Posłuchaj
Posłuchaj
Cała sytuacja nie wyglądała dobrze, ale byłam
przekonana, że mogłam ją jeszcze odwrócić na swoją korzyść. Nie było przecież
beznadziejnie.
Chyba.
– Mogę to wyjaśnić – zapowiedziałam nieco
desperacko, nie bardzo wiedząc, od czego powinnam zacząć. W zasadzie w ogóle
nie miałam pojęcia, co powiedzieć.
Tata założył ramiona na piersi i posłał mi
krzywe spojrzenie.
– Nie wątpię.
Po tych słowach w salonie zapadła cisza, podczas
gdy tata wpatrywał się we mnie z gniewnym oczekiwaniem, a ja rozpaczliwie
próbowałam wymyślić, co mu powiedzieć. Niestety, nie robiłam się od tego
mądrzejsza.
– No, co zajmuje ci tyle czasu? – odezwał się w
końcu ze złością. – Potrzebujesz aż tyle czasu, żeby wymyślić dobrą
wymówkę?
– Ja nie…
– Więc pozwól, że zrobię to za ciebie – przerwał
mi bezpardonowo, co w zasadzie przyjęłam z ulgą, bo oznaczało to, że nie
musiałam się dłużej produkować. – Ktoś pomógł w śmierci Lucasa, a ty bardzo nie
chcesz uwierzyć, że to mógłby być ktoś z twoich znajomych. Dlatego wymyśliłaś
tę bajeczkę, że niby byliście razem, kiedy tego chłopaka… Aidena, tak?… zabrała
policja. Mam rację?
Otwarłam usta, nie bardzo wiedząc jednak, co
odpowiedzieć. Przez moment biłam się z myślami.
Z jednej strony, to było najprostsze wyjście.
Powiedzieć tacie, że rzeczywiście, miałam dobre serduszko i nie chciałam, żeby
zamknęli Aidena, dlatego powiedziałam coś, co wcale nie byłoby prawdą. Tata
pewnie pokiwałby głową nad moją naiwnością, ale na tym cała sprawa by się
skończyła i nie miałabym z tego powodu żadnych więcej kłopotów. Przytaknięcie
ojcu byłoby po prostu… rozsądne.
Problem w tym, że ja nigdy nie byłam rozsądna. Za
to od pewnego czasu okłamywałam tatę, co wcale mi się nie podobało, i wreszcie
miałam okazję naprostować to wszystko. Jasne, może to nie był najlepszy moment,
zwłaszcza biorąc pod uwagę obecną sytuację. Ale jeśli chciałam pomóc Aidenowi…
nie mogłam dłużej chować głowy w piasek.
Choćby to miało mnie dużo kosztować. Może to był
najwyższy czas, żebym wreszcie zaczęła płacić.
– Nie, to nie do końca tak, tato –
odpowiedziałam w końcu cicho, lekko zachrypniętym głosem, jakbym z trudem
wydobyła z siebie jakikolwiek dźwięk.
Ojciec uniósł brwi.
– Nie? No więc jak?
– Ja… – zająknęłam się, po czym odpowiedziałam
wreszcie: – Ja naprawdę spędziłam tamtą noc z Aidenem, tato.
Przez moment ojciec nie odpowiadał, wpatrując
się we mnie w milczeniu, z niedowierzaniem. Wiedziałam, co sobie myślał.
Wiedziałam, że był rozczarowany. Zastanawiałam się, czy mogłabym coś zrobić
inaczej, czy gdybym wcześniej powiedziała mu prawdę, wszystko mogłoby ułożyć
się inaczej – ale tak na dobrą sprawę wiedziałam, że to nie miało znaczenia. Bezsensowne
gdybanie nie mogło mi w niczym pomóc.
Tata cofnął się o parę kroków i przysiadł na
oparciu sofy w salonie, nadal nie spuszczając ze mnie wzroku. Poszłam za nim
kawałek, nie zdecydowałam się jednak usiąść, tak na wszelki wypadek, gdybym
musiała nagle uciekać.
– Powiedz, że żartujesz – usłyszałam w końcu,
gdy tata nieco przyszedł do siebie, co sprawiło, że zapaliła się we mnie złość.
– Niby dlaczego?! – wykrzyknęłam z buntem,
którego wcześniej nie czułam. W końcu wiedziałam, że to była moja wina, że nakłamałam
mu, chociaż nie powinnam była, ale nic nie mogłam poradzić, że zachowanie ojca
i tak wyprowadziło mnie z równowagi. – Na litość boską, tato, mam siedemnaście
lat! Mogę chyba w tym wieku mieć chłopaka, nie sądzisz?!
– Chłopaka, o którym nic nie wiem? Nie –
zaprotestował tata spokojnie, zupełnie nie przejmując się moimi krzykami. –
Jeśli chcesz, żeby traktować cię jak dorosłą, Maddie, to tak właśnie powinnaś
się zachowywać. A to… nie, to zdecydowanie nie przypomina dojrzałego
zachowania. W czym jeszcze mnie okłamałaś, co? Kim w ogóle jest ten chłopak i
co tu robiliście?!
– Naprawdę chcesz wiedzieć? – prychnęłam, a
przez twarz ojca przemknęła panika. Ale widziałam ją tylko przez moment, zaraz
ustąpiła miejsca sztucznemu spokojowi. – Tato, ja… Wiem, że źle zrobiłam. Ale
nie dlatego, że jestem niedojrzała. Raczej dlatego, że to ty zachowujesz się
tak, jakbyś spodziewał się po mnie tylko najgorszych rzeczy…
– Chyba słusznie, co?
– Od początku, odkąd tylko tu przyjechaliśmy,
traktujesz mnie tak, jakbym była mamą – przerwałam mu, znowu podnosząc głos. –
Ale wiesz co? Nie jestem nią! Nie uganiam się za chłopakami, nie sypiam, z kim
popadnie, nie zawracam nikomu w głowie. Zależy mi tylko na tym jednym chłopaku,
a wiedziałam, że właśnie z nim nie pozwolisz mi się spotykać, jeśli się o tym
dowiesz. Ty… nie masz o niczym pojęcia, tato. Wyrzuciłbyś Aidena za drzwi,
gdybyś usłyszał choć jedną plotkę na jego temat, chociaż żadna nie ma nic
wspólnego z prawdą, ale wysłałeś mnie na randkę z Lucasem, bo to przecież taki
dobry chłopak, prawda?!
– Teraz zupełnie nie wiem, o czym mówisz, Maddie
– odpowiedział tata powoli, spokojnie. Odetchnęłam drżąco i też spróbowałam się
uspokoić; nadaremnie jednak. Chyba mimo wszystko nie obejdzie się bez
powiedzenia całej prawdy.
– Ja nigdy nie chciałam iść na randkę z Lucasem,
tato. Obydwoje to na mnie wymusiliście. Lucas… nie zachował się wobec mnie w
porządku, ale uznałam, że nic takiego się nie stało i że powinnam to puścić w
niepamięć. A potem, na tej szkolnej imprezie… Lucas się upił, wygadywał jakieś
bzdury, Aiden chciał mnie bronić, no i praktycznie się pobili. Dlatego jest
teraz w areszcie. Przeze mnie. Uznali, że mógł zabić Lucasa z mojego powodu…
Zamilkłam w końcu na widok jego miny. Tata wstał
z oparcia sofy i podszedł do mnie, a w jego oczach zobaczyłam… troskę. To było
tak zaskakujące, że zupełnie nie wiedziałam, co powiedzieć. Przecież jeszcze
chwilę wcześniej ojciec był na mnie wściekły. A teraz?
– Skrzywdził cię? – zapytał, delikatnie
dotykając mojego ramienia. Zmarszczyłam brwi.
– Kto?
– Ktokolwiek. – Tata wzruszył ramionami. –
Aiden. Lucas. Po prostu… powiedz mi prawdę, Maddie, dobrze?
– Nic się nie stało – odparłam uparcie, bo znowu
miałam wrażenie, że wszyscy dookoła robili z igły widły. – Aiden nigdy by mnie
nie skrzywdził, on mnie bronił, rozumiesz? A Lucas… Owszem, Lucas nie zachował
się w porządku, ale nic mi nie zrobił. Pocałował mnie, chociaż się wyrywałam,
to wszystko, naprawdę. Nie masz się czym martwić. I w ogóle nie w tym rzecz.
Rzecz w tym, że Aiden siedzi za to w areszcie. Naprawdę sądzisz, że mogłam nie
powiedzieć im prawdy? Że byłam z nim tamtej nocy?
– A byłaś?
– Tato, błagam, nie okłamuję cię – westchnęłam.
Nie dziwiłam mu się, że nadal miał wątpliwości. Ostatnio nie byłam przykładem
prawdomówności. – Nie jestem… Nie chcę o tym z tobą rozmawiać, więc powiem to
raz i nigdy więcej, dobrze? Owszem, spędziłam tę noc z Aidenem. Nigdy
wcześniej… Nigdy wcześniej z nikim mi się to nie zdarzyło, rozumiesz? Zależy mi
na nim. Ja go kocham, tato.
Te słowa z trudem przeszły mi przez gardło.
Nigdy nie sądziłam, że będę z ojcem rozmawiać o moim dziewictwie, ale nagle
wydało mi się bardzo ważne, żeby wiedział, że Aiden nie był byle kim, jednym z
wielu chłopaków, z którymi się zadawałam. Chciałam, żeby wiedział, że naprawdę
mi na nim zależało, bo miałam nadzieję, że to mu pomoże zrozumieć i może
wybaczyć mi wszystkie te kłamstwa. Bardzo tego chciałam.
Problem w tym, że tata miał swoje własne poglądy
na wszystkie sprawy. Również na moje uczucia.
– Więc… Lucas cię skrzywdził, a Aiden był tego
świadkiem – podsumował tonem, który bardzo mi się nie podobał. – To byłoby
całkiem zrozumiałe, gdyby chciał się za to na nim odegrać. Na posterunku
powiedziano mi, że oni umawiali się tej nocy nad Lewis Lake…
– Ale Aiden tam nie poszedł, tato! Poszedł do
mnie! – przerwałam mu desperacko, ale tata nie zwrócił na mnie uwagi,
kontynuując:
– Jesteś pewna? Jesteś pewna, że nie było go tam
wcześniej? Albo później? Że najpierw nie poszedł spotkać się z Lucasem, a potem
dopiero nie przyszedł do ciebie? – Ojciec naprawdę nic nie rozumiał. Aiden
przecież nie byłby do tego zdolny, nie okłamałby mnie tak bez mrugnięcia okiem!
– I to nazwisko… To brat Aidena odpowiadał za tę strzelaninę w szkole kilka lat
temu, prawda?
– O, świetnie. – Oskarżycielsko wyciągnęłam w
jego kierunku rękę, bo chociaż tata mówił spokojnie, wystarczyło to jedno
zdanie, by na nowo mnie zdenerwował. – Ty też zamierzasz to robić? Będziesz
oskarżać Aidena o wszystko, co najgorsze, tylko ze względu na to, co zrobił
jego brat? Widzisz, dlaczego ci o niczym nie powiedziałam?! Wiedziałam, że tak
będzie! Aiden nie jest niczemu winien, tato, może oprócz tego, że postanowił po
tym wszystkim zostać w mieście, gdzie ograniczeni umysłowo ludzie wytykają go
palcami!
– Miał motyw i czas, żeby pójść nad jezioro –
zaprotestował tata, nadal spokojnie, po czym chwycił mnie za ramiona. – Nie
przychodzi ci do głowy, że to ty mogłaś dać się oszukać, Maddie? Może on
naprawdę nie jest taki, jaki zdawał się być w twojej obecności? Może nawet mu
na tobie zależy… I właśnie dlatego zabił tego chłopaka?
– Nie wiesz tego!
– Ty też nie – przytaknął. – Dlatego masz się w
to nie mieszać, rozumiesz? Masz trzymać się od tej sprawy z daleka, Maddie. Nie
chcę, żebyś więcej pojawiała się na posterunku ani próbowała bronić Aidena.
Jego ciotka sama sobie z tym poradzi. A my… Widzę już, gdzie popełniłem błąd,
Mads. Nie powinienem był nigdy myśleć, że to może się udać, dom na
przedmieściach i moja praca w centrum. Jutro zacznę szukać kupca na dom i
znajdę nam jakieś mieszkanie w mieście. Przeprowadzimy się, kiedy tylko
wszystko będzie gotowe.
Po jego tonie poznawałam, że to nie podlegało
dyskusji, ale i tak musiałam spróbować, bo przecież nie mogłam poddać się bez
walki. Nie mogłam zostawić Aidena! Na myśl o tym czułam się tak, jakby ziemia
uciekła mi spod stóp. Jak tata mógł w ogóle wymyślić coś takiego?!
– Nie, nie zgadzam się! – zaprotestowałam z
lekką paniką w głosie, której nie udało mi się ukryć. – Nie wyjadę stąd, nie ma
mowy! Muszę pomóc Aidenowi, czy ci się to podoba, czy nie. Nie zostawię go i
nie ucieknę do miasta z podkulonym ogonem!
– Na szczęście nie jesteś pełnoletnia i nie masz
w tej sprawie nic do gadania, dlatego pozwól, że tym razem mój rozsądek i
doświadczenie życiowe uratują twoją przyszłość, Mads. Jestem twoim ojcem i
muszę myśleć, co będzie najlepsze dla ciebie, a nie dla twojego… przyjaciela…
– Myślę teraz o sobie, tato, nie o Aidenie –
weszłam mu znowu w słowo. – Dla mnie nie będzie dobre, jeśli się stąd
wyprowadzimy, bo go kocham. Kocham go, słyszałeś? I dlatego nie mogę go tu
zostawić…!
– Nie kochasz go – odparł tata z pewnością
siebie, za którą chciałam go zabić. Że co, że niby lepiej ode mnie wiedział, co
czułam?! – Masz siedemnaście lat, Maddie. Nie możesz nikogo w tym wieku kochać.
Co najwyżej ci się wydaje…
– Ach tak? Czyli tobie też tylko wydawało się,
że kochasz mamę, gdy byłeś w moim wieku, to chcesz mi powiedzieć?
Wiedziałam, że to był cios poniżej pasa, ale
słowa same wyskoczyły mi z ust, zanim zdążyłam je powstrzymać. Tata znowu
milczał przez moment, wpatrują się we mnie uważnie, a po chwili odwrócił się na
pięcie i wrócił na sofę; chciałam go przeprosić, ale milczałam, w głębi duszy
wiedząc, że miałam rację. Jakim prawem umniejszał wartość moich uczuć tylko ze
względu na mój wiek? Byłam pewna, że wobec siebie tego nie robił.
– Czy jest coś jeszcze, o czym powinienem
wiedzieć, Maddie? – zapytał po chwili nieco zmienionym tonem głosu.
Potrząsnęłam przecząco głową i przezwyciężyłam ściśnięte gardło, żeby
odpowiedzieć:
– Nie, tym razem to już wszystko, tato.
– Świetnie. W takim razie obiecaj mi, że nie
będziesz mnie więcej okłamywać i że więcej nie spotkasz się z Aidenem. Nie
będziesz interesować się jego sprawą i zostawisz go w spokoju. Ja za to dowiem
się, co mogę dla niego zrobić. Czy to uczciwy układ?
– Nie mogę ci obiecać, że więcej się z nim nie
spotkam – odparłam natychmiast, bez namysłu. – Skoro nie chcesz więcej kłamstw,
to tego nie powiem.
Tata uśmiechnął się niewesoło, wstając z sofy i
kierując się w stronę przedpokoju. Po drodze zdjął biały kitel, jakby
zdziwiony, że nadal w nim był – mnie tam to nie dziwiło, pewnie wyleciał ze
szpitala w tym, co akurat miał na sobie – i zamienił go na zostawiony w
przedpokoju płaszcz. Niecierpliwie oczekiwałam na jego odpowiedź, bo wcale nie
byłam pewna, czy po tych słowach zwłaszcza ostatecznie mnie nie uziemi.
– Nie powiem, żeby mnie to zdziwiło – mruknął, a
mnie kamień spadł z serca. – Porozmawiam z ciotką Aidena i z policją.
Zorientuję się w temacie, zobaczę, co naprawdę mu grozi. Tylko… nie pakuj się już
sama w kłopoty, dobrze?
– Dobrze. – Skinęłam głową; skoro jednak tata
nie chciał więcej kłamstw, musiałam powiedzieć jeszcze jedno. – Ale muszę wyjść
na chwilę.
– Dokąd? – Tata z niezadowoleniem zmarszczył
brwi, oglądając się na mnie. Westchnęłam.
– Do Wyatta.
– Do Wyatta? Po co?
– Bo… – Na końcu języka miałam już zdanie „Chcę
od niego spisać lekcje”, ale ostatecznie tego nie powiedziałam. Kłamstwa za
bardzo weszły mi w krew. Powinnam zrobić sobie od nich odwyk. Możliwie długi
odwyk. – Muszę z nim porozmawiać, tato. Policja już go przesłuchiwała, może
będzie wiedział więcej. Proszę. Obiecuję, że nie zrobię niczego głupiego.
Tata przez chwilę się wahał, a potem, ku mojemu
wielkiemu zaskoczeniu, pokiwał głową, tak po prostu się godząc. Prawdę mówiąc,
zupełnie się tego nie spodziewałam. Przygotowywałam się raczej na kolejną
batalię, zakończoną moim pokryjomym wyjściem z pokoju przez okno. Najwyraźniej
szczerość dobrze na tatę podziałała.
A może po prostu był w szoku i na razie na
wszystko się godził, póki jeszcze się nie otrząsnął. Jeśli tak było, to chyba
powinnam skorzystać z okazji, nie wiedziałabym jednak, o co poprosić poza
rezygnacją z pomysłu przeprowadzki; tego zaś wolałam mu nie przypominać w
nadziei, że sam zapomniał.
– Masz godzinę. Potem chcę cię widzieć w domu i
jeśli sam nie zdążę do tego czasu wrócić, zadzwonię. Czy to jasne?
Wydało mi się to całkiem sprawiedliwe. Zapewne
bardziej, niż na to zasługiwałam.
Dopiero kiedy dotarłam do samochodu,
przypomniałam sobie, że była jeszcze jedna rzecz, o której nie powiedziałam
tacie, ale nic dziwnego, że w natłoku innych spraw o niej zapomniałam. Moją
niechęć do prowadzenia postanowiłam omówić z nim przy innej okazji, kiedy Aiden
będzie już z powrotem bezpieczny w swoim domu. Na razie miałam ważniejsze sprawy
na głowie niż moje problemy psychiczne.
Zwłaszcza że dzięki Aidenowi powoli mnie
opuszczały, pomyślałam, wsiadając do auta. Obecnie miałam już tylko lekki atak
paniki, gdy kładłam dłonie na kierownicy, i po chwili skupienia na wyrównaniu
oddechu mogłam ruszać. Tata chyba powinien się dowiedzieć, że to dzięki
Aidenowi przezwyciężyłam ten problem.
Nagle przestałam się tego bać. Prawdy. Może
dlatego, że jej konsekwencje okazały się wcale nie takie złe. Tata przyjął do
wiadomości prawdę i nawet postanowił pomóc, chociaż wcale nie był pewien, czy
Aiden rzeczywiście był niewinny. Może więc już dawno powinnam była mu
powiedzieć o wszystkim?
Powoli wyjechałam z podjazdu, na do widzenia
trąbiąc jeszcze wychodzącemu właśnie z domu tacie. Uniósł rękę, a ja przypatrzyłam
mu się na moment, nadal dziwiąc się, jakim cudem przełknął to wszystko, co mu
powiedziałam. Jakim cudem nie dostałam szlabanu? Zupełnie tego nie rozumiałam,
postanowiłam więc zapytać o to wprost później. Może to już był najwyższy czas,
żebym wreszcie zaczęła się dogadywać z ojcem.
Ruszyłam powoli w stronę domu Wyatta, po drodze
układając sobie, co powinnam mu powiedzieć. Miałam na to trochę czasu, bo Wyatt
mieszkał po drugiej stronie Elizabethtown, na rogu Olde Forge Drive i
Westminster Drive. Tamta okolica była bardzo podobna do tej, w której sama
mieszkałam: po obydwu stronach ulicy wznosiły się nieogrodzone, piętrowe, nowe
domki, z tyłu niektórych znajdowały się też niewielkie baseny. Tylko drzew było
mniej niż u nas, przed niektórymi domami stało tylko po jednym, rachitycznym
drzewku, i wszędzie widać było niewielkie, ale zadbane ogródki. Od razu
rozpoznałam dom Wyatta, chociaż nigdy w nim nie byłam. Zapewne była to zasługa
Priusa stojącego na podjeździe.
Dom Wyatta miał partner z ciemnoszarej cegły, a
piętro obite szarym sidingiem, niebieskie okiennice i dobudowany obok garaż na
dwa samochody. Widocznie jego mamie nie chciało się wjeżdżać do środka albo
wkrótce się gdzieś wybierała, skoro Prius stał na zewnątrz. Szeroki podjazd
prowadził do zadaszonej werandy, na której stały brązowa, ratanowa kanapa i dwa
fotele w tym samym stylu; po ich lewej stronie znajdowały się niebieskie drzwi
wejściowe z luksferami po bokach. Zaparkowałam krzywo na chodniku i wysiadłam z
auta, kierując się w stronę głównego wejścia do domu.
Otworzyła mi mama Wyatta. Znałam ją już z
widzenia i ona też mnie kojarzyła, dzięki czemu uniknęłam przedłużających się
wyjaśnień. Mama Wyatta była całkiem ładna, miała jasne, związane w kok na
czubku głowy długie włosy i okulary w czarnych oprawkach, które kontrastowały z
jej jasną cerą. Miała szczupłą twarz i sporo zmarszczek w okolicach ust, co
sugerowało, że sporo się śmiała. Była wysoka i szczupła, sporo wyższa ode mnie,
a jej spojrzenie było ciepłe i życzliwe.
– Maddie, przyjechałaś do Wyatta? – zapytała
trochę bez sensu, na co pokiwałam głową.
– Tak, dzień dobry, pani Smith. Jest Wyatt? Mogę
się z nim zobaczyć?
– Pewnie. – Cecilia Smith zmarszczyła brwi i
spojrzała w głąb domu, po czym uśmiechnęła się do mnie przepraszająco. – Ale
musisz mu wybaczyć, Wyatt nie jest w najlepszym humorze, odkąd Lucas…
– Tak, wiem – przerwałam jej pospiesznie, bo nie
chciałam znowu o tym słuchać. – W zasadzie dlatego przyjechałam. Chciałam
zobaczyć, jak on się miewa.
– To miło z twojej strony. Wejdź, Wyatt jest u
siebie. Zaprowadzę cię.
Kiedy szłam za panią Smith na górę, pomyślałam
ponuro, że jednak nie potrafiłam uwolnić się od kłamstw. Może i nie kłamałam
tak w stu procentach, mówiąc, że chciałam zobaczyć, jak czuł się Wyatt, ale też
nie była to do końca prawda. W końcu przede wszystkim chciałam go zapytać,
dlaczego wsypał Aidena podczas przesłuchania na policji.
– Maddie! Co ty tutaj robisz?! – Wyatt na mój
widok zerwał się z łóżka, na którym czytał jakąś książkę. Uśmiechnął się, ale
oprócz tego w jego sympatycznej twarzy zobaczyłam coś jeszcze, jakby… poczucie
winy. Mimo to nie zamierzałam mu odpuścić.
Mama Wyatta wycofała się dyskretnie, zamykając
za sobą drzwi, a ja założyłam ramiona na piersi i posłałam mu oskarżycielskie
spojrzenie.
– Chciałam zapytać, jak się czujesz. Jak się
czujesz z tym, że przez ciebie niewinny człowiek siedzi zamknięty w areszcie.
Nie czułam się nieswojo w obcym, męskim pokoju,
jakim niewątpliwie była sypialnia Wyatta. Była zresztą całkiem przytulna:
ściany pomalowane na granatowy kolor, skąpa ilość jasnych mebli, dwa fotele pod
oknem i łóżko, z którego właśnie wstał Wyatt, wszystko to pasowało do siebie i
do niego. Miałam jednak ważniejsze sprawy na głowie niż kontemplację wystroju
jego sypialni. A ta najważniejsza sprawa czekała na mnie na posterunku na
Hanover Street.
– Nie zrobiłem nic złego, Maddie. – Wyatt
zbliżył się do mnie z wyciągniętymi przed siebie rękami, jakby próbował
uspokoić rozszalałe zwierzę. Bez przesady, aż tak źle nie mogłam wyglądać.
– Czy ty w ogóle wiesz, co właściwie zrobiłeś, Wyatt? – syknęłam, po raz pierwszy
używając wobec niego takiego tonu. – Przez ciebie podejrzewają Aidena o
morderstwo! Przecież wiesz, że on nic nie zrobił Lucasowi, nie mógłby, a teraz
siedzi w areszcie, bo ktoś powiedział policji, że Aiden był ze mną nad jeziorem
wtedy, na imprezie. Jak myślisz, kto to był? Bo oprócz mnie i Aidena wiedziała
o tym tylko jedna osoba!
– Przepraszam, Maddie – bąknął Wyatt, stając w
miejscu, jakby jednak bał się podejść bliżej. Cholera jasna. – Nie chciałem.
Ale oni… kazali mi powiedzieć wszystko, co wiem. Miałem to przemilczeć?
– Do diabła, Wyatt! Zaufałam ci! Byłeś jedyną
osobą, której powiedziałam o Aidenie! Jak mogłeś nam coś takiego zrobić?!
– Musiałem powiedzieć prawdę…
– Która jest całkowicie nieistotna, bo jedyne,
co osiągnąłeś, to że zamknęli niewinnego człowieka! Czy ty naprawdę nie
rozumiesz?! Jak mogłeś nam coś takiego zrobić?! Przecież wiesz, co pomyśli
policja, znając historię brata Aidena. Nigdy w życiu nie uwierzą, że tego nie
zrobił! Ale ja wiem, że jest niewinny. A ty… żałuję, że cokolwiek ci
powiedziałam. Żałuję, że w ogóle zaczęłam się z tobą zadawać, wiesz?!
Wypadłam z sypialni, nie mogąc dłużej patrzeć na
Wyatta, który wyglądał jak zbity pies. Jakby moje słowa zrobiły na nim wrażenie.
Wiedziałam, że jeszcze chwilę patrzyłby na mnie z taką żałością, a
przebaczyłabym mu wszystko, a wcale tego nie chciałam. Chciałam być na niego
zła i obwiniać go o wszystko, bo tak było zwyczajnie łatwiej.
Zignorowałam panią Smith, która pytała ze zdziwieniem,
dlaczego tak szybko wyszłam, po czym uciekłam z powrotem do samochodu. Właśnie
wtedy uświadomiłam sobie, że nie powinnam była w ogóle tam przyjeżdżać;
musiałam jednak wiedzieć, mieć absolutną pewność.
Ruszyłam przed siebie, praktycznie na oślep, bo
łzy zasłoniły mi większość drogi. Czułam się zraniona i zdradzona, a
to wszystko przez Wyatta, który w zasadzie nie zrobił niczego złego. Ale cóż
mogłam poradzić na to, że nie myślałam racjonalnie.
Jechałam nie do końca przytomnie i nie bardzo zdając sobie sprawę, gdzie właściwie się kierowałam, wiedziałam jednak, że nie
w stronę domu. Dopiero gdy wjechałam na Keener Road, zorientowałam
się, dokąd jechałam i chociaż nadal nie wiedziałam, po co, czułam, że musiałam
tam się znaleźć.
Zaparkowałam byle jak, przy bocznej drodze
prowadzącej prosto nad jezioro. Dookoła i tak było pusto, a drzewom nie robiło
to żadnej różnicy. Wysiadłam z samochodu i pobiegłam przed siebie leśną dróżką,
aż dotarłam do jeziora.
Część zejścia do wody nadal była oddzielona
policyjną taśmą, chociaż nikogo na miejscu już nie było. Obeszłam to miejsce
bardzo dokładnie i zbliżyłam się do brzegu w miejscu, gdzie było to dozwolone,
rozkoszując się widokiem nieruchomej tafli wody odbijającej przeglądające się w
niej drzewa. Dookoła było tak spokojnie i cicho. Wierzchem dłoni otarłam łzy i
odgarnęłam do tyłu włosy, próbując się uspokoić. Przypomniałam sobie, jak nie
tak dawno wybrałam się w to miejsce z Aidenem. Jak opowiadałam mu o mojej matce
i powodach, dla których buntowałam się przeciwko ojcu. Wydawało mi się, jakby
to było sto lat temu.
Objęłam się ramionami, bo nagle zrobiło mi się
chłodno: być może dlatego, że od strony jeziora zerwał się wiatr, a być może
dlatego, że tym razem byłam tam sama, bez Aidena. Coś musiałam z tym zrobić,
tego byłam pewna. Nie miałam pojęcia, jak mu pomóc, ale jakoś musiałam. Nie
mogłam znieść tego poczucia bezradności.
W końcu, pamiętając o umowie z ojcem, że wrócę
za godzinę, z ociąganiem skierowałam się z powrotem do samochodu. Gdy już
usiadłam w fotelu, pozwoliłam sobie jeszcze na chwilę bezruchu, opierając się
głową o kierownicę i wpatrując się we własne buty. Musiałam przekonać ojca. Nie
tylko, by zrezygnował z pomysłu przeprowadzki, ale przede wszystkim by zrobił
wszystko, aby pomóc Aidenowi. Nic więcej nie przychodziło mi na tę chwilę do
głowy.
Zmarszczyłam brwi, ogniskując wreszcie wzrok na
moich butach i po chwili wstrzymałam oddech, gdy to wreszcie do mnie dotarło.
Podniosłam nogę, by uważnie obejrzeć buta, i miałam wrażenie, ze na moment
stanęło mi serce, tak strasznie nagle się poczułam.
Piasek z plaży. Brudził wszystko, w tym moje
buty. Nie był bardzo mokry, ale nie padało, w przeciwieństwie do…
Padało przecież przed szkolną imprezą. A tamtego
wieczoru…
Aiden przyszedł do mnie w tak ubłoconych butach,
jak ubrudziłby je, chodząc po plaży.
Prawda uderzyła we mnie z mocą walca drogowego i
sprawiła, że roztrzaskałam się na sto malutkich kawałków. Okłamał mnie.
Aiden był tamtej nocy nad Lewis Lake.
Zaklepuje miejsce, żeby tu wrócić z komciem xDDD
OdpowiedzUsuńProszę bardzo, choć tu u mnie nikt się o miejsca nie bije :D fajnie, że zajrzałaś;)
UsuńPrzeczytałam i biorę się za komentarz. Przede wszystkim cieszę się, że opublikowałaś rozdział i będziesz pisać kolejny. Wierzyłam w to, że kiedyś się tu pojawisz, to tylko kwestia czasu:) Piękny szablon <3
UsuńNawet nie wyobrażasz sobie jaką czułam irytację podczas rozmowy Maddie z ojcem, pewnie taką samą jak ona. Jej ojciec jest naprawdę denerwujący, zwłaszcza jak powiedział, że Mads nie kocha Aidena. To nieprawda. Każdy czuję miłość na swój sposób, a jej ojciec, popełnił wiele błędów w przeszłości i myśli, że jego córka robi to sami. Może i ma rację, ale zachowuje się tak, jakby on doskonale wiedział, co czuje jego córka. Cieszę się jednak, Maddie, mimo konsekwencji, postanowiła ojcu powiedzieć całą prawdę. Może gdyby mówiła ją od początku, to pewnie teraz nie byłoby tej sytuacji, ale na gdybanie jest już trochę późno. Cieszę się jednak, że pan Monroe postara się pomóc Aidenowi, to świadczy o tym, że zależy mu na córce, choć czasem robi to w taki pokrętny sposób;)
Co do końcówki ( nie przewijałam! ), myślę, że to nie może być prawda. Znaczy, nie wiem, ale wydaję mi się, że nie zrobiłby tego, nie poszedłby nad Lewis Lake. Co prawda na jego niekorzyść przemawia to, że zjawił się u Maddison dość późno, no i miał brudne buty, ale to o niczym nie świadczy. Buty mógł ubrudzić gdziekolwiek;)
Czekam na rozdział. Pozdrawiam i życzę weny <3
Oj no, Maddie poznała to błoto, bo przecież wcześniej też je z butów zmywała, po imprezie nad Lewis Lake, kiedy razem z Aidenem ratowali Lucasa. Jednego może być pewna - brud pochodzi właśnie z tego miejsca;) co do reszty - dowiemy się niedługo^^
UsuńCieszę się, że się cieszysz, i sama nie wiesz, jak ja sama się cieszę XD najgorzej było się do niego zabrać. Potem już poszło z górki;) dzięki, mnie też się wyjątkowo podoba - to zdecydowanie moje kolory!
No taak, ale myślę, że przez Nicholasa nie przemawia tu tylko chęć porównania córki do swojej własnej sytuacji - wręcz przeciwnie, właśnie to przekonało go, by wziąć ją na poważnie. On po prostu nie traktuje jej do końca serio, nie uważa za dorosłą, w związku z czym nie uważa, że jej uczucie mogłoby być prawdziwe trwałe - rozumiem go trochę, bo w większości przypadków o ludziach w wieku Mads pomyślałabym podobnie;) ale co do Mads - wiadomo, ona naprawdę kocha Aidena! xd
Tego się już nie dowiemy, co byłoby, gdyby od początku mówiła prawdę. Na pewno nie uniknęłaby jeszcze paru awantur, bo jej ojcu nie przyszłoby łatwo zaakceptowanie wybranka córki :D ale owszem, koniec końców pomoże, czyli chyba jednak nie jest taki zły. Teraz jeszcze Maddie musi go odwieść od pomysłu tego wyjazdu, bo wcale tak całkiem o tym nie zapomniał;)
Dziękuję i całuję!
O kurczę, to się porobiło!
OdpowiedzUsuńCiekawe, jak to się dalej potoczy. Ale jakoś nie mogę się przekonać, że to był Aiden, to by było trochę za szybko... choć może?
Ciekawy rozdział i prześliczny szablon! *-*
Wybacz tak skąpy komentarz :D
Cieszę się, że wreszcie jest notka!
Weny!
Nic nie zdradzę - mogę tylko powiedzieć, że pierwotnie końcówka tego rozdziału miała pojawić się dopiero w następnym, ale uznałam, że nie będę tutaj niepotrzebnie lać wody, bo to bez sensu. Nie planuję tu jeszcze stu pięćdziesięciu rozdziałów, raczej rozwiążemy zagadkę śmierci Lucasa i po krzyku, stąd tak szybko ta końcówka:)
UsuńDziękuję:) tym bardziej za tak szybką reakcję po tylu miesiącach ciszy z mojej strony;)
Ja też się cieszę, nie ukrywam:)
Dziękuję i całuję!
Ale się cieszę, że się pojawił rozdział, od czasu do czasu wchodziłam tutaj z nadzieją na nowosc i doczekałam się ) mam nadzieję, że na 31. post nie będziemu czekać aż tak długo :) niestety, nie zdziwiło mnie zakonczneie tego rozdziału:(. podejrzewałam, że Aiden był wtedy nad jeziorem. Ale Boże, nadal mam nadzieję, że nie zabił Lucasa. a już na pewno nie z premedytacją...nie wierzę w to, nie chcę w to wierzyć... Ojciec M zareagował znacznie lepiej, niż się spodziewałam, ale mam nadzieję, że konic końców nie zdecyduje się na tę przeprowadzkę... nie sądzę żeby M coś groziło. a nawte jeśli, nie można tak tego zostawic.. kurde, ale akcja :( zapraszam na nowość na zapiski-condawiramurs
OdpowiedzUsuńWiadomo było, że w końcu musiało to nastąpić:) następny zaczęłam już pisać, także mam nadzieję, że faktycznie oczekiwanie potrwa ciut krócej. No widzisz, to jesteś bardziej domyślna od Maddie;) co do morderstwa natomiast - ono w ogóle nie było z premedytacją, to mogę zapewnić. A rozmowa z Nicholasem jeszcze nie jest skończona, spokojnie, kontynuacja w kolejnym rozdziale:) całuję!
UsuńNawet nie wiesz, jak się cieszę, że wróciłaś z tym opowiadaniem. <3 Stęskniłam się. ;] I wgl, ten szablon... mistrzostwo świata. *___* Normalnie ogromnie zazdroszczę, że sama takich cudeniek nie umiem tworzyć. :D Niedługo nadrobię rozdział!
OdpowiedzUsuńBuziaczki! :*
Ja też się cieszę - ze względu na siebie i na Was:) dziękuję, miło mi, że się podoba, zwłaszcza że mnie o dziwo też nawet:) e tam, Twoje szablony przecież są śliczne;)
UsuńPewnie, nie spiesz się:) Całuję! ;*
Wow! Uwielbiam Aidena, ale mam poważne wątpliwości po tym rozdziale... To znaczy dalej go uwielbiam i mam nadzieję, że jeśli faktycznie to Aiden zabił Lucasa, to była to zbrodnia w afekcie. Może po prostu chcieli "wyrównać rachunki" nad Lewis Lake, coś nie wyszło i bum Lucas nie żyje. To bym jeszcze jakoś zniosła, ale nie wiem, czy uż tak bardzo lubiłabym Aidena, gdyby poszedł nad to jezioro z myślą, że zabije Lucasa. W sumie to taki szczegół wiele y zmienił...
OdpowiedzUsuńSzczeze mówiąc, to właściwie rozumiem ojca Maddie, Może i nie jest jakimś fantastycznym rodzicem, ale zaczął wychowywać swoje dziecko, kiedy te jest już prawie dorosłe i nie chce żeby córka powtórzyła jego błąd, który popełnił w tym wieku (nie chodzi o to, że sama Maddie była jakimś błędem, ale jednak wychowywanie dziecka, jako nastolatka może zmienić życie...).
Chcę już 16! :P
Pozdrawiam gorąco!
PS. Sliczny szablon
Na razie nic nie zdradzę - wyjaśni się to za parę rozdziałów, spokojnie:) chociaż myślę, że niezależnie z jakich powodów Aiden zabiłby Lucasa, Maddie i tak miałaby z tym problem, więc tak kolorowo może nie być...
UsuńNicholas wbrew powszechnej opinii naprawdę chciałby dobrze zająć się Maddie i jej pomóc, tylko niestety po prostu nie bardzo wie, jak. A córka też mu tego wszystkiego nie ułatwia. Ja tam też się nie dziwię jego reakcji, skoro dowiedział się czegoś, o czym nie miał pojęcia, i to czegoś tak poważnego, tak głęboko związanego z życiem córki. A dla niego to, na dobrą sprawę, dopiero początek.
Rozdział powinien być na czas:)
Dziękuję i całuję!
Kłamałabym mówiąc, że gdzieś w połowie rozdziału zaczęłam zastanawiać się nad Aidenem. Być może to z winy ojca, bo nagle jego argumenty stały się po prostu logiczne. On jako jedyny stał na uboczu i może to jasno ocenić, więc pomyślałam wtedy, że może ma rację. Może Maddie kieruje się uczuciami i jakikolwiek osąd jest zaburzony właśnie przez to. Nie będę oskarżać odrazu Aidena, ale jakby tak patrzeć na to z boku, to nikt nie ma stuprocentowej pewności. Z jednej strony bardzo chcę wierzyć w jego niewinność, ale z drugiej to po prostu racjonalizm wygrywa.
OdpowiedzUsuńZastaanwiam się teraz, co zrobi Maddie. Ubłocone buty to jakby nie patrzeć pewna poszlaka. I poniekąd wskazuje na obecność A. na plaży. Kurczę, ale to skomplikowałaś! NIe powinno się robić człowiekowi takich rzeczy :P Mam wrażenie, że pomimo wszystko Mads będzie bronić Aidena. Kocha go, więc każda mała wątpliwość może zostać czymś wyjaśniona. Obawiam się tylko, że Maddie zrobi wiele, by poznać prawdę i złamie obietnicę daną ojcu. A ja naprawdę cieszyłam się na poprawę ich stosunków.
Liczę, że kolejny rozdzial przybędzie do nas wcześniej i moja ciekawość zostanie zaspokojna (w końcu wszyscy jesteśmy egoistami) :D
Pozdrawiam! :)
No pewnie, że tak. Maddie reaguje emocjonalnie, bo to Maddie, a poza tym kocha Aidena, ale jej ojciec - on myśli racjonalnie i wcale nie staje po żadnej ze stron, nawet jeśli córka ma do niego o to pretensje. A czy Aiden ma z tym morderstwem coś wspólnego - o tym więcej wkrótce;)
UsuńNo na pewno nie potępi go tak od razu w czambuł. Ale też może mieć przez pewien czas problem z konfrontacją, więc na pewno nadweręży to trochę jej zaufanie:) a co do obietnicy - tego raczej można być pewnym. Pod tym względem - i nie tylko zresztą - na pewno nie będzie kolorowo.
Jak już pisałam w komentarzu powyżej, powinien być na czas, bo nawet się pisze;) na szczęście nie mam nic przeciwko ;D
Całuję!
Szczerze powiedziawszy nie pamiętam, co myślałam o Aidenie ostatnio, w ogóle o tej całej sprawie (może to kwestia przerwy), ale po tym rozdziale udział Aidena w tym morderstwie jest taki oczywisty. W zasadzie wszystko się zgadza: czas, motyw, a teraz jeszcze poszlaka w postaci błotka :D Plus jeszcze wcześniejsze ukrywanie prawdy o tym, co wydarzyło się na imprezie nad jeziorem. Nie będę osądzać, niech będzie, że to domniemanie niewinności, ale Aiden jest teraz w czarnej dupie i niestety niewiele świadczy na jego korzyść.
OdpowiedzUsuńMaddy strasznie mnie wkurzała tym całym wyznawaniem uczuć. Boże, jestem okropna XD Ale skoro zabrakło jej argumentów, żeby Aidena wybielić, to co mogła bidulka zrobić? Szkoda mi jej trochę, ale tylko trochę, bo jednak na brak zaufania ojca zasłużyła sobie sama. W zasadzie rozumiem tylko jedno - nie chciała mówić o starszym bracie, żeby ojciec nie skojarzył plotek. Cała reszta to niestety to piwo, którego naważyła (tak to mogę napisać? :P).
Cieszę się, że wróciłaś, cieszę się, że chociaż z jednym Twoim blogiem mogę być na bieżąco... ^^
Pozdrawiam! :*
PS Czytałam z telefonu, więc nie ucierpiałam, ale to tło jest rzeczywiście oczojebne :P
No właśnie w tym problem, że jest oczywisty. Tym bardziej pytanie, czy faktycznie ma z tym coś wspólnego:) znając jednak mnie, odpowiedź może być równie oczywista;)
UsuńNo ba. Lepsze takie argumenty niż żadne XD trochę desperacko się zrobiło, to co miała zrobić. Pewnie, że możesz tak napisać i masz całkowitą rację - wiem o tym nie tylko ja, ale również sama Maddie;)
Ja też się cieszę:)
Oj no, cóż poradzę. Jesteś jedyną, która się skarży ;D
Całuję!