6 września 2014

22. Klaustrofobia

– Dwadzieścia tysięcy wyświetleń. To chyba nie tak źle, co, Mads?
Z westchnieniem oparłam głowę o ścianę, podciągając nogi pod siebie, by zrobić Wyattowi miejsce na parapecie obok mnie. Na szczęście tata był w pracy i nie widział, że znowu zaprosiłam Wyatta do mojej sypialni, bo inaczej pewnie dostałby ataku serca. Miałam tylko nadzieję, że nie trafi na ten idiotyczny filmik na Youtube, z którego jasno wynikało, że nie byłam tak cnotliwa, jak to sobie myślał o mnie tata.
Cholera, aż żałowałam, że prosiłam Aidena, żebyśmy się nie spieszyli. Gdybym poszła z nim do łóżka, przynajmniej miałabym poczucie, że gniew ojca, który miał na mnie spaść, będzie choć w części zasłużony!
– Nie, to po prostu świetnie. To oznacza, że każdy uczeń naszej szkoły obejrzał ten filmik, ile? Jakieś dwadzieścia razy? – prychnęłam z irytacją, na co Wyatt zaśmiał się. – No co? Tak cię to bawi, co?
– Po prostu za bardzo się przejmujesz – oświadczył beztrosko, wzruszając ramionami. Jego zwykle rozczochrane włosy wyglądały tego dnia na jeszcze bardziej rozczochrane, zapewne dlatego, że Wyatt dostał niezły wycisk na WF–ie i nie miał czasu doprowadzić się do porządku. Przynajmniej tak twierdził. – Pooglądają to parę dni, a potem zapomną. Uwierz, Lucas już nie takie rzeczy odwalał w tej szkole.
– Aha. Czyli mam się cieszyć, że nie spotkało mnie nic gorszego, tak? – dopowiedziałam z irytacją. Uśmiech znikł z jego ust, po czym pokręcił głową.
– Nie no, jasne, że nie. Lucas zachował się jak palant i na pewno mu to wypomnę, możesz być spokojna. Zresztą… Ja już prawie się z nim nie widuję…
– Jak to? Dlaczego? – zdziwiłam się. Wyatt zrobił dziwną minę, jakby sto różnych uczuć walczyło w nim o lepsze, ale w końcu machnął lekceważąco ręką.
– Bo to palant, to wszystko. Mam dość oglądania, jak rani wszystkich dookoła, wiesz? Zupełnie nic sobie z tego nie robi, myśli, że inni nie mają uczuć i że może się bawić ludźmi, ile tylko chce, i jest usprawiedliwiony, bo przecież ma takie paskudne życie rodzinne, i tak dalej. Tylko że wiesz co? Mam dość usprawiedliwiania go przed wszystkimi. Powinien wziąć się w garść i zacząć myśleć o czymś poza czubkiem własnego nosa, a najwyraźniej nadal tego nie potrafi.
Zdziwiło mnie to trochę, bo nie spodziewałam się podobnych słów akurat po nim – Wyatt w końcu był niesamowicie spokojny i jeszcze nigdy nie widziałam, żeby coś porządnie wyprowadziło go z równowagi. Nie sądziłam, że jego przyjaciel potrafił to zrobić. Cieszyłam się jednak, że miał taki właśnie pogląd na tę sprawę, bo to oznaczało, że zamierzał stanąć po mojej stronie. To mi w zupełności wystarczyło.
Martwiło mnie tylko trochę, jak na ten filmik zareaguje Aiden. Uwierzy czy raczej zachowa się na poziomie i domyśli się, jak wielkim stekiem bzdur była ta gadanina Lucasa? Niby wierzyłam w Aidena, ale jednak jakaś odrobina niepewności we mnie pozostawała.
– A tym się nie przejmuj. – Wyatt po chwili milczenia machnął ręką w stronę leżącego na łóżku laptopa, na którym sprawdzałam ilość wyświetleń filmiku, na którym Lucas mieszał mnie z błotem, a który rzeczywiście natychmiast wylądował na Youtube. Nie ma co, Lucas wiedział, jak się zemścić za odtrącenie. – Przynajmniej połowa tych ludzi zna Lucasa na tyle dobrze, by wiedzieć, że to, co tam wygaduje, to stek bzdur.
– Wybacz, Wyatt, wiem, że chcesz mnie pocieszyć, ale teraz gadasz głupoty – prychnęłam, bo przecież nie byłam idiotką. – Chodzę tu do szkoły od niedawna i nikt nie zna mnie na tyle dobrze, by wiedzieć, że taki uroczy łobuz jak Lucas nie byłby w stanie mnie poderwać. Wszyscy raczej pomyślą, że jestem idiotką, która złowiła się na lep jego słodkich słówek, dała się wykorzystać i wyrzucić, a potem nie miała nawet na tyle dumy, by dać Lucasowi spokój. To już przesądzone, jestem w Elizabethtown przechodzonym towarem.
– O rany, nie dramatyzuj. – Znowu się roześmiał i tym razem musiałam mu zawtórować. W końcu jakie to właściwie miało znaczenie? Skoro chciałam ujawnić się ze znajomością z Aidenem, po czym z pewnością na moją głowę posypałyby się gromy, jakie znaczenie miało posądzenie mnie o pójście do łóżka z Lucasem? Jeśli nie potrafiłam przyjąć tego na klatę, to tylko znaczyło, że w ogóle nie powinnam spotykać się z Aidenem. A tego nie zamierzałam się wyrzec. – Tak jak mówiłem, pogadają chwilę i przestaną. Martw się lepiej twoim ojcem. Lepiej, żeby tego nie zobaczył.
– Tata nie jest typem komputerowca, na szczęście – mruknęłam. – Jeśli ktoś mu tego nie pokaże, sam nie znajdzie. A nawet jeśli znajdzie, spróbuję go przekonać, że powinien wierzyć mnie, nie Lucasowi, który chciał się na mnie zemścić. Mam nadzieję, że w razie czego mi uwierzy.
Powiedziałam to bez specjalnego przekonania z głosie, bo przecież wiedziałam, co tata o mnie myślał. Ten filmik zapewne potwierdziłby jego najgorsze obawy – że ostatecznie stałam się taka jak mama w młodości. Trzeba jednak było oddać mu sprawiedliwość, że od przybycia do Elizabethtown nie robiłam wiele, by zdobyć jego zaufanie.
Odruchowo spojrzałam za okno, prosto do pokoju Aidena, który niestety był pusty. Nie miałam okazji do niego zadzwonić, a przecież powinnam się z nim skontaktować, by to wszystko jakoś wytłumaczyć. Trochę się, mimo wszystko, obawiałam, co on mógł sobie pomyśleć.
– Wszystko w porządku, Mads? – zapytał z troską Wyatt, dotykając delikatnie mojego kolana. Spojrzałam na niego z roztargnieniem, po czym pokiwałam głową. – Na pewno? Mam wrażenie, że martwisz się czymś jeszcze. Czymś poza tym głupim filmikiem. O co chodzi?
Otworzyłam nawet usta, żeby odpowiedzieć, ale nie bardzo wiedziałam, co. Miałam mu powiedzieć o Aidenie? Zabronił mi przecież komukolwiek o nim wspominać. Niby ufałam Wyattowi, ale skąd mogłam wiedzieć, jak daleko mogłam się posunąć z tym zaufaniem? Czy rzeczywiście mogłam mu powiedzieć wszystko?
Odruchowo raz jeszcze spojrzałam przez okno i aż podskoczyłam na parapecie, widząc krzątającego się po pokoju Aidena. Jakby czuł, że się w niego wpatrywałam, podniósł wzrok i nasze spojrzenia spotkały się na chwilę; chciałam wyczytać coś z jego oczu, ale nie potrafiłam, a po chwili, zanim zdążyłam zrobić jakiś gest w jego stronę, Aiden po prostu odwrócił się i wyszedł ze swojej sypialni. Poczułam się tak, jakbym dostała jakiegoś wewnętrznego kopniaka prosto w serce.
– Maddie? – Usłyszałam po chwili głos Wyatta. Czym prędzej otrząsnęłam się i spojrzałam znowu na niego. – O co w tym wszystkim chodzi, co?
– W czym? – wyrwało mi się, chociaż przecież widziałam doskonale, że on już się czegoś domyślał. Był zbyt bystry, żeby się nie domyślił.
– Przecież nie jestem ślepy. Poza tym, Lucas opowiadał mi trochę o tej waszej randce w sobotę.
No proszę, coraz lepiej. Ciekawe, co jeszcze mu powiedział?
– Twierdziłeś, że już z nim nie gadasz – przypomniałam mu. Wyatt wzruszył ramionami.
– Niby tak, ale przyszedł pogadać, trudno było mi go odprawić z kwitkiem. Był na ciebie wściekły, Maddie. Podobno urządziłaś mu scenę w restauracji przez tego chłopaka z domu obok. Pamiętam też, jak zareagowałaś na ten tekst o domu mordercy. No i… Maddie. Przecież nie jestem ślepy, widzę, jak na niego patrzysz. Choćby przed chwilą.
To było aż tak widoczne? Westchnęłam. Wprawdzie obiecałam Aidenowi, że nikomu nie powiem, ale skoro Wyatt sam się domyślił? Cóż mogłam na to poradzić?
– Nie możesz nikomu powiedzieć – odparłam jednak, tym samym przyznając się do wszystkiego. Wyatt rzucił mi zaskoczone spojrzenie.
– Ale dlaczego?
– Och, nawet nie wiesz, jak się cieszę, że to powiedziałeś! – wykrzyknęłam, zrywając się z parapetu, by zacząć chodzić po sypialni. – Dobra, Aiden rzeczywiście jest jednym z powodów, dla których dałam kosza Lucasowi. Nic nie poradzę.
– Ale przecież nie ma w tym nic złego. – Wyatt zmarszczył brwi. – O co właściwie chodzi? Po co te podchody i randki z Lucasem?
– O rany, nie było żadnych randek z Lucasem… To wszystko nie tak! – Zatrzymałam się w pół kroku i odwróciłam do niego, posyłając mu pełne frustracji spojrzenie. – Aiden jest… cholernym męczennikiem. Przecież wiesz, co mówią o nim w mieście. Nie chciał, żebym miała z tym cokolwiek wspólnego. Ale się uparłam… Tylko że on nie chce, żeby ktokolwiek o tym wiedział. No wiesz, żebym nie słyszała, że chodzę z bratem mordercy, takie tam.
– On zawsze wydawał mi się trochę dziwny – przyznał Wyatt nieco niepewnie. – Ale to chyba głównie dlatego, że tak się od wszystkich izoluje. Fakt, nie ma łatwego życia w mieście, ale sam też sobie tego nigdy nie ułatwiał. W sumie nic dziwnego, że i tego chciał sobie odmówić. Zawsze się dziwiłem, czemu po prostu stąd nie wyjechał.
– To nie jest takie proste. – Z westchnieniem usiadłam na łóżku, obok mojego laptopa, którego odsunęłam z niesmakiem. – Dlatego też nie możesz o tym nikomu powiedzieć, jasne? Nie chcę, żeby tak zostało na zawsze, ale też nie chcę, żeby się wycofał, bo ktoś się o nas dowie. Proszę, Wyatt.
Wyatt przyjrzał mi się z zainteresowaniem, które bardzo mi się nie podobało. W jego oczach widziałam rozbawienie, gdy milczał przez chwilę, jakby przetrawiając moje słowa, chociaż byłam pewna, że wcale tego nie potrzebował. W końcu Wyatt był dużo bardziej inteligentny ode mnie.
– Tobie naprawdę na nim zależy – zawyrokował w końcu. No proszę, kolejny Sherlock! Wywróciłam oczami.
– Wyatt, daj spokój…
– Nie, serio – przerwał mi, wyraźnie zafascynowany. – Wiesz, Mads, od samego początku, kiedy tu przyjechałaś, miałem wrażenie, że się izolujesz. Wiesz, jakbyś w nic nie wchodziła na sto procent, jakby nowe znajomości nie za bardzo cię obchodziły, jakbyś cały czas trzymała dystans. Ale teraz widzę, że jednak nie zawsze.
– Daj spokój. Nie trzymam dystansu, jeśli chodzi o ciebie – zaprotestowałam. Wyatt wydał z siebie dziwny dźwięk, który zapewne miał obrazować niezdecydowanie.
– Noo, nie powiedziałbym – odparł w końcu. – Może nie do końca, ale daj spokój. I nie zwalaj wszystkiego na szlaban.
Nie odpowiedziałam, bo zaczęłam się nad tym zastanawiać i po chwili doszłam do wniosku, że on chyba miał rację. Coś rzeczywiście w tym było. Od początku przecież nie traktowałam Lucasa serio, jeszcze zanim poznałam lepiej Aidena. Od początku uważałam, że Carrie jest trochę płytka i przez to nie nadaje się na przyjaciółkę, a Harper najchętniej patrzyłaby, jak łamię sobie nogi, dlatego wolałam trzymać się od niej z daleka. A Wyatt? Wyatt to był taki zwykły, dobry chłopak, który był miły i pomocny, ale jednak nie myślałam o nim jako o moim przyjacielu. Miał rację, trochę jednak się izolowałam.
Dlaczego on to widział, a ja nie?
– O to się martwisz, tak? – dodał, kiedy nie odpowiedziałam. – Co powie Aiden, kiedy zobaczy ten filmik? Nie przejmuj się. Skoro jest takim outsiderem, na pewno nikt mu nie powiedział, czego ma szukać.
Wątpiłam. Byłam więcej niż pewna, że Brianna pokazała mu ten filmik z przyjemnością.
– A nawet jeśli, to chyba w to nie uwierzy, prawda? – powiedział jeszcze, zapewne na widok mojej niepewnej miny. – Każdy, kto choć trochę zna ciebie i Lucasa, wie, że to nic więcej tylko stek bzdur.
– Mam nadzieję – bąknęłam, wiedziałam jednak, że za dużo nadziei w moim głosie nie było słychać. Wyatt westchnął, po czym podniósł się z parapetu.
– Widzę tylko jedno rozwiązanie, Mads. Przełożymy korki na kiedy indziej, a teraz, póki twojego ojca nie ma, zadzwoń do Aidena, spotkaj się z nim i spokojnie wszystko wyjaśnij. Jestem pewien, że zrozumie.
Kiedy Wyatt w końcu wyszedł, przez jakiś czas bawiłam się moją komórką, zanim w końcu wybrałam numer Aidena. Sama nie wiedziałam, dlaczego miałam wątpliwości. Przecież Aiden doskonale wiedział, jakie były moje stosunki z Lucasem i jak bardzo nie chciałam z nim być – wiedział niemalże wszystko oprócz tego idiotycznego pocałunku w łazience na imprezie. To był tylko głupi filmik i w ogóle nie powinnam się nim przejmować, bo Aiden przecież nie mógł w to uwierzyć, za dobrze mnie znał. A jednak… jednak jakoś się przejmowałam.
Kiedy w końcu wybrałam jego numer, natychmiast zgłosiła się poczta głosowa. Bałam się wychodzić z domu w obawie, że ojciec akurat zadzwoni do mnie z pracy, nie mogłam jednak tego tak zostawić. Zbiegłam na dół po schodach, zanim jednak zdążyłam znaleźć kurtkę i założyć buty, otworzyły się drzwi wejściowe i w progu stanął tata.
– Wybierasz się gdzieś? – zapytał, gdy zamarłam, czekając na jego słowa. Widział czy nie? Chyba jednak nie, bo był całkiem spokojny. – Kupiłem nam obiad. Przygotujesz stół?
Niechętnie zmieniłam plany, rezygnując z pójścia do Aidena natychmiast, od razu, na rzecz bliżej nieokreślonej przyszłości. W końcu nie było o tym mowy, kiedy tata był w domu.
Próbując wieczorem ponownie do niego dzwonić i ponownie odbijając się od poczty głosowej, pomyślałam, że kurczę, sama utrudniałam sobie życie. W końcu gdyby nie moja głupota, nie miałabym teraz szlabanu i mogłabym spokojnie pójść do Aidena.
Tak, najwyraźniej sama byłam sobie winna.

***

Następnego dnia rano byłam z siebie bardzo dumna. W końcu samodzielnie, całkiem sama, w pocie czoła przejechałam trasę na odcinku dom – szkoła i nikogo po drodze nie zabiłam, nie wbiłam się w żadne drzewo ani latarnię, nie dostałam ataku histerii i dotarłam do szkoły cała i zdrowa. Byłam pod wrażeniem.
Wprawdzie nie jechało mi się tak dobrze, jak wtedy, gdy był ze mną Aiden, ale to był już krok na dobrej drodze. Pierwszy krok. Byłam pewna, że teraz będzie tylko łatwiej. Aiden miał rację, najważniejsze to pierwszy raz przezwyciężyć strach.
Odtańczyłam mały taniec zwycięstwa, kiedy dotarłam w końcu pod szkołę i bezpiecznie zaparkowałam na parkingu. Ręce wprawdzie nadal mi się trzęsły i były spocone, ale przynajmniej to zrobiłam. Dojechałam. I nie dostałam ataku paniki!
Wyjęłam komórkę z kieszeni spodni, po raz tysiąc pięćsetny sprawdzając, czy nie miałam na niej jakichś wiadomości. Niestety, Aiden od poprzedniego dnia milczał i trudno już było mi to usprawiedliwić tym, że był zajęty i nie miał dla mnie czasu. Musiałam z nim jak najszybciej porozmawiać; niestety, tata miał teraz dwa dni wolnego i raczej nie było szans, żebym mogła niepostrzeżenie prześlizgnąć się do domu Aidena.
Chyba że… Może by znowu wybrać się na jogging?
Schowałam komórkę, zarzuciłam torbę na ramię i zamknęłam samochód, po czym rozejrzałam się po parkingu, wzrokiem szukając znajomego chevroleta. Dostrzegłam go niedaleko, zaledwie parę aut od mojego. A więc naprawdę nie był zajęty, skoro był w szkole. Nie mógł zadzwonić? Przecież niemożliwe, żeby chodziło o ten głupi filmik!
Ale był w szkole. Mogłam go znaleźć, musiałam tylko dobrze poszukać.
Przeszłam zaledwie kilka kroków, gdy okazało się, że wcale nie musiałam szukać. Zamarłam przy wyjeździe z parkingu, niedaleko wejścia do szkoły, z niedowierzaniem wpatrując się w scenę, która się przede mną rozgrywała.
Trzeba przyznać, że straciłam głowę tylko na moment. Zaraz potem ruszyłam przed siebie, z każdym pokonanym jardem nabierając rozpędu.
– Trzymaj go za nogi, mocno! Wyrywa się skurwiel! – darł się Lucas, trzymając Aidena za ręce, które miał wykręcone do tyłu. Kyle starał się chwycić nogi Aidena, ale ten kopnął go prosto w nos, po czym spróbował się wyrwać. Niestety, na miejsce Kyle’a natychmiast pojawiło się dwóch innych kolegów Lucasa.
– Przestań się rzucać, gnoju! – krzyknął Jake, ten sam osiłek, który poprzedniego dnia nakręcił na korytarzu ten idiotyczny filmik ze mną i Lucasem. Upuściłam torbę na ziemię i ostatnie kilka jardów przebiegłam, by dotrzeć do nich akurat w chwili, gdy podnosili rzucającego się ciągle, ale w milczeniu, Aidena; najwyraźniej chcieli go wrzucić do stojącego nieopodal kontenera na śmieci.
– Hej! – wykrzyknęłam, chwytając któregoś z nich za ramię. – Co wy robicie?! Puśćcie go!
– O nie, to znowu ta szmata – mruknął ten znajomy Lucasa, którego nie znałam z imienia. Odepchnął mnie jednym uderzeniem ramienia, aż zatoczyłam się do tyłu. Odruchowo skierowałam się w stronę Lucasa, któremu najprędzej z nich wszystkich mogłam przemówić do rozsądku.
– Lucas! Lucas! – Chwyciłam go za ramię i spróbowałam odciągnąć. – Co wy robicie? Zostawcie go w spokoju!
– Maddie, jeszcze nie masz dość? – warknął na mnie Thorne, po czym pokazał Kyle’owi, żeby chwycił ręce Aidena i zajął jego miejsce, a sam, zanim zdążyłam się zorientować, chwycił mnie w pół i odciągnął do tyłu, żebym nie przeszkadzała. Kiedy spróbowałam się wyrwać, zacisnął ręce na moich ramionach, mocno, aż zabolało. – Mówiłem ci, żebyś się nie wtrącała. Ten psychol dostanie teraz za swoje. Na przyszłość się nauczy, żeby nie próbować udawać normalnego człowieka w restauracji, wśród innych ludzi.
Wydarłam się na cały głos, chcąc zwrócić na nas czyjąś uwagę, jak na złość jednak na parkingu było pusto i oprócz nas nie było tam nikogo. Lucas zacisnął jedno ramię na mojej talii, przyciągając mnie do siebie, a drugą dłonią zasłonił mi usta, żebym nie mogła krzyczeć. Usłyszałam łoskot i zorientowałam się, że koledzy Lucasa wrzucili Aidena do kontenera, po czym zatrzasnęli za nim klapę. Miałam wrażenie, że na moment moje serce całkiem się zatrzymało.
Do diabła, przecież on miał klaustrofobię!
Ta myśl dodała mi sił. Ugryzłam Lucasa w dłoń, tak mocno, jak tylko zdołałam, aż wydarł się i puścił mnie, odpychając mnie do tyłu. Tym razem wylądowałam na tyłku. Miałam jednak wrażenie, że miał wielką ochotę mnie uderzyć, tylko w ostatniej chwili się powstrzymał.
– Wystarczy, idziemy – polecił swoim koleżkom, po czym spojrzał na mnie, w dół, z wyraźnym gniewem. – Przyjdź do mnie, jak znudzi ci się stawanie po stronie śmieci, Austin. Jestem w stanie zapomnieć nawet o tym, że mnie ugryzłaś.
– Pieprz się. – Wiedziałam, że nie powinnam tego mówić, ale po prostu nie mogłam się powstrzymać. Miałam wrażenie, że w tamtej chwili pokazaliśmy sobie nawzajem swoje prawdziwe oblicza: Lucas mnie, że był prawdziwym dupkiem i tylko zgrywał czarującego chłopaka, a ja jemu, że wcale nie byłam taka miła, za jaką chciałam uchodzić.
Wstałam na nogi i otrzepałam spodnie, a Lucas, cały czas nie spuszczając ze mnie wzroku, wzruszył ramionami i warknął:
– Jak chcesz. Twoja strata.
Przez chwilę spoglądałam za nimi, gdy odchodzili, bo chciałam mieć pewność, że nie powstrzymają mnie, gdy rzucę się do kontenera. Zaniepokoiło mnie, że było w nim tak cicho, ostatecznie więc nie wytrzymałam tak długo, jak zamierzałam. Pobiegłam przed siebie i zatrzymałam się dopiero, gdy dobiegłam do śmietnika, po czym pospiesznie podniosłam klapę.
– Aiden! Aiden, wszystko w porządku?!
Ponieważ ze środka nie dobiegł mnie żaden odgłos, a kontener był dla mnie za wysoki, rozejrzałam się za czymś, na czym mogłabym stanąć. Nieopodal na ziemi stały jakieś drewniane skrzynki, przyciągnęłam więc kilka z nich, ustawiłam jedną na drugiej i stanęłam na tej chybotliwej konstrukcji, po czym zajrzałam do środka.
Był ranek, śmierci w kontenerze na szczęście nie udało się zebrać zbyt dużo, jednak i tak nie pachniało tam zbyt pięknie. Aiden siedział w kącie, zasłaniając twarz rękami, i nie ruszał się ani nie odzywał; po prostu tam siedział i cały się trząsł. Wyciągnęłam rękę i chwyciłam go za ramię.
– Aiden! To ja, Maddie! Podaj mi rękę, wyciągnę cię stąd…!
Spojrzał na mnie nieprzytomnie, nie wyciągnął jednak ręki. Cholera. Naprawdę miałam to zrobić?
Podciągnęłam się na rękach i nogą zaczepiłam o ściankę kontenera, po czym jakoś przegramoliłam się na drugą stronę i zeskoczyłam do środka. Wylądowałam pewnie na nogach, stopą odsunęłam na bok śmieci, po czym kucnęłam obok Aidena, chwyciłam jego dłonie i spróbowałam złapać jego spojrzenie.
Aż za dobrze wiedziałam, co przeżywał. W końcu zachowywałam się podobnie, gdy pierwszy raz po wypadku miałam siąść za kółkiem.
– Aiden. Aiden, spójrz na mnie – poleciłam mu spokojnie, ale stanowczo. W końcu podniósł na mnie wzrok, w którym jednak nie widziałam nic. Wyglądał zupełnie tak, jakby na mnie patrzył, ale mnie nie widział, jakby oglądał coś zupełnie innego, coś, czego w tym kontenerze wcale nie było. – Aiden, to ja, Maddie. Posłuchaj mnie. Wszystko jest w porządku. Nic ci nie grozi. Pamiętasz, gdzie jesteśmy? W szkole. Jesteśmy w szkole. Musisz tylko wyjść na zewnątrz, jest tam mnóstwo przestrzeni. Aiden, słyszysz mnie?
– Mads? – W jego oczach zobaczyłam strach, gdy w końcu zareagował. Chwycił moje dłonie i ścisnął je mocno, aż skrzywiłam się lekko. – On tu jest?
– Kto?
– David.
Przyglądałam mu się przez chwilę z otwartymi ustami, bo wreszcie zaczynałam rozumieć, o co chodziło. Skąd u Aidena wzięła się klaustrofobia. Wcześniej byłam przekonana, że ten lęk po prostu w nim był, że nie miał żadnego racjonalnego podłoża, jak choćby mój lęk przed prowadzeniem samochodu, teraz jednak przekonywałam się, że bardzo się myliłam. Aiden nie powiedział mi o sobie wszystkiego.
– Nie, Aiden – odpowiedziałam po chwili stanowczo. – Davida tutaj nie ma. Jesteśmy tylko my, tylko ja i ty. A jak tylko stąd wyjdziesz, będziesz mógł odetchnąć świeżym powietrzem. Chodź.
W końcu, bardzo powoli, udało mi się przekonać go, żeby wstał. Stojąc, sięgaliśmy już ponad górę kontenera, dlatego Aiden mógł odetchnąć świeżym powietrzem, jeszcze zanim całkiem wyciągnęłam go ze śmietnika.
Na szczęście tyle mu wystarczyło, żeby się opamiętał, bo gdybym miała go stamtąd wyciągać siłą, pewnie robiłabym to przez najbliższe pięć lat. Oparł się o ściankę kontenera i wyskoczył zgrabnie na zewnątrz, po czym odwrócił się i wyciągnął po mnie ręce, żeby pomóc mi wyjść.
Nie wahałam się ani chwili. Pozwoliłam się chwycić w pasie i wyciągnąć na zewnątrz; wszystko to trwało dosłownie sekundę, na którą wstrzymałam oddech. Z trudem wypuściłam powietrze dopiero wtedy, gdy Aiden postawił mnie na ziemi, choć wcale mnie nie puścił. Wręcz przeciwnie, jeszcze mocniej zacisnął dłonie na mojej talii.
– Wszystko w porządku? – Nie wierzyłam. I on o to pytał? On, który tyle co miał kompletny atak paniki? Mnie, czy dobrze się czułam?
– Ze mną? Oczywiście. Pytanie raczej, jak ty się czujesz – odpowiedziałam więc, chwytając go za przedramiona. – Kiedy zobaczyłam, że chcą cię wrzucić do kontenera, nie mogłam tego tak zostawić. Podbiegłam i…
– Nic ci nie zrobili? – przerwał mi szorstko. – Po co w ogóle się wtrącałaś?
– Och, błagam, nie chcę słuchać tych twoich gadek o udawaniu, że cię nie znam! – Wywróciłam oczami. – Nie w chwili, kiedy wrzucili cię do kontenera na śmieci, Aiden! Nic mi nie zrobili, Lucas mnie tylko przytrzymał, żeby zdążyli cię tam zamknąć. Powiedz mi lepiej, jak się czujesz.
Puścił mnie niechętnie i odsunął się o krok, jakby dopiero w tamtej chwili zorientował się, co się stało. W jego oczach zobaczyłam coś, co mi się nie spodobało – wyraźnie żałował, że byłam świadkiem jego słabości.
– Dobrze. Czuję się dobrze – odparł w końcu, już całkiem spokojnie i sensownie, i widziałam, że zebrał się w sobie, może dlatego szybciej, że na niego patrzyłam. Przynajmniej takie miałam wrażenie, że głównie o to mu chodziło. – Masz rację, przepraszam. Dzięki, że tam do mnie weszłaś. Kompletnie dostałem świra.
Zrobiłam krok do przodu i chwyciłam go za rękę; nie próbował się odsunąć, więc odetchnęłam z ulgą. Naprawdę się bałam, że mógłby zamknąć się w sobie i ode mnie odwrócić.
– To dla mnie nic nowego – spróbowałam obrócić to w żart. – W końcu sama świruję od byle czego.
Przyciągnęłam go bliżej, nadal trzymając za rękę, po czym objęłam go mocno, kładąc mu dłonie na plecach. Nadal nie protestował, a po chwili nawet poczułam jego dłoń na moim karku, a usta we włosach. O rany. Było mi tak dobrze, że niemalże zapomniałam, że chciałam go tylko pocieszyć i uspokoić. Niemalże.
Ale jednak nie całkiem.
– Powiesz mi, o co chodziło? – szepnęłam mu prosto do ucha, gdy wreszcie się odważyłam. – Skąd się wzięła ta klaustrofobia? Gdy byliśmy w kontenerze…
– …mówiłem o Davidzie. Tak, wiem.
Odsunął się ode mnie nieco, tak, żeby widzieć moją twarz; nie puścił mnie jednak, jakbym była tym czymś, co utrzymywało go na powierzchni. Miałam szczerą nadzieję, że tak było.
– Opowiem ci o tym – obiecał. – Ale chodźmy stąd. Mam już dosyć asysty śmietnika.
Roześmiałam się, po czym pokiwałam głową. Wprawdzie pięć minut wcześniej zaczęły się moje lekcje…
Ale co tam. Lekcje mogły poczekać.
Aiden naprawdę miał na mnie destrukcyjny wpływ, skoro przez niego obniżałam się w nauce.

13 komentarzy:

  1. Czuję się jak zdarta płyta, ale naprawdę, naprawdę, NAPRAWDĘ nienawidzę Lucasa. I ok, niech będzie, zwróciłam uwagę na to, co powiedział Wyatt, o tej jego sytuacji rodzinnej, ale to aż tak go skrzywiło, że zachowuje się jak ostatni śmieć? To się w głowie nie mieści, byłam zaskoczona filmikiem i wiedziałam, że on będzie uprzykrzał im życie, ale wrzucić kogoś do kontenera? Serio? Pokłony przed Tobą jako autorką, bo chyba bym na takie coś nie wpadła. Nie wiem, ile jeszcze razy to powtórzę, ale biedny Aiden. Na dodatek ta klaustrofobia akurat wtedy. Przytulam go wirtualnie, mam nadzieję, że Mads się nie obrazi ;)
    Czy dobrze, że Wyatt się dowiedział? Nie wiem, wydaje się ok, ale na tym etapie, ciężko coś stwierdzić. Ciekawe, czy Lucas puści to płazem, że Maddie go ugryzła i stanęła w obronie Aidena? Zresztą, kogo ja oszukuję... Oczywiście, że nie. Boję się, co dalej wpadnie mu do głowy, bo zaczyna wymyślać coraz to gorsze rzeczy...
    Jeszcze nie spojrzałam na zapowiedź, chyba się boję. A jeszcze jest szanowny tatuś, który teraz jest do tyłu o dwie ważne akcje, w sumie 3, bo nie wie, jak wróciła z randki. Oj...
    Uwielbiam to opowiadanie :)
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, wiem, wszyscy nienawidzą Lucasa i absolutnie nie sądzę, żeby cokolwiek mogło go usprawiedliwiać, nawet trudna sytuacja rodzinna - to tylko Wyatt ma dobry charakter i chciałby jakoś Lucasa wytłumaczyć za niego, ja nie mam takich ciągot;) oj, ten kontener w tylu filmach się widziało... xd

      Rzeczywiście na tym etapie trudno stwierdzić, ale wyjdzie jeszcze z tego spory zonk. Lucas chyba już chce tylko zapomnieć o tej porażce, jaką okazała się dla niego Maddie, ale to też niestety nie będzie takie proste...

      Zapowiedź jest akurat dosyć niegroźna xd a tatuś jeszcze pokaże, co na niego stać, chociaż jak to wszystko na niego spadnie, to nie wiem, czy się nie poczuje przytłoczony^^

      Bardzo się cieszę:)

      Całuję!

      Usuń
  2. Zformułuję swoją wypowiedź po kolei zgodnie z rozdziałem, bo inaczej ataku dostanę...
    Wyatt wydaje mi się jednym z największych sprzemierzeńców Mads. Ale dziwnie to zabrzmiało... Carrie jest miła, ale strasznie płytka i bezmyślna, chociaż czasem ma chwilowy przypływ rozumu. Czasem. Harper to w ogóle jest strasznie zaborcza o Lucasa, chociaż jest koszmarnym dupkiem, a Wyatt jest uprzejmu, uczynny i w ogóle słodki chłopak.
    Nie wiem, dlaczego Aiden nie odbierał telefonów, ale podejrzewam, że chciał przemyśleć sobie to wszystko. Nie rozumiem, bo sama bym w wersję Lucasa nie uwierzyła, ale Aiden czasem ma dziwne akcje. Ale i tak go uwielbiam!
    Wrzucanie ludzi do śmietnika?! Czy to aby nie na poziomie podstawówki? Bardzo źle wychowanej podstawówki? Licealista wrzucający rówieśnika do kosza... Co za banda kretynów!
    Lucas nie dość, że jest dupkiem, to jeszcze mało ambitnym. Kosz na smieci! Cóż za pomysłowość! Pozostaje mi tylko pozazdrościć mu wyobraźni...
    I wracamy do Aidena... David, David... Czy aby jego brat nie miał na imię David? Teraz już mi wyleciało z głowy, ale coś mi tak właśnie świta... Brat się nad nim znęcał? Czy może odwrotnie, był dla niego oparciem... Jestem skłonna uwierzyć raczej w pierwszą opcję, chociaż mam jezcze parę teori... Ciekawe, czy jakaś się sprawdzi :D
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To spokojnie, wolałabym, żebyś nie dostała;)

      No fakt, tak chyba właśnie jest. Mam zdecydowaną słabość do pisania o bohaterkach, które raczej mają przyjaciół-facetów niż przyjaciółki xd Bree też nie jest zła, ale Bree się jeszcze musi do Mads przekonać;)

      Na pewno nie dlatego, że uwierzył w filmik z Lucasem, to pewne. Trzeba jednak pamiętać, że Aiden nie jest tak pewny siebie, jak moi inni bohaterowie, i coś tam sobie ubzdurać jednak mógł ;>

      Nooo... tak. Czyli to akurat poziom Lucasa. Lucas nigdy nie był szczególnie dobry w myśleniu xd

      Owszem, David był bratem Aidena. Ale ani to, ani to, do ostatniej chwili był raczej dość... przeciętnym bratem. To się zresztą wyjaśni w kolejnym rozdziale.

      Całuję!

      Usuń
  3. "bąknęłam, wiedziałam jednak, że za dużo nadziei w moim głosie nie było słuchać."
    *~*~*
    Lucas cham i świnia, i bydlę, i wszystko, co najgorsze. Skąd się tacy w ogóle biorą... -.-"
    Ale patrz, a nie pomyślałam (jak Maddie, zresztą), że klaustrofobia Aidena zaczęła się przez jego brata. Chociaż skoro po tylu latach Aiden nadal ma wrażenie, że David gdzieś jest w pobliżu, kiedy ma napady klaustrofobii, to naprawdę ciężko go trzyma. Biedny...
    Pozdrawiam cieplutko!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, oczywiście poprawione:)

      Z bezstresowego wychowania, ot! I ja naprawdę święcie w to wierzę xDD

      No właśnie, nikt o tym nie pomyślał. Ale tak, jak fobia Maddie miała swój początek w traumatycznych wydarzeniach z przeszłości, podobnie było i z Aidenem. Tylko u niego to faktycznie wygląda trochę gorzej, a o tym szerzej w kolejnym rozdziale;)

      Całuję!

      Usuń
  4. Popłakałam sie. Biedny Aiden. Jest mi przykro:( Maddy zajmij sie nim!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, spokojnie, Maddie na pewno się nim zajmie i już go nie puści;)

      Usuń
  5. Lucas to dupek. Chociaż nawet i to nie wydaje się odpowiednim słowem. Możemy wszystko wytłumaczyć sytuacją rodzinną, takie czasy, ale błagam, nie każdy kto ma jakiekolwiek problemy musi być palantem. To że coś nieodpowiedniego dzieje się w domu nie usprawiedliwa takiego zachowania. Nie jestem nawet w stanie napisać jak bardzo w tym momencie nienawidzę Lucasa. Aż trzęsę się z nerwów. Jak można traktować tak drugiego człowieka? Mam nadzieję, że pewnego dnia L. dostanie nauczkę. Ludzie tacy jak on też powinni zasmakować takiego życia, choćby na krótką chwilę, by przekonać się, jak to jest zasmakować prawdziwego, nieludzkiego wręcz upokorzenia.
    Aiden, jak widać, potrzebuje Mads i mam nadzieję, że nic ich nie rozdzieli. A przynajmniej nie ten durny filmik. Brianna nie powinna tak ostro reagować na M. Rozumiem, że się boi, że to jej przyjaciel i pragnie dla niego wszystkiego co najlepsze, jednak musi obdarzyć Maddie trochę większym zaufaniem. Oprócz niej istnieją też ludzie, którzy mogą pokochać Aidena.
    Liczę, że te 2,5 strony niebawem stanie się 8 stronami :D
    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No oczywiście, że tak. I wcale nie uważam, żeby można go było tłumaczyć sytuacją rodzinną, to raczej dla niego wygodna wymówka. Spokojnie, Lucas dostanie nauczkę i to aż nadto... Myślę, że jeszcze, mimo wszystko, będziecie go żałować;) także nie ma się co trząść;)

      Byłoby za łatwo, gdyby nic ich nie rozdzieliło ;p pewnie będą mieć jeszcze chwilę względnej sielanki, ale od balu to już wszystko powinno polecieć na łeb, na szyję. Filmik akurat to nie, ale... Nie uprzedzamy faktów xd a Bree trzeba dać po prostu trochę czasu, ona jest nieufna i już. Przejdzie jej ;>

      Też mam taką nadzieję ;p

      Całuję!

      Usuń
  6. Boże, co za chamy... Co ma takiego w sobie ten lucas, ze nawet cała armie idiotów wychował? Nie sadze, zeby wszyscy ci chłopcy byli źli, wulgarni, okrutni, a jednak ta siła tłumu.... Chore, po prostu chore... I watpię, zeby naprawde nikogo ta, nie było, sadze, ze ludzie sie bali, ukryli. Liczę na to,ze wrzucenie Aidena do śmietnika nie zostanie puszczone płazem, uwazam, ze cos takiego powinno byc surowo ukarane... Ciesze sie,ze Aiden nie uciekł potem czy cos, nawet jesli faktycznie czuje sie głupio,ze Mads to widziała. Najwyraźniej juz w następnej noce poznamy kolejna jego tajemnice... Jezu, ten atak był straszny... Czyżby david go gdzieś zamknął bawolego czasu? Wynne za to jest coraz lepszym przyjaćielem i naprawde dobrym psychologiem. Mze dlatego tez chciał niegdyś pomagać Lucasowi, ale cóż, jnawet jesli ma ciężka sytuacje rodzinna, powinien posiadać tez w głowie mózg. Eh, myslalam,ze bardziej nie wkurzyć juz nie da rady, a jednak...zapraszam na nowsc na odnalezcprzeznaczenie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj no, paru kolegów sobie znalazł, którzy są tacy sami jak on, chyba nic w tym dziwnego, zawsze i wszędzie się tacy znajdą i zawsze i wszędzie zbiorą się w końcu w grupę;) tam raczej nikogo naprawdę nie było, a przynajmniej nikogo, kto miałby ochotę interweniować czy donosić na grupę Lucasa do nauczycieli. A Aiden... Aiden chyba za bardzo już ufa Maddie, żeby teraz od niej uciekać. Raczej już nie będzie, chociaż może się jeszcze zdarzyć różnie ;> Wyatt okaże się jeszcze lepszym psychologiem, to fakt xd i tak, pewnie, on ma w sobie coś z Maddie i w gruncie rzeczy są do siebie trochę podobni z tym pomaganiem ludziom, no ale bez przesady. A na Lucasa na pewno uda Wam się wkurzyć jeszcze bardziej^^

      Całuję!

      Usuń
  7. Lucas to kawał szuja! Nie obchodzi mnie, że ma trudną sytuacje rodziną. Co to za wymówka? Aiden jakoś też nie żyje sobie w rodzince ala lata 50. XX wieku, a mimo to, całkiem porządny z niego facet. Lucas to śmierć i drań, musi wszem i wobec udowadniać swą siłę, a to oznaka jedynie słabości, nic więcej. Mam nadzieje, że dostanie porządną nauczkę. Cieszę się, że Wyatt to taki świetny przyjaciel. Maddie faktycznie go nie doceniła. Dla mnie to przykład dobrej i świadomej siebie osoby. Uwielbiam go <3 Jak na razie, moja ulubiona postać w tym opowiadaniu.
    I oczywiście żal mi Aidena. Rozumiem jego fobie, tak wiele przeszedł. Inni na jego miejscu mogliby całkiem sfiksować, a on? Dzielnie się trzyma.
    Rozdział genialny! Powoli nadrabiam zaległości!

    OdpowiedzUsuń

Layout by Elle.

Google Chrome, 1366x768. Diaphanerose, Lotus, Dianna Agron, Bastille.