1 listopada 2014

26. Ustawka, ktorej nie bylo

Sala gimnastyczna, w której odbywała się główna część imprezy, została udekorowana dość konwencjonalnie – głównie w serpentyny, balony i jakieś złote elementy, który nie rozróżniałam – ale jednak wyglądała całkiem ładnie. Gdy weszłam do środka z Carrie i Harper, natychmiast przypomniały mi się imprezy w mojej starej szkole, w Austin, które wyglądały bardzo podobnie, tylko że obecnych było na nich więcej uczniów, bo też i sama szkoła była dużo większa. Ale podium dla DJ–a na końcu sali było takie same, podobnie jak stoły ustawione pod jedną ze ścian, na których znajdowały się jakieś przekąski i napoje. Reszta sali tonęła w półmroku, który rozświetlały głównie promienie kolorowych lamp. Typowa szkolna zabawa.
Miałam wątpliwości, czy aby nie wystroiłam się na nią za bardzo, dziewczyny jednak upewniły mnie, że mój wybór sukienki był słuszny. W końcu Carrie miała na sobie krótką, różową sukienkę, na dole szeroką, bo złożoną z kilku warstw, a na górze obcisłą, z dekoltem w łódkę i rękawem do łokci; Harper natomiast ubrana była w jeszcze krótszą, obcisłą, czarną, mieniącą się sukienkę, której nie włożyłabym nawet na Sylwestra, nie mówiąc już o szkolnej zabawie. Ale oczywiście, dodając do tego mocny, ciemny makijaż oczu, wysokie szpilki i natapirowane włosy, Harper wyglądała bardzo ładnie, o ile ktoś lubił ten typ urody.
Dziewczyny rozproszyły się po sali natychmiast, gdy tylko przyszłyśmy, i wkrótce zostałam sama. Podeszłam więc do jednego ze stołów z przekąskami i nalałam sobie lemoniady, zastanawiając się równocześnie, kiedy i kto doleje do niej wódki. W mojej starej szkole to było na porządku dziennym, a wątpiłam, żeby Elizabethtown aż tak różniło się od Austin.
– Hej! Chodź zatańczyć, Maddie, co?!
Odwróciłam się niechętnie, by zobaczyć jednego z tych debili, którzy tak chętnie nabijali się ze mnie na szkolnych korytarzach. Zdaje się, że akurat ten miał na imię Mike i nie wyróżniał się niczym poza tym, że miał twarz nieskalaną inteligencją.
– Nie, dzięki – syknęłam, ale kiedy chciałam się z powrotem od niego odwrócić, Mike złapał mnie za ramię i mi na to nie pozwolił. Natychmiast wyszarpnęłam rękę.
– Masz rację, po co. Może od razu wyjdźmy na korytarz albo do którejś z klas, co?
Przybliżyłam się do niego o krok, czując buzującą we mnie wściekłość. Po co właściwie zgodziłam się pójść na tę idiotyczną zabawę?
– Nikt nas nie widzi? – zapytałam konfidencjonalnym szeptem, co w hałasie, jaki panował w sali, było dosyć trudne. Mike z entuzjazmem pokręcił głową, jakby którekolwiek z nas mogło mówić serio. Uśmiechnęłam się. – To dobrze.
Po czym całą zawartość mojego kubka wylałam mu prosto na głowę. Lemoniada oczywiście spłynęła, brudząc mu także koszulę i marynarkę, co niezwykle mnie ucieszyło.
Niestety, Mike’a ucieszyło to mniej. Gdy cofnęłam się o krok, by podziwiać moje dzieło, ruszył w moją stronę, cedząc różne niecenzuralne słowa mające na celu określenie mojego zawodu. No chyba nie pobije mnie w sali pełnej ludzi?, przemknęło mi przez głowę, niedane mi było jednak się dowiedzieć, jak skończyłaby się ta konfrontacja, bo w następnej chwili poczułam czyjąś dłoń na ramieniu i ktoś skutecznie odsunął mnie na bok.
– Lepiej daj sobie na wstrzymanie, Mike. – Od razu poznałam ten głos, zanim jeszcze spojrzałam na mojego wybawcę. Wyatt, oczywiście. – Chyba nie chcesz, żeby wywalili cię z kolejnej szkoły? Mads, chodź zatańczyć.
Niemalże pociągnął mnie na środek sali, gdzie kilka par faktycznie tańczyło do jakiejś wolnej piosenki, po czym rzucił mi niezadowolone spojrzenie. Nie mogłam nie zauważyć, że Wyatt bardzo dobrze wyglądał w garniturze, w który się tego dnia wcisnął. Dziwiłam się, że ktoś w ogóle przychodził na te szkolne zabawy. Dużo bardziej wolałabym włożyć normalne dżinsy i iść do jakiegoś klubu, ale co ja tam wiedziałam.
– Błagam, nie urządzaj więcej takich scen – jęknął mi do ucha, gdy wreszcie mnie do siebie przyciągnął, żeby zatańczyć. – Przecież on mógł ci zrobić krzywdę. Nie mówiąc już o tym, że masz chyba dość afer ze swoim udziałem, co, Mads?
Wzruszyłam ramionami. A czy to była moja wina?
– To on zaczął. – No dobrze, to była wymówka godna sześciolatki. – W każdym razie dziękuję za ratunek.
– Ale swoją drogą, trzeba mieć jaja, żeby zrobić coś takiego! – zaśmiał się po chwili. – Wylać lemoniadę prosto na pusty łeb Mike’a Snowa, no coś takiego! Oficjalnie cię uwielbiam, Mads. W takich okolicznościach mogę cię ratować zawsze.
Przez chwilę tańczyliśmy w milczeniu, a mnie, musiałam to przyznać, było całkiem dobrze w jego towarzystwie. Poza Aidenem z nikim nie byłam tak szczera, jak z Wyattem, i to było naprawdę miłe, mieć kogoś, komu mogłam się wygadać i kto zawsze był gotów mi pomóc. Zazwyczaj znałam tę drugą stronę, bo to ja zawsze byłam tą, która pomagała innym. Przyjemnie było teraz odwrócić ten proces.
A potem Wyatt udowodnił mi, że się nie myliłam, dodając:
– Rozmawiałem z mamą. Ma teraz dużo pracy, ale po weekendzie postara się coś wymyślić, także nie denerwuj się za bardzo. Tak w ogóle to bardzo ładnie dzisiaj wyglądasz, Maddie. To ta sukienka, którą kupowaliśmy razem? – Pokiwałam głową. – W życiu bym nie zgadł. Chyba fryzura i makijaż dopełniły reszty. No i te szpilki! Zawsze się zastanawiałem, jak to jest, że wy, dziewczyny, możecie chodzić w takich zabójczych butach.
– Jak się przyjrzysz, to stwierdzisz, że moje mają nieduży obcas – zaprotestowałam ze śmiechem. – Dzięki za pomoc, Wyatt, naprawdę. A co do tych szpilek… Chcesz poznać ten sekret, to zapytaj raczej te dziewczyny, które chodzą w nich na co dzień, na przykład Harper albo Carrie.
– Czy ja słyszałam moje imię?! – Nagle nad uchem usłyszałam ten dobrze mi znany, nieco zbyt szczebioczący głos. Skrzywiłam się odruchowo, na co Wyatt parsknął śmiechem, po czym spojrzałam w moją lewą stronę.
Na parkiecie obok nas stała Carrie i wpatrywała się w nas wyczekująco, tupiąc nogą. Nie wiedziałam, czy był to znak niezadowolenia czy raczej zniecierpliwienia, ale nie zamierzałam dociekać. Zamierzałam się usunąć.
– Masz może ochotę zatańczyć z Wyattem? – zapytałam więc, czym zarobiłam sobie jego mordercze spojrzenie. Zawzięłam się jednak i nie padłam pod nim trupem. – Ja i tak chciałam się czegoś napić, moją ostatnią lemoniadę straciłam w dość dramatycznych okolicznościach.
Już po chwili wracałam do stolika, mając nadzieję, że nie zastanę tam już Mike’a Snowa i nadal czując na sobie spojrzenia Carrie i Wyatta. To pierwsze było pełne wdzięczności, to drugiej natomiast zdawało się mnie przewiercać na wylot. O co chodziło temu Wyattowi? Nie mógł zatańczyć z przyjaciółką, czy co?
Przy stole na szczęście było pusto, dlatego nalałam sobie kolejną porcję lemoniady i czym prędzej się stamtąd ulotniłam. Jakiś czas spędziłam później samotnie na krześle w rogu sali, przyglądając się wszystkim dookoła i czując się jak niewidzialny śmieć; było to dla mnie tak nowe odczucie, że pozwoliłam sobie je analizować dłuższą chwilę, zanim uznałam, że tak przecież nie mogło być.
Problem w tym, że jedyny chłopak, z którym miałam ochotę tańczyć, znajdował się obecnie w domu na Sun Valley Drive.
Wobec tego postanowiłam skrzyknąć dziewczyny. No bo kto powiedział, że mogłyśmy tańczyć tylko z chłopakami? Kolejną godzinę wariowałyśmy na parkiecie we trzy, same, a ja na moment zapomniałam nawet, że przecież nie przepadałam za Harper, a Carrie momentami (nie będącymi tymi momentami, w których ratowała mnie przed wrednymi uwagami reszty szkoły) zachowywała się jak pustogłowa idiotka. Było całkiem fajnie. Nikt nam nie przeszkadzał, pewnie także dlatego, że ciężko było nas rozpoznać w tym półmroku, poza tym Wyatt ciągle kręcił się wokół nas, co też dawało mi poczucie bezpieczeństwa.
W pewnej chwili odłączyłam się od dziewczyn, żeby pójść po coś do picia, ale tak naprawdę miałam po prostu ochotę chwilę odpocząć, zwłaszcza że zagrali akurat wolną piosenkę, a Carrie natychmiast uwiesiła się ramienia Wyatta. Harper przyglądała się temu z niechęcią, a ja, idąc w stronę bufetu, zastanawiałam się, czy coś było na rzeczy. W końcu zawsze widziałam u Harper tę minę, gdy coś szło nie po jej myśli, a co mogłoby być bardziej nie po jej myśli niż przyjaciółka zdobywająca chłopaka w sytuacji, gdy sama Harper nadal go nie miała?
Ale czy to w ogóle było możliwe, że Carrie i Wyatt…? Jakoś nie mieściło mi się to w głowie.
– Można cię porwać do tańca? – Kiedy to usłyszałam, odruchowo się spięłam, uspokoiłam się jednak natychmiast, gdy tylko poczułam, czyje ręce oplotły moją talię. Pozwoliłam się przyciągnąć do męskiego ciała, sama zarzuciłam mu ramiona na szyję.
– Aiden! – pisnęłam cicho, całując go w policzek. – Co ty tutaj robisz?! Miało cię nie być!
– I oficjalnie mnie nie ma. – Aiden nawet w półmroku wyglądał po prostu szałowo. Zwłaszcza że oprócz garnituru miał również czarny kapelusz na głowie. Brakowało tylko okularów przeciwsłonecznych i mógłby być jednym z Blues Brothers! – A jestem nieoficjalnie, tylko dla ciebie. Nie mogłem przecież przegapić widoku Maddie Monroe w sukience, zwłaszcza w takiej sukience. Wyglądasz świetnie.
– Nie, to ty wyglądasz świetnie – zaprotestowałam ze śmiechem. – I wiesz co? Zrobiłeś mi najlepszą niespodziankę, jaką tylko mogłeś. Strasznie się cieszę, że tu jesteś. Bez ciebie to nie to samo.
– No nie wiem, wydawało mi się, że bawiłaś się całkiem dobrze beze mnie. – Rzucił mi krzywe spojrzenie, na które zareagowałam kolejnym wybuchem śmiechu. – Myślałem nawet, czy nie wzywać egzorcysty. Skakałaś tam jak opętana.
– A jutro nie będę mogła chodzić przez te buty – westchnęłam. – Tak właściwie to chciałam na chwilę zejść z parkietu i odpocząć. Może pójdziesz ze mną?
– Dlaczego nie? – W jego oczach zobaczyłam znajomy błysk, od którego usta same rozciągnęły mi się w uśmiechu. Pociągnęłam go przez parkiet, lawirując między tańczącymi parami, nie skręciłam jednak w stronę bufetu, bo obawiałam się, że tam ktoś mógłby Aidena rozpoznać, tylko skierowałam się ku drzwiom wyjściowym z sali gimnastycznej. Na szczęście nikt ich nie pilnował, a Aiden nie protestował, kiedy wyciągnęłam go na korytarz.
Tylko część świateł była tam włączona, tworząc przyjemny półmrok; dookoła było całkiem pusto, jakby oprócz nas nikt nie pomyślał o zwiedzeniu szkoły nocą. Wiedziałam jednak, że tylko ta przewiązka, z której wychodziło się również na tylny plac, prowadzący do boisk, była otwarta, przejście do reszty szkoły natomiast starannie zamknięto na wszelki wypadek, właśnie z myślą o ciekawskich uczniach.
Odeszliśmy kawałek od wejścia do sali, po czym Aiden oparł mnie o ścianę korytarza i pochylił się, żeby mnie pocałować. Objęłam jego ramiona i przyciągnęłam go do siebie, a Aiden włożył mi dłoń we włosy i pogłębił pocałunek.
Druga dłoń Aidena ześlizgnęła się po mojej twarzy i szyi, by w końcu dotrzeć do dekoltu i wślizgnąć się pod sukienkę. Dopiero wtedy zatrzymał się na chwilę, jakby czekając na mój protest, który jednak nie nastąpił. Wobec tego wsunął dłoń jeszcze odrobinę głębiej i właśnie wtedy…
– Aiden! Ktoś tu idzie – syknęłam, wyraźnie słysząc zbliżające się do nas od strony wejścia z zewnątrz kroki.
Wymacałam klamkę i pociągnęłam Aidena za sobą, chichocząc idiotycznie. Cicho zamknęłam za nami drzwi, a gdy Aiden się o nie oparł, rozejrzałam się dookoła, by stwierdzić, że znajdowaliśmy się w damskiej szatni. Rozpoznawałam ją aż za dobrze: w końcu przy szafkach stojących pod przeciwną ścianą co tydzień przebierałam się na WF.
– Kojarzysz? To tutaj się poznaliśmy – szepnął mi do ucha Aiden, któremu najwyraźniej to samo przyszło do głowy. – Ktoś szedł z zewnątrz?
– Tak, pewnie jacyś mądrale wybrali się po nocy na boiska szkolne – szepnęłam z pretensją, jakbym ja z nim wcale też nie uciekła z sali gimnastycznej. – Poczekamy chwilę, to na pewno przelezą i sobie pójdą.
– Myślę, że znajdziemy jakieś zajęcie na te minuty – odpowiedział z uśmiechem, po czym znowu mnie pocałował.
Czas z Aidenem upływał mi bardzo przyjemnie, nie zamierzałam zaprzeczać, ale w końcu musieliśmy przecież opuścić szatnię i wrócić na salę. Nie zauważyłam nawet, kiedy w korytarzu ucichły kroki, za bardzo byłam zajęta moim towarzyszem; po jakimś czasie stwierdziłam jednak, że Carrie i Harper (no, albo przynajmniej sama Carrie) będą się o mnie martwić i mogą tylko niepotrzebnie wszcząć alarm, zwłaszcza że Wyatt już tego wieczoru uratował mnie od jednej rozróby. Nie mogłam w nieskończoność siedzieć z Aidenem w damskiej szatni, chociaż miałam na to wielką ochotę. Trzeba było wracać.
Skrzywił się, kiedy w końcu mu to powiedziałam, ale nie zamierzał protestować. Przygładził mi trochę włosy, przyglądając im się z krzywym uśmiechem, który zawsze mi się w nim podobał, po czym z powrotem założył na głowę kapelusz, który w jakimś momencie mu z niej ściągnęłam. Na wszelki wypadek poprawiłam ciuchy, chociaż byłam prawie pewna, że nie uległy pognieceniu, po czym szeptem poleciłam mu, żeby został chwilę w szatni i poczekał, aż sprawdzę korytarz. Otworzyłam drzwi i wyślizgnęłam się na zewnątrz, uważnie rozglądając się dookoła.
I zamarłam.
Naprzeciwko mnie, oparty o przeciwległą ścianę korytarza, stał sobie Lucas i palił papierosa.
Pierwszym, co przyszło mi do głowy, a co równocześnie zwróciło na mnie jego uwagę, było zatrzaśnięcie drzwi szatni. Nie zamierzałam w tej sytuacji pozwolić Aidenowi wyjść na korytarz i to nie z uwagi o nasz związek, który mógł przy tym wyjść na jaw. Martwiłam się raczej, że dojdzie do rękoczynów, jeśli Aiden z Lucasem znajdą się w jednym korytarzu.
– O, Austin. Nie sądziłem, że się pojawisz. – Pił, poznałam to od razu. Może nie był bardzo pijany, ale wcięty na pewno. Klamka w drzwiach szatni się poruszyła, więc oparłam się o nie z całej siły i nie pozwoliłam Aidenowi wyjść na korytarz. Przecież poradzę sobie z Lucasem, prawda? – Nie masz jeszcze dość?
– Nie przyszłam tu dla ciebie, Lucas – odparłam spokojnie, bez złości, którą w sobie czułam. – Po prostu się odczep.
Oderwałam się od drzwi w nadziei, że Aiden nie wyjdzie z szatni, a mnie uda się po prostu minąć Lucasa i wrócić na salę gimnastyczną; o ile jednak to pierwsze się udało, to drugie już niekoniecznie. Lucas zrobił dwa kroki w moją stronę i zagrodził mi przejście, a ja zatrzymałam się w miejscu, bo nagle stwierdziłam, że nie chciałam się koło niego przeciskać. Nie chciałam w ogóle go dotykać.
Może to dlatego, że widząc go w takim stanie, wróciły do mnie wspomnienia tamtej imprezy, trudno powiedzieć. Wiedziałam jednak przecież, że obecnie Lucas nie miał o mnie dobrego zdania i na pewno był na mnie wkurzony. To sprawiało, że trochę bałam się, jak mógł się wobec mnie zachować. No i jeszcze Aiden w szatni. To też niczego nie ułatwiało i chyba jednak powinnam spróbować po prostu prześlizgnąć się koło niego do sali.
Zrobiłam krok, ale wtedy Lucas chwycił mnie za ramię i do siebie przyciągnął. Chciałam krzyknąć, ale się powstrzymałam, bojąc się, że to zaalarmuje Aidena w szatni; wobec tego tylko łokciem wolnej ręki wymierzyłam mu uderzenie prosto w przeponę, od którego zgiął się w pół. Zanim jednak udało mi się go wyminąć, Lucas chwycił mnie ponownie, tym razem za obydwa ramiona, i przestawił mnie pod ścianę tak mocno, że uderzenie aż wycisnęło mi powietrze z płuc. Nie wytrzymałam i pisnęłam.
– Powinienem był cię zmusić do posłuszeństwa wtedy, u mnie w domu – warknął, a ja oparłam głowę o ścianę, czując, jak przyspiesza mi oddech. Znowu nie mogłam złapać tchu i dopiero po chwili zorientowałam się, że dostałam kolejnego ataku paniki. To na pewno dlatego, że twarz Lucasa znajdowała się tak blisko, ledwie parę cali od mojej. W dodatku śmierdziało od niego alkoholem i papierosami, bo w jednej dłoni nadal trzymał zapalonego peta. Gdy mnie chwytał, o mało mnie nim nie przypalił. – Zamiast puszczać, bo ci się pocałunek nie spodobał. Inne rzeczy pewnie spodobałyby ci się bardziej.
Wytrąciłam mu z ręki niedopałek, bo znajdował się zdecydowanie za blisko mojej twarzy, po czym spróbowałam się uwolnić. Szarpnęłam się raz i drugi, kopnęłam na oślep, ale Lucas nic sobie z tego nie robił. Zamiast tego przybliżył twarz jeszcze bardziej, jakby chciał mnie pocałować, i właśnie wtedy…
– Trzymaj od niej ręce z daleka, ty gnojku!
Lucas oderwał się ode mnie nagle, gwałtownie, i dopiero po chwili zorientowałam się, że nie zrobił tego sam. Drzwi do szatni były otwarte, a na środku korytarza stał Aiden, trzymając Lucasa za kołnierz. Gdy Lucas spróbował się wywinąć, Aiden wystosował pięknego prawego sierpowego prosto w jego twarz. Lucas jęknął i zatoczył się do tyłu, trzymając się za nos.
– Nic ci nie jest? – Aiden podbiegł do mnie i chwycił moją twarz w dłonie, uważnie mi się przyglądając. – Nic ci nie zrobił?
Potrząsnęłam głową.
– Nie, tylko… Nie mogę złapać oddechu…
– Spokojnie. Musisz się uspokoić, wszystko jest w porządku. – Słyszałam, że z całych sił starał się uspokoić i mówić do mnie łagodnie, chociaż domyślałam się, że nie mogło to być proste. – Skup się na oddychaniu. Musisz…
– Uważaj!
W międzyczasie Lucas podniósł się z podłogi i spróbował zaatakować Aidena od tyłu. Aiden odwrócił się, ale nie mógł się odsunąć, bo zasłonił mnie sobą, i w rezultacie dostał uderzenie prosto w żołądek. Wolną ręką odsunął mnie na bok, po czym natarł na Lucasa, aż ten uderzył plecami o przeciwległą ścianę. Podbiegłam bliżej, żeby ich rozdzielić, złapałam nawet Aidena za rękę, ale na niewiele się to zdało. Uścisk, w którym trzymał Lucasa, był niczym ze stali.
– Odsuń się, Maddie, nie chcę ci zrobić krzywdy – wycedził przez zęby Aiden.
– Przestańcie natychmiast obaj! – wydarłam się, trochę się jednak odsuwając. – Zachowujecie się jak dzieci!
– Ten facet chciał cię zgwałcić! Naprawdę uważasz, że to zachowanie dziecka?! – Aiden popełnił błąd, bo odwrócił się do mnie na moment, tę chwilę zaś wykorzystał Lucas, który natarł na niego z kolejnymi ciosami. Po chwili obaj zeszli do parteru, nadal się jednak siłowali.
– Co się tutaj dzieje?! – Od strony sali gimnastycznej dobiegł mnie surowy, męski głos. Odwróciłam się w tamtą stronę i zauważyłam biegnącego w naszym kierunku nauczyciela WF–u; tuż za nim biegło też kilku uczniów i panna Clayton. Och, ta ostatnia była tu szczególnie potrzebna, w końcu byłam niemalże pewna, że to ona kablowała o wszystkim, co mnie dotyczyło, ojcu.
Ciekawe, jak dużo słyszeli i czy dotarło do nich, na przykład, oskarżenie Aidena. Mogłam sobie trzymać kciuki, żeby nie, ale w oczach panny Clayton widziałam taką troskę, że natychmiast przestałam mieć wątpliwości. Cholera jasna.
Nauczyciel odciągnął Aidena, a dwóch kolegów Lucasa chwyciło go pod ramiona i też pomogło ich rozdzielić. Obaj wyglądali po prostu ślicznie: Aiden miał pękniętą wargę i rozorany do krwi policzek, a Lucas podbite oko, poza tym krew leciała mu z nosa. Obydwaj byli rozczochrani, mieli ubrania w nieładzie – w dodatku na jasnej koszuli Lucasa pojawiła się też krew – a w dodatku łypali na siebie z wściekłością i najwyraźniej żaden nie chciał odpuścić.
– Pieprzysz tego psychola, Monroe, co?! Jesteś tutaj skończona, słyszysz?! – wydarł się Lucas, próbując wyrwać się trzymającym go kolegom; na szczęście jednak go utrzymali. Bezradnym gestem odgarnęłam włosy z czoła.
– Nie słuchaj go, Maddie – powiedział dużo spokojniej Aiden. – Jeśli ktoś w tym mieście jest psycholem, to tylko Thorne.
– Spokój! – huknął nauczyciel WF–u, puszczając wreszcie Aidena, który najwyraźniej nie stawiał oporu. Chciałam do niego pobiec, ale coś zatrzymało mnie w miejscu; może kolejny idiotyczny okrzyk Lucasa?
– A z tobą jeszcze nie skończyłem, Montgomery! – Dramatycznym gestem wyciągnął palec w kierunku Aidena. – Słyszysz?!  Chcesz skończyć to, co zaczęliśmy?! Spotkaj się dzisiaj ze mną nad Lewis Lake o północy, zobaczymy, kto jest lepszy, bez zbędnej publiczności!
– Lucas, uspokój się – polecił z niesmakiem nauczyciel, tylko trochę podnosząc głos. – Wszyscy się uspokójcie. Wasza trójka ma już dość, jedźcie do domu. W poniedziałek zobaczycie się z dyrektorem. Lucas, niech któryś z kolegów cię odwiezie. Maddison?
– Ja ją odwiozę. – Jak spod ziemi obok mnie wyrósł Wyatt. Aiden rzucił mi pełne frustracji spojrzenie, nie zaprotestował jednak.
– Dobrze. – Nauczyciel spojrzał dla odmiany na Aidena. – A pan, panie Montgomery, dysponuje, zdaje się, własnym pojazdem. Jesteś trzeźwy i możesz jechać czy mam cię sprawdzać alkomatem?
– Nic nie piłem, profesorze – odpowiedział spokojnie Aiden, po czym rzucił nienawistne spojrzenie Lucasowi. I w dodatku to wszystko było moją winą. Przecież oni bili się przeze mnie, tym razem nie z powodu nienawiści Lucasa do Aidena, tylko właśnie ze względu na mnie. Nie czułam się z tym dobrze.
Wyatt wziął mnie pod rękę i zaczął lawirować między uczniami, żeby wydostać mnie na świeże powietrze. Nie miałam nawet jak pożegnać się z Aidenem, to wszystko było kompletnie idiotyczne. Lucas coś wrzeszczał jeszcze o spotkaniu nad Lewis Lake, posłałam więc tylko Aidenowi błagalne spojrzenie i pokręciłam głową, po czym ostatecznie zniknęłam z jego pola widzenia, zasłonięta wianuszkiem ciekawskich uczniów.
Wyatt nie odzywał się jeszcze przez chwilę, ciągnąc mnie przez resztę korytarza, a potem pusty plac z tyłu szkoły, aż do parkingu, na którym stał Prius jego matki. Dopiero kiedy zapakował mnie do samochodu, upewnił się, że zapięłam pasy i ruszył, zdecydował się powiedzieć cokolwiek. I nie było to nic miłego.
– Co ci odbiło, żeby sprowadzać na tę zabawę Aidena, Mads?
Wywróciłam oczami. Świetnie, i teraz jeszcze miałam od niego dostać kazanie, tak?
– On sam przyszedł, nigdzie go nie sprowadzałam – mruknęłam. – Poza tym nie dlatego zaatakował Lucasa.
– Ach, więc to on go zaatakował? – prychnął Wyatt w odpowiedzi. – Świetnie, coraz lepiej.
– Czy ty mnie w ogóle słuchasz, Wyatt?! – Wreszcie podniosłam głos, bo już dłużej nie mogłam wytrzymać. – Lucas dobierał się do mnie już na tamtej imprezie w jego domu, a dzisiaj znowu próbował, chociaż wiedział, co o tym myślę. Aiden tylko mnie bronił! Fakt, trochę się wkurzył, jak o tym usłyszał, ale wcale mu się nie dziwię…
– Ja też nie – odpowiedział Wyatt po chwili milczenia, już dużo spokojniej. – Przepraszam, Maddie, nic nie wiedziałem. Chyba powinienem uścisnąć mu rękę, jak się zobaczymy.
– Chyba – zawyrokowałam. – Nikt o tym nie wiedział, Wyatt, bo nikomu nie mówiłam. Nie chciałam robić z tego afery. To był tylko pocałunek, nic więcej. Ale Lucas mówił dzisiaj takie rzeczy… Nie dziwię się Aidenowi, że się wściekł.
Resztę drogi odbyliśmy w milczeniu, aż w końcu Wyatt zaparkował pod moim domem. Na szczęście taty nie było, bo inaczej tłumaczeniom nie byłoby końca. A i tak podejrzewałam, że bez wyjaśnień się nie obejdzie, bo w końcu panna Clayton była świadkiem całego zajścia. Byłam pewna, że znowu mu nakabluje.
– Dzięki – mruknęłam, wysiadając z samochodu. Pochyliłam się jeszcze i spojrzałam na mojego kierowcę. – Myślisz, że Aiden tam pójdzie? Nad to jezioro?
– Daj spokój, przecież nie jest głupi – prychnął Wyatt w odpowiedzi. – Lucas jest w gorącej wodzie kąpany i na pewno chętnie by się tam z kimś pobił, to fakt. Ale Aiden… Nie wiem, nie znam go, ale nie wydaje się nierozsądny. Myślę, że jak na jeden dzień, ma serdecznie dosyć rozrywek.
Pokiwałam głową, choć sama nie byłam w stu procentach pewna. Gdy szukałam w torebce kluczy do domu, pomyślałam o tym, jak bardzo Aiden się wściekł, usłyszawszy słowa Lucasa. Wcale mu się nie dziwiłam, on tylko mnie bronił. Bałam się jednak, że będzie próbował bronić mnie dalej, a nie było przecież takiej potrzeby.
Zadzwoniłam do niego natychmiast, gdy tylko weszłam do domu; niestety, od razu włączała się poczta głosowa. Wobec tego zrobiłam jedyną rzecz, jaką mogłam zrobić: zmyłam makijaż, wzięłam kąpiel i przebrałam się w piżamę, co jakiś czas ponownie próbując do niego dzwonić. Z zerowym skutkiem.
Było już koło północy i właśnie zamierzałam zacząć się martwić, gdy usłyszałam dzwonek u drzwi. Pobiegłam otworzyć i nawet nie pytałam, kto stał za nimi. Wiedziałam aż za dobrze.
Odczułam tak wielką ulgę, widząc Aidena w progu z psem u boku, że aż rzuciłam mu się na szyję. Aiden przytulił mnie mocno, ale krótko, po czym odsunął mnie na odległość ramion i właśnie wtedy powiedziałam z pretensją:
– Myślałam, że poszedłeś na tę ustawkę z Lucasem.
– No coś ty, nie jestem idiotą – prychnął, po czym dodał, co kompletnie mnie zdumiało: – Możemy u ciebie dzisiaj przenocować?

10 komentarzy:

  1. "Powinienem był cię zmusić do posłuszeństwa wtedy, u mnie w domu [...] Zamiast puszczać, bo ci się pocałunek nie spodobał. Inne rzeczy pewnie spodobałyby ci się bardziej." - serio? Serio?! Nawet nie skomentuję tego. Wiadomo, ludzie po alkocholu wygadują różne głupie rzeczy, ale... Jeżeli jeszcze ostatecznie nie wyzbyłabym się sympatii do tego bohatera, teraz by się to z pewnością stało. Ciągle zastanawiam się, dlaczego Harper chce z nim być...
    A Aiden oczywiście jak zawsze jest chłopakiem, którym sama bym nie pogardziła. Pomimo tego, że narobili sobie kłopotów, podoba mi się to, że poszedł do Maddie w kapeluszu (mam do nich słabość po pewnym odcinku "Supernatural" w stylu lat 40 :D) i w ogóle... Chociaż nie lubię bijatyk i tak dalej, to jednak Aiden broniący Mads był całkiem sexy w mojej wyobraźni... I chciaż to słodkie, to wydaje mi się, że sobie kłopotów jeszcze więcej narobił.
    Dobrze, że nie poszedł na ustawkę i poszedł do Maddie zamiast tego z psem. Ranek chyba nie będzie dla nich taki beztroski. No chyba, że uda im się uniknąć pana Monroe.
    Akcja faktycznie zaczyna nabierać tempa... Po tej akcji na potancówce, wszyscy już chyba będą o nich wiedzieć. To nawet fajnie, mam nadzieję, że akcja teraz pójdzie z kopyta :D
    Pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No wiem, wiem... Lucas nie pokazał się z najlepszej strony, i już z lepszej nie będzie miał okazji się pokazać;) no wiesz, pewnie dla ludzi, których lubi, bywa nieco inny. Ale co ja tam wiem;)

      Haha, nie kojarzę tego odcinka;) ale Aiden z rozdziału na rozdział zdobywa coraz więcej Waszej sympatii, jak widzę. Ja też nie lubię bijatyk, ale tutaj raczej nie dało się powstrzymać... Poza tym Aiden naprawdę nieźle się wkurzył. I owszem, narobił sobie w ten sposób mnóstwo kłopotów, chociaż nawet jeszcze nie podejrzewa, jak dużo.

      Spokojnie, ojciec Maddie wróci dopiero po południu;) rzeczywiście, wszyscy się o nich dowiedzą, ale akcja nie dlatego ruszy z kopyta. Problemem będzie głównie pewne zdarzenie, o którym już w kolejnym rozdziale;)

      Całuję!

      Usuń
  2. Trochę zaniepokoiło mnie zakończenie. Nie wiem, czego tak naprawde się spodziewać. Bo teraz mam dwa typy Albo ciotka Aidena zacznie burze albo matka Lucasa (on sam jest tchorzem, by cokolwiek zaczynac). Tylko jaki bylby powod nocowania u Mads? To mnie naprawde niepokoi.
    Przyznać muszę, ze byłam niemal pewna, że pomimo dojrzałości Aidena, ustawka się odbędzie. To właściwie nie byłoby nic niezwykłego, bo Lucas przesadził. Brakuje mi już chyba słów, by wyrazić, jak okropnym idiotą i chamem jest. Ile on ma lat? Wiele sytuacji można wytłumaczyć za dużą ilością alkoholu, śmiercią siostry, ale to też ma granice. A drugie podejście to już nie przypadek. Skończony debil. Jeżeli zapowiadana burza zostanie rozpętana przez niego, to go uduszę. Nie wiem jak, nie wiem po co, ale zawlekę go na to jezioro i tam zacznie to, przed czym Mads go uratowała. Niewdzięczny dupek.
    Carrie i Wyatt? Interesujące połączenie xd
    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, nie, spokojnie, nie przesadzajmy, Aiden nie miał żadnego poważnego powodu, by przyjść do Maddie;) raczej po prostu chciał pogadać, a poza tym pies go wykańcza xd

      Jasne, że Lucas przesadził, ale Aiden nie jest taki głupi. Chyba. Ja tam nie wiem;) że Lucas jest chamem, to natomiast nie podlega wątpliwościom, i wprawdzie burza zostanie w pewnym sensie rozpętana przez niego, ale nie w takim sensie, o jakim myślisz xd

      Dla Wyatta chyba średnio^^

      Całuję!

      Usuń
  3. Bardzo fajny blog. Przyjemnie się czyta i polubiłam główną bohaterkę. Szkoda tylko, że trzeba czekać 2 tygodnie na rozdział ale są długie i mogę uznać to za rekompensatę. ;) Jakoś tak bardzo polubiłam Wyatta. Chciałabym aby Mads i Waytt byli razem :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że tekst przypadł Ci do gustu. Wydaje mi się, że Maddie jest taką dobrą duszą, której ciężko nie lubić, jest mniej irytująca niż inne moje bohaterki i wspólnie z Aidenem tworzą parę tak słodką, że bolą od niej zęby xd e, co dwa tygodnie to chyba nie tak rzadko? Na większości blogów, które czytam, rozdziały pojawiają się dużo rzadziej;) a co do Wyatta... Wyatt to raczej typ przyjaciela. Nie liczyłabym tu, niestety, na wątek romansowy z Mads;)

      Usuń
  4. o ludzie, faktycznie nieźle. zastanawiałam się, co takiego może się wstać na imprezie nbez Aidena niesamowitego, ale teraz już wiem. po prostu Aiden sie zjawił xD teraz już wszyscy będą wiedzieć o ich związku, ale to dobrze, lepiej wcześniej niż później wg mnie, bo ludzie i tak bedą gadali, a tak będzie może łatwiej się spotykać? sama nie wiem. Dobrz,e że nikt nie poszedł na spotkanie z Lucasem, bo byłoby jeszcze gorzej. Nie wiemm czy jest mądre, żeby Aiden został i Mads, bo jak ojciec ich nakryje, to juz chyba padnie na zawał ze złości i szoku xD jego grzeczna córka i takie kescesy... biedny ojczulek :p rozdział b. dobrze napisany jak zwykle, mam nadizje,e że znajdziesz Wyttowi jakąś miłą dziewczynę, bo zasługuje na taką. zapraszam do mnie na nowość zapiski-condawiramurs Jestem ciekawa Twojej opinii na temat nowego opowiadania:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pewno w wolnej chwili zostawię komentarz, bo już z częścią tekstu się zapoznałam;) haha, nie chodziło nawet tylko o to, że na imprezie pojawił się Aiden, ale z tym trzeba poczekać do kolejnych rozdziałów, bo afera z imprezy i późniejsze wydarzenia wrócą do nich jeszcze czkawką. Okoliczności odkrycia związku Maddie i Aidena są trudne, a będą jeszcze trudniejsze, jak wyjdzie na jaw jeszcze parę szczegółów. A co do ojca, to spokojnie, na razie nie;) Wyattowi? Mam jeden pomysł, ale zobaczymy, co mi z tego wyjdzie, bo próbuję ten tekst jak najszybciej skończyć xd

      Całuję!

      Usuń
  5. Nigdy nie pomyślałabym, że Lucas jest zdolny do czegoś takiego. Naprawdę chciał zgwałcić Maddie? To przechodzi ludzkie pojęcie! Dobrze, że był tam Aiden, chociaż to również rozpętało niemałą wojnę. Dobrze, że nie poszedł wtedy na tą bijatykę, co mu została zaproponowana. Lucas się chyba nie widzi i nie słyszy, bo inaczej zrozumiałby, jakim jest palantem.
    Każda impreza Maddie kończy się katastrofą. Haha, na jej miejscu przestałabym na nie chodzić ^^
    Świetny rozdział! Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No wiesz... wypił trochę, i to pewnie też dlatego się nie kontrolował, ale fakt, że milusi to on nie był. A obecność Aidena i cała ta kwestia ustawki rozpęta jeszcze większą wojnę, niż myślisz;) ja myślę, że na trzeźwo pewnie też by tak uznał, ale przyznałby się pewnie do tego tylko przed samym sobą.

      Ona pewnie też dojdzie do takiego wniosku xd

      Dziękuję i całuję!

      Usuń

Layout by Elle.

Google Chrome, 1366x768. Diaphanerose, Lotus, Dianna Agron, Bastille.