci się kradzieże…
– Daj spokój, Mads – przerwał mi, kręcąc głową. – Przecież tylko żartowałem.
Nawet jeśli to był żart, i tak nie lubiłam, jak porównywano mnie do przedmiotu. Zresztą chyba nikt tego nie lubił.
– Aiden… Naprawdę nie jesteś zły, że straciłeś pracę? – bąknęłam, nie podejmując dłużej tamtego tematu. – Jak możesz być tak spokojny? Przecież to niesprawiedliwe. I, cholera, Aiden, straciłeś pracę!
– Rany, jesteś jak zacięta płyta. – Aiden przyspieszył, wyjechawszy na kawałek prostej, pustej drogi, aż silnik chevroleta zawarczał nisko. – Mówiłem ci już, że przyzwyczaiłem się i że nie powinnaś się tym przejmować. To nie pierwsza praca i nie ostatnia. Wziąłem ją tylko po to, żeby mieć za co kupować paliwo, bo moja ciotka wylicza mnie z każdej przejechanej mili. Poza tym, wcale nie płacili tak dobrze.
Na koniec obdarzył mnie swoim krzywym uśmiechem, który jednak tym razem był całkiem szczery i bardzo czarujący. Zawsze był czarujący, gdy tylko uśmiechały się do mnie także czekoladowe oczy Aidena.
– Tylko mi przykro, że zepsułem ci wieczór – dodał po chwili lekko, w jednej chwili niszcząc mój nastrój. – Gdyby mnie tam nie było, nie wyszłabyś, prawda? Wyglądało na to, że Thorne wyjątkowo się postarał. I włożyłaś sukienkę.
– To nie było takie niezwykłe – mruknęłam, obciągając ją odruchowo. – Wiesz, ja naprawdę czasami noszę sukienki. I przestań gadać o Lucasie. To palant.
– Proszę cię, Mads.
– I nie chodzi tylko o ciebie – dodałam zapalczywie, podskakując w fotelu. Aiden rzucił mi rozbawione spojrzenie. Najwyraźniej wkurzona musiałam wyglądać bardzo zabawnie. – Chodzi o zasadę. Nie powinno się tak traktować innych ludzi, to nie świadczy dobrze o człowieku! Proszę bardzo, nazwij mnie naiwną, nazwij mnie idiotką, ale nie mam zamiaru spotykać się z kimś, kto tak zachowuje się wobec innych. Lucas postawił mnie pod ścianą, jeśli chodziło o dzisiejszy wieczór, i nie bardzo mogłam mu odmówić, ale wcale nie żałuję, że uciekłam oknem. Następnym razem zrzucę go ze schodów.
Przez chwilę w samochodzie znowu panowała cisza, gdy wreszcie skończyłam mówić. Zastanawiałam się gorączkowo, czy nie przesadziłam i czy nie powinnam była przynajmniej części tej przemowy zostawić dla siebie, po namyśle jednak mentalnie machnęłam na to ręką. A jakie to właściwie miało znaczenie? Nie zamierzałam robić żadnej tajemnicy z faktu, że zachowanie Lucasa strasznie mnie rozczarowało. Tak było i już.
Spojrzałam za okno, za którym w pędzie przemykały kolejne pnie drzew. Nieliczne latarnie w niedużym stopniu rozświetlały ciemność panującą na zewnątrz. Czułam się tak, jakby oprócz nas i mknącego przez mrok chevroleta nie było nic. Tylko Aiden i ja.
– Naprawdę?
Odwróciłam się do niego, gdy to jedno słowo rozbrzmiało w samochodzie. Wyraźnie słyszałam w nim nadzieję, na co zmarszczyłam brwi. O co właściwie mu chodziło? Miał nadzieję, że rzeczywiście więcej nie spotkam się z Lucasem, czy raczej że przy następnym spotkaniu zrzucę go ze schodów? Sama nie byłam pewna, które bym wolała.
Bo sama naprawdę miałam ochotę uszkodzić Lucasa po tym, jak zachował się tego wieczoru.
– Co naprawdę? – zapytałam jednak. Aiden rzucił mi niepewne spojrzenie.
– No, że postawił cię pod ścianą. Nie wyglądasz, jakbyś szła na siłę.  Poza tym podobno miałaś szlaban.
– No właśnie. – Wywróciłam oczami. – Gdy się nie zgodziłam, przyjechał do mnie do domu, prosić mojego ojca o pozwolenie. Tata się zgodził, oczywiście, i nie miałam już nic do gadania. Myślałam, że zabiję ich obydwu.
– To zupełnie w stylu Thorne’a – przyznał Aiden. – On lubi manipulować i bawić się ludźmi, Mads.
– Nie musisz mnie przed nim ostrzegać. Potrafię sama o siebie zadbać.
Zabrzmiało to nieco ostrzej, niż zamierzałam, ale skoro on mógł tak mówić, to czemu ja nie mogłam? Aiden jednak nie podjął zaczepki, zamiast tego zmienił temat, dodając łagodnie:
– Bardzo ładnie dzisiaj wyglądasz, Maddie.
Ten jego miękki ton głosu działał na mnie w zupełnie dziwny, niekontrolowany sposób. Ponownie odwróciłam głowę do szyby, bo wcale nie chciałam, żeby to poznał po mojej twarzy. Nie rozumiałam tego, co się ze mną działo, bo nigdy wcześniej nic podobnego mi się nie przytrafiało; nigdy też nie wystarczył głupi komplement ze strony chłopaka, w dodatku tak prosty i wypowiedziany tak lekkim tonem głosu, żeby zrobić na mnie tak duże wrażenie. Ale z Aidenem od początku było dziwnie, nie powinnam się chyba dziwić, że i teraz nie było normalnie. Z Aidenem nic nie było normalne.
– Dziękuję, ale mówisz tak tylko ze względu na sukienkę – mruknęłam w końcu, postanawiając obrócić te słowa w żart, bo tak było prościej. – Każdy facet wariuje, jak dziewczyna pokaże odrobinę nóg, zwłaszcza gdy na co dzień tego nie robi.
Aiden roześmiał się krótko, zwalniając przy wjeździe do miasta. Z pewnym rozczarowaniem stwierdziłam, że jeszcze chwila i będziemy na miejscu.
– Nie musisz odkrywać nóg, żeby faceci za tobą szaleli, Mads – usłyszałam po chwili jego wesołą odpowiedź. – Świetnie to widać po Lucasie.
Wywróciłam oczami.
– Carrie Sutton powiedziała, że on tak reaguje na każdą nową laskę – odparłam z niechęcią. – Poza tym wcale nie mam ochoty o nim rozmawiać.
– Nie miałem na myśli tylko jego – zaprotestował Aiden już dużo poważniej, a mnie na dźwięk tego tonu głosu serce podskoczyło w piersi.
Nie, powiedziałam sobie stanowczo, odwracając od niego wzrok. Nie pójdziesz w tę stronę, Maddie, bo to nie było żadne wyjście ewakuacyjne, to był ślepy zaułek! Już raz spróbowałam pocałować Aidena i natychmiast się spłoszył, a następnie polecił, żebym więcej tego nie robiła, nie zamierzałam więc próbować ponownie. W związku z tym to wszystko, co przy nim czułam, zakrawało na ironię. Nie ukrywało jednak wątpliwościom, że coś do niego czułam. Nikogo innego w Elizabethtown nie wypatrywałam tak jak jego na korytarzach szkoły i podjeździe jego domu. Z nikim tak dobrze mi się nie rozmawiało i nikt tak bardzo mnie nie ciekawił. Cholera jasna.
Biorąc pod uwagę charakter Aidena, powinnam chyba od razu dać sobie z nim spokój. Problem w tym, że ani nie potrafiłam, ani nie chciałam.
Po chwili Aiden zaparkował pod moim domem, a ja poczułam żal, że ta wspólna przejażdżka już się skończyła. Była zupełnie inna niż ta, którą odbyłam do Harrisburgu i dużo przyjemniejsza, nie żałowałam jednak, że wyszłam tego wieczoru z Lucasem. Może było to z mojej strony samolubne, bo przez to częściowo Aiden stracił pracę, ale też dzięki temu mogłam spędzić dwadzieścia parę minut w jego chevrolecie.
Póki co, to mi wystarczyło.
– Dzięki, że mnie podwiozłeś – mruknęłam, spoglądając na pusty, ciemny dom górujący nad podjazdem. Taty rzeczywiście nie było, i dobrze. – Ostatnio stanowczo za często wpraszam ci się do samochodu.
– Nie wpraszasz się, zawsze sam cię zapraszam – zaprotestował trzeźwo. – Uwierz, gdybym nie chciał mieć z tobą nic wspólnego, to bym nie miał. A poza tym byłaś miłym rozproszeniem myśli po utracie pracy.
– Raczej musiałam ci o tym przypominać – prychnęłam. – W końcu to przeze mnie…
– Przestań to powtarzać, dobrze? – przerwał mi stanowczo. Posłusznie kiwnęłam głową i założyłam za ucho pasmo blond włosów. – To naprawdę nie jest sprawa życia i śmierci. I tak muszę tu wytrzymać tylko do ukończenia szkoły, potem wynoszę się stąd w cholerę.
To było coś, co mnie bardzo zaciekawiło. W końcu już dawno chciałam o to zapytać i nareszcie miałam okazję.
– A dlaczego właściwie nie wyprowadziliście się wcześniej? – podjęłam więc ostrożnie. – No wiesz… Kiedy zginęli twoi rodzice?
Aiden machnął z niechęcią ręką i już wiedziałam, że niczego się od niego nie dowiem, przynajmniej nie tego wieczoru. Może i miał rację, może to nie była rozmowa na dziesięć minut w samochodzie. Skąd mogłam wiedzieć?
– Kiedyś ci o tym opowiem – obiecał jednak, co potraktowałam bardzo poważnie i od czego zrobiło mi się cieplej gdzieś w środku. Uśmiechnęłam się mimowolnie lekko, samymi kącikami ust. – Pod warunkiem, że ty opowiesz mi o wypadku i twojej mamie.
Zmarszczyłam brwi.
– Przecież ci mówiłam…
– Nie jestem głupi – prychnął, przerywając mi. – Wiem, że było w tym coś więcej i rozumiem, że nie chcesz o tym mówić. Ale mnie możesz. Jestem dobry w utrzymywaniu tajemnic.
O, w to nie wątpiłam. Mój uśmiech stał się jeszcze szerszy, gdy odpowiedziałam:
– Dobrze. W takim razie mamy deal.
Pochyliłam się do przodu, żeby spontanicznie pocałować go w policzek, i musnęłam ustami ciepłą skórę jego twarzy. Od zapachu Aidena zakręciło mi się w głowie, zrobiłam głęboki wdech i odsunęłam się powoli, niechętnie. Moje oczy napotkały jego poważne, czekoladowe spojrzenie.
Serce podskoczyło mi do gardła, gdy poczułam dłoń Aidena na swoim karku. Wstrzymałam oddech, przez co groziło mi uduszenie, bałam się jednak, że go w jakiś sposób spłoszę. Druga dłoń Aidena dotknęła łagodnie mojego policzka.
– Oddychaj – polecił, i dopiero wtedy powoli wypuściłam z płuc nagromadzone powietrze. Aiden uśmiechnął się lekko, lewym kącikiem ust. – Świetnie. Nie chcę, żebyś mi tu zemdlała.
– Nie mdleję z byle powodu. – Odpowiedziałam mu zawadiackim, nieco bezczelnym spojrzeniem. Uśmiech Aidena stał się jeszcze szerszy.
– Spokojnie. Zamierzam dać ci powód.
Mówiąc to, pochylił się i dotknął moich ust swoimi; najpierw łagodnie, bardzo delikatnie, później zaś zwiększył nacisk i gdy rozchyliłam bezwiednie wargi, wślizgnął się z językiem do środka moich ust. Odruchowo odpowiedziałam na pocałunek, jedną dłoń wsuwając mu we włosy, a drugą obejmując go za szyję. Lewa dłoń Aidena ześlizgnęła się po moim ramieniu do talii i chłopak przyciągnął mnie do siebie bliżej, aż rączka skrzyni biegów wbiła mi się w nogę. Nie zwracałam na to jednak większej uwagi.
W tamtej chwili liczyły się tylko wargi Aidena, jego zapach i smak, i to, że tym razem to on wykonał pierwszy krok. Liczyło się tylko to, że przyciągnął mnie jeszcze bliżej, aż dłonią oparłam się o jego klatkę piersiową, i pogłębił pocałunek, przechylając mnie lekko do tyłu. Jego wargi były miękkie, ciepłe i niesamowicie przyjemne, w samochodzie z każdą chwilą robiło się coraz bardziej gorąco, a gdy ciepła dłoń Aidena wróciła do mojej szyi i ramion, jego dotyk poczułam jak wstrząs elektryczny. Palcami przejechał po moim obojczyku, wsunął je pod dekolt sukienki i ramiączko biustonosza, po czym pociągnął delikatnie, by następnie pochylić się i pocałować to miejsce. Syknęłam odruchowo, gdy lekko uszczypnął zębami skórę na obojczyku. Po chwili poczułam w tym miejscu jego język, który następnie powędrował w stronę mojego dekoltu i zagłębienia między piersiami. Poczułam zdradziecki rumieniec wypływający mi na policzki.
Aiden mokrymi pocałunkami znaczył ścieżkę przez cały mój mostek, gdy zupełnym przypadkiem mój wzrok padł na zegar na desce rozdzielczej. W jednej chwili oprzytomniałam. Jasna cholera!
– Rany boskie – wymamrotałam, odsuwając się od niego gwałtownie. Przez moment Aiden wyglądał na zamroczonego i nie do końca rozumiejącego, co się wokół niego działo, puścił mnie jednak bez sprzeciwu. Wyciągnął tylko w moją stronę rękę, jakby chciał mnie zatrzymać. – Jezu, Aiden… Muszę iść…
Wyskoczyłam z samochodu jak oparzona, zanim zdążył mnie zatrzymać. Na zewnątrz zdążyło się zrobić naprawdę chłodno, poza tym w chevrolecie jednak podkręciliśmy atmosferę, dlatego zadrżałam, kiedy tylko owiało mnie świeże powietrze i mocniej zacisnęłam poły płaszcza. Miałam zbyt duży mętlik w głowie i za bardzo byłam zaaferowana tym, co się przed chwilą stało, żeby zatrzymać się, pomyśleć racjonalnie i dojść do wniosku, jak mógł to odebrać Aiden. Kołatało mi się tylko w głowie, że było po jedenastej, a tata miał przecież do mnie dzwonić. Do domu.
Na szczęście tym razem nie wyglądało na to, żeby Aiden miał tak po prostu odpuścić. Usłyszałam za sobą trzaśnięcie drzwiczek samochodu i już po chwili był przy mnie. Chwycił mnie za ramię i do siebie odwrócił, chociaż już byłam przy drzwiach i już wkładałam klucz do zamka. Odwróciłam się do niego jednak, by z pewnym niepokojem stwierdzić, że wcale nie miałam ochoty wracać do domu. Miałam ochotę zostać z nim w samochodzie i skończyć, co zaczęliśmy, bo samo pociemniałe nieco spojrzenie Aidena przyprawiało mnie o ciarki.
Cholera. I w co ja się właściwie wpakowałam?!
– Maddie… – Napięcie w jego głosie odpowiadało temu, które sama czułam. – Zaczekaj… Nie… Cholera. Nie wiem, co…
– Nie, Aiden, spokojnie… Wszystko jest w porządku. – Odwróciłam się do drzwi i przekręciłam klucz w zamku. – Tylko muszę…
Odwrócił mnie do siebie i jeszcze raz pocałował, zanim zdążyłam skończyć zdanie. Gdy próbowałam się odsunąć, przytrzymał mnie, rękę kładąc mi na karku i delikatnie pieszcząc moją skórę. Westchnęłam mu prosto w usta, rozkładając ręce, żeby powstrzymać się od objęcia go, bo obawiałam się, że gdybym go objęła, to mogłabym już nie puścić.
A telefon dzwonił… i dzwonił… i dzwonił…
Cholera jasna.
– Aiden, proszę, puść – szepnęłam bez przekonania, wykorzystując moment, gdy się ode mnie oderwał.
Aiden nie był Lucasem. Natychmiast mnie puścił i odsunął się o krok, chociaż w jego czekoladowych oczach widziałam frustrację i niezrozumienie. Nic dziwnego, w końcu zachowywałam się jak poroniona.
Że też właśnie teraz ojciec musiał dzwonić…! Teraz, kiedy wreszcie Aiden skończył z tym idiotycznym „Nie powinienem się do ciebie zbliżać”…!
– Zaczekaj tu – poleciłam mu stanowczo, zbierając wszystkie siły, po czym pchnęłam drzwi i wbiegłam do domu; potknęłam się o buty ojca w wejściu, ale nie zwróciłam na to większej uwagi, tylko w ciemnościach, nie zapalając nawet światła, dopadłam do wiszącego na ścianie przy stole jadalnym telefonu i odebrałam.
– Halo – wydyszałam, starając się uspokoić oddech. Tata prychnął z niezadowoleniem.
– Dziesięć minut spóźnienia, Mads! Dzwonię i dzwonię, a ty co? Może to był zły pomysł, żebym zgodził się na to wyjście z Lucasem?
Tak, tato, zgodziłam się w myślach. To był naprawdę okropny pomysł.
Inna sprawa, że to dzięki temu wróciłam do domu z Aidenem…
– Tato, daj spokój – mruknęłam, instynktownie czując za sobą obecność Aidena. Kazałam mu przecież zostać! A on co? Wlazł do środka? Co on sobie myślał?! – To tylko dziesięć minut. Już jestem. Zeszło trochę dłużej, bo nie wiedziałam, że będziemy wyjeżdżać poza Elizabethtown. Naprawdę wszystko jest w porządku, już wróciłam.
Wstrzymałam oddech, czekając na odpowiedź taty. Kiedy jednak nadeszła, nie byłam z niej specjalnie zadowolona.
– No dobrze. Tym razem ci uwierzę. Zadzwonię za godzinę.
– Ale… będę spać – zaprotestowałam słabo. Tata parsknął śmiechem.
– A jaką mam pewność, że nie wyjdziesz gdzieś z powrotem z Lucasem?
– A, więc jednak tym razem mi nie uwierzysz, skoro chcesz dzwonić jeszcze raz – mruknęłam.
Nie wytrzymałam, obejrzałam się za siebie. Aiden stał w odległości kilku kroków ode mnie, z rękami założonymi na piersi, wpatrując się we mnie uważnie. Jego czekoladowe oczy lśniły w mroku salonu, więc czym prędzej spojrzałam za okno, żeby nie rozpraszać się jego widokiem.
– Sama dałaś mi do tego powody, Mads – westchnął w słuchawkę tata. Słuchałam go już jednak jednym uchem. – Pretensje możesz mieć o to tylko do siebie. Zadzwonię za godzinę.
Rozłączył się, zanim zdążyłam coś odpowiedzieć. Z irytacją odłożyłam słuchawkę, a gdy ponownie spojrzałam na Aidena, uśmiechał się krzywo. Stał koło okna i częściowo oświetlało go światło latarni, przez co wyglądał dziwnie. Ale w oczach miał rozbawienie.
– Ojciec cię sprawdza, co? – zapytał. I, cholera, trafił w dziesiątkę. Skąd ten Sherlock to wiedział?
– Specjalnie po to zainstalował telefon stacjonarny. – Westchnęłam i też założyłam ręce na piersi, opierając się tyłkiem o kant stołu. – Miałam być w domu o jedenastej, bo wtedy miał dzwonić. To dlatego… dlatego uciekłam z samochodu.
– Domyśliłem się – przyznał. – Muszę przyznać, że podniosłaś mi trochę samoocenę.
Jasne, jakbym miała w to uwierzyć. Przecież Aiden doskonale wiedział, że od samego początku się za nim oglądałam.
– A co ty tu właściwie robisz? – zmieniłam temat, posyłając mu podejrzliwe spojrzenie. – Mówiłam ci, żebyś poczekał na zewnątrz.
– Przed drzwiami? – Podniósł do góry brew. – Wstydzisz się mnie wpuścić do domu?
W zasadzie sama nie wiedziałam, dlaczego nie chciałam go wpuścić. Podejrzewałam, że miało to coś wspólnego z ojcem. Może i go okłamywałam, może nie byłam wobec niego całkiem szczera i nie zachowywałam się jak grzeczna, przykładna córka, ale nawet ja widziałam jakieś granice. A granicą na pewno było dla mnie zapraszanie do domu obcego chłopaka, którego mój ojciec w ogóle nie znał.
No dobrze, Wyatta zaprosiłam. Ale z Wyattem nie całowałam się wcześniej w samochodzie i na progu domu. To jednak była całkiem inna sytuacja.
– A może się boisz? – dodał po chwili, już z wyraźnym rozbawieniem. Dopiero wtedy wywróciłam oczami.
– Wybacz, że tym razem obniżę ci samoocenę, ale wcale nie jesteś straszny.
– To jesteś jedną z niewielu osób w tym mieście, która tak uważa – skwitował z kwaśnym uśmiechem.
W salonie po tych słowach zapadła cisza. W jednej chwili zmienił się między nami nastrój, jakby ta historia z bratem Aidena nadal miała na nas wpływ. Pewnie tak właśnie było, tylko ja uparłam się, żeby tego nie widzieć. Skoro całe miasto to widziało, jak ja mogłam to zignorować?
Postanowiłam jednak, że spróbuję. Musiałam spróbować.
– Powinienem iść. Już późno – powiedział spokojnie, nie robiąc ani jednego kroku w moją stronę. Serce zabiło mi niespokojnie.
– Poczekaj! – zawołałam, zanim zdążyłam pomyśleć. Gdy Aiden spojrzał na mnie pytająco, gorączkowo zaczęłam się zastanawiać, dlaczego miałabym go zatrzymać. Pomijając oczywiście ten najbardziej oczywisty powód, że po prostu chciałam z nim spędzić więcej czasu. Na szczęście jednak szybko sobie przypomniałam, że miałam coś takiego. – Przyniosę ci twoją kurtkę. Mam ją na górze, poczekaj, zaraz wracam.
Obróciłam w trzydzieści sekund, chociaż starałam się nie biec po schodach. Musiałam przyznać, że niechętnie rozstawałam się z kurtką Aidena, zwłaszcza że nie miałam nawet okazji w niej pochodzić, nie bardzo miałam jednak inne wyjście. Poza tym przyznawałam również, że to byłoby nienormalne. Chodzić w kurtce Aidena?
Nawet jeśli było mi w niej przyjemnie i ładnie pachniała?
Kiedy zbiegłam z powrotem na dół, zatrzymałam się w pół kroku, zdziwiona sytuacją, którą tam zastałam. Spodziewałam się, że Aiden w blokach startowych będzie już czekał pod drzwiami, żeby sobie iść, nic takiego jednak nie nastąpiło. Wręcz przeciwnie.
Aiden siedział na kanapie, wygodnie rozparty, i oglądał telewizję. Miał włączony jakiś program informacyjny, jednak z tak bardzo przyciszonym dźwiękiem, że z góry nie byłam w stanie tego usłyszeć.
– Już jesteś? – Na dźwięk moich kroków odwrócił się, oglądając na mnie z lekkim uśmiechem. Wyciągnął w moją stronę rękę, zupełnie nie przejmując się moją konsternacją. – Pooglądasz ze mną telewizję?
– Ale mówiłeś, że jest późno – zaprotestowałam słabo. Aiden uśmiechnął się szerzej.
– A do ciebie podobno i tak będzie jeszcze dzwonił ojciec. Czyli pewnie i tak nie zaśniesz, prawda?
W końcu, po kolejnej chwili wahania, odpowiedziałam mu uśmiechem i podeszłam do kanapy, by następnie z podwiniętymi pod siebie nogami usiąść obok niego. Chciałam zachować dystans, ale Aiden na to nie pozwolił, przyciągając mnie bliżej siebie, aż całkiem się o niego oparłam i położyłam mu głowę na ramieniu.
Dopiero po dłuższej chwili siedzenia w takiej pozycji, coś w moim sercu piknęło z niepokojem. Cholera.
Zdecydowanie było mi z nim za dobrze.

22 komentarze:

  1. zdecydowanie twoje blogi uzależniają! do negatywu szczęścia wracam co parę dni, może nie zawsze do całego opowiadania, ale do niektórych rozdziałów na pewno:D uwielbiam Aidena. jest świetną postacią. i uwielbiam ciebie:D prawdopodobnie za 2 minuty wejdę na wifi i znowu zacznę czytać to opowiadanie od początku:D tak tak uzależnienie. ale twoje opowiadanie daje mi uśmiech na twarzy. a to cud:D dzięki x

    patka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę, że tak uważasz;) naprawdę nie wiesz, jak dużo dla mnie znaczą takie opinie. Ja też lubię Aidena, może nie powiedziałabym, że to mój ulubiony męski bohater, ale owszem, jest całkiem w porządku ;P dziękuję bardzo; ) i całuję!

      Usuń
  2. Suuuper nie mogę doczekać się kolejnego;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To tylko mam nadzieję, że uda mi się go na czas dokończyć xdd

      Usuń
  3. KWIIIIIIIIIIK! <3 (Z drobną przerwą na zirytowane prychnięcie wywołane telefonem od ojca Maddie.)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli że dobrze? ;P poza telefonem od ojca, oczywiście? xd to myślę, że najbliższe kilka rozdziałów może wywoływać podobne emocje ;>

      Usuń
  4. Wreszcie! Jak ja na to czekałam... :D Na temat tego rozdziału chyba nie dam rady napisać niczego składnego, ale jestem zachwycona. To na pewno.
    wkurzył mnie troszeczkę ojciec Mads bo zepsuł ten moment, ale w sumie to dobrze, bo gdyby nie zapowiedział, że zadzwoni, to nie wiem, czy obydwoje wylądowaliby na sofie w salonie przed TV. Chociaż w sumie... :P
    Nie mogę się doczekac kolejnych rozdziałów! Pewnie Lucas coś odwali, a Aiden i Mads wreszcie będą się sobie powoli zwierzać i dowiem się o co chodzi dokładnie z tą matką Mads! :D
    Pozdrawiam! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A tak, owszem, to zwierzanie się nawet już w kolejnym rozdziale, co można poznać po zapowiedzi xd a Lucas... swoje pięć minut jeszcze będzie tu miał, to pewne ;>

      Haha, masz rację, pewnie gdyby nie ojciec Mads, sprawy skończyłyby się troszeczkę inaczej. Chociaż nie wiem, może jednak rozsądek Maddie by zwyciężył?;)

      To się bardzo cieszę, że rozdział się podobał:)

      Całuję!

      Usuń
  5. Cudowny rozdzial :) Nie moge sie doczekac nastepnego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję;) następny już napisany, więc pojawi się bez opóźnień. Całuję!

      Usuń
  6. Och Aiden jest taki świetny! Kompletnie nie rozumiem tego całego oceniania jego osoby poprzez jego brata. Ludzie są naprawdę bezwzględni. Ale na szczęście Maddie ma własne zdanie i nie daje się przekonać.
    Cudowny rozdział! Życzę weny :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, widzę, że Aiden podbił Wasze serca;) to dobrze, bo serduszko Maddie zapewne też ;> oczywiście, że nie daje się przekonać, ale to nie znaczy, że wszystko będzie tu już pięknie i cudownie - wręcz przeciwnie, z tej ich znajomości wyniknie jeszcze mnóstwo kłopotów.

      Dziękuję i całuję!:)

      Usuń
  7. Ale się zrobiło w pewnym momencie gorąco! Aiden to sobie może uparcie powtarzać, że chce dla Maddie dobra i trzymać się od niej z daleka, ale za pięć minut z łatwością łamię te zasadę *.* Myślałam nawet przez chwilę, że między nimi dojdzie do czegoś więcej. Wiem, za łatwo by to było. Podziwiam go, że się tą pracą przejmuję. Lucasa to ja bym rozszarpała na miliony kawałeczków. Na miejscu Maddie odpisałabym mu wcale nie tak uprzejmie, jak ona to zrobiła :D:D A tatuś, jak zwykle, bardzo się martwi. Rygor musi być... czasami mnie to śmieszy, a czasami ostro gra mi na nerwach. I czekam na tę jego tajemniczą miłość.
    Świetny rozdział! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, no ba;) Aiden może sobie mówić, co chce, ale i tak za bardzo go ciągnie do Maddie;) tak prędko to może nie, ale kto wie? Maddie wobec Lucasa jeszcze zdobędzie się na odwagę, żeby powiedzieć mu coś bardziej dosadnie, no, ale na to trzeba jeszcze parę rozdziałów poczekać. Podobnie jak na tajemniczą randkę ojca^^

      Dziękuję i całuję;)

      Usuń
  8. Umarłam i już nie wrócę do życia. Uwielbiam Aidena. Lucasa wysłałabym na Marsa, tylko że wtedy biedna byłaby ta Czerwona Planeta. Kurde, że się ojciec Mads dał mu nabrać (jakby zapomniał, że to właśnie z nim biła się jego córka)... Swoją drogą genialny z niego aktor. GENIALNY. A, i zastanawiam się, czy w Elisabethtown nie ma nikogo, kto miałby mózg i nie był tak strasznie uprzedzony. to przecie Ameryka, powinni być bardziej tolerancyjni. Z założenia przynajmniej... Ach, straszne. Mam nadzieję, że Lucas nie przerwie im tej sielanki. ponadto proponowałabym jednak coś innego, niż samo oglądanie telewizji :pA, mam nadzieję,że Mads znajdzie sobie jakąś przyjaciółkę, bo Wytte jest świetny, ale jednak jakś normalna, nieuprzedzona i niedbająca tylko o siebie dziewcyzna by się jej przydała ;) Z niecierpliwością czekam na cd. zapraszam na zapiski-condawiramurs oraz odnalezcprzeznaczenie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kurczę, Wy wszystkie uwielbiacie Aidena, nie wiem, jak to jest xd dla mnie jest trochę mięczakowaty jednak ;> Może nie zapomniał, ale chyba też nie uznał, że ta bójka wtedy to była na serio;) W Elizabethtown pewnie znalazłoby się paru ludzi, którzy nie mieliby nic do Aidena, ale myślę, że raczej niewielu, większość trzymałaby po prostu dystans, bez jawnej wrogości. Lucas to może nie przerwie, ale ktoś jednak może się znaleźć ;> oj tam, oprócz oglądania telewizji może coś jeszcze będzie ;p z tą przyjaciółką to niestety nie będzie tak łatwo, ale zobaczę, co da się dla Mads zrobić^^

      Całuję!

      Usuń
  9. Hej :) świetny blog. czytam to opowiadanie z zapartym tchem :) tylko że dotarłam do 13 rozdziału. chciałam przeczytać 14 - Nieproszony gość , ale niestety nie da się go otworzyć :( wiesz może dlaczego ?

    OdpowiedzUsuń
  10. Hah, przed chwilą weszłam na Rejestr i zobaczyłam powiadomienie o nowych postach, zazwyczaj omijam, ale ten mnie zafascynował. Dosłownie: przed chwilą!
    Właśnie skończyłam czytać całość... i już nie mogę doczekać się następnego - uzależniona! Hah :P
    Aaa, i oczywiście, moim ukochanym jest także Aiden :) (oczywiście, nie myśląc o Mad).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to bardzo mi miło, że zapowiedź zainteresowała Cię na tyle, by przebić się przez taką ilość tekstu;) mnie by się nie chciało xd
      Aiden tu podbija wszystkie serca. Nie wiem, muszę chyba zrobić z niego jakiegoś psychola, czy coś xd
      Całuję!

      Usuń
  11. Aiden w dzisiejszym rozdziale pokazał, jak powinien zachowywać się prawdziwy facet. Lucas, powinieneś się od niego nauczyć. Nadal przeżywam to, jak okronie zachował się L. Skończony idiota, już widzę, jak rozpowiada o tym, co się wydarzyło w całej szkole i już teraz bardzo mi szkoda Aidena i Mads, która pewnie bardzo to przeżyje. Aiden jest taki cudowny, kochany i opiekuńczy. Jak można tak odgórnie go ocenić i zaszufladkować?
    Wydaje mi się, że jedyną furtką do normalnego świata jest ukończenie szkoły i wyjechanie daleko z Elizabethtown. Może nawet i do Austin. Maddie czułaby się tam lepiej, a Aiden odnalazłby kawałek swojego świata. Tutaj nie czeka nic ich dobrego, ci ludzie są straszni i będzie coraz gorzej.
    Kończąc jednak moje planowanie im życia, to muszę chwilkę rozpłynąć się nad Aidenem. W dzisiejszym rozdziale był taki idealny; uroczy, kochany i... chyba brakuje mi słów :D I jak się okazuje nie tylko Mads chce mieć go gdzies obok siebie, ale i on nie ma zamiaru stronic od jej towarzystwa. Obawiam się tylko, że codzienność przysłoni mu tą chwilę zapomnienia i już do tego nie wrócą.
    Aczkolwiek, pomimo tylu moich obaw, jestem coraz bardziej optymistycznie nastawiona do ich przyszłości. Muszą być razem szczęśliwi!
    Czekam na następny i trzymam kciuki za wenę i ogromną dawkę energii!
    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Nie potrafię komentować kilku odcinków na raz, więc zostawię dwa komentarze, a co mi tam.
    Zgodnie z moimi przewidywaniami było gorąco, ale słodko. Przypomniały mi się szkolne czasy dzięki temu całowaniu w samochodzie :D Na temat Aidena już chyba wszystko zostało powiedziane, nawet to jego wtargnięcie do domu Mads było urocze i słodnie, mimo że ona trochę dziwnie się z tym czuła. On doskonale wie, co robi, no chyba że ją odpycha dla jej dobra, wtedy trochę się denerwuję, ale znam jego motywację.
    Wiesz, zastanawiałam się, jak wyglądałaby ta randka, gdyby to nie Aiden był kelnerem, gdyby w ogóle go tam nie było. Lucas starałby się czarować Mads swoim stuwatowym uśmiechem i porażającym ego? Mam nadzieję. Nie wiem, dlaczego nagle zaczęło mnie to nurtować.
    Boję się, co będzie, jak rzeczywistość na nowo ich dopadnie. Mieli chwilę szczęścia w swojej bańce, ale jak dalej się to potoczy?
    Zmykam do kolejnego :)

    OdpowiedzUsuń

Layout by Elle.

Google Chrome, 1366x768. Diaphanerose, Lotus, Dianna Agron, Bastille.